Kościół św. TRÓJCY |
ECCE HOMO (Oto człowiek) - tymi słowami ksiądz pastor rozpoczął pożegnalne, żałobne nabożeństwo pamięci naszego, wybitnego artysty fotografika MARKA KAREWICZA w warszawskim kościele ewangelickim ŚWIĘTEJ TRÓJCY przy Placu Stanisława Małachowskiego. Odeszła na zawsze ikona największa polskiego JAZZU. Przeżyła w muzycznym świecie 80 lat. Marek był namacalnym symbolem jazzowego życia w Polsce.
Poniedziałek 2 lipca 2018 roku był dniem chłodnym i pochmurnym z przelotnymi opadami deszczu. W takim dniu odbył się pochówek ukochanego przez mieszkańców Tomaszowa Maz. „człowieka ze złotym obiektywem” Honorowego Obywatela Miasta za 2015 rok. Wiele osób, różnymi środkami lokomocji z naszego grodu przyjechało do stolicy, by pożegnać MISTRZA FOTOGRAFII. Również dotarła delegacja z Tomaszowa, którą reprezentowali: Piotr Gajda w imieniu Prezydent Miasta, Pana Marcina Witko, panie – Dyrektor CKM Anna Zwardoń oraz z-ca Dyrektora Beata Arkuszyńska reprezentujące Miejskie Centrum Kultury, by pożegnać „honorowego obywatela miasta”, Mariusz Sobański z Galerii ARKADY (w tym lokalu, w centrum miasta odbyło się wiele spotkań z Panem KAREWICZEM). Przybyło także wiele prywatnych osób, uczestników spotkań organizowanych czy to przez ARKADY, czy moją osobę.
Zabrałem się w smutną podróż samochodem nissan państwa Starnowskich z osobami, które na przestrzeni ostatnich lat życia i pobytu w naszym mieście Marka Karewicza, byli blisko Niego. Tym samym przyczyniali się do rozpowszechniania Jego DZIEŁ (tj. książki, fotogramy, rollupy, projekty okładek płyt gramofonowych), wiedzą z gatunku - kim był („ecce homo”) mieszkaniec (11 lat życia – 1944/1954) Tomaszowa Mazowieckiego?
Tomaszowska grupa przed wejściem do kościoła św. TRÓJCY |
Ewa Komar – uczestniczyła ze swoją kamerą i aparatem fotograficznym w wielu wydarzeniach, spotkaniach z Markiem (również w sesjach wyjazdowych jak – Sopot, Gdynia, Zakościele) zapisując „okiem kamery” wiele kadrów w Jego domu przy ulicy Nowolipki, na wystawach prac Pana Marka w Starostwie Powiatowym, Społeczności Chrześcijańskiej TOMY czy zakościelowych, muzycznych spotkaniach (było ich cztery). Dzięki jej kamerowaniu, wykonaniu wielu FOTO przyczyniła się, że mogłem zmontować kilka filmów o Marku Karewiczu, jak: „Złoty Fryderyk w Tomaszowie”, „75 urodziny Karewicza w OK. TKACZ”, „Spotkanie po latach” czy „5 lat Fundacji Sopockich Korzeni”.
Nasza tomaszowska grupa podczas trwającego, żałobnego nabożeństwa |
Przy każdym spotkaniu z Markiem, na czas pobytu, „mała” opiekowała się Nim, dużo konwersując z artystą fotografii, zaskakując dużą wiedzą o nim samym jak również znajomością w dziedzinie rock’nroll, jazz a także w wielu innych dziedzinach życia. Niejednokrotnie kiedy odwiedzaliśmy Marka Karewicza w Jego mieszkaniu przy ulicy Nowolipki, zawsze najwięcej czasu w rozmowie poświęcał, właśnie „małej” Oboje uwielbiali z sobą, nie tylko rozmawiać, bo Monika zawsze przygotowała zmyślną potrawę a Złoty Fryderyk zjadał ją z wielkim apetytem. Marek bardzo polubił „małą” i za każdym pobytem w naszym mieście pytał – Antoni co z „małą”? Czy przyjdzie na spotkanie ze mną?
Ulubiony przez Marka zespół „The Warsaw Dixielanders” w deszczowej oprawie na Cmentarzu Ewangelickim |
Patryk Pigulski – młody człowiek, jeszcze uczeń szkoły średniej. „Odkryłem go”, kiedy on zaczął na ogólnej i mojej stronie „fb” lajkować niektóre wpisy tekstów muzycznych, wywiady ze mną czy ludzi muzycznego show businessu a zwłaszcza te ostatnie teksty poświęcone Markowi Karewiczowi zamieszczone po Jego śmierci. Przyznać muszę, że Patryk przypadł mi bardzo do gustu a kiedy okazało się, że w nissanie państwa Starnawskich jest wolne miejsce, wszyscy zadecydowaliśmy, by Patryk dołączył do nas. Tak więc w liczbie sześciu osób wybraliśmy się na pogrzebowe uroczystości i pochówek, do Warszawy.
Trumna z ciałem MISTRZA FOTOGRAFII w asyście warty honorowej polskiego żołnierza |
Tuż po niej przepiękny głos o MISTRZU fotografii zabrał, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, przyjaciel Karewicza, Pan Piotr Rodowicz. Następnie bardziej prywatną mowę wygłosiła koleżanka Marka, Pani Krystyna Kucewicz reprezentująca „Express Wieczorny”. W trakcie nabożeństwa żałobnego, piękną homilię o Marku Karewiczu wygłosił, ksiądz pastor. Przyrównał zawód Marka na równi z darem Boga. Pan Bóg – jak mówił pastor - daje światło, cień, obiekt, sprzęt a fotografowi, jako „Ecce Homo” dał rozum, intelekt, by niezastąpione boskie dary zamienić w ludzkie dzieło w postaci przepięknej fotografii. Tak właśnie czynił Pan Marek Karewicz. Po homilii z balkonu chóru rozległy się cudowne dźwięki saksofonu, gdzie przyjaciel Marka, światowej sławy jazzowy muzyk Pan Zbigniew Namysłowski wykonał cudowną balladę, którą wcześniej słyszałem w domu przy ulicy Nowolipki. Marek ze Zbigniewem wcześniej ustalili by w przypadku Jego śmierci tę balladę zagrał na pogrzebie, co Zbigniew Namysłowski uczynił.
Namysłowski pośmiertnie, tylko dla Marka, gra cudowną balladę. |
Pośmiertne spotkanie przyjaciół Marka Karewicza w kultowym klubie TYGMONT |
O godzinie 19.00 wielu uczestniczących w uroczystościach pogrzebowych spotkało się w Jazz Clubie TYGMONT, który to klub współtworzył i był pierwszym dyrektorem Marek Karewicz. Spotkanie to wspomnieniowo muzyczny wieczór poświęcony pamięci Pierwszego Dyrektora tego klubu. Dzisiaj po MISTRZU fotografii pozostało w klubie tylko krzesło-fotelik z napisem „Marek Karewicz”. W tym kultowym lokalu bywałem na corocznych urodzinach MARKA. Ostatnie, 80 urodziny były pierwsze i jedyne w życiu klubowym TYGMONTU bez udziału JUBILATA i to jest smutnym faktem.
Tak jak ON, wielki z największych - Marek Karewicz, tak wszyscy inni znający działalność i realia tego klubu uważali i nadal uważają, nawet na okoliczność Jego śmierci, że TYGMONT to najwspanialsze dziecko Marka Karewicza. I tak powinno na zawsze pozostać. Nie było dziełem przypadku, że pośmiertne spotkanie przyjaciół, znajomych, kolegów, miłośników jazzu i dobrej muzyki mogło odbyć się gdzie indziej jak tylko w TYGMONCIE. Dla nas, tomaszowian, klub TYGMONT stał się synonimem na zawsze związanym z Markiem Karewicza, ŻEGNAJ TYGMONT ŻEGNAJ DROGI PRZYJACIELU.
Kompania Honorowa WP oddaje karabinową salwę ku czci Marka Karewicza |
Antoni Malewski
PS. Patryk Pigulski – PODZIĘKOWANIE
Wielka szkoda, że nie udało mi się poznać świętej pamięci Pana MARKA KAREWICZA. Ale tą drogą właśnie, chciałem WAM wszystkim, tomaszowskiej grupie uczestniczącej w pogrzebie, gorąco podziękować, że mogłem towarzyszyć w ostatniej drodze Mistrzowi polskiej fotografii. Poprzez filmy, jakie sprezentował mi pan Antoni, mogłem bliżej „poznać” człowieka ze złotym obiektywem by w żałobnym kondukcie z wielkimi osobami polskiego show businessu GO pożegnać. Pogrzeb, jeżeli tak mogę się wyrazić, był PIĘKNY. Pan Marek pochowany był godnie. Na pewno patrzył na nas z „góry” dziękując uczestnikom pogrzebu, ZA WSZYSTKO. Bardzo podobała mi się muzyka jazzowa w wykonaniu „The Warsaw Dixielanders” a szczególnie piękna ballada w wykonaniu Zbigniewa Namysłowskiego. Kolejne moje marzenie się spełniło, bo spotkałem na żywo pana Włodzimierza Pawlika czy Andrzeja Rosiewicza. Jeszcze raz WAM wszystkim, całej tomaszowskiej GRUPIE SERDECZNIE DZIĘKUJĘ, z poszanowaniem
Patryk Pigulski
Pamięci Marka Karewicza
TWÓJ NASZ ŚWIAT
Dla Ciebie MARKU
moje nasze ostatnie słowa
od Tomaszowian
w podarku
Kreśliłem
wielokrotnie zaczynałem pisać
od nowa
Szukałem odpowiednich
dla wyrażenia
naszej wdzięczności i szacunku
Honorowemu Obywatelowi Miasta
Mazowieckiego Tomaszowa
Wreszcie do nich dotarłem
Kryły się w gąszczu uparte
Zapisane na twardym dysku
oddają Ci zasłużoną cześć
po odejściu na ostatnią wartę
Pociąg życia
każdy biegnie
z punktu A do B
zanim polegnie
Po drodze
swoimi dokonaniami
zabarwiłeś na stałe
muzyczny świat
Chwile utrwalone na zdjęciach
Bezcenny dokument
mijanych lat
Twój nasz świat
autor Henryk Myśliwiec
Antoni Malewski urodził
się w
sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś.
Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a
ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją
rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i
Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako
nauczyciel. Dziś jest emerytem. O swoim dzieciństwie i
młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”,
„A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w
„Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce,
która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników
Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz