niedziela, 22 kwietnia 2018

I Ty także możesz zostać naszym mainstreamowcem... 47 Notowanie Listy Polskich Przebojów WNET Polisz Czart - komentarz

"My naprawdę długo terminowaliśmy"

Katarzyna Nosowska (fot. Monika S. Jakubowska)
"Dostałam kiedyś od Darka Krzywańskiego, który był mózgiem i założycielem Kafla wszystkie nasze stare nagrania. Jak na tamte czasy, to było naprawdę coś, tym bardziej, że ten jego sprzęt sami "na garbie" wnosiliśmy do pociągów i przewoziliśmy na koncerty. Godzinami staliśmy na dworcu w Czerwonce, aby załapać się na pociąg z przesiadkami i dostać się z powrotem do Szczecina. To nie było tak, że nagle postanowiłam śpiewać i nagle wszystko stało się cudowne. My naprawdę długo terminowaliśmy w warunkach, które były niezłą szkołą życia, jakże często urągających etosowi artysty. 


Trzeba było po prostu zacisnąć zęby i napierać. Wydaje mi się, że młodzieży w tych czasach jest tak ciężko, ponieważ oni nie mają tej zaprawy. Tak to widzę. Pragną sukcesu i wydaje im się, że łatwo jest być dziś tak zwaną gwiazdą. Czasy są takie, że ci ludzie są bardzo zagubieni. Myślę, że miesza im się w głowach lista priorytetów. My nigdy nie chcieliśmy być gwiazdami. Ja zawsze chciałam śpiewać" - powiedziała mi przed laty Kasia Nosowska, która wraz z powstałą w roku 1992 formacją Hey genialnym utworem "2015" już po raz czwarty wdrapała się na sam szczyt naszej Listy.

Nieznośna lepkość... cenzury

Robert "Robal" Matera z Dezertera (fot. Artur Grzanka)
W roku 1983 legendarna punkowa załoga Dezerter maszerowała Ku przyszłości z cenzurą na karku, która niczym rakieta SS-20 (pierwotna nazwa Dezertera z roku 1981) na oczach całego społeczeństwa bez pardonu unicestwiała legalnie wydany przez nich singiel. Krzysztof Grabowski wspomina ten fragment biografii następująco: "Sytuacja do dziś jest niejasna. Po wydaniu pierwszego nakładu (ok. 35 tys. egz.) pojawiła się potrzeba dodruku, ponieważ płyta sprzedawała się błyskawicznie. Niestety dodruk nigdy nie miał miejsca. Jest kilka wersji tej sprawy. Jedna to ta, że kazano zmielić następny nakład oraz, że nie wydano zgody na dostawę plastiku do tłuczni... ale nikt nie chce się przyznać, jak było na prawdę...". Jak widać centralnie sterowane niszczenie młodych buntowników z Warszawy nie zabiło w nich ducha, a 20 kwietnia 2018, czyli prawie 40 lat po powstaniu SS-20 ich "Paradoks" zajął 9 miejsce na Liście Polskich Przebojów WNET Polisz Czart.


Metody Stasi, czyli... niszczenie taśm

Grzegorz Stróżniak z Lombardu (fot. archiwum zespołu)
U progu rockowego bumu, jaki w roku 1982 odnotowano na ziemiach polskich, hymn mojego pokolenia zatytułowany „Przeżyj to sam” w atmosferze politycznego skandalu po dwóch dniach emisji w programie III Polskiego Radia zdjęto z anteny, a Grzegorz Stróżniak po 30 latach od tych gorących chwil powiedział: "Wówczas wiedziałem tylko tyle, że piosenkę wycofano z anteny. Zmarły niedawno autor tekstu Andrzej Sobczak, wspominając tamten czas, opowiedział mi kilka szczegółów, których wtedy nie znałem i nie zdawałem sobie sprawy z tego co się wokół tej piosenki działo. 


Wersję tę poznałem dopiero 27 lat od tamtych wydarzeń. Według Andrzeja Sobczaka podobno ktoś wpadł wtedy do studia Trójki i w atmosferze złości niszczył taśmy z tym nagraniem. Piosenka promowała się krótko i - o ironio losu - jest dziś najbardziej popularną kompozycją Lombardu." Pomimo tak trudnych początków legendarnej kapeli z Wielkopolski ich utwór "Szara ulica" głosami słuchaczy zdobył 10 pozycję w 47 Notowaniu Listy Polisz Czart.

Działalność amatorsko-hobbystyczna zwana Kultem

Kazik Staszewski (fot. Monika S. Jakubowska)
"Myślę, że taką bardzo dobrą szkołą dla mnie - powiedział mi jakiś czas temu Kazik Staszewski - było to, że myśmy działali te pierwsze 10, 12 lat na zasadach zupełnie amatorsko-hobbystycznych. Do 1990 roku nie przypuszczałem, że będzie to jakieś moje konkretne zajęcie, wobec czego, nie miałem żadnego ciśnienia na to, żeby zaistnieć gdzieś w radio, czy w telewizji. Mieliśmy możliwość zagrania paru koncertów, potem było ich trochę więcej i to było dla nas najważniejsze, a pieniądze... sam wiesz, jakie wtedy pieniądze były. Ludzie udawali, że pracują, a oni udawali, że im płacą. 


Wobec czego, kiedy znaleźliśmy się w sytuacji, że to już była praca, z której w jakiś sposób mogliśmy się utrzymać, to po pierwsze byliśmy na tyle mądrzy, żeby wiedzieć, kto w tej polskiej branży muzycznej jest kim i z kim się można zadawać, a z kim nie. Potem mieliśmy już konkretny i dość mocny kręgosłup oraz świadomość tego, co chcemy robić i w tym nas ta nowa rzeczywistość ekonomiczna zastała. Myślę, że w jakiś sposób to nas ukształtowało, a poza tym ludzie widzieli, co robimy". Pomimo tak przedziwnie niemedialnych początków Kultu w roku 1982, zespół ten w ostatnim wydaniu naszej Listy kawałkiem "Opowiadam się za miłością" zdobył tym razem zaszczytne 2 miejsce.

Mięta do książek

Muniek Staszczyk (fot. Monika S. Jakubowska)
"Zacząłem pisać teksty jeszcze w liceum - wspomina Muniek Staszczyk - Miałem bardzo dobrego polonistę śp. pana Mariana Kucharskiego. Tak zwany Maniek - nasz wychowawca w liceum w Częstochowie, w czwartym ogólniaku, o którym jest piosenka T. Love "IV Liceum". Był świetnym polonistą. Dosyć srogi facet i mocno - że tak powiem - "trzymał za jaja". Byłem dosyć niesforny, natomiast z polskiego udało mi się napisać najlepszą maturę w szkole i to właśnie dzięki niemu i mojemu ojcu, który we mnie jako u dzieciaka wzbudził taką miętę - miłość do książek. Pisać zacząłem na fali punka, który ośmielił mnie tym, że zespoły równolatków w tamtych czasach opowiadały o tym, co sami widzą i o tym jakie mają problemy. Sytuacja w Polsce była wtedy o tyle ciekawa, że naprawdę na naszych oczach zmieniała się rzeczywistość". Jak więc można w powyższej wypowiedzi wyczytać i co niedawno potwierdził także we wspomnieniu o swoim zmarłym Poloniście, profesorowi Adolfowi Czeredereckiemu Tomasz Wybranowski, byli niegdyś tacy wychowawcy młodego pokolenia, którzy miłością do literatury potrafili zarażać w czasach, kiedy czytało się jeszcze oryginalne dzieła zamiast ich marnej jakości streszczeń. W ostatni piątek "Marta Joanna od aniołów" powstałej w roku 1982 grupy T. Love zajęła na Polisz Czart pozycję 11.


Kiedyś muzyka coś dla ludzi znaczyła

Wojciech Waglewski (fot. Adam Pańczuk)
"Kiedyś chodziło się codziennie do klubu, bo codziennie ktoś grał, a muzyka była formą komunikowania się z ludźmi, miała charakter bardzo bliski i coś dla tych ludzi znaczyła - opowiada wczorajszy jubilat Wojciech Waglewski - W tej chwili cała muzyka jest traktowana tak, jak traktuje się muzykę popową. Fajnie jest się przy niej nakręcić, fajnie sobie przy niej poskakać, a potem w poniedziałek idzie się zapieprzać na kupno nowej komórki, nowych spodni i butów i tyle i tak to życie wygląda. Także nie wierzę w to nie tylko w Polsce. Nie wierzę, aby na świecie pojawił się jakiś artysta, który byłby w stanie zmienić tę całą agresję. Ten powrót agresji nie jest przecież cechą tylko polską w tej chwili. Ta agresja zaczyna kipieć powoli. To nie są czasy, w których muzyka ma coś do powiedzenia tym bardziej, że polityka ma w tej chwili trzy razy większą moc rażenia, niż w czasach Marleya. Ma Internet i wszechogarniającą mnóstwo ludzi telewizję, Wtedy telewizja nic nie znaczyła, a Internetu nie było. Internet inwigiluje dziś wszystkich na każdym kroku i fałszuje facebooki. 


Te papierowe fałszywki w stanie wojennym były niczym wobec tego, że dziś całe portale internetowe się fałszuje, podrabia i wysyła jakieś śmieci. Jakie to jest zupełnie inne pole rażenia, inne instrumenty, inna technika i inne połacie mózgu są atakowane, więc to se ne vrati". Przedwczoraj "Słowa pożegnania" powstałej w roku 1985 grupy Voo Voo na liście Radia WNET zajęły 5 miejsce.

Była to wielka przygoda

Illusion (fot. za archiwum zespołu)
"Powiem szczerze, że jeśli chodzi o stronę muzyczną całego przedsięwzięcia i tego, co wtedy się działo, niewiele pamiętam - wspomina rok 1989 i krążek Miejsce, którego wszyscy szukamy... zespołu She, gdzie wówczas grał lider Illusion Tomasz "Lipa" Lipnicki - Pamiętam raczej tylko emocjonalne sprawy, jakieś personalne zdarzenia, jakieś fragmenty nagrań, fragmenty imprezy i fragmenty tego, cośmy wtedy tam robili. 


Nie mogę za bardzo powiedzieć o tym, jak powstawała muzyka, bo nawet nie pamiętam gdzie, kiedy i jak myśmy ją tworzyli. Pamiętam, że prawdopodobnie część materiału powstała w Domu Kultury Cebulka w Brzeźnie, a część gdzieś "po domu" i wiesz... była to wielka przygoda i raczej tak utkwiło mi to w pamięci niż jako jakieś dokonanie muzyczne". W ostatnim notowaniu naszej zabawy Lipa wraz ze swoim legendarnym Illusion kawałek "Kto jest winien" umieścił na zaszczytnym 14 miejscu.

Spełnieni Instrumentaliści

Hubert "Spięty" Dobaczewski z Lao Che (fot. Monika S. Jakubowska)
"To była taka spontaniczna sytuacja, Dimon, Denat i ja siedzieliśmy w studio i nagrywaliśmy płytę Koli – Szemrany, a już w tym momencie mieliśmy drugi projekt czyli Lao Che. Pomyśleliśmy, że można by nagrać jakąś piosenkę, więc reszta chłopaków dojechała do studia i przez noc skomponowaliśmy w studiu zupełnie nowy utwór. Dimon, Denat i ja poznaliśmy się przy okazji zakładania zespołu Koli. Każdy z nas grał na jakichś instrumentach, a tego w Koli nie było ze względu na taki para hip hopowy profil kapeli. Pomyśleliśmy więc, że dobrze byłoby jeszcze założyć grupę, gdzie moglibyśmy się spełniać jako instrumentaliści i tak powstało Lao Che" - tak wspomina Hubert "Spięty" Dobaczewski, gitarzysta i wokalista powstałej w 1999 roku grupy Lao Che początki tej zacnej formacji, która utworem "Nie raj" w 47 Notowaniu naszej Listy zajęła medalowe 3 miejsce.


Jesteśmy postpinkfloydowi 

Mariusz Duda z Riverside (fot. Sławek Orwat)

„Na jednym z koncertów w Niemczech - wspomina Mariusz Duda z Riverside - znajomy dziennikarz przyniósł nam najnowszy numer magazynu Eclipse, gdzie pięknie rozrysowana była tabelka z różnymi stylami muzycznymi, jakie się narodziły. 


Było to delikatnie mówiąc trochę zwariowane, ale pocieszył mnie fakt, że zespół Riverside nie został zakwalifikowany do rocka neoprogresywnego, w którym znajdowały się Pendragon, IQ i inne tego typu zespoły, tylko nazwano nas „Art and Prog”. Gdzieś tam na górze tabeli był Pink Floyd i odniesienie, że to co my gramy, ma także coś wspólnego z tym co określono jako „Art”, czyli że jesteśmy postpinkfloydowi, że to co gramy to bardziej emocjonalne kompozycje, niż granie w stylu Dream Theater”.

Moja londyńska rozmowa z nieodżałowanym Piotrem Grudzińskim - gitarzystą Riverside
Nieodżałowany, przedwcześnie zmarły genialny gitarzysta tej formacji Piotr Grudziński dodaje: "Teksty Mariusza wspaniale pasują do naszej muzyki. Są trochę zawikłane, nie do końca dopowiedziane, a słuchacz ma wolność ich interpretacji. Nie dają one pełnego obrazu i każdy może sobie indywidualnie historię dopowiedzieć”. W ostatni piątek "The Depth Of Self Delusion" znanej dziś na całym niemal świecie polskiej grupy Riverside osiągnął na Liście Polisz Czart lokatę 17.

Strzały w ryj, po których krew leci do dzisiaj


Krzysztof "Grabaż" Grabowski (Strachy Na Lachy i Pidżama Porno) fot. Marek Jamroz
"Beatlesi, pierwsza fala punk rocka, Clash, Sex Pistols. Był to dla mnie bardzo potężny kop - opowiada lider zespołu Strachy Na Lachy - Krzysztof "Grabaż" Grabowski - Na pewno Ian Curtis i Joy Division. Sporo mam tu do zawdzięczenia nie tylko Beatlesom, ale i całej muzyce lat sześćdziesiątych. Uważam, że wszystko, co powstało ciekawego, wymyślono właśnie wtedy. To wtedy powstały najbardziej cenne i znaczące dzieła, oczywiście jeśli mówimy o kanonie rocka. Ostatnim twórcą, który kupił mnie całego i w którym zanurzyłem się, był Manu Chao, jeśli chodzi o prowadzenie orkiestry i kontakt z publicznością. Mniej się może zgadzam z tym, o czym on śpiewał, bo już jestem za stary na takie rzeczy, natomiast artystycznie wywarł na mnie kolosalne wrażenie'


Trudno też nie wspomnieć o polskich muzykach z lat osiemdziesiątych. To był dla mnie bezpośredni impuls do tego, aby samemu się tym zająć. Były to kapele, które tworzyli moi rówieśnicy i było widać i słychać, że umiejętności wirtuozerskich nie ma tam żadnych, ale za to jest ogromna energia i prawda, na którą dałem się nabrać i uznałem ją za swoją. Kazik Staszewski, Muniek Staszczyk, Grzesiek Każmierczak z Variete, WC i teksty Jaromira Krajewskiego, Dezerter. To były takie strzały w ryj, po których krew praktycznie leci do dzisiaj. Bez tego polskiego akcentu i wywołania tego bezpośrednio, nie było by mnie". Przedwczoraj Strachy zaznaczyły swoją obecność w Polisz Czart aż dwukrotnie - "Obłąkany obłok" - 8 i "Co się z nami stało" - 13.

 Ja znam swoich odbiorców

Mela Koteluk (fot. Artur Grzanka)
"Ja znam swoich odbiorców, spotykam się z tymi osobami po koncertach i zazwyczaj chwilę rozmawiamy - mówi Mela Koteluk - Tworzymy swego rodzaju zjawisko socjologiczne, bardzo fascynujące, bo na nasze koncerty przychodzą ludzie w bardzo różnym wieku i jest to poważny przekrój pokoleniowy. 


Od dzieciaków, które stoją z rodzicami pod sceną w ochronnych słuchawkach na uszach, poprzez gimnazjalistów, licealistów, studentów, wartkich trzydziestolatków, aż po seniorów i całe rodziny. To prawdziwa różnorodność, której wspólnym mianownikiem są wrażliwi, bystrzy, ciekawi słuchacze". W 47 Notowaniu Listy Polskich Przebojów WNET Polisz Czart "spadochronowa" "Melodia ulotna" Meli uplasowała się na miejscu 6.

I Ty także możesz zostać naszym mainstreamowcem

W związku z pojawiającymi się jeszcze od czasu do czasu mniej lub bardziej kąśliwymi uwagami, że mainstream u nas rządzi, świadomie i z premedytacją przytoczyłem dziś kilka wypowiedzi byłych wojowników o wolność i jakość w rockowej muzyce oraz pokazałem ich trudne początki, a poniższe zestawienie, które specjalnie na dziś przygotowałem (w przypadku solistów jest to rok wydania ich pierwszego albumu) niechaj będzie dowodem na to, że nasz PoliszCzartowy mainstream rodził się na przestrzeni aż 50 lat jakże często w bólach reżimowej cenzury (Lombard, Dezerter) i z ciężarem sprzętu na plecach nastoletniej Kasi Nosowskiej.


Taka bowiem różnica czasowa dzieli moment powstania niemieckiej grupy Scorpions (od 2003 roku z polskim basistą Pawłem Mąciwodą w składzie) oraz wydanie debiutanckiej płyty Korteza. Jaki z tego wniosek drodzy pretendenci do naszego TOP20?

Kazik Staszewski (fot. Monika S. Jakubowska)
I Ty także możesz zostać naszym mainstreamowcem i wcale nie musisz być przez to muzycznie kojarzony ani z panem Zenkiem, ani z innymi Bayerami, a kto po przeczytaniu powyższych fragmentów życiorysów ma do naszego TOP20 jeszcze jakieś zastrzeżenia, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Scorpions 1965
Turbo 1980
Dezerter 1981
Lombard 1981
Kult 1982
T. Love 1982
Voo Voo 1985
Farben Lehre 1986
Hey 1992
Illusion 1992
Lao Che 1999
Riverside 2001
Strachy Na Lachy 2002
Mikromusic 2002
Gaba Kulka 2003
Mela Koteluk 2012
Kazik i Kwartet Proforma 2012
Organek 2013
Kortez 2015




ps. Wszystkie powyżej przytoczone wypowiedzi artystów naszego TOP20 pochodzą z wywiadów, jakie przeprowadziłem z nimi na przestrzeni ostatnich 9 lat. Słowa Meli Koteluk to fragment rozmowy Marka Jamroza z roku 2015.

1 komentarz: