Obecny Thetragon po drugiej i miejmy nadzieję ostatniej swojej reaktywacji. |
Thetragon powstał w Krośnie w październiku 1997. Pierwszy koncert grupa zagrała na Wojewódzkim Przeglądzie Zespołów Muzycznych w Krośnie zdobywając tam III nagrodę oraz wyróżnienie Radia Rzeszów. W marcu 1998 roku powstał materiał na pierwsze demo. Płyta otrzymała wiele pozytywnych recenzji w prasie ogólnopolskiej, lokalnej i podziemnej. W roku 2000 Thetragon nagrał swoją kolejną płytę The Everlasting Glance of Eternity. Po jej wydaniu zespól sporo koncertował u boku takich kapel jak: Acid Drinkers, Closterkeller, Decapitated, Sceptic Devilin, Christ Agony, Misteria, Neolith i wielu innych bardziej lub mniej znanych. Koncerty zawsze były nieodzownym elementem istnienia Thetragonu. Jak podkreślają to sami muzycy, kontakt z publiką na żywo jest dla nich największą motywacją, aby coraz wyżej podnosić sobie poprzeczkę. Media zawsze lubiły Thetragon. Druga płyta również uzyskała wiele pozytywnych recenzji w prasie ogólnopolskiej i zagranicznej. W tym okresie działalności wywiady z muzykami Thetragonu można było przeczytać na łamach takich magazynów jak: Metal Hammer, czy 7 Gates. W 2003 roku grupa zarejestrowała materiał na trzecią płytę zatytułowaną Before I Die. Po jej nagraniu oraz zagraniu kilku świetnych koncertów dla Thetragonu nadeszły czarne dni. Po tragicznej śmierci basisty Piotra "Cricketa" zespól zawiesił działalność, a trzecia płyta nigdy nie została wydana. Pochodzących z niej kilka kawałków można posłuchać dziś już tylko na YouTube.
Thetragon po pierwszej londyńskiej reaktywacji w Studio Polisz Czart w St. Albans |
Thetragon z Krosna |
Wojtek "Świerszcz" Wojtyczek: To jest dość długa historia. Kiedyś razem z moim starszym śp. bratem kolekcjonowaliśmy takie gazety dla młodszej młodzieży, które nazywały się Świerszczyki. Nie mylić z tymi "brzydkimi" świerszczykami (śmiech) z lat 80', gdzie można było znaleźć szczególnego rodzaju komiksy. Te, o których teraz mówię, były to polskie Świerszczyki i tam można było znaleźć wywiady z rockowymi zespołami typu TSA lub Lombard itp. Były to jeszcze czasy komuny. Pamiętam, że tych Świerszczyków mieliśmy wtedy bardzo dużo i koledzy przychodzili je do nas czytać i słuchać muzyki nagranej na szpulowych magnetofonach, bo innych w tamtych czasach jeszcze nie było i tak... zostaliśmy Świerszczami aż do dziś (śmiech)
- Wróćmy na moment do 10 czerwca 2013. Na jedną z posesji w St. Albans zajechał załadowany po brzegi samochód osobowy. Kilka minut po nim pojawił się ogromny Van, który beztrosko zablokował przejazd pięciu innym samochodom.
Moje pierwsze, historyczne spotkanie ze Świerszczem podczas Earthshaking Fest w Londynie w roku 2013 |
Zamieszanie, jakie swoim pojawieniem się w granicach St. Albans spowodował tego dnia zespół Thetragon, zostało skrzętnie odnotowane w przepastnych archiwach Polisz Czart. O niezaplanowanej destrukcji wynajmowanego przeze mnie wówczas pokoju tudzież ilości popękanych talerzy i innych przedmiotów mówić już dziś nie będziemy (śmiech). Jesteś jedynym muzykiem z tamtego składu. Jak wspominasz tamten dzień?
Thetragon podczas pobytu w St. Albans - 10 czerwca 2013 |
To było dla mnie bardzo miłe, bo po latach milczenia zaprosiłeś nas Sławku na wywiad do radia i nakarmiłeś nas dobrym słowem i nadzieją na realny powrót na scenę, więc tamten dzień bardzo miło do dziś wspominam. Wielkie dzięki za tamten wieczór!
- Kiedy siedząc w studiu Radia Verulam usłyszałeś utwór "Fate", jakim powitałem wtedy słuchaczy, dostrzegłem w należących do metalowego twardziela oczach ogromne wzruszenie. Pamiętasz je jeszcze? Ile lat nie było was w radiostacjach?
Świerszcz: Wiesz co... ostatnia nasza wizyta w radiowym studio była 9 lat wcześniej, tak więc zaliczyliśmy aż 9 lat przerwy i to nie tylko jako radiowi goście. Mieliśmy też 9 lat przerwy w koncertowaniu i dlatego 10 czerwca 2013 był dla mnie aż tak ważnym dniem i stąd wówczas to moje wzruszenie.
- Reaktywowany Thetragon swój pierwszy koncert zagrał 25 maja 2013 podczas Earthshaking Fest w Londynie. Od tego momentu zaczęły do zespołu napływać zaproszenia na kolejne występy.
Pojawiło się też wiele miłych opinii o was. Wasze odrodzenie nastąpiło z twojej inicjatywy oraz klawiszowca Mariusza Herry związanego z zespołem niemal od samego początku z niewielką przerwą spowodowaną jego pobytem w USA. Do nowego składu dołączyli wówczas: Marcin Pająk (gitara), Sławek Złoty (bas), Greg Dario Mirun (perkusja) i pochodzący z Danii El Gordo Murkin (wokal). Jak długo zespół funkcjonował w tym składzie? Pamiętam, że po drodze pojawił się nowy wokalista, z którym chyba co najmniej raz zagraliście dla publiczności. Dlaczego tamten skład okazał się niezbyt trwały i jak po 3 latach go wspominasz?
Świerszcz: Ten koncert wspominam miło, bo był to nasz pierwszy występ na londyńskiej scenie i publika która nas tu prawie wcale nie znała, bardzo żywiołowo i miło nas przywitała. Z naszej strony było to odegranie kilku starych kawałków w zupełnie odmienionym składzie, gdyż w związku z bardzo krótkim okresem wspólnego grania, naturalnie zabrakło nam czasu na zgranie nowych utworów. To prawda, że nasze odrodzenie nastąpiło z mojej inicjatywy i Mariusza, który bardzo szybko poszedł w swoją stronę. Zespół w tamtym składzie działał zaledwie kilka miesięcy. Najwidoczniej tak miało być. Również prawdą jest, że po drodze pojawił się wokalista Mariano, który pochodził z Czech i zaśpiewał z nami następny koncert na brytyjskiej scenie, lecz zakochał się w dziewczynie i bardzo szybko razem z nią opuścił Londyn. Co do tamtego składu, to uważam, że panowie chyba mieli inne wizje muzyczne lub mało czasu na ćwiczenia, z wyjątkiem Sławomira (Złotego), który był świetnym basistą, ale z powodów osobistych powrócił do naszego kraju.
Świerszcz: To piękne miasto. O Krośnie mówi się "mały Kraków", a nasz rynek jest nawet starszy od krakowskiego. Jest tam niesamowity klimat.
- A co w tym klimacie jest takiego, że tak dobrze przyjął się tam heavy metal? Stosunkowo niedawno odkryłem np. bardzo fajną kapelę Steel Velvet ze Strzyżowa w województwie podkarpackim.
Świerszcz: Tam jest dużo dobrych kapel. Choćby bardzo znany w tej chwili Decapitated pochodzi właśnie z Krosna.
Rynek miejski w Krośnie (fot. Jan Alexander Novalis) |
Świerszcz: Powstaliśmy w 1997 roku z inicjatywy Bladego Damiana (bębny) - mojego serdecznego przyjaciela i Piotra Bolka (bas i wokal). Kapelę zmontowaliśmy na szybko. Byliśmy bardzo młodzi i pełni zapału. Po dwóch miesiącach prób zgłosiliśmy się na Wojewódzki Przegląd Zespołów Muzycznych w Krośnie i jako jedyna kapela heavy metalowa zdobyliśmy tam III nagrodę oraz wyróżnienie Radia Rzeszów i stąd wszystko tak jakoś fajnie poszło do przodu. To były piękne czasy. Może nie byliśmy wtedy tak sprawni technicznie jak teraz, ale bardzo miło ten okres wspominam.
- Niecały rok później w sanockim studio "Manek" nagraliście swoje pierwsze demo Gate of Darknes. Płyta zrobiła spore zamieszanie na polskim rynku heavy metalowym otrzymując wiele pozytywnych recenzji w branżowej prasie ogólnopolskiej - Trash'em All, Metal Hammer, a także prasie lokalnej i podziemnej. Materiał został wydany pod szyldem Menhir Rec. Przyznasz, że szturmem weszliście wtedy do czołówki polskiego metalu...
Świerszcz: Dziwię się nawet trochę, że tak się stało, bo jak teraz słucham tego dema, to brzmienie jak na tamte czasy jest może nawet OK, ale nasze umiejętności nie były jednak wtedy takie jak dziś. Mimo to demo zostało jednak docenione, ukazały się recenzje w Trash'em All i dużo zinów o nas pisało w tamtym okresie. Myślę, że to dobry start był... ale to, że weszliśmy do czołówki polskiego metalu, to trochę za dużo powiedziane. Fakt, że od tamtej pory grywaliśmy coraz większe koncerty, lecz tylko na terenie południowej Polski .
- Koniec lat 90' chyba w ogóle był świetnym czasem dla kapel rockowych w Polsce. Był to jeszcze ten okres, kiedy rockowe granie szanowano i doceniano w wiodących mediach. Lata nowego tysiąclecia przyniosły znaczne obniżenie emisji tej muzyki w mediach i wy także na pewno odczuliście to?
Świerszcz: To było dobre dla nas, że trafiliśmy jeszcze na ten ostatni okres, kiedy muzyka metalowa naprawdę była na topie. Na koncertach organizowanych w naszym województwie przychodziło pełno ludzi. Zupełnie inne zainteresowanie wtedy było niż teraz, kiedy prawie każdy siedzi przed netem, na fejsie czy YouTube. Bardziej naturalne wszystko wtedy było.
- W epoce pierwszego Thetragonu nagraliście tylko jeden utwór w języku polskim.
Świerszcz: Tak, było to celowe zamierzenie. Zdecydowaliśmy po prostu, że jeśli cała płyta jest nagrana w języku angielskim, to skoro jesteśmy zespołem polskim, dlaczego nie zamieścić utworu w naszym języku i dlatego "Krwawe łzy" znalazły się na naszej drugiej płycie pod numerem 11 jako bonus.
- Wasz drugi krążek The Everlasting Glance of Eternity nagrany w składzie Damian Blady (perkusja), Wojtek Świerszcz (gitary, bas), Sławek (wocal), Sekti (klawisze) i wynikające z jego wydania okoliczności koncertowe to chyba najbardziej przełomowy moment dla Thetragonu?
Świerszcz: Po wydaniu tej płyty udało się nam zagrać sporo fajnych koncertów z takimi grupami jak Acid Drinkers, Closterkeller, Decapitated, Sceptic Devilin, Christ Agony, Misteria, Neolith i z wieloma innymi bardziej lub mniej znanymi. Ja osobiście najlepiej wspominam koncert z Acid Drinkers w rzeszowskiej Akademii. Był to ostatni nasz koncert, jaki kiedykolwiek z nimi zagraliśmy, bo kiedy koncert już się zakończył wszyscy krzyczeli nie Acid Drinkers, tylko Thetragon (śmiech)! Byliśmy wtedy w swojej najlepszej formie i mieliśmy tak ograny materiał, że brzmieliśmy praktycznie jak na płycie! Były to nasze najlepsze lata i chciałbym, aby Thetragon jeszcze kiedyś powrócił do takiej formy i popularności. Tamte koncerty były dla mnie tym bardziej fajne, że kiedy dorastałem, oglądałem te wszystkie kapele w takich programach jak Clipol czy Muzyczna Jedynka, a potem... grasz z nimi koncert, siedzisz z nimi w garderobie, pijesz piwko i możesz porozmawiać, pożartować... bezcenne!
- Wasz drugi krążek posiada na początku i na końcu dwa przenikające do szpiku kości przepiękne balladowe utwory instrumentalne kompletnie odbiegające stylistycznie od ostrej zawartości całej płyty. Pierwszy z nich zatytułowany "Prolog" jest mi szczególnie bliski, gdyż dokładnie pamiętam, że właśnie podczas emisji tej pięknej kompozycji pod koniec naszego radiowego spotkania drżącym głosem odczytałem smutne ogłoszenie o pogrzebie mojego zmarłego na raka kolegi radiowego Sebastiana Piskorowskiego. Od tamtej pory ilekroć słucham tego nagrania, zawsze przed oczami mam Sebastiana...
Świerszcz: Jest to kompozycja Krzysztofa, który na tej płycie grał na klawiszach i jeśli ktoś uważnie śledził nasze recenzje i wywiady sprzed lat, to na pewno pamięta, jak mówiono o tym numerze, że przenika wnętrze, że jest w nim coś z przemijania, albo że posiada w sobie coś z klimatu jesieni.
- Media chyba zawsze lubiły Thetragon. Płyta The Everlasting Glance of Efernity również uzyskała wiele pozytywnych recenzji w prasie ogólnopolskiej i zagranicznej. W tym okresie wywiady z wami można było przeczytać na łamach tak profesjonalnych magazynów jak Metal Hammer, czy 7 Gates!
Świerszcz: Zacznę może od naszego pierwszego dema Gate of Darkness, które było recenzowane dwukrotnie. Przed wydaniem i tuż po otrzymaliśmy w Metal Hammer 4 gwiazdki na 5 możliwych. co było dla nas dużą niespodzianką. Następnie gazety lokalne i ziny napisały także bardzo mile słowa na temat naszego młodego zespołu. Po wydaniu The Everlasting Glance of Eternity udzielaliśmy profesjonalnych wywiadów na łamach Metal Hammer i 7 Gatess. Pojawiły się także pozytywne recenzje na temat naszej ówczesnej twórczości w magazynach niemieckich, niestety nie pamiętam już dziś ich nazwy. Zaczęliśmy też odwiedzać radiowe rozgłośnie. Promując płytę i udzielając wywiadów gościliśmy kilkukrotnie w Polskim Radio Rzeszów, Radio Fan FM, Radio Bieszczady i innych stacjach radiowych.
- W 2003 roku w studio Chinook w Dębicy w ciągu dwóch miesięcy zarejestrowaliście materiał na trzecią płytę. Album powstał w składzie: Damian Blady (perkusja), Nugi (gitara), Cricket (bas), Sławek (wocal) i ty na gitarze. Było to najlepiej technicznie zrealizowane wasze wydawnictwo i zarazem całkowicie inne od poprzedniego.
Świerszcz: Tak, trzecia płyta pod tytułem Before I Die jest trochę odmienna. Jest ona utrzymana w klimatach trash-death metalowych i są na tej płycie piękne, melodyjne i klimatyczne gitary. Do ostatecznego kształtu aranżacji bardzo przyczynił się Rafał "Nugi" Szymczyszyn, który był wówczas naszym gitarzystą. W związku z tą stylistyczną zmianą zrezygnowaliśmy wtedy celowo z partii klawiszowych. Mariusz był zresztą w tamtym czasie w Stanach i wszystko to razem zdecydowało, że nagraliśmy album typowo gitarowy.
śp. Piotr "Cricket" |
Świerszcz: Ten basista był moim bratem, który dzień przed swoją tragiczną śmiercią powiedział takie słowa: "Musisz grać za wszelką cenę Świerszczu" i między innymi to dla niego reaktywowałem ten zespół. Płyta nie została nigdy wydana z powodu rozpadu grupy. Na dzień dzisiejszy myślę, że brzmienia tak poszły do przodu, że jej wydanie różnie mogłoby się odbić na zespole, a po drugie dojrzeliśmy i mamy w kapeli bardzo dobry głos Tomasza, podczas gdy tamten materiał był nagrany z ciężkimi ryczącymi wokalami. Może kiedyś coś z tym materiałem jeszcze zrobimy, ale na dzień dzisiejszy jest w tak zwanej poczekalni...
- Basista Piotr "Cricket" oraz gitarzysta Leszek Wąski doszli do Thetragonu tuż po wydaniu waszej drugiej płyty. Jak Cricket trafił do kapeli i dlaczego dopiero w tamtym momencie?
Świerszcz: Piotr "Cricket" dołączył do zespołu po odejściu Piotra "Bolka" - pierwszego wokalisty i basisty zespołu. To było bardzo spontaniczne, kiedy zaproponowałem bratu granie w kapeli Thetragon. On często jeździł z nami na koncerty i czasem robił za akustyka itd. Przed Thetragonem graliśmy razem z bratem w trzech mało znaczących projektach, w których udzielałem się jeszcze jako perkusista, ale było to jeszcze zupełnie inne granie, tak zwane początki (śmiech). Kiedy Cricket dołączył do nas to z początku trudno było mu się przestawić, że to ja - młodszy brat byłem pomysłodawcą, ale później wszystko jakoś poszło. Poza tym Piotr polubił resztę składu.
- Wiem, jak ciężko jest mówić o takich sprawach. Kilka lat temu nasze londyńskie środowisko metalowe także ogromnie przeżyło tragiczną śmierć Roberta "Furiego" z zespołu LynchPyn. Mógłbyś trochę przybliżyć nam postać swojego brata i jako muzyka i jako człowieka? Tyle ile zechcesz i na ile potrafisz.
- To właśnie dla Cricketa powstała "Cicha łza". Kiedy i w jakich okolicznościach powstał ten niezwykle emocjonalny kawałek?
Świerszcz: To jest świetne pytanie Sławku. Kawałek w sumie był gotowy jeszcze przed dołączeniem Tomasza do zespołu, lecz właśnie w momencie jego pojawienia się w naszych szeregach i odbyciu poważnych rozmów, po których Tomek zdecydował, że zostaje w kapeli, któregoś pięknego wieczoru przelałem tekst na papier i dostarczyłem go Tomaszowi. Bodajże jeszcze tego samego wieczoru po wypiciu kilku głębszych "J.D" odpaliliśmy sprzęt i Tomek na gorąco dopasowywał tekst do podkładu gitar, a ja byłem tak szczęśliwy, kiedy usłyszałem to, co powstaje, że trudno mi teraz wytłumaczyć... ciary po prostu przenikały! Damian [manager zespołu - przyp red] tez wtedy był z nami i mój dobry przyjaciel Grzegorz Niski i każdy z nich może potwierdzić, co wydarzyło się tego wieczoru?
Tomek Wiśniewski |
- Myślę Tomku, że przyjdzie czas nagrywania albumu i nadarzy się okazja, aby zaśpiewać "Cichą Łzę" ponownie. Dla mnie jest to pierwszy od czasu kultowego "51" TSA tak dobry metalowy utwór mówiący o kimś bliskim, kto odszedł przedwcześnie. Zgodzicie się z tą opinią?
Obecny skład Thetragonu |
Marcin Kielar - gitara |
Świerszcz: Skoro tak sadzisz... masz do tego prawo. Każdy interpretuje tekst tak, jak chce, a po drugie to mile jak porównujesz nasz utwór do tak wielkiego polskiego szlagieru grupy TSA. Ja tylko napisałem kawałek dla brata, który był także moim wielkim przyjacielem oraz ex basistą zespołu i mam nadzieje, że efekt Mu się podoba. Na pewno włożyliśmy w ten utwór wiele emocji.
Wacław: Myślę że takich utworów jest więcej, ale "Cicha Łza" jest balladą, która jest o życiu może niejednego z nas.
- Wasza dotychczasowa dyskografia to wydane przez Menhir Rec demo Gate of Darknes z roku 1998, firmowana przez Goven Project\Metal Mind Production The Everlasting Glance of Eternity z roku 2001 oraz nigdy nie wydana Before I Die z roku 2003. Czy obecny Thetragon jest już gotowy do wydania kolejnego krążka i czy wykluwa się już powoli materiał na to wydawnictwo?
Marek Legwant - perkusja |
Wacław Wolan - bas |
Tomek: Przygotowaliśmy na EP-ke cztery utwory i zarejestrowaliśmy je w Phantom Studio w Bristolu. Dwa utwory są również w polskiej wersji językowej.
- Ile posiadacie nowych kompozycji zrealizowanych w obecnym składzie i jak one się rodziły. Kto decydował o ich finalnym brzmieniu i jak wyglądała praca zespołu podczas ich powstawania. Nie tylko w moim odczuciu wyczuwa się w waszej muzyce powrót do metalu z lat 80' i klimatu manowarowskich gitar. Czy jest to wypadkowa waszych gustów, czy świadoma decyzja Świerszcza jako spadkobiercy nazwy zespołu?
Marek Legwant |
Marcin Kielar |
Wojtek "Świerszcz" Wojtyczek - lider i gitarzysta |
- Czy każdy nowy utwór posiada wersję anglo i polskojęzyczną, czy tylko niektóre z nich istnieją w obu wersjach językowych? Kto pisze wasze teksty polskie, a kto angielskie?
Wacław Wolan |
Tomek Wiśniewski - wokal |
Tomek: Tworzymy głównie angielskie wersje. Wyjątkiem są dwa utwory, które napisaliśmy również w polskiej wersji. Teksty pisane są po polsku i następnie tłumaczone na angielski. To niełatwa sprawa przenieść i uchwycić to w angielskiej wersji tak, by nie straciło istotnych cech i emocji, zważywszy na fakt różnorodności w polskich przenośniach i nazewnictwach.
- Jak spotkaliście się i jak powstało obecne oblicze Thetragonu?
Świerszcz: Można powiedzieć, że chwilę to trwało po zagraniu dwóch koncertów na londyńskiej scenie pod szyldem Thetragon w bardzo odmiennym składzie od aktualnego, bowiem samo życie wszystko zweryfikowało. Basista Sławomir powrócił do kraju, Marcin poszedł w swoją stronę, Grzesiek był bardzo zapracowany, a z wokalistami to... nie takie proste. Chwilowo śpiewał El Gordo Murkin, ale robił to na trochę innych zasadach. Na drugim koncercie Mariano był całkiem dobry, lecz bardzo szybko wyjechał z Londynu i zostałem sam. Wtedy już Marcin Kielar - aktualny gitarzysta był w Anglii. Przed moim wyjazdem z Polski razem z Marcinem graliśmy w zespole Last Time i dobrze znaliśmy się. Marcin doskonale znał także Thetragon i bardzo szybko wiedzieliśmy, co trzeba robić. Kiedy Marcin przyjechał do mnie, zrobiliśmy szkielety dwóch kawałków. Później przez przypadek znalazłem Marka na FB, a tak się składa, że również dawno temu, na początku w Polsce graliśmy wspólne koncerty i znaliśmy się bardzo dobrze jeszcze z okresu młodzieńczego. Napisałem więc do Marka. Miał obawy z powodu długiej przerwy w graniu, ale zagraliśmy kilka prób i poszło. Była więc już nas trójka. Następnie z ogłoszenia pojawił się Wacław Wolan i został w zespole. W takim oto składzie graliśmy kilka miesięcy robiąc przesłuchania na wokalistę, ale przychodziły takie "talenty", że szkoda gadać, aż do dnia w którym Tomasz Wiśniewski zaszczycił nas swoja obecnością i tak Thetragon wrócił do życia w 100%!
Tomek jako wokalista Kruka w purplowskim Child In Time
Świerszcz |
- To dla mnie trochę niesamowite, że udało wam się znaleźć w Londynie kogoś takiego, jak Tomek Wiśniewski - ex wokal Kruka.
Świerszcz: Ja powiem tylko tyle, że to cud, bo pamiętam jak prosiłem Boga, że tak bardzo kocham muzykę, chcę grać i jeszcze jak słuchałem nagrań Tomasza z Krukiem, to marzyłem o takim wokaliście w naszej kapeli a resztę... może Tomasz opowie.
Tomek: Może to Thetragon znalazł mnie? A może to ja znalazłem Thetragon? Nie jestem pewien (śmiech). Wiem tyle, że zespół ten daje mi dużo przyjemności i dobrej energii. Nowością dla mnie jest połączenie niskiego stroju gitar z wokalizami, które zazwyczaj pracowały na standardzie E. Jest to dla mnie interesujące zjawisko, które powoduje we mnie pewną ciekawość tworzenia czegoś innego niż dotychczas.
Z Marcinem i Wojtkiem podczas koncertu Pandemonium i uo Vadis w St. Albans 2016 rok |
Tomek z wokalistą UFO - Philem Moggiem |
- O Świerszczu wiemy już sporo. Pozwólcie, że teraz was poproszę o kilka zdań o waszej drodze muzycznej i zespołach, z jakimi byliście w przeszłości związani.
Wacław: Na początek przytoczę anegdotę o tym, jak zaczęła się moja przygoda z muzyką. Jako małe dziecko marzyłem o graniu na gitarze elektrycznej i dlatego mama chciała zapisać mnie do szkoły muzycznej. Jakież było jednak moje rozczarowanie, bo nie było tam wzmacniaczy i gitary elektrycznej i tak zakończyła się moja edukacja w szkole muzycznej (śmiech). Tak byłem zarażony muzyką Black Sabbath i tym podobne, którą przynosił mój starszy brat do domu, że od tamtej pory wszystko się zaczęło. Jestem samoukiem, nawet nie znam nut, wszystko gram ze słuchu. Na początku grałem w młodzieżowych kapelach rockowych w mojej miejscowości, potem grałem w zespole Black Mirror i nawet dobrze nam szło, ale zespół się rozpadł. Cały czas grałem w domu, potem tu w Londynie w kilku kapelach, mieliśmy kilka projektów, ale nic z tego nie wyszło, aż trafiłem do Thetragonu i gramy do dziś, co bardzo mnie cieszy.
Z Tomkiem Wiśniewskim spotkaliśmy się z muzykami legendy sceny Luton - zespołu Cerberus |
Robert "Kurczak" Jaracz - oddany fan i dobry duch zespołu Thetragon |
Tomek: Miłe zaskoczenie.
Świerszcz: Było dla nas wielkim zaskoczeniem, kiedy "Cicha Łza " znalazła się na szóstym miejscu, a co dopiero gdy "Wings of Destiny" wygrał listę. Ja osobiście poczułem się bardzo wzruszony, mało tego, dostałem wielkiego kopa do działania oraz tworzenia, tym bardziej, że po tylu latach milczenia nagraliśmy pierwszy materiał, a tu proszę... to naprawdę bardzo miłe uczucie. Poza tym to jest dla nas duża promocja, a to w tej chwili bardzo ważne dla zespołu.
Wacław:
Szóste miejsce utworu "Cicha Łza" to i tak duży sukces po pierwszej
odsłonie tego utworu w nowym składzie Thetragonu. Natomiast odbiór przez
słuchaczy utworu "Wings of Destiny" okazał się dla nas dużym
zaskoczeniem w pozytywnym znaczeniu. Mam nadzieję, że nasza muzyka
przypadnie do gustu wielu słuchaczom i będziemy mieli możliwość zagrać
dla nich na żywo.
- Poza muzykami na orbicie Thetragonu krążą dwie niezwykle ważne dla was osobowości. Pierwszą z nich jest wasz manager, druga to wierny od lat i niezwykle oddany fan i dobry duch kapeli Robert Jaracz. Opowiedz trochę o nich.
Tomek: Tak, to ważne osobowości dla nas. Zarówno Damian jak i Robert mocno wspierają nasze poczynania muzyczne. To Przyjaciele, którzy są z nami cały czas. Kochają muzykę tak, jak my. Rozumiemy się bez słów.
Świerszcz: Może zacznę od Roberta. Tego kolesia znam od bardzo dawna. Mało tego, Robert przyjaźnił się i chodził do tej samej szkoły z moim bratem śp. Piotrem (ex basistą zespołu). Mamy wielu wspólnych znajomych, a jeszcze więcej wspólnych wypadów na koncerty, imprezy itp. Robert pamięta moje pierwsze koncerty w różnych małych projektach i to jak zaczynałem przygodę z muzyką jeszcze jako perkusista, zawsze mnie dopingował. Pamiętam jak pewnego wieczoru już na Wyspach wygrzebałem naszą płytę siedząc u Roberta i Kasi, czyli u państwa "Kurczaków" na prywatce i wspólnie słuchaliśmy kawałków Thetragonu, Robert mnie wtedy tak zmotywował, że postawiłem pierwsze kroki ku reaktywacji zespołu. Dziękuje Ci Robert za to! Damiana natomiast poznałem przez Tomka. Był przy próbnych nagraniach "Cichej Łzy " jeszcze w domu, kiedy odpaliłem gitarę, a Tomasz zaczynał dopasowywać tekst. To był magiczny wieczór i wszystkich nas ciarki przechodziły. Następnie Damian pojechał z nami do studia, gdy zgrywaliśmy materiał na EP. "Wings of Destiny", gadka szmatka i... został managerem kapeli. Poza tym od początku jest dla nas bardzo pomocny i konkretny w działaniu i wiem, że będzie dobrym managerem zespołu, a czas pokaże resztę.
- Stajecie obecnie przed realną szansą powrotu zespołu Thetragon do ścisłej czołówki polskiego heavy metalu. Jednocześnie żyjecie i tworzycie na terenie Wielkiej Brytanii. To chyba niezwykła szansa zaistnienia w świadomości fanów ciężkiego grania w obu tych krajach, a co za tym idzie w całej Europie. Macie takie marzenia?
Tomek: To nie tak. Nie chce tak podchodzić do tego. Może inaczej. Pograjmy trochę razem i zróbmy coś, miejmy z tego radość. Żadnych czołówek i rankingów, szczerze mam dość tego. Widzę jaki jest brak wsparcia między zespołami w Polsce i jak patrzą na siebie zawistnym okiem. Potrzeba jest współpracy między zespołami, większego działania powodującego zwiększenie możliwości dla wszystkich z całej sceny metalowej. Tutaj jest widoczna przyjaźń i wsparcie pomiędzy zespołami w Anglii, to jest właśnie pozytywne i szczere. Chciałbym, żeby tak było również w Polsce.
Świerszcz: Miło Sławek, że tak o nas myślisz, lecz sądzę że wiele przed nami pracy na polską czołówkę metalu. Z uwagi na to, że mieszkamy w UK, na pewno istnieje większa szansa na dotarcie do szerszej międzynarodowej publiczności oraz zagrania z biegiem czasu dużych koncertów. Czasami są też minusy tego, bo musimy pokonywać duże odległości, by razem pograć próby. Większa część z nas mieszka poza Londynem, ale czego nie robi się dla muzyki (śmiech). Mamy marzenie grania po całej Europie i takie, by z biegiem czasu zająć się muzyką zawodowo, ale na to potrzeba o wiele więcej czasu i trochę szczęścia.
- I właśnie tego najbardziej wam dziś życzę.
Z muzykami Thetragonu:
liderem i gitarzystą Wojtkiem "Świerszczem" Wojtyczkiem, wokalistą Tomkiem Wiśniewskim oraz basistą Wacławem Wolanem rozmawiał Sławek Orwat
Tomek: Tak, to ważne osobowości dla nas. Zarówno Damian jak i Robert mocno wspierają nasze poczynania muzyczne. To Przyjaciele, którzy są z nami cały czas. Kochają muzykę tak, jak my. Rozumiemy się bez słów.
Damian Dziembor - manager Thetragonu |
Wojtek z roku 2013 |
Tomek: To nie tak. Nie chce tak podchodzić do tego. Może inaczej. Pograjmy trochę razem i zróbmy coś, miejmy z tego radość. Żadnych czołówek i rankingów, szczerze mam dość tego. Widzę jaki jest brak wsparcia między zespołami w Polsce i jak patrzą na siebie zawistnym okiem. Potrzeba jest współpracy między zespołami, większego działania powodującego zwiększenie możliwości dla wszystkich z całej sceny metalowej. Tutaj jest widoczna przyjaźń i wsparcie pomiędzy zespołami w Anglii, to jest właśnie pozytywne i szczere. Chciałbym, żeby tak było również w Polsce.
Świerszcz: Miło Sławek, że tak o nas myślisz, lecz sądzę że wiele przed nami pracy na polską czołówkę metalu. Z uwagi na to, że mieszkamy w UK, na pewno istnieje większa szansa na dotarcie do szerszej międzynarodowej publiczności oraz zagrania z biegiem czasu dużych koncertów. Czasami są też minusy tego, bo musimy pokonywać duże odległości, by razem pograć próby. Większa część z nas mieszka poza Londynem, ale czego nie robi się dla muzyki (śmiech). Mamy marzenie grania po całej Europie i takie, by z biegiem czasu zająć się muzyką zawodowo, ale na to potrzeba o wiele więcej czasu i trochę szczęścia.
- I właśnie tego najbardziej wam dziś życzę.
Z muzykami Thetragonu:
liderem i gitarzystą Wojtkiem "Świerszczem" Wojtyczkiem, wokalistą Tomkiem Wiśniewskim oraz basistą Wacławem Wolanem rozmawiał Sławek Orwat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz