wtorek, 26 listopada 2013

Nowe i zmysłowe wideo Szeptów i Krzyków

Dominika Suchecka fot. Anna Szałkowska
Nawet największa miłość czasem się kończy. O tym opowiada teledysk, który powstał jesienią w Tczewie do zmysłowej piosenki „Niezasłane łóżko” zespołu Szepty i Krzyki (pochodzi ona z wydanej w maju br. płyty o tym samym tytule). Zespół ten wystąpił w sierpniu w Tczewie na In Memoriam Festiwalu Grzegorza Ciechowskiego. Zagrali w nim Bernadeta Maks i Grzegorz Gockowski. Tczewianie z urodzenia: ona z zawodu grafik, w wolnych chwilach fotomodelka, która dla wielu fotografów była już muzą, jego - mimo że na co dzień niezwiązany zawodowo ze sztuką - ciągnie w stronę muzyki i filmu: zagrał m. in. w hip-hopowym teledysku Obywatela MC „Ojca chrzestnego syn”, miał też okazję wystąpić jako statysta w kręconym w Gdańsku filmie „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. 


- Brałem udział w nagraniu teledysku, którym zajmował się duży zespół, nas podczas kręcenia była zaledwie czwórka - mówi Grzegorz - Wiem, jak wiele środków i pracy wkłada się w obraz, który tak się przyjemnie ogląda potem na ekranie przez kilka minut. Tym bardziej jestem mile zaskoczony efektem.

- Jak na taką grupę amatorską, uważam, że wyszło nam dobrze - dodaje Bernadeta - A przyznaję, że dla mnie była to nowość. Co prawda, podczas pozowania do zdjęć, a w tym mam trochę doświadczenia, potrzebna jest pewna dawka aktorstwa, ale „granie” to jednak coś zupełnie innego.

Bernadeta Max i Grzegorz Gockowski fot. Anna Szałkowska
Sceny do „Niezasłanego łóżka” nakręciła Dominika Suchecka, maturzystka z I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Tczewie (tak, tak, tego samego, które ukończył Grzegorz Ciechowski, lider Republiki). Do tej pory tworzyła zabawne filmiki „z życia wzięte”. Po raz pierwszy wzięła się za wideoklip, który sama nagrała, wyreżyserowała i zmontowała.

- I trzeba powiedzieć, że zrobiła to w sobie tylko właściwy sposób - opowiada Anna Szałkowska, współscenarzystka i producentka teledysku - Ona nie tylko widzi świat inaczej, ale również potrafi to pokazać. Co ciekawe, nasza reżyserka prywatnie jest córką Bernadety, więc nie miała łatwego zadania. Na planie - wbrew zmysłowym oparom, które „unoszą się” nad scenami - było koleżeńsko i wesoło. Dominika co i rusz musiała upominać swoich aktorów, aby zachowywali się poważniej. Ze mną też łatwo nie miała, bo starałam się zrobić fotograficzną dokumentację i czasem uciekałam w ostatniej chwili, by nie wejść jej w kadr. Myślę, że z pozostawionym dźwiękiem byłby niezły materiał na komedię... Jak powstawał scenariusz? Mozolnie. Niech ktoś sobie nie myśli, że tworzyć historie łóżkowe to taka prosta sprawa. Trzeba opisać dokładnie kilkadziesiąt scen z rozpisaniem na role i spróbować jednak zachować powagę, która przy kręceniu teledysku jest konieczna. A bywało różnie... Tym bardziej było to wyzwanie dla Dominiki, która z nami - dojrzałymi już przynajmniej sądząc po metryce ludźmi - musiała współpracować (wkrótce dłuższa rozmowa z młodą reżyserką). Gdyby padło zaś pytanie, dlaczego w tej historii to mężczyzna został rzucony przez kobietę, odpowiedź jest banalnie prosta... Bo scenariusz stworzyły kobiety ;-).

Bernadeta Max i Grzegorz Gockowski fot. Anna Szałkowska
Z tak opowiedzianą „damską” wersją gładko dość zgodził się autor słów i wokalista Artur Szuba. A wszystko dlatego, że... - Z chwilą, kiedy upubliczniam swój tekst, zaczyna on swój własny żywot. Zatem każdy dowolnie może go interpretować i to w jakiejkolwiek sztuce jest najpiękniejsze - uważa.

Pisząc o obrazie, warto też wspomnieć o genezie samej piosenki. 

- Pierwotnie, utwór miał być balladą akustyczną z mocniejszymi partiami - opowiada Tomek Herbrich, kompozytor - Głos Artura idealnie wpisał się w ramy utworu, a i tekst niebanalny został doń stworzony. Tym kawałkiem również zaczęliśmy naszą wspólną przygodę na MT (Megatotal.pl – portal crufundigowy), a jego pierwotnej wersji można posłuchać jeszcze u mnie na soundcloudzie. Ponownie, nagraliśmy ten kawałek w studio Elvis Van Tomato, w Szczecinie, razem z zespołem iNNi. Obydwie wersje diametralnie się różniły i były tematem naszych sporów (moich i Artura) jednak przy ostatecznym nagraniu płyty, nasz producent, Janusz Jeżyński, pogodził nasze zdanie. Zmienił zupełnie aranż utworu! I to jak! Szczęki nam opadły! Głównym motywem granym na wielu instrumentach stała się przewodnia linia basowa. Gitary zostały nagrane w dość psychodeliczny sposób, kojarzą mi się z NiN z okresu Fragile.

Szepty i Krzyki z początku był projektem muzyczno-poetyckim dwóch zespołów (iNNi oraz Projektu LR), który jako płyta i tomik poezji na rynku ukazał się w maju br. Po premierze wydawnictwa narodził się autonomiczny byt muzyczne pod nazwą... Szepty i Krzyki, który obecnie współtworzą: Artur Szuba i Roman Szymański z zespołu iNNi oraz Tomasz Herbrich (Projekt LR, iNNi).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz