poniedziałek, 22 listopada 2010

Voo Voo i Haydamaky (Polska-Ukraina) Wizjer nr 49

Całkiem niedawno, gdy wzięłam do ręki pewną książkę, wypadł z niej kawałek kredowego papieru. Jak się okazało, był to bilet sprzed trzech lat na koncert zespołu Haydamaky we wrocławskim klubie Łykend. Pamiętam, że była zima i kiedy weszliśmy z przyjaciółmi do klubu wszystkie stoliki i miejsca przy barze były już zajęte. Tylko jeden stół był wolny, więc właśnie tam skierowaliśmy nasze kroki. Sącząc piwo i rozmawiając, czekaliśmy na rozpoczęcie koncertu. Po drugiej stronie naszego "blatu" usiadła niewielka grupa. Dopiero gdy impreza się zaczęła, zdaliśmy sobie sprawę, że byli to ukraińscy muzycy we własnych osobach. Wtedy to po raz pierwszy miałam okazję usłyszeć tę grupę na żywo. Przygoda z Haydamakamy zaczęła się dla mnie rok wcześniej, kiedy to znajomy podarował mi płytę "Ukraine calling" - moją pierwszą płytę Haydamaków. Od tego momentu datuje się moja szczera fascynacja tym zaspołem. Formacja powstała na początku lat dziewięćdziesiątych i początkowo działała pod nazwą Aktus. Choć grupa nie należy do najmłodszych, poza Ukrainą jest znana szerszej publiczności od dość niedawna i właśnie z wyjściem poza granice kraju wiąże się zmiana nazwy zespołu. Polskim odbiorcom może się ona wydać nieco kontrowersyjna, ale artyści pragnęli, aby jednała ona ich muzykę z ideałami wolności oraz sprawiedliwości i była mocniej związana z ukraińską kulturą. Grupa Haydamaky to zespół grający etno-rocka. Ich muzyka to mieszanka rytmów ska, reggae, punku i alternatywnej ukraińskiej muzyki folkowej. Sami muzycy określają ją mianem kozak-rock. Liderem zespołu jest Ołeksandr Jarmoła, któremu na scenie towarzyszą Iwan Lenio - akordeon i cymbały, Wołodymyr Szerstiuk - gitara basowa, Serhij Borysenko – perkusja, Ołeksandr Demianenko - gitara i mandolina; Serhij Sołowij – trąbka oraz Ołeksandr Czarkin - puzon. 

niedziela, 21 listopada 2010

Kayah i Toxique w Londynie (Wizjer nr 49)

Podczas gdy 11-go listopada cala Polska świętowała kolejną rocznicę odzyskania niepodległości, w londyńskim Shepards Bush Empire odbył się koncert naszej popularnej piosenkarki Katarzyny Szczot znanej bardziej pod scenicznym pseudonimem Kayah. Nie było to jednak wydarzenie związane ściśle z naszym świętem narodowym. Organizatorem występu była bowiem popularna wśród Polaków telefonia komórkowa O2. Ideą cyklu koncertów organizowanych przez O2 było pokazanie artystów reprezentujących te rejony świata, do których dociera taryfa „Your Country”, którą O2 stworzyła specjalnie dla mniejszości narodowych na Wyspach. Jedną z grup narodowościowych jaką O2 przewidziała w cyklu imprez była Europa Centralna, którą 11-go Listopada reprezentowali nasza Kayah i czeska grupa Toxique. Nieprzypadkowo jak sądzę brytyjska telefonia komórkowa wybrała dla przedstawicieli środkowej Europy akurat ten termin koncertu, który jednoznacznie kojarzył się z ukłonem w stronę Polski. Koncert okazał się bardzo udany, a słowa uznania należą się nie tylko naszej wokalistce, ale i czeskiemu zespołowi Toxique, który zaprezentował muzykę stylistycznie nawiązującą do panującego w latach 80-tych stylu New Romantic. Wokalistka grupy Klara Wytiskova to obdarzona znakomitym głosem młoda piosenkarka stylem śpiewu przypominająca Cyndi Lauper, a towarzyszący jej muzycy udowodnili, że znają się znakomicie na gatunku muzycznym, który wykonują. Kayah po raz kolejny pokazała, że potrafi jak mało kto nawiązywać kontakt z publicznością, w czym nie przeszkodziła jej nawet rozerwana podczas koncertu sukienka, odkrywająca nieco głębsze tajemnice artystki, skrywane na co dzień przed wścibskimi paparazzi.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Abadden - Sentenced To Death (UK) 2010 Wizjer nr 48


Steve Beebee to nie byle kto. To postać ogromnie znana w angielskim środowisku muzycznym. Jest on między innymi autorem wydawnictwa „Chaos AD - Rock In The Nineties”. Obecnie pracuje dla magazynu Kerrang! i znany jest przede wszystkim z tego, że pisze tylko o interesujących artystach. Nie tak dawno Steve Beebee zaprezentował na łamach swojego magazynu heavy metalowy zespół Abadden, którego znakomity poziom miałem okazję podziwiać 16-go października w studenckim klubie UBSU Subclub na Vicarage Street w Luton. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że muzycy Abaddenu to bardzo młodzi ludzie a ich dojrzały warsztatowo perkusista ma zaledwie 19 lat. Nie tak dawno rozpisywałem się o równie młodej i zdolnej kapeli z Wrocławia o nazwie Katedra. Jak widać, pokolenie nastolatków w Polsce i UK nie ogranicza się tylko do clubbingu i hip hopu, ale docenia także kunszt artystyczny Led Zeppelin, Deep Purple i tych wszystkich, którzy, aby istnieć na scenie nie musieli wspierać się komputerami i samplami. Nie jestem wrogiem nowoczesnych form artystycznych. Chciałbym jednak, aby stara rockowa muzyka odzyskała należne jej miejsce w mediach i od czasu do czasu była zauważana we wszechobecnych komercyjnych stacjach radiowych.

piątek, 5 listopada 2010

Maria Sadowska, Anna Serafińska, Janusz Szrom oraz trio Pawła Tomaszewskiego „Kaczmarski & Jazz” (Polska) 2010 (Wizjer nr 47)

Ta płyta to niewątpliwie jedno z większych muzycznych wydarzeń tej jesieni w Polsce, choć - i tu od razu się przyznam - trafiłem na nią dość przypadkowo, wertując zasoby internetowe empiku. Być może dlatego przypadkowo, gdyż - podobnie jak czytający te słowa - nie mieszkam w Polsce i uczestnictwa w takich wydarzeniach jestem pozbawiony. Ale jak już na nią trafiłem, to natychmiast pokochałem. Myślę, że podobnie jak ja uważa wielu fanów niezapomnianego Jacka Kaczmarskiego.

Czołówka jazzmanów młodego pokolenia: Maria Sadowska, Anna Serafińska, Janusz Szrom oraz trio pianisty Pawła Tomaszewskiego dokonała rzeczy niezwykłej. Z przeogromnego dorobku poety i pieśniarza artyści wybrali 15 utworów i przedstawili w "ambitnych, jazzowych i zaskakujących brzmieniach". Zarówno całość jak i każde z osobna brzmią cudownie niezależnie od czasu i miejsca. Żywiołowych a zarazem refleksyjnych wykonań poezji Kaczmarskiego równie dobrze słucha się w parku na spacerze, w aucie stojąc w korku czy mknąc autostradą, jak też wieczorem, gdy światło świecy odbija się w szklanicy wybornego wina, a z głośników sączą się te przepiękne jazzowe aranżacje. Wielu miłośników poezji Jacka może mieć za złe za te różne przeróbki jego utworów. Wszak dla wielu surowy dźwięk samej gitary i "pazur" Jacka jest nie do podrobienia, czasami nawet nie do zaakceptowania. O tym, co mam na myśli pisząc "pazur" można się przekonać słuchając jego wcześniejszych piosenek, choćby jednej z "Obław", "Zbroi" czy "Epitafium dla Wysockiego". Chociaż warto przypomnieć, że sam twórca nie tylko często śpiewał przy akompaniamencie fortepianu i drugiej gitary, lecz całą jedną płytę "Między nami" nagrał z towarzyszeniem perkusji, kontrabasu, saksofonu czy oboju. Dla mnie wyszło przepięknie! Co ciekawe, aż 3 piosenki z piętnastu składających się na płytę Kaczmarski&Jazz pochodzą właśnie z krążka "Między nami".