Kwadrat - polski Jethro Tull
Zanim muzycy grupy Pink Floyd na początku lat 70-tych stali się niekwestionowanymi królami rocka progresywnego, w roku 1969 King Crimson w Wielkiej Brytanii i Omega na Węgrzech tworzyli zręby gatunku i wytyczali jego kierunki. Odbiór tego rodzaju muzyki wymagał od słuchaczy dużej wrażliwości oraz wysiłku intelektualnego, co od początku istnienia kwalifikowało ten nurt do sztuki elitarnej. Jednocześnie młodzi ludzie obu obozów politycznych Europy świadomi swej nienaturalnej separacji i straconych złudzeń na zjednoczenie kontynentu, z coraz większym entuzjazmem przyjmowali awangardową formę sztuki, będącą tłem dla społecznie zaangażowanych, jakże często nihilistycznych treści. Tym co najbardziej różniło rock progresywny od dotychczasowego sposobu gry, było zerwanie z tradycją krótkich piosenek na rzecz kilkunastominutowych suit, składających się często z wielu części o różnorodnym tempie i ekspresji. Teksty utworów dotykały sfery filozofii, religii i ideologii, a czasami wręcz budowały świat fantazji, czym nawiązywały w dużym stopniu do idei romantyzmu w sztuce. Zmianie uległa także aranżacja. Po raz pierwszy muzyka instrumentalna była tak samo ważną składową częścią kompozycji jak tekst. Po raz pierwszy także oprócz instrumentów typowych dla rocka, jak gitary i perkusja w utworach można było usłyszeć dźwięki wygenerowane elektronicznie oraz instrumenty akustyczne. Rozbudowana aranżacja ograniczyła liczbę muzyków, którzy byli w stanie sprostać wymaganiom. Dzięki temu do rocka progresywnego trafiało wielu wykształconych muzyków symfonicznych, a ich przeróbki dzieł muzyki poważnej (jak choćby „Obrazki z Wystawy” Musorgskiego w wykonaniu Emerson, Lake and Palmer) budziły podziw u wirtuozów znanych z oper i filharmonii. Do tej elitarnej grupy wykształconych muzyków należeli tacy artyści jak Mike Oldfield, Rick Wakeman, Keith Emerson, Jimmy Page oraz przedstawiciele polskiej sceny – Józef Skrzek, Antymos Apostolis i Jerzy Piotrowski tworzący grupę SBB. Coraz częściej w muzyce rockowej pojawiał się także flet oraz instrumenty smyczkowe. Polski rock progresywny kształtował się powoli, acz konsekwentnie i nie musimy mieć w tym temacie jskichkolwiek kompleksów. Nasi rodzimi twórcy na przestrzeni ostatnich 40-tu lat udowodnili, że są znakomitymi kompozytorami, autorami tekstów i instrumentalistami. Pierwszym polskim zespołem, któremu udało się przeniknąć tajniki tej elitarnej odmiany rocka jeszcze w latach 60-tych była grupa Klan, a potem... lawina sympatyków rozbudowanego brzmienia i symfonicznego grania wchłonęła najbardziej uzdolnionych adeptów sztuki rockowej, do których dołączali niejednokrotnie wirtuozi jazzu i muzyki klasycznej. Dziś najróżniejsze odmiany rocka progresywnego ponownie odnalazły na polskiej ziemi podatny grunt. Jednocześnie gatunek ten nad Wisłą medialnie ma nieco "pod górkę". Dlaczego?
W wywiadzie dla fachowego pisma LIZARD - zajmującego się własnie rockiem progresywnym -zadałem założycielowi formacji prog metalowej Division by Zero następujące pytanie: - Jaka jest obecnie kondycja rocka progresywnego w Polsce?
Leszek Trela powiedział bardzo wymowne słowa: Kondycja muzyczna ma się wyśmienicie. Kondycja rynku progresywnego w zasadzie nie istnieje. Mamy fenomenalne zespoły i beznadziejną koniunkturę tej muzyki. Jak na razie udało się tylko Riverside. Dalej mają na trasach sale wypełnione po brzegi, grają wiele za granicami Polski. Zapracowali na to. Mieli trochę szczęścia i teraz są efekty. Pozostali dalej pracują i liczą, że jest jeszcze jakaś szansa.
Jeden z największych - Collage
Leszek Trela powiedział bardzo wymowne słowa: Kondycja muzyczna ma się wyśmienicie. Kondycja rynku progresywnego w zasadzie nie istnieje. Mamy fenomenalne zespoły i beznadziejną koniunkturę tej muzyki. Jak na razie udało się tylko Riverside. Dalej mają na trasach sale wypełnione po brzegi, grają wiele za granicami Polski. Zapracowali na to. Mieli trochę szczęścia i teraz są efekty. Pozostali dalej pracują i liczą, że jest jeszcze jakaś szansa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz