fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Kasia: Wersja z Edytą powstała znacznie wcześniej. Bardzo nam się podobało jak śpiewa, a że kolegowaliśmy się trochę, łatwo było wystosować zaproszenie.
fot. Monika S. Jakubowska |
Kasia: Ta płyta zawsze będzie czymś nieprawdopodobnie dla nas istotnym, ponieważ od niej wszystko się zaczęło. To jest kamień węgielny położony pod to, co potem się wydarzyło. Oczywiście, że wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Mogło być przecież tak, że ta płyta w tym samym wymiarze z dokładnie takimi samymi tekstami i z takim samym brzmieniem pojawiłaby się i nic by z tego wielkiego nie wynikło. Jakoś tak przedziwnie splotły się kosmiczne okoliczności, że to właśnie ten album sprawił, iż bez żadnego wsparcia w postaci super grubych korzeni artystycznych, albo tak zwanych szerokich pleców czy innego wspomagania z zewnątrz, życie poszczególnych członków zespołu Hey wskoczyło na tak nieprawdopodobny tor, że stało się od tego momentu niemal bajkowe.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Kasia: To były akurat zespoły, którym cokolwiek się przytrafiło. Śpiewałam też w takich składach, które nawet nie zagrały koncertu.
Sławek: Jakiś czas temu rozmawiałem z Darkiem Krzywańskim. Wspominał pionierskie czasy muzyki elektronicznej. Opowiadał o tym, jak to niczym MacGyver z najdziwniejszych przedmiotów składał pierwsze instrumenty elektroniczne własnego pomysłu.
Kasia: Dostałam kiedyś od Darka Krzywańskiego, który był mózgiem i założycielem Kafla wszystkie nasze stare nagrania. Jak na tamte czasy, to było naprawdę coś, tym bardziej, że ten jego sprzęt sami "na garbie" wnosiliśmy do pociągów i przewoziliśmy na koncerty. Godzinami staliśmy na dworcu w Czerwonce, aby załapać się na pociąg z przesiadkami i dostać się z powrotem do Szczecina. To nie było tak, że nagle postanowiłam śpiewać i nagle wszystko stało się cudowne. My naprawdę długo terminowaliśmy w warunkach, które były niezłą szkołą życia, jakże często urągających etosowi artysty. Trzeba było po prostu zacisnąć zęby i napierać. Wydaje mi się, że młodzieży w tych czasach jest tak ciężko, ponieważ oni nie mają tej zaprawy. Tak to widzę. Pragną sukcesu i wydaje im się, że łatwo jest być dziś tak zwaną gwiazdą
fot. Monika S. Jakubowska |
Monika: Brakuje im według Ciebie cierpliwości?
Kasia: Sądzę, że to są czasy. Czasy są takie, że ci ludzie są bardzo zagubieni. Myślę, że miesza im się w głowach lista priorytetów. My nigdy nie chcieliśmy być gwiazdami. Ja zawsze chciałam śpiewać.
fot. Monika S. Jakubowska |
Kasia: Myślę, że tak. To są programy, z których wyszło na świat kilka zacnych osobowości artystycznych, ale to byli artyści już ukształtowani. Oni komponowali, oni sami pisali teksty. Jest tylko kilka takich nazwisk. Większość młodych ludzi myśli, że jeśli mają piękne głosy, to wystarczy pójść do programu. Uważam, że głos to nie jest wszystko. Oni marzą, żeby zawojować świat, żeby to było stabilne, żeby trwało 30 lat i żeby z tym można było sobie życie powiązać, a tak naprawdę mają super głosy, ale nie mają piosenek, nie mają daru do komponowania utworów, nie mają daru do pisania tekstów i są - wiem, że zabrzmi to brutalnie - marionetkami w rękach osób, które… niby się znają.
Monika: Czyli, że nasze czasy można określić jednym słowem - Instant?
Kasia Nosowska z Tomkiem Likusem (BUCH IP) - organizatorem wszystkich koncertów grupy Hey na Wyspach fot. Sławek Orwat / Monika S. Jakubowska |
Kasia: Myślę, że są to zawsze komentarze do tego, co wydarzyło się w czasie pomiędzy jedną, a druga płytą. Moja codzienność nie wygląda fajerwerkowo. Codzienność osoby, która zajmuje się wystawaniem na scenie, jest po prostu zwykłą codziennością każdego człowieka. Nie wyleguję się do piętnastej w łóżku, tylko wstaje o 7:30. Budzę syna do szkoły, robię mu śniadanie, wożę go czasami do tej szkoły, potem sprzątam mieszkanie, regularnie gotuję obiady, jeżdżę po zakupy, a oprócz tego wydaje mi się, że mam bardzo chętne i zainteresowane światem ucho i oko.
A jak już człowiek przestanie koncentrować się na sobie i posłucha tego, co mówią ludzie, to... jest to chyba jakiś dar, że nasza kanapa - moja i Pawła jest taką naszą kozetką psychologiczną. Mamy dom, do którego często ktoś wpada i my to lubimy. Nie ma u nas potrzeby dzwonienia pięć tygodni wcześniej, żeby się zapowiedzieć, tylko... jakby co, to jesteśmy. Okazuje się, że bardzo dużo ludzi przychodzi do tego miejsca i mówi. Wystarczy wtedy tylko słuchać. Nagle okazuje się, że nie dość, że moje życie jest ciekawe, bo mam rodzinę, mam różne relacje z ludźmi, mam swój związek, mam swoje przeżycie związane z byciem matką, albo z obserwacją mojej codzienności, to jeszcze słyszę to, co mówią inni i to wszystko jest tak inspirujące, że można by było walnąć jakieś pięć, albo pięćdziesiąt tomów na ten temat, tylko… się nie potrafi.
Sławek: Czy w twoich tekstach więcej jest twoich własnych przeżyć, czy bardziej inspirują cię wspomniane przed chwilą rozmowy z ludźmi?
Kasia: Trudno mi ująć to procentowo. Oba źródła inspiracji w zależności od sytuacji uważam za cenne.
Sławek: Czy tekst do utworu "Dreams" dlatego napisałaś po angielsku, że w tamtych czasach polskie media nie były jeszcze gotowe na prezentację piosenek o takich zjawiskach jak pedofilia, czy dlatego, że chciałaś ten problem wykrzyczeć światu?
Kasia: W tamtych czasach, podobnie jak teraz, chyba nie marzyliśmy o świecie. Były wprawdzie propozycje, żebyśmy wypowiadali się dla świata, ale byliśmy raczej skrojeni na miarę naszych lokalnych potrzeb. To ciekawe, bo mój tata ma kolosalny problem z tym utworem, mimo że nie mam takiego osobistego doświadczenia. Pisząc ten tekst, byłam zainspirowana czyimś doświadczeniem.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Sławek: Nie sądzisz, że obecnie jest najwłaściwszy moment, aby to zrobić? Chyba nigdy wcześniej pedofilia nie była medialnie tak napiętnowana jak obecnie, a stanowczy głos artystów mógłby być niezwykle skutecznym orężem?
Kasia: Gos artysty orężem w walce z pedofilią? Nie sądzę. W nagłośnieniu tematu, wspieraniu ofiat - pewnie tak.
Monika: Kontynuując wątek twoich tekstów, czym w Twojej poetyce jest "koncentracyjny parapet"?
fot. Sławek Orwat |
Kasia: To jest możliwe, aczkolwiek ja miałam na myśli to, że bez pragnienia czynienia krzywdy istotom żywym, czyli roślinom, tak się czasem dzieje, że jestem w stanie je "zamordować", chociaż je kocham i potrafię o nie dbać.
fot. Monika S. Jakubowska |
Kasia: Owszem, żyjemy. Przykro mi to stwierdzić, ale na opamiętanie się decydentów nie ma szans. Jedyna metoda na ocalenie to zwrócenie się do wewnątrz, pielęgnowanie człowieczeństwa w sobie, przypominanie sobie każdego dnia, że bycie człowiekiem zobowiązuje, a życie to dar.
Kasia: Tak było do teraz...
fot. Monika S. Jakubowska |
Kasia: Dokładnie nie jestem w stanie w paru zdaniach tego ująć, ale jako zespół działamy bardzo organicznie. Nie jesteśmy ludźmi, którzy w obrębie zespołu opracowują jakieś plany. My nigdy nie mamy planów. Wiemy ewentualnie, czego nie chcemy. Jedno jest pewne. Chyba to był duecik dwóch płyt z mocną chęcią nawiązania do elektronicznych klimatów. Czujemy już, że na pewno nie będziemy kontynuować tej drogi, ponieważ coś się zmieniło też i w nas.
Sławek: Wrócicie do grunge'u?
Kasia: Do grunge'u!? Nie wypada! Grunge jest zahibernowany, jest cudowny i ważny dla bardzo wielu osób i chyba nie należy ruszać już nigdy tego tematu. Byłoby to zawsze jakieś współczesne i gorsze. To było związane tylko z tamtymi czasami. Na pewno jednak odchodzimy od klawiszowej ekstazy.
Sławek Orwat: Jaka więc będzie nowa płyta zespołu Hey?
Kasia: Trzeba poczekać do lutego. Warto!
Autorzy:
Monika S. Jakubowska
- urodziła się w Suwałkach. Dzieciństwo spędziła w łazience, którą
ojciec-artysta przy pomocy kuwet z wywoływaczem i utrwalaczem zamieniał w
prowizoryczną ciemnię. Pierwsze zdjęcia DDR-owską lustrzanką Exakta
wykonała w wieku 4 lat. W brytyjskiej stolicy znalazła swoje miejsce na
ziemi. Zafascynowana jest przyrodą i codziennością ludzkiego życia.
Dlatego obok uwieczniania artystów, pochłania ją fotografowanie ulicy.
Zdjęcia Moniki łatwo zapadają w pamięć. Z wykształcenia jest anglistką, z
zamiłowania dziennikarką, poetką, plastyczką i radiowcem. Przed laty
była też wokalistką zespołów Blues Dla Małej i Shamrock. Przed kilku
laty chciała zostać fotografem wojennym. Zamierzała wykonać fotografię,
która odmieniłaby myślenie polityków do tego stopnia, aby zaniechali
polityki zbrojeń. Niepoprawna marzycielka ostała na szczęście z nami,
dzięki czemu możemy podziwiać londyńską codzienność... tą wielką i tą
małą, ale zawsze widzianą poprzez szczere, subiektywne spojrzenie jej
obiektywu.
Sławek Orwat - Muzyki słuchał wcześniej niż
potrafił mówić. W dojrzałość wprowadził go stan wojenny. Przez półtora
roku był redaktorem muzycznym tygodnika Wizjer oraz współorganizował dwie edycje WOŚP w Luton, gdzie także prowadził polskie programy w internetowym radio Flash i brytyjskim Diverse FM. W roku 2010 założył kabaret 3 x P, który wystąpił m.in podczas imprezy poprzedzającej zawody strongmanów Polska - Anglia. Z londyńskim magazynem Nowy Czas współpracuje od marca 2011 a od roku 2015 z portalem Polski Wzrok z siedzibą w Bedford (UK). W latach 2012 - 2014 prowadził autorską audycję Polisz Czart na antenie brytyjskiego radia Verulam w położonym niedaleko Londynu St. Albans. Program ten był przez rok także emitowany na platformie radiowej Fala FM z siedzibą w kanadyjskim Toronto, a od czerwca 2015 jest nadawany na antenie Radia Near FM w Dublinie (Irlandia). W lipcu 2012 związał się z warszawskim magazynem JazzPRESS, a w październiku tego samego roku z wychodzącym w Sosnowcu kwartalnikiem Lizard. Tłumaczenie jego wywiadu z Leszkiem Możdżerem ukazało się w brytyjskim magazynie London Jazz.
Poza działalnością dziennikarską można go także spotkać w roli
konferansjera. Największą imprezą, jaką miał okazję zapowiadać dla
blisko 2,5 tysięcznej widowni był zorganizowany przez Buch IP 8-go
marca 2014 londyński koncert Nosowskiej, Brodki i Marii Peszek. W
styczniu 2014 współorganizował Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w
Hull.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz