Miesięczna terapia dziewczynki, u której wykryto raka mózgu, kosztuje ponad 60 tys. zł. Rodziny dłużej na nią nie stać.
Choć ma dopiero 7 lat, odwagi i siły do walki z chorobą mógłby jej pozazdrościć niejeden dorosły. Bo Julia Ożóg, u której raptem kilka miesięcy temu lekarze wykryli glejaka IV stopnia, czyli najostrzejszą postać guza mózgu, dzielnie walczy z chorobą. - Choć jest bardzo słaba i smuci się, że nie może robić tego, co najbardziej kocha, czyli czytać książek i wymyślać własnych opowiadań lub komiksów, nie słyszałam od niej ani słowa skargi - mówi Anetta Ożóg, mama dziewczynki. - Przyjmuje wszystkie leki, rehabilituje się, choć ją bardzo boli, a lekarze mówią, że to najdzielniejsze dziecko, jakie mieli na oddziale - dodaje. Wydali wszystko, co mieli Do tego Julcia jest nieprzeciętnie zdolna. Płynnie czytać zaczęła, mając 5 lat. Potrafi dodawać, zna ułamki i kocha tworzyć swoje własne mini książeczki z opowiadaniami i komiksami. Sama je wymyśla i ilustruje. Niestety, odkąd zaczęła chorować, nie może robić tego, co kocha. Uciskający mózg guz i jego nacieki sprawiają, że dziewczynka widzi podwójnie, drżą jej ręce i ma problemy z poruszaniem się. Dlatego jej rodzice wydają krocie na terapię, która może znacznie poprawić jej codzienne funkcjonowanie. - Guz jest nieoperacyjny, bo skutkiem takiej operacji mógłby być niemal całkowity paraliż ciała i utrata wzroku. Dlatego lekarze w Polsce sugerowali raczej leczenie paliatywne - przyznaje pani Anetta. - Ale nie mogliśmy siedzieć bezczynnie. Po pomoc polecieliśmy aż do Stanów, do ośrodka w Kalifornii, który zaproponował nam terapię lekami, które widocznie poprawiają stan zdrowia córki - dodaje. Niestety, miesięcznie kosztują one aż 60 tys. zł, bo sprowadzane są z zagranicy. Do tego dochodzą jeszcze leki chroniące żołądek i wątrobę oraz przeciwzapalne. Rodzina nie waha się jednak stosować takiej terapii, bo wyraźnie poprawia ona stan Julki. Po dwóch miesiącach ich przyjmowania nie ma też objawów podwójnego widzenia i drętwienia kończyn. Tyle że w przypadku tak dużego guza leczenie dziewczynki powinno trwać dwa lata, a rodziny nie stać na wyłożenie takiej kwoty. Już wydała wszystkie oszczędności, a teraz chce sprzedać mieszkanie. Bardzo zdolna i bardzo chora Do kosztów leków dochodzi jeszcze specjalistyczny sprzęt, również sprowadzany z zagranicy. To między innymi jonizator powietrza, urządzenie poprawiające jakość wody. Każde kosztuje co najmniej 10 tys. zł. Żeby zahamować rozwój komórek nowotworowych, dziewczynka ma specjalną dietę, a pije głównie wodę alkaliczną. Sam koszt podróży do Stanów wyniósł rodzinę 80 tys. zł. - Mamy bardzo zdolną i dzielną, ale bardzo chorą córcię. Tak naprawdę przyda nam się każda pomoc - mówi wzruszona pani Anetta. Pieniądze na leczenie Julii można wpłacać na konto parafii pw. Matki Bożej Różańcowej w Rzeszowie z dopiskiem „Julka”.
Nr konta to 35 1020 4391 0000 6202 0002 3572.
1 proc. podatku na rzecz Julki można przekazywać też na konto Caritasu Bliźni w Potrzebie z dopiskiem „Julka”. Nr KRS to 0000 251723.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz