Marek Jackowski - legenda polskiego rocka, jednym z najbardziej charyzmatycznych i intrygujących postaci polskiej muzyki. Muzyk, kompozytor, twórca muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarz i tłumacz, filolog angielski, znawca literatury. Od 1965 roku Marek Jackowski wciąż trwa na muzycznym helikonie. Najpierw podczas studiów w latach grał w łódzkiej grupie Impulsy. Potem wyprowadził się do Krakowa, gdzie nawiązał współpracę z Piwnicą pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: Marek Grechuta & Anawa (1970) i Korowód (1971). Później grał z zespołem Osjan (1971-75). W grudniu 1975 roku w Krakowie wraz z Milo Kurtisem założył zespół Maanam, którego został liderem. Po wielu zmianach personalnych skład tej grupy ustalił się w roku 1979, a zespół udanie zadebiutował jako grupa rockowa. Jackowski stał się głównym kompozytorem materiału płytowego (m.in. albumy „O!”, „Nocny Patrol”, czy „Róża”). Maanam jako pierwsza grupa z Polski zapełniał sale koncertowe w Danii, Holandii, Niemczech i Fracji (pamiętny koncert w Olimpii). Marek Jackowski prowadził również autorski projekt „Złotousty i Anioły”. Nagrał dwa solowe albumy No1 (1994) oraz Fale Dunaju (1995) oraz jedną składankę z serii „Złota Kolekcja Polskiego Radia” (2002). Do klasyki polskiej muzyki weszła piosenka w jego wykonaniu (z zespołem Maanam) „Oprócz błękitnego nieba” (1979), którą nagrał później, jako cover, zespół Golden Life. Obecnie wenę i artystyczne siły poświęca dla projektu „The Goodboys”. W planach nagranie drugiej płyty formacji.
- Żyjemy w Italii normalnym rytmem dnia codziennego, zaś internet dostarcza wszystko… I to dosłownie przed nos na ekran komputera. Mamy też polskie dekodery satelitarne, więc nie ma żadnego problemu ze śledzeniem tego, co się dzieje w Polsce i na świecie. Jeśli chodzi o muzykę, to brakuje mi zawsze i przede wszystkim nie tyle polskiej muzyki, ile po prostu dobrej muzyki.
- Czy jest jakiś polski twórca, lub zespół, który zrobił na panu wielkie wrażenie w ciągu ostatnich miesięcy?
- Nie zauważyłem, żeby ktoś wspaniały i wielki pojawił się w ostatnich miesiącach. Musiałby to być drugi ktoś na miarę Czesława Niemena. Natomiast z wielką ciekawością śledzę poczynania młodych ludzi, którzy są aktywni na Facebooku. To ci zapaleńcy często przysyłają mi swoje nagrania z prośbą o komentarz. Tutaj, na Facebooku dzieje się dużo ciekawego. Niektórzy świetni wykonawcy pojawiają się także w różnych telewizyjnych konkursach, ale – z reguły i niestety – przepadają bez echa.
- Moda muzyczna staje się modą globalną? Unifikacja, bezbarwność, krzykliwość i medialne skandale to sposób na to by „być gwiazdą” dzisiaj? Co pan o tym sądzi? Czy muzycy z duszą, przesłaniem i umiejętnościami to już przeszłość?
- Jeżeli rządzi tak zwana „globalno – wioskowa” dyskoteka i „gwiazdy” tabloidu, a społeczeństwo się na to godzi, to trudno widzieć lepszą przyszłość. Stanisław Lem powiedział krótko i dobitnie: „lepiej już było”. Muzycy z duszą, przesłaniem i umiejętnościami to dzisiaj „podziemie” muzyczne, typowy „underground”.
- W wielu wywiadach podkreśla pan wyższość polskiej sceny muzycznej z lat 80. i 90. nad współczesnym rynkiem. Co w takim razie zmieniło się w duszach twórców? A może do głosu dochodzi pokolenie, które nie pamięta starych czasów, ma inną wrażliwość i całkowicie odmienne cele?
- Nie o to chodzi by na siłę pamiętać stare czasy. W duszach dzisiejszych twórców gra, brzmi przede wszystkim nuta komercyjna. Młode pokolenie, o które pytasz, burzliwe i ciekawe muzycznie, napotyka na „beton” dużych firm fonograficznych i głuchych, nieczułych decydentów sparaliżowanych strachem przed czymś nowym. Nigdy w historii polskiej muzyki rozrywkowej sytuacja nie była tak beznadziejna jak teraz. Dla młodych, niezależnych twórców jedynym wyjściem jest chyba zaistnienie tylko w internecie. Ale tutaj, w cyberprzestrzeni przy tak nieprawdopodobnej ilości informacji, nie ma nawet cienia tej siły przebicie jaka była w latach 80. w radiowej Trójce czy pamiętnych nocnych programach Radia Lublin w Jedynce. Muszą powstawać nowe, niezależne wydawnictwa by to zmienić.
- A może to wina mediów? Moje pokolenie urodzone w latach 70. miało Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, Pawła Sito - radiowych nauczycieli muzyki. Moich przyjaciół z Irlandii, którzy często odwiedzają Polskę, dziwi to, że polskie rozgłośnie tak naprawdę niczym nie wyróżniają się w warstwie prezentowanej muzyki od stacji anglosaskich czy amerykańskich.
- Prawdziwe osobowości muzyczne, znakomite przykłady wymieniłeś, miałyby dzisiaj w radiostacjach komercyjnych tylko problemy. Radiostacje nie zarabiają na muzyce, bo za to muszą płacić. One zarabiają przede wszystkim na reklamach. Reklamy zaś najlepiej się czują w muzycznej papce. Jeśli znasz jakieś dobre radiostacje i ciekawych prezenterów, tak jak dla przykładu w Radio Near FM w Dublinie, daj mi znać proszę (śmiech). Z drugiej strony niektóre bystrzejsze radia i myślący perspektywicznie ich szefowie przepraszają się ze starymi i dobrymi prezenterami, bo nagle po ich wyrzuceniu słuchalność zaczęła dramatycznie spadać. A to oznacza, że jednak nie do końca prawdziwa jest teza, że „słuchaczom przestało zależeć”.
- Wspomniał pan kiedyś, że Polska staje się jednym wielkim tabloidem...
- O „globalnej wiosce” socjologowie mówili już dawno, kulturalny „gin Victoria” był przepowiadany od dziesięcioleci. Cały świat staje się tabloidowy włącznie z transmisjami z wojen w HD.
- Panie Marku, czy poczciwy rock i dobra piosenka autorska z tekstem przetrwa tę tabloid-ową modę w muzyce?
- Rock ostatnich 50 lat to złota skarbnica. To, że ten gatunek przetrwa, dla mnie nie ulega najmniejszej wątpliwości. Wiem bowiem, jaka jest prawdziwa wrażliwość milionów słuchaczy, w tym zupełnie nowego pokolenia. Ci ostatni są w szoku ze 4o lat temu ktoś grał tak jak The Animals z E. Burdonem, The Beatles, Jimi Hendrix czy Led Zeppelin. Nowy rock by przetrwać, musi być tak samo prawdziwy, znakomity, zbuntowany wobec wszechobecnej komercji. W radio, TV i mediach muszą znowu pojawić się charyzmatyczni prezenterzy z prawdziwego zdarzenia. Stagnacja nie może trwać wiecznie.
- Filozof i mistyk Swedeborg mawiał „jak na górze, tak na dole”... Wierzy pan w to, że Polacy słuchaliby swoich elit, gdyby ktoś dał im szansę słuchania ich? Nie myślę tu o politykach, ale o literatach, luminarzach kultury, muzykach, filozofach i myślicielach. Wierzy Pan w to?
- Oczywiście, że wierzę, tylko, że Polacy zwracają się do swoich najlepszych autorytetów w momentach drastycznie kryzysowych. Jak trwoga to do Boga.
- A jak to wygląda we Włoszech? Od rana do nocy w telewizji i radiach muzyka anglosaska, filmy i talk - show z Ameryki?
- (śmiech) Czy można sobie wyobrazić, żeby na przykład neapolitańczycy mogli żyć bez swoich seriali neapolitańskich?! Albo bez swoich ulubionych programów rozrywkowych, w których widzą i słyszą swoich entuzjastycznie uwielbianych artystów, prawdziwe gwiazdy jak Sofia Loren, czy Monica Belluci czy Zucchero i Adriano Celentano? Te audycje mogą ciągnąć się godzinami, tak jak kiedyś przedstawienia w Teatrze Kolejarza w Krakowie. Czy neapolitańczycy mogliby żyć także bez swojej piłki nożnej?! Kiedy Neapol gra z Interem?!
- Pozazdrościć... Nawet nasi sąsiedzi Czesi mają szacunek i darzą wielkim kultem swoich pieśniarzy jak chociażby mistrza Jaromira Nohavicę. Może nowy parlament coś zmieni w tej materii? Co pan podpowiedziałby nowemu prezesowi Rady Ministrów po 23 października, gdyby zapytał pana o zdanie w tej kwestii?
- Odrzekłbym krótko: „Odwagi, panie prezesie, odwagi! Kultura może i „gryzie” kiedy trzeba, ale proszę pamiętać, że bez niej społeczeństwo jest martwe.” Oto przesłanie dla nowego premiera.
- Panie Marku nazwiska trzech polskich wykonawców lub zespołów, których śmiało pan poleca do słuchania Czytelnikom, bo „warto”, bo „trzeba”, bo „mają to coś”?
Alien Autopsy |
- Czy jest szansa, że jeszcze usłyszymy kiedykolwiek, choć na jednym, jedynym koncercie Maanam w swoim platynowym składzie z połowy lat 80.?
- Drzwi nie zostały zatrzaśnięte i mosty zupełnie spalone. Na szczęście (dodaje po chwili). Kto wie, może nostalgia zwycięży. Może warto byłoby jeszcze raz zagrać w złotym składzie takie utwory jak „Buenos Aires”, „Kocham cię kochanie moje” czy „Espańa for ever”? Fani wywierają coraz mocniejszy nacisk, żeby stan „zawieszenia” Maanamu „odwiesić”. Kora ma teraz nowego managera. Być może, być może... (tajemniczy uśmiech).
- The Goodboys to pana nowy - nie nowy projekt z Januszem Yaniną Iwańskim i Andrzejem Ryszką w składzie. Pierwszy album, choć spodobał się fanom przez media został praktycznie niezauważony. Czy nowy album jest już w drodze?
- Radia komercyjne rzeczywiście nie były zainteresowane pierwszym krążkiem. Na szczęście jednak były tez radiostacje na antenach, których piosenki The Goodboys „Motyli Noc” czy „Kochaj mnie i daj mi siebie” znalazły się na pierwszych miejscach list przebojów. The Goodboys to jest grupa niezwykła i może, dlatego część mediów odnosi się do nas jeszcze nieufnie. Przyszłość pokaże, jaki będzie los zespołu. Jest to grupa nieobliczalna, czego dowodem są pierwsze niezwykle i bardzo energetyczne koncerty.
- Nadzieja niech stanie się nowym wschodem... Dziękuję za rozmowę.
Tomasz Wybranowski
foto – archiwum Marka Jackowskiego
Tomasz Wybranowski.
Roztoczanin z serca Zamojszczyzny, rocznik 1972. Absolwent polonistyki
na UMCS (specjalność edytorsko – medialna). Studiował także jako wolny
słuchacz filozofię i politologię. Doktorant wydziału Nauk Politycznych
UMCS. Pracował w radiu Centrum, Puls, Top, oraz kieleckim TAK, był
korespondentem radiowej „Trójki”. Publikował (i publikuje) w pismach
„Próba” , „Dziennik Wschodni”, „Kurier Lubelski” , „Praca i Życie Za
Granicą”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym”,
magazynie „Kontury”, miesięczniku „Dziś”. Korespondent tygodnika
„Przegląd” w latach (2006 – 2012), redaktor dwumiesięcznika „Imperium
Kobiet i kwartalników Kontury oraz Zamojski Kwartalnik Kulturalny.
Publikuje w tygodniku „Uważam Rze”. Od 2005 roku w Irlandii. Na
przełomie 2005/2006 był redaktorem naczelnym tygodnika „Strefa Eire”. W
latach 2006 – 2008 wydawca i redaktor naczelny miesięcznika „Wyspa”.
Wydał trzy przewodniki po Irlandii „Irlandzki Niezbędnik. Irish ABC”. W
latatch 2008 - 2012 nieprzerwanie redaktor naczelny tygodnika (później
miesięcznika) „Kurier Polski”. W latach 2008 – 2009 był także irlandzkim
korespondentem Polskiego Radia i Informacyjnej Agencji Radiowej.
Współpracował także z Radiem Vox. Obecnie nieprzerwanie wydawca i
prezenter programu „Polska Tygodniówka” (ponad 270 wydań) nadawanego
w każdą środę w dublińskiej rozgłośni NEAR 90, 3 FM. W każdy piątek
(10.00 – 11.00) w Radiu WNET (Polska) pojawia się jego autorski program
„Irlandzka Polska Tygodniówka”. Cykl programów o historii muzyki
światowej „Muzyczne Terapie” gości także w austriackim Radiu FRO. Autor
czterech tomików wierszy („Oczy, które...” 1990, „Czekanie na świt” 1992, „Biały”
1995 i najnowszy „Nocne Czuwanie”). Jego wiersze drukowano w ponad
dwudziestu antologiach poetyckich (ostatnio „Harmonia Dusz” Warszawa
2011). Na początku roku 2013 ukaże się specjalna wersja zbioru „Nocne
Czuwanie” wraz z audiobookiem (wydawnictwo Kontury). Rok 2011 przyniósł
nominację do nagrody „Polak roku w Irlandii”. Tomasz Wybranowski
wyróżniony został przez środowiska polonijne w Irlandii nagrodą
„dziennikarz roku 2010”. Doktorant wydziału Nauk Politycznych UMCS.
Przygotowuje dwie publikacje na temat polskiej muzyki rockowej w czasie
zrywu wolnościowego 1977 – 1990. Do tej pory ukazało się jego pięć
artykułów naukowych poświęconych mediom, głównie imigracyjnym. Od czerwca 2015 tomek prowadzi Listę Przebojów Polisz Czart, która dzięki niemu rozpoczęła swoje drugie życie Aby
poczuć klimat audycji Tomka, zapraszam do wysłuchania znakomitego
programu poświęconemu Grzegorzowi Ciechowskiemu. Można posłuchać go tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz