niedziela, 15 czerwca 2014

Daxa - Sold My Soul... złodzieje dusz

Daxa, czyli… mieszczuch warszawski - tak o sobie mówię. Pojawiła się na planecie ziemia w 1980 roku. Gdzie była wcześniej? Tego nie wie nikt. Wychowana w latach, w których Niedźwiecki Marek dla wielu był ikoną, a jego audycje nagrywane na kasety mamusinym Kasprzakiem, były jak złoto. Do dziś słucham Trójki. Ciągle jestem na muzycznym głodzie, ciągle szukam czegoś, co mnie zachwyci na dłużej… Nie zatrzymuję się na jednym gatunku. Podróżuję i poszukuję nowych doznań i inspiracji. Nie słucham tylko rapu i disco polo, ale nie znaczy to, że nie znam kilku piosenek. Daxa kocha Beth Hart i Dżem z Ryśkiem, ale nie pogardzi koncertami z Maćkiem, Cree, 5 Rano, Partyzanta i Clostekeller. Słucha Korn, Comę, Roberta Planta, Led Zeppelin i Michaela Jacksona. Długo by wymieniać i na bank ominęłam kogoś ważnego. Ostatnio wyszukałam sobie nowy skład który skradł moja duszę. Sold My Soul. Najbardziej dziwie się samej sobie, jak ja to wszystko godzę?  Pracę na etacie, szkołę, wolontariat w fundacji, koncerty i podróże. Z miłości do muzyki i przyjaciół, których tam poznaję i zyskuję, człowiek jest w stanie pokonać setki kilometrów i spłukać się tak, że zostają tylko „puste kieszenie i torba pełna snów”. Najważniejsi są dla mnie ludzie, a ich sprawy często są ważniejsze niż moje. Przez krótki okres czasu nabrałam pokory do chwili którą jest życie. Potrafię docenić to, co daję los, cieszyć się chwilą, dbać o bliskich i  podnosić się po porażce tak, jak śpiewa Sebastian Riedel „ A ja się wzniosę, podniosę bo muszę”. Właśnie wróciłam z Chorzowa z 35 urodzin Dżemu. Naładowana i rozkojarzona. Czekam na kolejne koncerty i festiwale, których za chwilę posypie się taka ilość, że chyba zacznę rzucać monetą.

Poniższy tekst jest debiutem Daxy na lamach Muzycznej Podróży

Moja podróż muzyczna to Mazury i Bieszczady pełne odkryć, zawodów, rozczarowań i uniesień. Dorastać w latach 90' i nie zbłądzić, było wyzwaniem. Przyznaje... błądziłam. Jako nastolatka poznałam co to miłość do Michaela Jacksona, Madonny i innych mniej okazałych gwiazd popu, lecz kiedy dziewczyna dorastać zaczyna… Najbardziej w duszy grał mi rock i blues z małymi porywami do gotyku. Pokonywanie kilometrów, by naładować muzyczne i energetycznie akumulatory, nie stanowi dla mnie problemu. Jest to raczej kolejne wyzwanie. Etat zobowiązuje mnie do odpowiedzialności i obecności w pracy na czas. Wsparcie dla podopiecznych fundacji, w której jestem wolontariuszem, też wymaga poświecenia. Dlatego nieustannie brakuje mi czasu. Aby naładować baterie na kolejnym koncercie, w logistycznych wyzwaniach przechodzę często samą siebie. Te wydarzenia, które są na mojej liście, oddalone są zazwyczaj o setki kilometrów. Ostatnią moją podróżą chcę się z Wami podzielić. Moje odkrycie nastąpiło jakieś cztery lata temu. Szukając muzyczki do posłuchania, wędrując po kanale internetowym, wpadła mi w ucho grupa 5 Rano i jej kawałek „Dobry chłopak”.


Pamiętam ten stan euforii... co za charyzma i głos taki brudny, rockowo-bluesowy. Bomba! I wokalista Łukasz „Łyczek” Łyczkowski, wtedy jeszcze taki… po prostu „dobry chłopak”. W tym roku 5 Rano obchodzi 10-lecie działalności. Koncertują i zdobywają rzesze fanów, grając blues-rock, klasyczny rock, rock psychodeliczny, rock’n’roll. To oczywiście tylko pobieżna mapa gatunków chłopaków z 5 Rano. Na koncie mają Grand Prix przeglądu zespołów rockowych na Festiwalu Miłośników Fortyfikacji w Boryszynie i na Lubuskim Derby Muzycznym. Zajęli trzecie miejsce na Spring Rock Festival w Nowej Soli, a Łukasz Łyczkowski uzyskał indywidualną nagrodę dla wokalisty na Las Woda i Blues w Radzyniu. W 2011 roku ukazała się ich pierwsza oficjalna płyta W drugą stronę. Niestety nigdy nie było mi dane wyjść z ram YT i usłyszeć ich na żywo. Łukasz to ambitna bestia.


Dwa lata temu można było się o tym przekonać w Chorzowie podczas festiwalu „Ku przestrodze” pamięci Ryszarda Riedla, gdzie 5 Rano wystąpiła na jednej scenie z Leszkiem Cichońskim. Miło było przekonać się po koncercie, że Łukasz to młody, wesoły i wrażliwy, kochający bluesa i rocka facet, który bez muzyki nie potrafi egzystować i nie potrafi przestać o niej mówić. Dlatego też nie zdziwił mnie kolejny jego projekt.


Obecnie jego wokal można usłyszeć w zespole który skradł moją duszę. Zwyciężyli w konkursie zespołów na  Festiwalu RR w Chorzowie. Byli bezkonkurencyjni, absolutnie niewiarygodni, pełni emocji, scenicznej dzikości i podkręconych przez założyciela grupy Smoka Smoczkiewicza dzikich gitarowych solówek i... ta buzująca energia na scenie w takim upale, że  stopy przyklejały się do ziemi przez obuwie. Tak... występ Sold My Soul skradł moją duszę. Panowie byli jedynymi, dla których zniosłam skwar na tej patelni, jaką było miejsce koncertu, gdzie nawet aparat fotograficzny się pocił.

I tu zaczyna się podróż… Koncert charytatywny dla mojego przyjaciela w Katowicach. Mimo tak ważnych na początku kariery i drogi scenicznej własnych celów, zespół podobnie jak mój idol, który śpiewał, że „zawsze warto być człowiekiem”, pokazał, że potrafi dostrzec potrzeby innych ludzi i za to zawsze mam do muzyków dużo serca i uznania. Słów uznania i zachwytu nie kryło także wielu moich znajomych i przyjaciół. „Daxa... co za grupa! Jaki performance! Wspaniali muzycy! Mają płytę?”

Wiedziałam, że tak będzie. Epidemia ruszyła. Ludzie zaczęli zarażać się muzyką Sold My Soul od Festiwalu. Wraz z przyjaciółmi z Poznania Desą i Łukim uważnie śledzimy losy grupy. W sieci pojawiła się informacja o wydaniu pierwszej płyty. 3-go maja w Krapkowicach w województwie opolskim Sold My Soul miał swój wielki dzień. Muzycy zaprezentowali swoją debiutancką płytę. Jest plan… Oni są z Poznania., ja z Warszawy. Punkt spotkania Chorzów. Miejsce docelowe Krapkowice. Warszawa - Katowice - Chorzów - Krapkowice - Wrocław - Warszawa. Byłam tam mimo tych wszystkich kilometrów, mimo zimna i deszczu. Proponuję abyście sami sprawdzili, dlaczego przebywałam ponad 11 godzin w podróży, aby przeżyć jedną godzinę koncertu. Na płycie słychać inspiracje ostrym, rasowym rockiem (Black Sabbath, Zaak Wylde, AC/DC). Album jest prawdziwym zbiorem z wrażliwością zaśpiewanych emocji. Słuchając go, czujesz, że nikt tam niczego nie udaje, falujesz od delikatnych drżeń w głosie po porywający wrzask rockowego poweru i czujesz jak ciary przechodzą ci przez kręgosłup.


Płyta jest dopieszczona, nagrana z impetem, ostro podkręcona, o europejskim standardzie. Nie może zostać nie zauważona ciężka praca nad warsztatem muzyków. Krążek jest świetnie zagrany, dziki, nieugłaskany, nieodegrany pod publiczkę. Dźwięki pochodzą z duszy, a gitarowy i perkusyjny talent z deserem w postaci niezapomnianego wokalu aż unosi. Nie jestem osobą, która muzycznie zadowoli się szybko. Długo szukałam grupy, która będzie moim zwrotnikiem w muzycznych podróżach. Liczę na to, że uda mi się zarazić ich muzyką chociaż kilkoro z Was. Wiem, że znacie się na rocku i wyczujecie te zagrane z dziką energią, wypływające prosto z duszy emocje.


A jak już zarazicie się… zapraszajcie ich do siebie na przeróżne festiwale i imprezy. Kiedy zejdą ze sceny, będziecie mieli niedosyt, a wiem to z własnego doświadczenia. Dawno nie byłam tak energetycznie naładowana. Dziękuję Wam Sold My Soul, że doceniacie gusta polskich fanów muzyki, Dziękuję za wspaniały koncert. Gratuluję płyty, bo wiem ile Was kosztowała poświęcenia i pracy. Dziękuję wszystkim tym, którzy dali Wam szansę, bo dzięki nim i mi dane było Was poznać i usłyszeć. Jesteście prawdziwi, a prawda i talent obronią się same. Na płycie znajduje się 12 utworów - 3 w języku polskim i 9 w angielskim.


Poznajcie się:

Łukasz"Łyczek"Łyczkowski - vocals
Smok Smoczkiewicz - guitars & backing vocals
Cezary Majewski - drums
Waldemar Gandalf  Kołcz - bass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz