Karolina Owsiannikow
mieszka w Toruniu. Od samego początku pasjonowało ją dziennikarstwo.
Mimo to, swoje pierwsze kroki zawodowe postawiła w administracji. Po
pięciu latach biurokracji doszła jednak do wniosku, że pasja jest dla
niej ważniejsza i to z nią chciałaby związać dalsze swoje życie
zawodowe. Coraz częściej zaczęła więc odwiedzać Warszawę, bo gdzie jak
nie tam można znaleźć największe osobistości? Interesuje ją
dziennikarstwo rozrywkowe, szczególnie filmowo-telewizyjno-teatralne.
Karolina spotyka się z aktorami i twórcami filmowym. Od czasu do czasu
zajmuje się też sprawami muzycznymi, realizując wywiady z
instrumentalistami i wokalistami. W dziennikarstwie najbardziej ceni
sobie spotkania z ludźmi, przez co w środowisku artystycznym stała się
bardzo rozpoznawalna, a nawet zdarzają jej się przyjaźnie. Karolina
uwielbia momenty przygotowań do rozmów z artystami... szukanie,
czytanie, śledzenie plotek (choć to ostatnie w znacznie mniejszym
stopniu). Muzycznie Karolina wychowała się na Republice, Michaelu
Jacksonie i zespole Roxette, od którego dostała nawet zdjęcia z
autografami. Miała okazję być na koncertach wszystkich tych wykonawców,
ale niestety nie udało jej się zrealizować z żadnym z nich wywiadu.
Poniższy wywiad ukazał się oryginalnie w
fot. Mateusz Patalon |
- Czym dla artysty, ale i fana, są grudniowe koncerty pamięci Grzegorza Ciechowskiego?
Krzysztof Janiszewski: Każdy grudniowy koncert pamięci Grzegorza Ciechowskiego traktuję bardzo indywidualnie i emocjonalnie. Idąc do „Od Nowy” czuję się, jakbym szedł na spotkanie z przyjacielem, którego dawno nie widziałem. I z którym chciałbym porozmawiać. Bardzo się cieszę, że mam wtedy możliwość wysłuchania utworów Republiki i Grzegorza w innych aranżacjach, często mocno odbiegających od oryginału. Sam miałem możliwość i wielką przyjemność grać kilkakrotnie na tej wyjątkowej imprezie, m.in z Vitaminą i Half Light. Poziom artystyczny koncertu jest zawsze bardzo wysoki, ponieważ organizatorzy dbają, aby wykonawcy w oryginalny sposób prezentowali piosenki Grzegorza Ciechowskiego.
- „My Lunatycy. Rzecz o Republice”, to książka niby o Republice, ale …
Krzysztof Janiszewski: Także o czasach, w których Republika powstała... oraz o fanach, którzy pokochali zespół bezgranicznie. W naszym wydawnictwie zawarliśmy ich przeżyciach, emocje, odczucia związane z zespołem. Do rozmowy zaprosiliśmy również toruńskich muzyków, którzy w tym czasie rozpoczynali swoje muzyczne kariery. Mam tu na myśli Kobrę, Atrakcyjnego Kazimierza, Gela, Zbyszka Cołbeckiego i wielu innych wspaniałych ludzi, którzy tworzyli toruńską scenę muzyczną lat 80. Do tej pory książki pisali dziennikarze na podstawie wywiadów z muzykami lub z ludźmi z tzw. branży muzycznej. My rozmawialiśmy z osobami, które były, są i będą fanami Republiki. Odwróciliśmy role, odpytujemy głównie widownię, a nie zespół. Myślę, że jest to bardzo oryginalny klucz, który pozwala spojrzeć na legendarny zespół w odmienny sposób, mianowicie oczami fanów.
- No właśnie, do tej pory spotykałam się z książkami pisanymi głównie przez twórców i były one skierowane do fanów. Jeżeli Wasza książka jest o fanach, to dla kogo ona jest?
Anna Sztuczka: Dla wszystkich, nie tylko dla fanów Republiki. Książka kierowana jest do obecnego pokolenia, które może posłuchać o latach 80. tylko z przekazów ustnych. Obecnie opisują to ludzie, którzy wtedy mieli naście lat. Opowiadają m.in. jak głosowali na listę przebojów Trójki, jak jeździli z zespołem na koncerty i jak je przeżywali.
Krzysztof Janiszewski: To jest bardzo dobre pytanie. Zawsze musi być odpowiedni odbiorca, grupa docelowa. Otrzymujemy sygnały, że po książkę sięgnęli tzw. „starzy” fani zespołu, jak i ludzie młodzi, którzy znają Republikę z lat 90. Mam wrażenie, że po to wydawnictwo chwycą także osoby, które nigdy nie były blisko Republiki, ale które chcą dowiedzieć się jak wyglądała ówczesna scena muzyczna w Toruniu. Warto podkreślić, że Od Nowa w latach 80. była klubem, który bardzo prężnie działał i był jednym z czołowych ośrodków muzycznych w Polsce.
- To w takim razie czego tacy starzy fani, jak wy dowiedzieli się o zespole?
Anna Sztuczka:Dowiedzieliśmy się mnóstwo rzeczy, ale na razie o większości nie możemy powiedzieć (śmiech).
Krzysztof Janiszewski: Powiemy o tym za 20 lat, nie chcemy procesów (śmiech). A tak poważnie, każdy wywiad wniósł nowe informacje. Cała książka jest swoistą spowiedzią fana. Każdy rozmówca wnosi niesamowity ładunek emocji.
Anna Sztuczka: Książka jest czymś w rodzaju pamiętnika, który nie tylko mówi o zespole, ale także o wyjątkowych sytuacjach, które wydarzyły się dzięki Republice, np. o małżeństwach republikańskich, dzieciach, które mają imiona członków zespołu , czy przyjaźniach które trwają do dziś. Książka jest bardzo pozytywna, nie ma w niej złych emocji.
Krzysztof Janiszewski: Przez te dwa lata pracy nad książką staraliśmy się panować nad emocjami. Książka nie jest pomnikiem stawianym Republice, nie o to chodziło. Chcieliśmy natomiast pokazać jak ważnym zespołem dla każdego z nas była i jest Republika.
Krzysztof Janiszewski |
Anna Sztuczka: Dokładnie. Wypowiadają się również toruńscy muzycy, menadżerowie Republiki – Jerzy Tolak i Andrzej Ludew. Rozmawialiśmy także z rodzinami muzyków, przyjaciółmi zespołu i Grzegorza ...
Krzysztof Janiszewski: Przyjaciele są bardzo ważni. To osoby, które znały Grzegorza jeszcze przed istnieniem Republiki.
Anna Sztuczka: Oni także mówią o fanach.
Krzysztof Janiszewski: Jest też bardzo ciekawy rozdział, w którym trzej republikanie: Leszek Biolik, Zbigniew Krzywański i Sławomir Ciesielski odwracają rolę. Nie mówią o sobie, lecz o nas, o fanach. Zespół opowiada o swoich odczuciach, przeżyciach, kontaktach z fanami.
Ania Sztuczka |
Krzysztof Janiszewski: Ależ skąd! Złych emocji tu nie znajdziemy. Wypowiedzi muzyków są interesujące z tego względu, że mówią m.in. o współczesnej roli fan klubów, czy relacji fan – artysta.
Anna Sztuczka: W książce zamieściliśmy również zdjęcia.
- O zdjęcia również chciałam zapytać, ponieważ stanowią one bardzo ważna część wydawnictwa.
Anna Sztuczka: Zdjęcia są unikatowe. Dostaliśmy je m. in.: od Joli Muchlińskiej, Maksa i od fanów.
Janiszewski: -Wszyscy znamy oficjalne zdjęcia republikańskie, te które ukazały się na okładkach płyt, w magazynach muzycznych czy w Internecie. My mamy zdjęcia, które zostały zrobione przez fanów Republiki, którzy jeździli z zespołem na koncerty i przy okazji robili fotosy w bardzo nieoczekiwanych miejscach i czasie. Drugą sprawą są prywatne zdjęcia muzyków, które mają bardzo duży walor artystyczny.
- Zawsze są jakieś przeszkody. Co było najtrudniejsze w tym projekcie?
Anna Sztuczka: Najtrudniejsza była tzw. papierkowa robota, czyli zbieranie oświadczeń do zdjęć, autoryzacji, przepisywanie wywiadów itp. Natomiast wyjazdy , spotkania – to już była sama przyjemność
Krzysztof Janiszewski: Te wyjazdy, o których wspomina Ania, miały swój urok, ponieważ podczas nich my też mieliśmy okazję przypomnieć sobie dawne czasy. Pamiętam wspaniały wyjazd do Gdańska, do Warszawy, gdzie rozmowa z Jurkiem Tolakiem zaczęła się przy pełnym słońcu, a skończyła w strugach deszczu i wielkiej burzy. To wszystko miało swój wyraz. Trzeba także wspomnieć o podróży do Bydgoszczy, do Zbigniewa Ostrowskiego, który przyjął nas niezwykle miło.
Niezwykle cenne dla mnie zdjęcie, jakie otrzymałem kiedyś od Marka Niedźwieckiego |
Krzysztof Janiszewski: „My lunatycy. Rzecz o Republice” jest udokumentowaniem pewnej historii naszego życia. Bardzo ważnego etapu naszego jestestwa. Wartości przekazywane przez Republikę ukształtowały nas, spowodowały, że dziś jesteśmy wrażliwi na muzykę, słowo.
- A które spotkanie zostało Wam w pamięci?
Krzysztof Janiszewski: Nie chcemy nikogo wyróżniać, każde spotkanie było bardzo ciekawe. Nie mówię tego wcale przez grzeczność. Każda rozmowa zapadła nam głęboko w sercu. My staraliśmy się tylko, aby te niesamowite historie przekazane przez fanów, menadżerów, rodzinę i przyjaciół nie wyblakły, nie zginęły w szarości życia codziennego. Myślę, że w pewien sposób ponownie powołaliśmy je do życia.
Karolina Owsiannikow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz