czwartek, 5 maja 2016

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 90 - Elvis – 80 Urodziny

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj  Część 35 tutaj  Część 36 tutaj  Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj  Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj  Część 45 tutaj Część 46 tutaj  Część 47 tutaj Część 48 tutaj  Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj  Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj, Część 60 tutaj  Część 61 tutaj Część 62 tutaj  Część 63 tutaj  Część 64 tutaj Część 65   tutaj Część 66 tutaj Część 67 tutaj Część 68 tutaj Część 69 tutaj  Część 70 tutaj  Część 71 tuta Część 72 tutaj Część 73 tutaj Część 74 tutaj  Część 75 tutaCzęść 76 tutaCzęść 77 tutaj Część 78 tutaj  Część 79 tutaj  Część 80 tutaj Część 81 tutaj Część 82 tutaj  Część 83 tutaj Część 84 tutaj Część 84 tutaj  Część 85 tutaj  Część 86 tutaj Część 87 tutaj Część 88 tutaj Część 89 tutaj



O jubileuszu 80 urodzin Króla Rock’n’Rolla Elvisa Presleya i uwzględnieniu tej uroczystości w moim stałym cyklu Herosi Rock’n’Rolla rozmawiałem na Skype czy poczcie mailowej ze znanym tomaszowskim fanom rock’n’rolla, uczestników Herosów R&R, Arkiem Milczarkiem (odtwórcy wielu coverów Króla) już w grudniu 2013 roku. Właściwie to Arek był głównym inspiratorem przypominającym mi ciągle o tym wydarzeniu (8 stycznia 2015r). Zwierzał mi się często - Jeszcze mieszkam w Londynie ale w pierwszym kwartale 2014 na stałe zjeżdżam do kraju tak, że na presleyowską osiemdziesiątkę będę już w Tomaszowie. Przygotowałem na tę okoliczność nowy strój Elvisa, już przetestowany (na Węgrzech), i kilka nowych utworów. Przypomnę osobom nie znającym Arkadiusza Milczarka, kim był? Arek był tomaszowianinem, tu się urodził, ukończył szkołę podstawową i liceum. Studiował w Kielcach na Uniwersytecie Świętokrzyskim na Wydziale Kultury, który ukończył z wynikiem bardzo dobrym.


Początkowo zajmował się kabaretem o czym głębiej można przeczytać na portalu Muzyczna Podróż - tutaj. Ów portal założył polski fan rock’n’rolla, rocka, Arka przyjaciel, Sławek Orwat z Londynu. Kiedy Arek w pierwszych latach XXI w wyjechał i zamieszkał w Londynie, często nostalgicznie powracał do rodzinnego domu przy ul. Niskiej, do swojej ukochanej mamy, której, będąc nastolatkiem, na jej urodziny kupił z kieszonkowych oszczędności taśmę magnetofonową z utworami Elvisa. Mama zakochana w Presleyu ciągle w domu odtwarzała piosenki swojego ukochanego idola.


Miały one ogromny wpływ na małego Arka, co w konsekwencji muzycznie go ukształtowało. Będąc na obczyźnie, mając większy dostęp do Jego twórczości (filmy fabularne, koncerty, oryginalne płyty z muzycznym podkładem, płyty CD, taśmy filmowe, literatura), postanowił, początkowo dla swoich znajomych, przyjaciół, śpiewając przy akompaniamencie gitary piosenki Elvisa, sprawiać słuchającym radość i przyjemność. Był umuzykalniony, co szybko wpłynęło na jego decyzję, - Będę amatorsko śpiewał Jego piosenki.


Arek podczas występu kabaretowego w UK
Poznaliśmy się przez pocztę mailowej (przysłał do ARKAD maila o swoim śpiewaniu piosenek z repertuary Presleya, maila przekazano mi z lekkim opóźnieniem), na który odpowiedziałem szybko, że za niespełna dwa tygodnie wieczór w Galerii poświęcę, właśnie Elvisowi, na który go zapraszam. Jeszcze tego samego wieczoru odpowiedział, - We wtorek (przed Herosową sobotą) będę w Tomaszowie, czy w środę przed południem moglibyśmy się spotkać na tarasie Galerii? Potwierdziłem nasze spotkanie, do którego wydarzenia doszło trzy dni przed sobotnim spotkaniem z Elvisem Presleyem. Arek Elvis Milczarek (taki nadałem mu przydomek) z dużym powodzeniem, dwukrotnie wystąpił w moich Herosach R&R w Galerii ARKADY. Pierwszy raz na rocznicę śmierci (21 sierpień 2010r), a drugi raz (8 stycznia 2011r) na 76 rocznicę urodzin. Trzecie spotkanie (wspólnie z Markiem Zarzykiem Zarzyckim) miało miejsce na scenie kina „Włókniarz” na „Spotkaniu po latach”, które zorganizowałem na cześć prekursorów, pierwszych dinozaurów tomaszowskiego rock’n’rolla, (5 marca w 2011 roku).


Jeszcze dwukrotnie uczestniczyłem w jego koncertach, choć nie byłem ich organizatorem, w restauracji Alchemik przy ulicy Kombatantów i na otwartym powietrzu na placu przed Centrum Handlowym FABRYKA, w centrum miasta, tuż za mostem na rzece Wolbórka przy ulicy św. Antoniego. Podczas pierwszego spotkania na tarasie ARKAD, kiedy przeszliśmy na „ty” i staliśmy się dla siebie bardziej otwarci, Arek na swojej, „wypasionej” komórce, odtworzył na jej małym ekranie kilka filmowych klipów Elvisa, mówiąc - Antek te muzyczne klipy z Presleyem pochodzą z filmu, kapitalnie „skrojonego” i zmontowanego, „Elvis Lives 2001”. W 2006 r film-koncert wszedł na ekrany w Stanach a niebawem premiera będzie w Londynie. Ten film ukazał się w Anglii również na płycie DVD.

Widownia w Sali kina „Włókniarz” na krótko przed rozpoczęciem projekcji „Elvis lives 2002”

Wiem także, że na ten film zaprosił do Londynu swoją mamę z rodziną. Do dziś nie jestem w stanie wytłumaczyć sobie w jaki sposób znalazłem się w posiadaniu tej płyty. Najprawdopodobniej użyczył mi krążek do przegrania Arkadiusz, choć nie jestem przekonany co do zaistniałego faktu. Jedno jest pewne, nie dociekając sposobu w jaki ją posiadłem, że razem pomyśleliśmy, by ten krążek miał swoją tomaszowską prapremierę na 80 urodziny króla R&R, to znaczy w styczniu 2015 roku. Był 13 luty 2014 roku, wyszedłem z gmachu Urzędu Miasta i skrótem przez dziedziniec kina „Włókniarz” wzdłuż jego budynku udawałem się nowo powstałą ulicą im. Tadeusza Kawki (na tym miejscu, dawniej znajdował Ogród Botaniczny) do ul. św. Antoniego gdzie mieściło się Biuro Poselskie Marcina Witko. Kiedy znalazłem się na końcu budynku kina, po lewej stronie, z jednego z zaparkowanych samochodów rozległ się klakson. Zatrzymałem się.


W kabinie uruchamiając pojazd, siedział kierownik kina Mariusz Zygmunt. Przywołał mnie do szoferki (w marcu 2011 roku użyczył Sali kinowej na koncert z Arkiem), zagajając - Panie Antoni, kiedy powtórzy pan jakiś koncert na żywo (wcześniej „robiłem” na scenie kina „50 lat rock’n’rolla w Tomaszowie”, „Spotkanie po latach” a w nich występ Arka i „Zarzyka”) w swoich Herosach. Czy ma pan kontakt z Arkiem Milczarkiem?”. – Panie Mariuszu – zripostowałem – przygotuj pan salę kinową na styczeń 2015, w tym miesiącu przypadają 80 urodziny Elvisa Presleya.


Z Arkiem mam kontakt, niebawem zjeżdża do kraju, przygotowujemy na ten styczniowy termin cudowny program, który powali naszych mieszkańców na kolana, ale na ten temat dzisiaj nie będę się wypowiadał, ma to być naszą, słodką tajemnicą. W niespełna godzinę po rozmowie z kierownikiem kina, spijając w Biurze pana posła Marcina Witko smaczną kawę, zadzwoniła moja komórka. Odebrałem telefon, - Antek chciałam ciebie poinformować – po drugiej stronie moja bratowa Marysia – że w poniedziałek 10 lutego pod Kielcami miał miejsce samochodowy wypadek, w którym zginął tomaszowski Elvis, Arek Milczarek.



Ta smutna wiadomość ścięła mnie z nóg. Do bratowej zdążyłem wypowiedzieć tylko sakramentalne, - O Boże!!! Taki młody człowiek. Miał zaledwie 40 lat, to niemożliwe. Informacja okazała się brutalnie prawdziwa. Przed oczami stanęła sylwetka Arka ze swoim skrupulatnie, przygotowanym programem na cześć 80 urodzin króla rock’n’rolla. - Co ja teraz pocznę bez Niego? Zdążyłem jeszcze napisać i zamieścić na portalu „nasz Tomaszow” felieton poświęcony Arkadiuszowi „Epitafium na śmierć Arka Elvisa” i pod tym tytułem w restauracji ALABASTRO w cyklu Herosi Rock’n’Rolla, poświęciłem piątkowy (14 marca 2014r) wieczór naszemu Presleyowi. Miałem nagrany na płytę DVD jego styczniowy koncert z tomaszowskiej Galerii ARKADY, który entuzjastycznie przyjęli słuchacze przybyli na spotkanie. Wśród nich znalazła się także Arka mama.

Nie zakładałem, że zamieszczoną informacją na portalu „nasztomaszow” o jego śmierci, wywoła w Londynie, wśród jego przyjaciół i znajomych ogromne zainteresowanie.


Sławek Orwat - Muzyczna Podróż
Nazajutrz po pogrzebie, 16 lutego, zadzwonił na moją komórkę przyjaciel Arka z Londynu, Sławek Orwat. I o ironio, pośmiertnie „tomaszowski Elvis” połączył nas, w trwającą do dzisiaj, przyjaźń, choć fizycznie jeszcze nie spotkaliśmy się. Rozmawiamy często przez komórkę czy pisaną rozmową na FACEBOOKu, czy przez mailową pocztę. Wysłałem do niego wiele filmów z udziałem Arka, moje trzy publikacje Tryptyku Tomaszowskiego oraz na bieżąco pisane felietony „Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie”. Sławek na swoim portalu Muzyczna Podróż zamieszcza te felietony, uprzednio „uzbrajając” je w atrakcyjne, muzycznie klipy i fotografie. Do dzisiaj „przerobił” ich 21. Szybko mijały dni, zbliżał się grudzień. Postanowiłem 113 spotkanie w cyklu Herosi R’n’R a 11 poświęcone Elvisowi, zorganizować dla dużej widowni w Sali kina „Włókniarz” w sobotę 10 stycznia (w czwartek 8.01. Elvis, gdyby żył skończyłby 80 lat) 2015 roku. Termin wynajmu widowni kinowej wcześniej uzgodniłem z kierownikiem kina panem Mariuszem Zygmuntem. Tradycyjnie mój przyjaciel Waldek Gałek, autor wszystkich plakatów do Herosów, autor okładek do wszystkich moich publikacji wykonał okolicznościowy plakat, ja ułożyłem krótką informację o Elvisie, o spotkaniu, o filmie-koncercie „Elvis lives 2002”.

Okolicznościowy plakat - projekt Waldemar Gałka

Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia zamieściłem je na portalach: „nasztomaszow”, Urząd Miasta, Facebook, Powiat Tomaszowski i za pomocą poczty mailowej wysłałem do wszystkich przyjaciół w mieście, w kraju i za granicą zaproszenie do Tomaszowa na filmowe obchody - 80 urodziny króla rock’n’rolla. Oddźwięk na internetowe zaproszenie był natychmiastowy, np. na portalu „nasz tomaszow” w krótkim czasie czytających ten tekst przekroczył liczbę 1000. Im bliżej spotkania zacząłem się poważnie obawiać inwazji widzów, sala kinowa mogła pomieścić tylko ca 250 widzów. „Elvis lives 2002” – amerykański film-koncert, którego premiera miała miejsce w Memphis na okoliczność 25 rocznicy śmierci Elvisa Presleya. Słynny film-koncert przy wypełnionej po brzegi Hali Sportowej PIRAMIDA ARENA (miejsce spotkań lokalnej drużyny koszykarzy w lidze NBA) mieściła ponad 20.000 widzów.


Antoni Malewski
Pomysł na realizację tego filmu był bardzo prosty w założeniach, a skomplikowanie trudny w montażu. Otóż grupa muzyków, chórów i chórków jeszcze żyjących osób, którzy na przestrzeni dwudziestoletniej, scenicznej kariery króla rock’n’rolla, akompaniowali Elvisowi w jego koncertach oraz grupa filmowców (kamerzyści, montażyści, animatorzy obrazu i dźwięku) postanowili najlepsze Jego covery (koncert „Aloha from Hawaii”, film „Elvis – That’s The Way It Is” występ w hotelu International w Las Vegas, film „Elvis on tour” czy nagrania dla amerykańskich stacji TV) zamieścić na ekranie wraz z „żywym”, śpiewającym Elvisem a wymienieni muzycy i chórki, jak za dawnych lat (choć o 30 lat starsi), na scenie PIRAMIDY akompaniowali królowi. Autorzy projektu, w filmie wykorzystali 27 Jego najlepszych utworów, że pozwolę sobie dla zobrazowania, niektóre wymienić; If I Can Dream, Can’t Help Falling In Love, Burning Love, Steamroller Blues, Heartbreak Hotel, An American Trilogy, One Night, Always On My Mind czy nieśmiertelne That’s All Right i Are You Lonsome Tonight.


Pozwolę sobie wymienić chóry i chórki, które na przestrzeni koncertowych lat uczestniczyły w koncertach MISTRZA a teraz znalazły się na scenie, pod ekranem ze śpiewającym Elvisem, są to; The TCB Band, The Sweet Inspirations, Millie Kirkham, The Stamps Quartet, The Imperials czy pierwszy chór towarzyszący Presleyowi od początku Jego kariery, The Jordanaires na czele z liderem Gordonem Stockerem. Ogromną pracę przy tworzeniu tego koncertu, z doborem utworów włącznie, wykonał Joe Guercio , dyrygent „starej” i „nowej” orkiestry i dyrektor muzyczny filmu oraz młodzieżowy chór Olanda Draperes Associates.


Jest w tym filmie wzruszająca scena, kiedy Elvis na ekranie przedstawia zespół akompaniujący mu (koncert z Hawajów), na hawajskiej scenie stoją dwudziesto/trzydziestokilkuletni artyści a kamerzysta w PIRAMIDA ARENA, „oko” kamery kieruje z ekranu na scenę, gdzie stoją bardzo zaangażowane w koncert te same osoby, jako muzyczne „babcie” i „dziadkowie”. Film jest również, jako sztuka przez duże „S”, szczególnym dziełem wielu osób; reżysera, montażystów, operatorów dźwięku, zsynchronizowanego obrazu do tego stopnia, że oglądając nie odczuwa się żadnych cięć, montażowej animacji. Uroku prawdziwego koncertu dodają widzowie (są wrzaski, omdlenia, łzy), którzy zachowują się tak naturalnie jakby byli na prawdziwym koncercie z udziałem żywego Elvisa Presleya.


80 Urodziny Elvisa w Tomaszowie
Kiedy w czwartek z Mariuszem Zygmuntem zrobiliśmy próbę na kinowej maszynerii, kiedy na szerokim ekranie ukazał się Elvis, wypełniając obrazem całą jego powierzchnię, oniemiałem. Stałem się bardzo szczęśliwym z wyboru kina „Włókniarz”. Mówiono mi wcześniej, że płyta DVD z tym filmem, ma kinową rozdzielczość. Teraz przekonałem się naocznie, przestałem obawiać się estetycznej jakości, tak obrazu jak i strony muzycznej spotkania. Pozostało mi teraz czekać styczniowej soboty i spokojnie obserwować wypełnianie pomieszczenie kina przez miłośników, fanów rock’n’rolla i Elvisa.


Widownia. Na pierwszym planie poseł do sejmu RP pan Robert Telus
Swój przyjazd telefonicznie potwierdziło wielu przyjaciół spoza Tomaszowa, co się sprawdziło w dniu spotkania, bo dotarli ze Sztumu Maryla Michowska z bratem Grzegorzem i jego żoną Bożeną, z Warszawy tradycyjnie przybył Marek Karewicz, Iwona Thierry i Maryla Tejchman oraz z Gdańska Wiesiek Śliwiński stały opiekun nad Karewiczem, z Kozienic dojechali Hania Erez ze swym partnerem Tadeuszem, przyjechał również z Oleśnicy organizator imprezy „Jazz na kanapie” – Staszek Kasperowicz ale największą liczebnie grupą na widowni byli moi przyjaciele na czele z posłem do sejmu RP, panem Robertem Telusem i Wiesiem Pabijankiem z Opoczna.


Już na kilka minut przed 18.00 widownia kina wypełniona była, jak to się mówi, po brzegi. Zaszła konieczność przystawienia kilku krzesełek luzem. Kiedy przywitałem przybyłych na 80-te urodziny Presleya, stojąc plecami przy scenie, dopiero teraz dostrzegłem wypełnioną na ful salę kina. Podczas gdy wymieniałem miasta i przybyłych z nich miłośników Elvisa Presleya, fanów rock’n’rolla, sala nagradzała gości wielkimi brawami. Był to bardzo przyjemny akcent sobotniego spotkania. Byłem dumny z tomaszowskiej publiczności, która doceniła „intelektualny wysiłek” i czas jaki poświęcili przybyli by uczestniczyć w imprezie poświęconej ich idolowi z okresu dorastania, z okresu młodości. Pogasły światła, po tradycyjnej czołówce poświęconej Herosom, na szerokim ekranie ukazała się postać Elvisa Presleya, w białym kombinezonie, opasany na szyi naszyjnikami z kwiatów hawajskich. Król rock’n’rolla rozpoczął koncert hitem, wielkim przebojem z lat 60-tych ubiegłego wieku, „CC Rider”. Zaraz po riderze, kolejny hit Elvisa „Burning Love”, wszystko dalej potoczyło się jak z płatka, przebój za przebojem.


Wiesław Śliwiński, Staszek Kasperowicz, Ewa Czapnik z M. Karewiczem
Raz utwór szybki raz wolny przeszywał ciała i dusze obecnych na widowni, były wzruszenia, były westchnienia, były też łzy (jak u Staszka z Oleśnicy), co chwila z głębi Sali wydobywały się słowa, - ELVIS jest WIELKI ale też rozlegały się brawa kiedy na ekranie Elvis jak w transie, w ekstazie wykonywał swoje wielkie przeboje (jak „If I Can Dream” czy „An American Trilogy”). Było też sentymentalnie, obok mnie i rząd za mną, wspominano tamte, szalone lata, - Heniu pamiętasz „One Night” z naszej prywatki, to były cudowne chwile. Tak, pamiętam bardzo dobrze – odpowiedział Heniu – byliśmy wtedy młodzi i wszystko było piękne, nawet my.


Kiedy na koniec filmu-koncertu na scenie PIRAMIDY ARENY pod ekranem zjawili się wszyscy wykonawcy (wszystkie chóry, chórki) i wraz z Elvisem na ekranie, na stojąco przepięknie zaśpiewali pożegnalny utwór „Can’t Help Folling In Love”. Widownia na ekranie trzymając w dłoniach w podniesionej ręce (prawie wszyscy) „światło pamięci” (świecące diody a nie znicze, cóż postęp, bo to jest Ameryka) śpiewała ten piękny utwór wraz z Elvisem i artystami na scenie PIRAMIDY. Kiedy na widowni kina „Włókniarz” zapaliły się boczne światła a na ekranie przemieszczały się napisy z nazwiskami twórców filmowego dzieła, wszyscy wstali z miejsc (nikt nie opuścił Sali kinowej) i na stojąco wielkimi brawami dziękowali Elvisowi, dziękowali autorom filmu, dziękowali twórcom „Elvis Lives 2002”, dziękowali za pamięć o Elvisie, za zorganizowanie tej wspaniałej imprezy. Widziałem wychodzących z kina ludzi głęboko wzruszonych i spełnionych. Mogę odpowiedzialnie za słowo powiedzieć, że było to najlepiej zorganizowane w historii moich Herosów Rock’n’Rolla spotkanie, o wielkiej atrakcyjności przy udziale największej liczby widzów (ponad 200).


Następny etap obchodów elvisowskiego jubileuszu zakończył się w restauracji ALABASTRO, gdzie przybyłym gościom z poza Tomaszowa zabezpieczyliśmy gorący posiłek i nocleg. W liczbie 23 osób, przy kolacyjnym stole, trwała nie mniej gorąca niż podane dania, dyskusja o Presleyu, o rock’n’rollu, o Herosach, o sensie organizowania podobnych spotkań. Około 1.00 w nocy rozeszliśmy się do domów a przybyli goście do swoich hotelowych łóżek. Dzisiaj, po zakończonym spotkaniu z Presleyem, potrzebie tego typu prezentacji muzyki, rock’n’rolla, śmiało mogę powiedzieć, odnosząc się do tytułu książki Franciszka Walickiego pt „Epitafium na śmierć Rock’n’Rolla”, że rock’n’roll żyje i ma się dobrze, że ciągle przyciąga młode, nowe pokolenia. Widzę te reakcje podczas organizowania Herosów Rock’n’Rolla, dlatego w tym felietonie głośno wykrzyczę słowa, - Hail, hail Rock’n’Roll – Niech żyje Rock’n’Roll.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz