poniedziałek, 4 listopada 2013

Emocje są ważne - Rozmowa z zespołem Ergo (Lizard - Jesien 2013)

- To co najbardziej mnie urzekło podczas pierwszego kontaktu z Waszą muzyką, to niespotykana barwa głosu Piotra, kojarząca mi się trochę z wokalem Mirosława Czyżykiewicza. Piotrze, spotykałeś się już z tym porównaniem?

Piotr: Szczerze mówiąc często ktoś mnie porównuje do innych artystów (właściwie moją barwę głosu). Ja nigdy nie próbowałem kogoś naśladować.

- Nie sposób natomiast porównać Was do innego zespołu. Wypracowaliście własne, niespotykane brzmienie. Na czym opiera się ta odrębność i co spowodowało, że jakiś czas temu postanowiliście grać razem?

Łukasz: Wspólnym mianownikiem dla naszej twórczości jest wspomniany przez Ciebie głos Piotra, jego sposób interpretacji tekstów i odpowiednio dobrane dźwięki i jest to kierunek, który się nie zmieni. Piotr raczej mówi, niż śpiewa… Myślę, że robi to w bardzo oryginalny sposób.

Grzegorz: Okazało się, że zanim założyliśmy zespół, każdy z nas znał się z osobna. Mnie na pierwszą próbę przyprowadził Waldek, z którym grałem już wcześniej w innej kapeli. Łukasz zaprosił do współpracy Piotra, którego znałem z okresu swoich studiów. Łukasza z kolei kojarzyłem z jakichś koncertów, na których wpadaliśmy na siebie przypadkiem jako słuchacze.

Łukasz: A ja przyszedłem z Anką. To w jej głowie zrodził się pomysł na ten zespół, który zaszczepiła w mojej głowie. Tak się zaczęło. To był kwiecień 2009 roku…

Grzegorz: Zrobiliśmy wspólnie próbę, która zaowocowała pierwszym numerem. Okazało się, że każdy z nas dobrze czuje się grając z pozostałymi i tak już zostało.

Piotr: Bardzo lubimy bawić się muzyką. Kręcą nas różne style i ciężko powiedzieć jak i czy będzie się zmieniać naszą muzyka. 

Waldek: Lubimy też po prostu ze sobą przebywać. Mieszają się wtedy nasze temperamenty, gusta muzyczne, wrażliwość, a że nie staramy się nikogo naśladować... jest ERGO.


- Wasz styl określacie jako alternatywny eklektyzm naszpikowany metaforycznymi tekstami. Teksty rzeczywiście są pełne symboli, zmuszają do refleksji i są skierowane do osób wrażliwych. Aniu, czy mogłabyś powiedzieć coś więcej o sobie jako o poetce i autorce tekstów? Jak znalazłaś się w ERGO i dlaczego postanowiłaś pisać akurat dla tego zespołu?

Anka: Nie jestem poetką!!! Napisanie tekstu to raczej połączenie słów w jakąś opowieść o sobie lub tzw świecie… Trochę w nich zabawy w skojarzenia, gry słowami. Każde słowa zmuszają do refleksji. Nawet głupie i banalne. Niewyszukane. Problem polega na tym, do j a k i e j refleksji. O czym? A na ostatnie pytanie nie odpowiem, bo to nie ja znalazłam się w ERGO. Było nieco inaczej. Ale to nieistotne.



- Łukaszu, kiedyś powiedziałeś, że „Śmierć na pięć” Republiki zrobiliście na ergowski sposób. Co to jest ten ergowski sposób?

Łukasz: Chcieliśmy ten utwór zrobić po swojemu, to znaczy inaczej, niż był zagrany w oryginale, ale jednocześnie tak, aby zachować najbardziej charakterystyczne elementy muzyczne składające się na wielkość tej kompozycji. No i jednocześnie pokazać, że jest to ERGO.

Grzegorz: Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia co to jest „ergowski” sposób grania (śmiech). Wydaje mi się, że to wypadkowa umiejętności każdego z osobna – tappingu oburęcznego i akordów granych przez Łukasza, głębokiego, mówionego wokalu Piotra, oszczędnej gry Waldka, no i mojej linii basu. Z osobna każdy brzmi w miarę normalnie, ale kiedy wszystko gra razem, to wtedy jest „ergowskie”. „Śmierć na pięć” jest utworem zmuszającym do refleksji, tak jak teksty Anki, więc idealnie pasował do naszej stylistyki.

Piotr: Ergo ma swój charakter. Styl, który wyróżnia nas spośród innych. Gdy przerabiamy jakiś kawałek, od razu słychać, że to ERGO. Ciężko to wytłumaczyć.

- Jak to się stało, że z tak młodym zespołem jak Wasz nawiązał współpracę Leszek Winder. Co wniósł do Waszej muzyki i czego się od niego nauczyliście?

Grzegorz: Na pewno nauczyłem się, że grając z tak znanym muzykiem, który zaczyna improwizować na naszym utworze solówkę, trzeba umieć przedłużyć gotowy już numer nawet o trzy, cztery minuty (śmiech). Dzięki temu, że Leszek dołożył podczas koncertów swoje partie, nasze utwory wydane na winylowym singlu „Odgłosy” zyskały nowego ducha. No i oczywiście nową długość.


Piotr: To wspaniałe, że tacy muzycy przyjmują od nas zaproszenie, a później mówią, jak było fajnie. Dlaczego chcą z nami grać? Może dlatego, że jest to właśnie ergowy mało znany styl, coś innego, w czym czują się na tyle dobrze, by chcieć wziąć w tym udział. My oczywiście bardzo się cieszymy i chcielibyśmy nawiązać współpracę z wieloma artystami.

Waldek: Muzyka nie zna granic i każdy może wnieść coś od siebie.

Łukasz: Leszek Winder pokazał nam, że w piosenkach, które wydawały nam się kompletnie zamkniętą strukturą i które zostały nagrane dość dawno temu, a potem były grane przez nas wielokrotnie na koncertach, można umieścić takie dźwięki, jakich nie spodziewaliśmy się - wyjątkowe, inne od tych, jakie wykonywaliśmy dotychczas, zagrane przez Leszka z zupełnie odmiennym wyczuciem. Przyznam się, że stojąc na scenie podczas nagrywania winylowego singla, byłem tak zasłuchany w to, jak grał, że w pewnym momencie pomyliłem się, co na singlu można usłyszeć. Ale zostawiliśmy ten fragment mimo wszystko, bo emocje były ważniejsze. Leszek powiedział po koncercie, że grało mu się z nami dobrze i z tego cieszymy się najbardziej.

- Jak ma się Wasza muzyka w stacjach radiowych? Gdzie jeszcze poza programem Polisz Czart - w którym zagrałem już kilka utworów ERGO - jest emitowana i jaki jest jej odbiór?

Łukasz: Nasza muzyka jest entuzjastycznie przyjmowana i grana przez tych prezenterów, którzy prowadzą w rozgłośniach programy autorskie, jak choćby Adam Droździk z Polskiego Radia Pomorza i Kujaw (PIK), który zaprosił nas nawet do zagrania na żywo podczas swojego programu. Wydaje mi się, że miejsce na piosenki Ergo jest niekoniecznie w tak zwanym najlepszym czasie antenowym, lecz bardziej może o takiej porze, gdy słuchacz ma odrobinę więcej czasu, by posłuchać nas w skupieniu lub chce po prostu
posłuchać uważnie tego, co mamy do przekazania.


Grzegorz: Zgadzam się z Łukaszem – najlepsza pora na utwory Ergo w radiu to późny wieczór i audycje nocne, kiedy w spokoju można usiąść i posłuchać tego, co gramy. Jednakże kilka utworów, według mnie, idealnie nadawałoby się także do puszczania w ciągu dnia. Może ktoś nucąc je pod nosem odkryłby, że teksty nie muszą być o niczym?

- Należycie do tej grupy kapel, dla których tekst ma ogromną wagę i nie jest jedynie dodatkiem do muzyki. Czy nie uważacie, że nie jesteście przez to postrzegani jako stricte zespół rockowy, ale również jako grupa wykonująca piosenkę aktorską, czy wręcz poetycką?


Anka: Pewnie tak jest. Ale, czy to komuś przeszkadza?

Grzegorz: Dla mnie super. Gram też w innej kapeli, w której teksty są równie ważne, więc nie postrzegam tego jako czegoś złego. Lubię zespoły, które nie dają się łatwo szufladkować w jednej ramie gatunkowej. Taka niejednoznaczność muzyki i tekstów to dla mnie duży atut.

Piotr: Rzadko się zdarza, by słuchacze z koncertu wychodzili, a jest nawet wręcz odwrotnie. Mamy wrażenie, że potrafimy „zapanować” nad słuchaczami. Gdy gramy, ludzie stoją jak „wryci”, „zaczarowani”. Po czym podchodzą do nas nawet w trakcie koncertu mówiąc, że to coś wyjątkowego. Często mówią nam, że utożsamiają się z tekstami.

Waldek: Nie lubię, jak się zespoły szufladkuje, bo tak naprawdę jest to niezwykle trudne. Pytanie gdzie wrzucić ERGO i tak nie zmieni naszego sposobu interpretacji muzyki.

Łukasz: Nie wszystko w muzyce rockowej musi być powiedziane wprost i dosłownie. Wręcz nie powinno być! Sporo u nas nieoczywistych dźwięków i przewrotnych tekstów. Wróćmy do wspomnianego przez Ciebie Grzegorza Ciechowskiego. Tam przecież jest mnóstwo metafor. Dla nas również szalenie ważne jest słowo i to co mamy do przekazania słuchaczowi.


- Aniu, spotkałem się z opinią, że Twoje teksty są dość przewrotne? Do kogo je kierujesz i jakie są według Ciebie najistotniejsze treści, które chciałabyś, aby były usłyszane? Twoje teksty są w mojej opinii nieco nihilistyczne i pesymistyczne, co jest charakterystyczne dla rocka progresywnego. Zgodzisz się?

Anka: Nie bardzo rozumiem słowa: „przewrotne”. Piosenki są dla każdego, kto chce słuchać. A potem posłuchać też siebie, tak trochę z pokorą. A treści… Ble. Nie lubię takiego określenia. Mam na tej płycie jednego odbiorcę pewnego - moją przyjaciółkę. Na drugiej, tej niewydanej, też. Inną - tragicznie zmarłą. Resztę osób po prostu zapraszam do myślenia, słuchania, ciszy. Może trochę do smutku - takiego twórczego. Stąd też nie widzę tegoż nihilizmu - ale może sama siebie nie rozumiem?!


- Czy Wasz debiutancki album "Dawka dzienna" z roku 2011 jest według Was płytą koncepcyjną?

Waldek: Nie…

Grzegorz: Nie wydaje mi się, żeby „Dawka dzienna” była koncept albumem. Żeby stworzyć i nagrać tego typu płytę potrzeba więcej umiejętności, niż na razie mamy. Nie oznacza to, że w przyszłości nie spróbujemy tego zrobić. Co do naszego debiutu płytowego, to spójna jest na pewno warstwa muzyczna i tekstowa. Wszystko obraca się w wypracowanej przez nas stylistyce, co jednak nie decyduje jeszcze o tym, że „Dawkę dzienną” można nazwać płytą koncepcyjną.

Łukasz: Ale nie da się ukryć, że mieliśmy pomysł na tę płytę! Nie trafiły na nią przecież przypadkowe utwory! Z drugiej jednak strony, gdybyśmy mieli porównywać nasz krążek z najbardziej znanymi albumami koncepcyjnymi, to zgadzam się, że raczej trudno byłoby nasze wydawnictwo określić w ten sposób. Chcieliśmy, aby nasza debiutancka płyta brzmiała w taki, a nie inny sposób, a teksty z muzyką tworzyły nierozerwalną całość. Nie wiem czy to się udało. Nie umiem tego ocenić obiektywnie. Być może dopiero po drugiej lub trzeciej płycie będziemy mogli z pełną świadomością powiedzieć, że udało nam się stworzyć koncept album - w pełnym tego słowa znaczeniu.

- Macie już gotowy materiał na drugą płytę? Jak bardzo będzie się ona różniła od "Dawki dziennej"? 



Łukasz: Będzie bardziej jazzująco. Mam na myśli harmonię muzyczną. Będzie też rzecz jasna rockowo, ale mniej niż na „Dawce dziennej”. Od czasu wydania pierwszego albumu, nauczyliśmy się nieco lepiej grać ze sobą. Podczas nagrywania debiutanckiego krążka pracowaliśmy nad materiałem w taki sposób, że każdą nową piosenkę rejestrowaliśmy od razu w studiu. I tak wyszedł cały album. Materiał na drugą płytę, już mamy gotowy i będziemy mogli go nagrać od razu w całości.

Grzegorz: Wydaje mi się, że poza bardziej jazzową harmonią, nowe utwory będą też bardziej melodyjne i bardziej przemyślane jeżeli chodzi o strukturę. Niektóre będą prostsze, inne trochę pokomplikowane. Wokal Piotra raczej pozostanie bez zmian, jako nasza wizytówka.

Waldek: W nowym materiale szukaliśmy i będziemy szukać jeszcze więcej zaskakujących brzmień. Może też niecodziennych instrumentów…

- Czy w związku z zapowiadaną przez Was zmianą stylu, planujecie zaprosić do nagrania nowej płyty, muzyków jazzowych, czy też sami zamierzacie stawić czoła temu wyzwaniu?

Grzegorz: Fajnie by było, jednak wydaje mi się, że podstawę zrobimy (w większości już zrobiliśmy) sami. Jeżeli pojawią się partie zagrane przez gości, to będą to raczej niewielkie smaczki, które ubarwią poszczególne kawałki. Kto wie, może jakiś saksofon, instrumenty perkusyjne i partie klawiszowe?

Piotr: Jak mówiłem wcześniej, bardzo byśmy chcieli, by na drugiej płycie zagrał z nami ktoś, kto wniesie nowe pomysły, ale i sam świetnie będzie się bawić.

Łukasz: Na pewno chcemy, aby na albumie znaleźli się goście. Nie mogę na tę chwilę zdradzić jeszcze, kto to będzie, bo jest to jeszcze ciągle w sferze uzgodnień, ale na pewno będą z nami podczas nagrywania muzycy, którzy wniosą ogromny wkład w różnorodność tego albumu.


- Nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że celujecie ze swoją muzyką w kierunku inteligentnego odbiorcy, który potrafi słuchać tekstu, wychwycić jego przesłanie, usłyszeć harmonię dźwięków i jeszcze zachwycić się improwizacją. Co zamierzacie zrobić, aby dało się ten intelektualny sukces Waszej muzyki przełożyć na jej popularność w kręgu mniej wymagających odbiorców i czy w ogóle macie takie oczekiwania?

Anka:  Po co? Ja takich pragnień nigdy nie miałam.

Łukasz: Cieszyłbym się, gdyby nasza muzyka była nieco bardziej rozpoznawalna. Z drugiej strony mam wrażenie, że masowa popularność jest dziś mocno obciachowa. Nic za wszelką cenę. Najbardziej odpowiada mi to, że nasza muzyka trafia do tych osób, które rzeczywiście chcą po nią sięgnąć i robią to świadomie.

Grzegorz: Najlepsze płyty, jakie znam, nie odniosły oszałamiającego sukcesu komercyjnego, ale zawierały takie utwory, które były po prostu dobre i zostawały w głowie długo po tym, jak je usłyszałem. Na takich właśnie kompozycjach uczyłem się grać. Pewnie, że lubię też płyty, które stały się popularne i fajnie byłoby nagrać parę „przebojów”, oczywiście takich w duchu starego dobrego rocka z przesłaniem, ale nic na siłę.

Piotr: Kiedyś o tym rozmawialiśmy. Czas pokazuje, że grono naszych słuchaczy się powiększa, bo to nie jest tak, że tylko pięć osób nas rozumie, a do reszty musimy dotrzeć. Mamy nadzieję, że ci „zarażeni” będą zarażać innych i na koncertach pojawiać się będzie coraz więcej ludzi.

- Myśleliście kiedyś, aby Waszą muzykę pokazać za granicą z tekstami w języku angielskim?

Łukasz: Szczerze powiem, że nigdy o tym nie myślałem. Jesteś pierwszą osobą, która o to spytała. Na pierwszej płycie umieściliśmy jedną piosenkę w języku rosyjskim, ale potraktowaliśmy ją raczej jako rodzaj muzycznego żartu. Jesteśmy w Polsce i chcielibyśmy jednak śpiewać po polsku.


Anka: Nie pozwolę przełożyć moich tekstów na angielski. Nigdy. Ale może ktoś będzie pisał dla ERGO po angielsku. Ja umiem polski. To dziś osobliwość.

Piotr: Nie wiem czy w języku angielskim piosenki zabrzmiałyby tak samo i czy przekaz byłby podobny. Może jak kiedyś ktoś nam to zaproponuje podejmiemy się takiego zadania. Za tym jednak muszą iść koncerty więc i ich organizacja za granicą. Zrobienie płyty to jedno, a granie jej to drugie.

Grzegorz: Tłumacz chyba by nie podołał z przełożeniem naszych tekstów na angielski (śmiech). Nie myślałem nigdy o tym. Poza tym jestem przeciwnikiem polskich zespołów śpiewających po angielsku. Żyjemy w Polsce, a nie w USA czy Wielkiej Brytanii.

Waldek: A ja myślę, że to dobry pomysł – sam jestem ciekaw, jak Grzybka wokal zabrzmiałby po angielsku…

- Kiedy Wasz nowy album trafi do sprzedaży i jaką rolę w Waszym rozwoju artystycznym pełni HRPP Records i Darek Kowalski, którego osobiście postrzegam, jako człowieka, który robi bardzo wiele dla toruńskiego undergroundu muzycznego? 

 
Łukasz: Myślę, że pod koniec tego roku lub na początku przyszłego. Obecnie skupiamy się na promocji naszego trzeciego już winylowego singla, na którym - jak już mówiłem - zagrał z nami Leszek Winder. Poza tym jako zespół bierzemy udział w dużym projekcie pod hasłem „Tribute to Moskwa”. Formacja Moskwa skończyła w tym roku 30 lat. Z tej okazji wydana zostanie przez HRPP Records płyta, na której grupy z całej Polski wykonują w swoich autorskich wersjach piosenki jubilata. Obecnie trwa promocja singla winylowego, a jesienią ukaże się płyta CD, na której obok takich zespołów jak Maleo Reggae Rockers, Vavamuffin czy Mosaic, znalazł się również nasz zespół. Nagraliśmy piosenkę Moskwy pt. „Pokolenie Małp”, w której gościnnie zaśpiewał Mateusz Czyżniewski z toruńskiej grupy Absurd.

Grzegorz: Darek dotychczas wydał nasz debiut płytowy, czyli wspomnianą już „Dawkę dzienną” oraz trzy winylowe single. Gdyby nie jego działalność, nie tylko Ergo nie udałoby się zaistnieć poza granicami naszego miasta. Darek ma talent do wyszukiwania i promowania nieznanych szerzej - często nawet w Toruniu - zespołów muzycznych, które chcą grać swoją muzykę, nie iść na żadne kompromisy i niekoniecznie myślały o tym, żeby pokazać się liczniejszej publiczności. Często są to grupy, które występują na lokalnej scenie od kilku, a nawet kilkunastu lat. Teraz, dzięki HRP Pamela Records, może ich usłyszeć cała Polska.

Piotr: Darek jest człowiekiem, który bardzo angażuje się w sprawy związane z zespołami. Dzięki niemu zespoły którymi, że tak powiem, opiekuje się, wydają płyty, które później możemy znaleźć na półkach w sklepach. Bardzo dba też o promocję tych płyt.

Waldek: Mimo wszystko chyba jeszcze jest za wcześnie mówić o datach wydania nowego materiału. Ogrywamy go w tej chwili w dużej części na koncertach.

- Jak postrzegacie przyszłość zespołu ERGO? Macie jakieś szczególne oczekiwania? Dokąd chcielibyście wspólnie dotrzeć i jakie według Was są realne szanse, aby te marzenia mogły się spełnić?


Waldek: Szanse są zawsze, kiedy się wierzy w realizację marzeń. Wierzę, że o ERGO usłyszy kiedyś sporo ludzi.

Grzegorz: Wydaje mi się, że nadal będziemy mieszać rocka z innymi gatunkami i stylami – jazzową harmonią, obrazowymi podkładami gitarowymi, bluesowymi zagrywkami, zimnofalowym oszczędnym graniem sekcji rytmicznej, mocnymi riffami rodem z hard rocka, poetyckimi tekstami czy nawet melodiami trochę wyjętymi z przebojów rockowych granych w rozgłośniach radiowych. Podczas komponowania i aranżowania utworów nie ustalamy „na sztywno”, że teraz zrobimy coś w takim stylu, połączymy w jedno różne gatunki. Wszystko wychodzi spontanicznie na próbach. Ktoś przynosi pomysł i ni z tego, ni z owego, okazuje się, że całość zmierza w jakimś kierunku. Każdy dokłada coś od siebie. Nie raz już bywało tak, że partia basu czy perkusji potrafiła nadać pomysłom Łukasza nowego brzmienia, o którym początkowo nikt z nas nie myślał. Innego dnia solo gitarowe zmieniało zupełnie charakter całego podkładu granego przez bas, perkusję i gitarę. I taka metoda pracy jest chyba najlepsza.


Piotr: Ważne jest dla nas by grać jak najwięcej. Jeśli się poważnie pracuje, to plany realizują się po części same. Cieszylibyśmy się na pewno z dużej trasy koncertowej.

Rozmowa z Łukaszem Fijałkowskim w Toruniu - marzec 2013
Anka: Trochę trudno mieć wspólne marzenia, bo, cytując klasyka, rzeczywistość skrzeczy. Pewnie
potrzeba ciepłych słów od mądrych ludzi, żeby iskierka, która kiedyś zapłonęła, nie zgasła.


Z Piotrem Grzybem – wokal, Anką Molendą – teksty, Łukaszem Fijałkowskim – gitara, Grzegorzem Bojanowskim – bas i Waldemarem Maruszakiem – perkusja rozmawiał Sławek Orwat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz