wtorek, 11 sierpnia 2015

Ivar - TOTO, 23 VI 2015, Wrocław, Hala ORBITA

Ivara poznałem w latach 90-tych jako słuchacz Programu Miejskiego Radia Wrocław (obecnie Radio RAM). Kilkukrotnie udawało mi się w tych czasach prawidłowo odpowiedzieć na zadawane przez niego na antenie zagadki muzyczne, a następnie odebrać nagrodę w postaci płyty na prowadzonym przez niego stoisku muzycznym znajdującym się na IV piętrze wrocławskiego domu handlowego „Feniks”. Jest to istniejący do dziś jedyny TAKI sklep, w którym Wrocławianie mogą nie tylko kupić płytę lub T-shirt ze swoim ulubionym wykonawcą, ale przede wszystkim wysłuchać darmowych wielogodzinnych recenzji Ivara na temat wybranej przez siebie płyty lub niedawnego koncertu. Zdarza się, że po tak spędzonym czasie, klient który przybył tu nabyć swój wymarzony album, wychodzi z całą reklamówką innych krążków, które poza tym stoiskiem trudno byłoby mu znaleźć w granicach Polski. W latach 90-tych Ivar prowadził także audycje muzyczne w prywatnej telewizji Telka, ale Ivar to nie tylko znawca muzyki, lecz przede wszystkim wciąż aktywny muzyk i rockowy DJ, manager kilku zespołów oraz znany we Wrocławiu organizator rockowych koncertów i imprez charytatywnych. Ponadto jest posiadaczem niezliczonej ilości materiału filmowego z koncertów, które przez wiele lat organizował w znanym wrocławskim klubie „Od Zmierzchu Do Świtu” i pubie "Rocky" oraz od czasu do czasu występuje w teledyskach i nagrywa własne utwory. Jest autorem "Dziwnych Dźwięków" na dwóch wernisażach i ma w planach kolejne tego typu występy. W wolnych chwilach (których tak naprawdę prawie nie posiada) jeździ na koncerty (głównie zagraniczne) swoich idoli. W latach 80-tych prowadząc grupę TEST FOBII, wygrał Jarocin '85 oraz współpracował z lubelskimi zespołami: FANDANGO i LOS FIEJOS. W wygłaszaniu opinii na temat polskiego przemysłu muzycznego nie uznaje kompromisów, a jego osąd w tej kwestii różni się diametralnie od tego, który możecie przeczytać w mainstreamowych magazynach lub wysłuchać w wiodących mediach audiowizualnych. Podczas moich licznych pobytów we Wrocławiu pomógł mi odkryć uroki pewnego unikalnego lokalnego piwa, którego smak wspominam do dziś.


 Recenzja pochodzi z www.kolekcjonermuzyczny.pl
TOTO_ticket_2015.

fot.: Zbigniew Warzyński
Trochę dziwnie czułem się jadąc na koncert amerykańskiej super grupy spod domu miejskim autobusem, bo wcześniej widziałem ich kilkukrotnie, ale kilkaset kilometrów od Wrocławia. Cóż, czasy się zmieniają, świat się kurczy i Polaków stać na coraz więcej zagranicznych gości. I choć TOTO nie jest aż tak popularne w tym kraju, to jednak zgromadziło tego wieczoru około 2000 osób, co jest doskonałym wynikiem jak na Wrocław. Pisanie o ich koncertach na dłuższą metę byłoby nudne, bo to zespół tak profesjonalny i tak zaangażowany w to co gra, że nie mogę doszukać się słabych punktów w ich gigach, a przecież nie można non stop zasypywać czytelnika samymi pozytywami :). Tak było i teraz, na moim czwartym koncercie tego bandu. Perfekcyjni muzycy, warsztat i feeling spojony ze sobą radością grania, dopasowane światła, świetny kontakt z publicznością nie ocierający się nawet o tanie kokietowanie.


fot.: Zbigniew Warzyński
fot.: Zbigniew Warzyński
Dobór utworów również świadczył o „niezależności” grupy, która tym razem nie zagrała wielu swoich największych hitów na korzyść piosenek z właśnie wydanego 14 albumu. Rozpoczął Luke riffem z utworu Running out of time otwierającego tenże album. I potem było tylko ciekawiej :). TOTO z nowego krążka zagrali jeszcze: mega przebojowy Orphans, Burn (trochę kojarzy mi się z bardziej dynamiczną wersją I will remember), Great Expectations (wspaniały rozbudowany trudny utwór z dużą ilością zmian tempa, tonacji i harmonii) oraz prosty i dynamiczny Holy War. Jako, że do grupy po wielu latach nieobecności dołączył dawny basista David Hungate, repertuar koncertu zawierał sporo piosenek z czasu jego aktywności w zespole (’76-’82). I nie były to tylko tylko super przeboje jak: Rosanna, Africa czy Hold the Line, ale także utwory mniej popularne, których zespół od dawna bądź nigdy nie wykonywał na żywo: I’ll supply the love czy Takin’ it back. Kolejnym „synem marnotrawnym” powracającym do zespołu po wielu latach był perkusjonista Lenny Castro, który „zabarwił” dźwięki grupy świetnymi afro/latynoskimi kolorami. I jeszcze te chórki…


fot.: Zbigniew Warzyński
fot.: Zbigniew Warzyński
No właśnie, to jest zawsze ukryta broń TOTO. Z reguły jest to para żeńsko-męska grzecznie stojąca z tyłu przy dodatkowych mikrofonach. Poziom tych vocali jest PORAŻAJĄCY (ale w jak najbardziej w pozytywnym znaczeniu)!!! Ci ludzie osiągnęli duuuuużo wyższy pułap techniczny śpiewu niż wielu frontmanów ze znanych kapel. Ich „grzeczność” kończy się w momencie, kiedy reszta muzyków wypuszcza ich czasami do przodu sceny do zaśpiewania niektórych partii wraz z Joseph’em Williams’em. I wtedy zaczyna się walka emocji, feelingu i ekspresji! Kto był, ten widział i słyszał. Ich nazwiska powinny być choćby małymi literami wymieniane na plakatach. A we Wrocławiu byli to Jenny Douglas Foote i Mabvuto Carpenter. Wytrzymali w doskonałej formie do samego finału koncertu, podczas którego udało im się włączyć całą halę do wspólnego odśpiewania mega-hitu Africa.


fot.: Zbigniew Warzyński
fot.: Zbigniew Warzyński
Ale dla mnie i pewnie dla wielu innych widzów „cichym” bohaterem koncertu był ktoś inny. Ktoś, kto jest na równie wysokim poziomie jak TOTO i równie odpowiedzialnym za ich widowiska. Pewnie nikt z Was nie zna jego nazwiska, a szkoda,bo w dzisiejszych czasach taki fachowiec jest na wagę złota. Mam tu na myśli akustyka grupy, który z kiepskiej, sportowej przecież hali uczynił świetne pomieszczenie odsłuchowe. Nie pierwszy zresztą raz, gdyż na poprzednich trasach zespołu (jak wspomniałem wyżej widziałem razem 4 koncerty, każdy z osobnego tournée) było podobnie. Czy to hala, czy plener, czy stałem pod sceną czy w 15 rzędzie – DŹWIĘK BYŁ DOSKONAŁY!!! Potwierdzili to również moi znajomi (także muzycy), którzy stali w Orbicie pod sceną, za konsoletą i w innych miejscach płyty. Ja siedziałem w połowie trybun po prawej stronie i było bez zarzutu. To super przyjemność i duże zaskoczenie w czasach hałasu i chaosu usłyszeć tak nagłośnioną imprezę, zwłaszcza w sportowej hali. I chwała mu za to!
Ivar


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz