wtorek, 11 sierpnia 2015

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 60 - DZIEŃ W KTÓRYM UMARŁA MUZYKA

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj  Część 35 tutaj  Część 36 tutaj  Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj  Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj  Część 45 tutaj Część 46 tutaj  Część 47 tutaj Część 48 tutaj  Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj  Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj




Na polach kukurydzy Clear Lake w miejscowości Mason City (Iowa) w nocy z 2/3 lutego 1959 roku doszło do tragicznej katastrofy awionetki, w której zginęło trzech dobrze zapowiadających się amerykańskich piosenkarzy Buddy Holly, Ritchie Valens, Big Bopper. Na zdjęciu szczątki rozbitego samolotu.
Tym razem w moim cyklu felietonów Subiektywna Historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie chciałem podzielić się z czytelnikami pierwszą w dziejach tego stylu, nazwanym Rock’n’Roll, katastrofą lotniczą w nocy z 2 na 3 lutego 1959 r na polach Clear Lake (północno zachodnie Stany), zaledwie pięć lat od zaistnienie tej muzycznej formacji w amerykańskim i światowym show businessie. W katastrofie zginęli młodzi, dobrze zapowiadający się piosenkarze, muzycy rock’n’rolla (Buddy Holly, Ritchie Valens, Big Bopper), po której już nazajutrz wszystkie tytuły mediów amerykańskich głosiły smutną, tragiczną informację, The Day The Music Died – Dzień w którym umarła muzyka.


Plakat trasy koncertowej w m-cu styczeń/luty 1959 r
Winter Dance Party
Przypominam o tej katastrofie na portalu Nasz Tomaszów, bo w środowisku interesującym się rock’n’rollem, związanym z Placem Kościuszki 17 czyli osobą Wojtka Szymona Szymańskiego, wydarzenie z Clear Lake wstrząsnęło tym środowiskiem. Osobiście w roku katastrofy jeszcze nie poznałem Wojtka Szymona, nie dotarły do mnie informacje o tym smutnym wydarzeniu, choć w kultowym Radio Luxembourg miałem okazję usłyszeć, nie zdając sobie sprawy z zaistniałej tragedii, dwa hity Buddy Hollyego (Peggy Sue i Oh Boy) oraz słynną La Bambę i Donna w wykonaniu Ritchie Valensa. O trzecim, tragicznie zmarłym wykonawcy, Big Bopperze nic nie wiedziałem. Rok, może dwa lata po tragedii (w 1960 lub 1961), kiedy już poznałem Wojtka, w jego mieszkaniu, w lutowym wydaniu czasopisma New Musical Express, poświęconym katastrofie lotniczej w Clear Lake, mogłem dowiedzieć się więcej o tym wydarzeniu (Wojtek czytając nam, tłumaczył teksty). Kim byli, co uczynili dla rock’n’rolla, tragicznie zmarli piosenkarze?


Buddy Holly
Buddy Holly - Pierwsza wielka gwiazda rock and rolla, która - będąc u szczytu popularności – nagle tragicznie zgasła. Absolutna legenda rock’n’rollowej sceny. Wielki, amerykański fenomen, który zaledwie w kilka miesięcy zapisał jeden z ważniejszych rozdziałów muzyki rozrywkowej. Urodził się 7 września 1936 w Lubbock w Teksasie. Jako pięciolatek błysnął w konkursie młodych talentów w County Line. Od najmłodszych lat uczył się gry na różnych instrumentach i śpiewał piosenki, wzorując się na chórze w swym kościele Tabernacle Baptist Church. Gdy miał lat siedemnaście zadebiutował w programie radiowym rozgłośni KDAV w Lubbock. W 1955 roku wytwórnia Decca podpisała z nim kontrakt, w którym nazwisko Holley zostało pomyłkowo zapisane jako Holly. I tak już zostało, oczywiście za jego zgodą. Wielkim jego sukcesem okazała się, nagrana dla kolejnej wytwórni Coral, piosenka That’ll Be The Day, która stając się mega hitem, zawojowała listy przebojów po obu stronach Atlantyku.


Buddy Holly, wyprzedził swoją epokę nie tylko wyjątkową umiejętnością łączenia piosenek country z żywiołowością R&B (śmiało nawiązywał do stylu Hanka Williamsa, jak i do utworów z rock’n’rollowych repertuarów Elvisa Presleya, Carla Perkinsa czy Chucka Berryego), ale głównie urzekł fanów pionierskim użyciem wielośladowej techniki nagraniowej i wprowadzeniem do muzyki rock’n’rollowej typowego później składu instrumentalnego: dwie gitary, kontrabas i bębny. Jego instrumentarium z nowatorskim brzmieniem i nastrojem wyprzedziło epokę na całe 10-lecia. Z jego gitarowych doświadczeń korzystał geniusz gitary, Jimmie Hendrix. Największe przeboje Buddyego, właściwie w swojej, krótkiej karierze każdy utwór okazał się wielkim przebojem to m.in. Rave On, Reminiscing, Heartbeat, True Love Ways czy wielka kompozycja Paula Anki nagrana z sekcją smyczkową przez Buddyego w styczniu, na niespełna miesiąc przed katastrofą, It Doesn’t Matter Any More. Zmarł (zginął) mając zaledwie 22 lata.


Ritchie Valens
Ritchie Valens - Właściwie Richard Steven Valenzuela. Amerykański muzyk rock’n’rollowy meksykańskiego pochodzenia, wokalista i kompozytor, jeden z pionierów rock and rolla. Pomimo bardzo krótkiego życia na stałe zapisał się w historii muzyki rozrywkowej, głównie za sprawą nieśmiertelnego do dziś utworu La Bamba. Na podstawie jego życia nakręcono także słynny film pod tym samym tytułem. Valens urodził się 13 maja 1941 roku w Pacoima w stanie Kalifornia. Jego rodzicami byli Joseph Steven Valenzuela i Concepcion Reyes. Dorastał wsłuchując się w muzykę lokalnych mariachi, gitar flamenco, R&B i bluesa. Sam zaczął tworzyć muzykę już w wieku pięciu lat. Za namową ojca zaczął uczyć się grać na gitarze i trąbce, później także nauczył się gry na perkusji. Pewnego dnia sąsiad zobaczył jak Ritchie próbuje grać na gitarze, która ma tylko dwie struny – nastroił mu gitarę i nauczył go kilku akordów. Pomimo tego, że był leworęczny, grał na gitarze w sposób tradycyjny, tak jak praworęczni. Kiedy uczęszczał do Pacoima Junior High School grał już tak dobrze, że często zabierał do szkoły gitarę i grywał dla kolegów i koleżanek. W maju 1958 roku Valens poznał właściciela i prezesa wytwórni Del-Fi Records, Boba Keanea, który był tak zafascynowany występem muzyka w San Francisco, że zaprosił go na przesłuchanie do swojego domu w Silver Lake w Los Angeles. Keane miał w piwnicy małe studio nagrań, na które składały się; dwuścieżkowy magnetofon Amper 6012 i dwa mikrofony kondensacyjne Telefunken U-47. 27 maja 1958 roku, po przesłuchaniu, Keane zdecydował się podpisać z Valensem kontrakt. Wtedy to właśnie wymyślił pseudonim artystyczny muzyka, stwierdzając, że na świecie jest za dużo Richiech – stąd powstał Ritchie.


Keane zdecydował się też skrócić nazwisko muzyka do Valens, aby było bardziej przyjazne dla białych amerykanów. W wieku szesnastu lat dołączył do lokalnej grupy The Shilouettes jako gitarzysta. Później, gdy grupę opuścił wokalista, Valens przejął jego obowiązki i zaczął śpiewać. Debiutancki występ Ritchiego odbył się 19 października 1957 roku. Oprócz występów z zespołem grał także solo na lokalnych przyjęciach. Valens często improwizował podczas koncertów. Wymyślał nowe słowa piosenek w trakcie śpiewania, dodawał nowe riffy do znanych przebojów. Niestety nie można było tego usłyszeć w jego studyjnych nagraniach. Wystąpił w filmie Alana Freeda Go Johnny Go. W międzyczasie Ritchie nagrywał kolejne utwory w studio Gold Star, które wypełniły jego dwa albumy. Po kilku sesjach nagraniowych w domu Keanea, producent zdecydował, że Ritchie jest gotowy aby wejść do studia z pełnym zespołem, aby nagrać płytę. Wśród muzyków, którzy mu towarzyszyli byli Rene Hall i Earl Palmer. Pierwszą piosenką jaką nagrał Valens był Come On, Let’s Go napisana przez Valensa i Keanea. Drugim utworem był Framed stworzony przez słynny duet Jerry Liber – Mike Stoller. Singiel został wydany w przeciągu kilku dni od nagrania i od razu odniósł sukces. Kolejną małą płytą Valensa była Donna – na drugiej stronie znalazła się słynna La Bamba – rockowa przeróbka meksykańskiej piosenki biesiadnej. Ze względu na energię jaką objawiał podczas koncertów, nosił egzotyczny pseudonim The Littlee Richard of the Valley. Ritchie w swojej niespełna dwuletniej, muzycznej karierze, poza wcześniej wymienionymi utworami skomponował i nagrał kilkanaście znaczących w panteonie rock’n’rolla przebojów; Hi-Tone, We Belong Together, Boney Marony czy Ooh, My Head. Zmarł tragicznie nie ukończywszy 18 lat.


Big Bopper
Big Bopper - Jiles Perry Richardson, Jr., znany jako The Big Bopper (ur. 24 października 1930 w Sabine Pass w stanie Teksas – amerykański piosenkarz, muzyk i rock’n’rollowy kompozytor, jeden z pionierów rock and rolla. Bopper pisał również teksty do swoich utworów. Nazywany zdrobniale jako Jape Richardson. W latach 50 - tych. rozpoczął pracę w lokalnej rozgłośni radiowej jako prezenter – Disc Jockey (DJ). W maju 1957 pobił rekord nieprzerwanego prowadzenia na żywo programu przez 5 dni, 2 godziny i 8 minut. W tym czasie przylgnął do niego pseudonim Big Bopper, pod którym miał się stać sławny jako piosenkarz rockandrollowy. Śpiewał czystym i ciepłym barytonem. Największym przebojem Boppera był Chantilly Lace, który znalazł się na liście 500 piosenek, które ukształtowały rock’n’roll utworzonej przez Rock and Roll Hall of Fame. Big Bopper był też uzdolnionym kompozytorem. Był autorem wielkiego przeboju country Running Bear i White Lightning (ten ostatni utwór wykonywał George Jones). Był najstarszym (28 lat) i najcięższym (ponad 120 kg wagi) pasażerem awionetki, w której znaleźli się dwaj inni uczestnicy tragicznej wyprawy Buddy Holly i Ritchie Valensa. Zimowe, styczniowo lutowe tour było, o ironio, jego pierwszym i ostatnim kontaktem na żywo z publicznością. Dotychczas nagrywał tylko w studio. Oprócz wymienionych wyżej utworów w swoim repertuarze miał jeszcze Big Bopper’s Wedding oraz Little Red Riding Hood.

* * *

Nazajutrz w lokalnej prasie na pierwszej stronie artykuł o tragicznym wypadku
W styczniu i lutym 1959 roku w trasę koncertową The Winter Dance Party, wraz z Buddy Hollym i jego nowym zespołem akompaniującym, The Crickets, w skład którego wchodzili: Tommy Allsup na gitarze, Waylon Jennings na basie i Carl Bunch na perkusji. W trasie wzięli jeszcze udział Dion and the Belmonts, J.P. „The Bigger Bopper” Richardson, Ritchie Valens i Frankie Sardo. Pierwszego lutego artyści zagrali dwa koncerty - popołudniowy w Appleton, w stanie Wisconsin, i wieczorny w pobliskiej Green Bay. Po koncercie wszyscy wsiedli do nieszczęsnego autobusu, aby przejechać zimowymi szosami 560 kilometrów (tak, tak te amerykańskie przestrzenie!) do miejscowości Clear Lake w stanie Iowa. W połowie drogi autobus zepsuł się kolejny raz, na miejscu byli o godzinie 18.00, a koncert miał się rozpocząć o 20.00. Buddy Holly, który był główną gwiazdą trasy obiecał równie zmęczonym jak on muzykom, że po koncercie wynajmie im samolot, którym polecą do Moorhead w Minnesocie, gdzie będą mogli odpocząć przed kolejnym koncertem, umyć się i wreszcie uprać mocno brudne ubrania.


Latem 1959 roku miejscowi fani rock’n’rolla upamiętnili miejsce katastrofy symbolicznym krzyżem z widocznymi na FOTO akcesoriami. Dziś stoi tu obelisk, miejsce pamięci o DNIU W KTÓRYM UMARŁA MUZYKA
Waylonowi Jenningsowi i Tommy'emu Allsupowi bardzo się ta propozycja Buddy'ego spodobała i bez wahania przystali na nią. Na prośbę Buddy'ego właściciel sali, w której występowali zadzwonił do miejscowej, czarterowej linii lotniczej zwanej Dwyer's Flying Service od nazwiska właściciela. Tego nie było, ale młody pilot, 21 letni Roger Peterson, który pracował dla Jerry'ego Dwyera zgodził się zabrać pasażerów z lotniska w Mason City do Farro w północnej Dakocie, które to miasto znajdowało się po drugiej stronie rzeki od Moorhead. Mroźna, sroga, obfitująca w duże opady śniegu zima, odcisnęła swoje piętno na koncertach. Carl Bunch trafił do szpitala z odmrożonymi stopami, a wielu innych muzyków złapało przeziębienia. Koncerty składały się z dwóch części, a Valens zamykał pierwszą. Po przewiezieniu Buncha do szpitala, miejsce za perkusją zajął jeden z członków The Belmonts. Kiedy występowali Belmontsi, za perkusją siadał Valens albo Holly.


Okulary imitujące osobę Buddy Holly’ego usytuowane obok symbolicznego krzyża
Kiedy w autobusie, którym podróżowali muzycy wysiadło ogrzewanie, Buddy Holly wraz z zespołem towarzyszącym postanowili polecieć małym samolotem, aby zdążyć na kolejny występ. Po występie 2 lutego 1959 roku w Surf Ballroom w Clear Lake w stanie Iowa, manager klubu zawiózł muzyków na lotnisko. W samolocie znaleźli się oprócz Holly’ego, Big Bopper (poleciał zamiast chorego na grypę Jenningsa) i Valens (również był przeziębiony, który wygrał miejsce w awionetce od Allsupa po rzucie monetą. O godzinie 00.40 trójka wokalistów po koncercie dotarła w trwającej właśnie śnieżycy, na lotnisko. Młody, niedoświadczony pilot ogromnie się przejął faktem, że będzie miał takie gwiazdy za pasażerów, co w żaden sposób nie polepszyło i tak marnej sytuacji. Buddy zaś uparł się, że będzie siedział obok pilota. Kochał samoloty, potajemnie w tajemnicy przed żoną, Marią Eleną, uczył się latać, brał lekcje pilotażu. Samolot rozbił się na siatce ogradzającej pole kukurydzy. Rozbił się nad farmą Alberta Juhlsa tuż po starcie. Niestety wszyscy muzycy wraz z pilotem nie przeżyli katastrofy. Dzień ten został nazwany Dniem, w którym umarła muzyka i został uwieczniony między innymi w piosenkach Dona McLeana American Pie z 1971 roku i przyjaciela Hollyego, Eddiego Cochrana, Three Stars.


Awionetka BONANZA, w takim modelu samolotu doszło do tragicznego wypadku
Utwór ten w szczególny sposób wspomina Holly’ego, Big Boopera i Valensa. Pragnę wspomnieć, że Eddie Cochran był wyznaczony w trasę The Winter Dance Party, jednak przeziębienie wyeliminowało go z koncertowania. Cochran zginął rok później (1960) po koncercie w Londynie w taxi, kiedy udawał się na lotnisko w powrotnej drodze do Stanów. Warunki trasy okazały się koszmarne: długie godziny przejazdów zdezelowanym, zimnym autobusem, źle ogrzanym, wyziębione sale koncertowe, niebezpieczne, oblodzone i zaśnieżone szosy i ciągłe zmiany miasteczek i miast, w których odbywały się koncerty były powodem podjęcia przez Buddy Hollyego tak koszmarnej, w konsekwencji tragicznej decyzji.


Plakat z filmu biograficznego AMERICAN HOT WAX 
o słynnym amerykańskim DJ Alanie Freedzie, w którym 
Alan wspomina tragedię z Mason City.
Okazało się, że ta wielka tragedia do dzisiaj jest w pamięci, na ustach wszystkich miłośników i fanów kochających rock’n’roll. W swoich spotkaniach w Galerii ARKADY w stałym cyklu Herosi Rock’n’Rolla dwukrotnie poświęciłem program lotniczej tragedii w Clear Lake. Zawsze miałem lokal wypełniony po brzegi. Wymienione utwory przy nazwiskach tragicznie zmarłych piosenkarzy są obecne na wszystkich dyskotekach świata, do dzisiaj. Rock’n’rollowy klasyk Chantilly Lace jest w repertuarze niejednego wykonawcy jak np. Jerry Lee Lewisa. Przy kolejnym klasyku, La Bamba, bawią się dziadkowie, ich dzieci i wnukowie. A cudowne hity Buddy Hollyego jak Rave On, Peggy Sue czy Brown Eyed Handsome Man goszczą w niejednej, domowej płytotece na całym globie kuli ziemskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz