Kiedy zadzwonił do mnie w ubiegłą środę (13 grudnia 2017r) Tomek Wybranowski z propozycją udziału w jego audycji „Polska tygodniówka” (dziennikarz polskojęzycznego Radio NEAR FM w Dublinie) byłem, może zabrzmi to banalnie, „cały w skowronkach” - „Słuchaj Antoni – zagaił Tomek – chciałbym cię zaprosić do udziału, w świątecznym bożonarodzeniowym wydaniu, mojej audycji cotygodniowej, na środę 20 grudnia 2017 roku godz. 20.00 czasu polskiego. Tematyka, jej scenariusz, dobór postaci, należy do ciebie. Myślę przyjacielu, że nie odmówisz. Czekam na twoją propozycję i decyzje.
Szczęśliwy, że mogę zaprosić w wigilię do stołu na biblijne wolne miejsce dla nieobecnego, nie tylko mojego domu, ale do wszystkich polskich domów i rodzin, wybranych przeze mnie postaci, spowodowało, że odpowiedziałem bez zastanowienia, po prostu,- Wyrażam zgodę na swój udział w Twojej audycji Tomku!!! Problem zaczął się podczas doboru, wyboru osoby, muzyka, piosenkarza, zespołu. Moje ponad 60 lat „życia” w rock’n’rollowym świecie przysporzyło mi tak wiele trudności. Przez te lata w mojej duszy, w moim sercu nagromadziło się tyle WSPANIAŁOŚCI, że nie dziwiłem się sobie z tak powstałych w moim wnętrzu trudności z wyborem …. a jednak zadecydowałem ….
- Myślę przyjacielu, że nie odmówisz. |
-- Tomku, tobie nigdy... |
Elvis Presley – to niekwestionowane, muzyczne bożyszcze z lat mojej młodości (zm.w 1977r). Był koniec listopada lub początek grudnia 1961 roku jak do domu Wojtka "Szymona" Szymańskiego (Tomaszów Maz. Pl. Kościuszki 17) od rodziny z Niemiec Zach. na gwiazdkę docierają dwie ostatnie, długogrające, najnowsze płyty Elvisa (LP nr."12") "HIS HAND IN MINE" (na niej m.in. tytułowa "His Hand In Mine", "Know Only To Him", "Sweet Down, Sweet Chariot" czy "I Believe In The Man In The Sky") i (LP nr. "13") "SOMETHING FOR EVERYBODY" (m.in. na niej "Judy", "Geve Me The Right", "In Your Arms" czy "Sentimental Me"). Wojtek był już w posiadaniu (LP nr. „4”) „ELVIS CHRISTMAS ALBUM” („White Christmas”, „Peace In The Valley”, „Blue Christams”, „Silant Night” czy „It Is No Secret”). Grudzień/Styczeń (1961/62) to najpiękniejszy czas zapamiętany w mojej młodości, Spędzaliśmy najcudowniejsze, muzyczne ferie zimowe (trwały od 22 grudnia 1961r/do 6 stycznia 1962). Codziennie, do południa muzyczne spotkania na chacie Wojtka "Szymona" a wieczorem, w feryjne dni, przy wypełnionej po brzegi, naszej kultowej kawiarni "Literacka" słuchaliśmy, rozkoszowaliśmy się największymi, będącymi na czasie, świątecznymi hitami samego ELVISA. Jego kolędy i songi gospel dominowały w miejscach muzycznego kultu.
Rozpoczęły się oddolnie, potajemnie wykonywane tańce (protoplasta fajfów tanecznych) często przerywanych przez barmana lokalu, pana Jana Janowskiego. Dopiero latem 1962 (sierpień) fajfy zaakceptowane zostały przez dyrekcję ZDK "Włókniarz", w którym to Domu Kultury mieściła się "Literacka". Dzięki płycie LP, „His Hand In Mine” odkryłem, że Elvis to nie tylko szalony R&R, nie tylko country i kolędy ale także przepięknie wykonywane utwory stylu gospel, w którym to stylu muzycznym, bezgranicznie zakochałem się. Miłość do gospel, zmieniła mnie, nie tylko muzycznie, na zawsze. Zmiana ta trwa i odczuwalną jest do dzisiaj. Fanom Elvisa, wszystkim słuchaczom Radia NEAR FM składam najserdeczniejsze, gorące życzenia Bożonarodzeniowe, wspierając przepięknym gospelowym Elvisem utworem - "I Believe In The Man In The Sky"
Rozpoczęły się oddolnie, potajemnie wykonywane tańce (protoplasta fajfów tanecznych) często przerywanych przez barmana lokalu, pana Jana Janowskiego. Dopiero latem 1962 (sierpień) fajfy zaakceptowane zostały przez dyrekcję ZDK "Włókniarz", w którym to Domu Kultury mieściła się "Literacka". Dzięki płycie LP, „His Hand In Mine” odkryłem, że Elvis to nie tylko szalony R&R, nie tylko country i kolędy ale także przepięknie wykonywane utwory stylu gospel, w którym to stylu muzycznym, bezgranicznie zakochałem się. Miłość do gospel, zmieniła mnie, nie tylko muzycznie, na zawsze. Zmiana ta trwa i odczuwalną jest do dzisiaj. Fanom Elvisa, wszystkim słuchaczom Radia NEAR FM składam najserdeczniejsze, gorące życzenia Bożonarodzeniowe, wspierając przepięknym gospelowym Elvisem utworem - "I Believe In The Man In The Sky"
Bogusław Mec (zm. 2012 r) - Boguś był ode mnie o dwa lata młodszym kolegą. Mecowie zamieszkiwali na plebani Zbawiciela, kościoła ewangelickiego. W tym samym budynku w pewnym, powojennym okresie zamieszkiwali pp Karewiczowie (Marek artysta fotografik). Boguś uczęszczał do istniejącego wówczas Liceum Pedagogicznego i brał lekcję, jak Marek Karewicz, gry na skrzypcach. Tu też kończył maturę. Spotykaliśmy się na fajfach tanecznych w "Literackiej" czy na dyskusjach po seansach filmowych w DKF-ie, np. po filmie Elie Kazana z James Deanem "Na wschód od Edenu" czy Louisa Bunnela "Piękności dnia" z Catherine Deneuve. Kiedy byłem w armii Boguś założył rock’n’rollowy zespól "Szare Koty" w którym to grał na perkusji i ... śpiewał. Miałem duże szczęście, że akuratnie będąc na urlopie (1 września 1965 r), mogłem ten zespół zobaczyć jedyny raz w życiu. Grali na rozpoczęcie roku szkolnego na scenie miejskiej Muszli Koncertowej, dziś Park „Solidarność”. Boguś zaśpiewał trzy wspaniałe utwory w języku francuskim. Zauważyłem, że w moim mieście rodzi się, rośnie WIELKA GWIAZDA POLSKIEJ PIOSENKI. Kiedy wyszedłem z wojska, zespół już nie istniał. Boguś był już na studiach w Łodzi i .... będąc amatorem wyśpiewał hit nad hity, kompozycji Włodzimierza Nahornego, "Jej portret", który otworzył mu drogę na artystyczne salony.
Rzadko się widywaliśmy, od czasu do czasu na ulicy, mówiąc sobie zwyczajne „cześć”, czy to w okresie świąt (Boże Narodzenie, Wielkanoc) czy na cmentarzu w dniu Święto Zmarłych, aż .... aż przyszła choroba. Ciężka choroba. Ponieważ siostra Bogusława, Danusia, jest moją rówieśniczką, koleżanką a także dawczynią szpiku kostnego dla chorego na białaczkę brata, na swoje 60-te urodziny (2005r) zaprosiła swoich bliskich, znajomych (do SCh TOMY przy ul. Bartosza Głowackiego), także swojego brata Bogusia (już po przeszczepie szpiku), a wśród gości znalazłem się również ja.
Było to moje oficjalne, ostatnie spotkanie z Bogusławem. Muzycznie nie wystąpił na urodzinach siostry Danuty, był zbyt słaby, tuż po zabiegu ze szpikiem, ale promował na ekranie widniejącym ekranie TOMY swój najnowszy klip, pt. "Przyjaciele po to są". W kuluarowych naszych rozmowach dużo czasu poświęcaliśmy nagraniu płyty z coverami z repertuaru Nat King Cola, którego Boguś uwielbiał do bólu. Rok później Danusia, pracując w Wydziale Kultury UM z organizowała koncert Bogusława Meca na scenie ZDK "Włókniarz", który to sama poprowadziła, zapowiadając każdy utwór, wzbogacając przerywnikami z życia rodzinnego Meców jak i samego Bogusia.
Na tym koncercie, zaśpiewał swoje wszystkie przeboje, w tym również trzy przeboje, hity z repertuaru Nat King Cola, "Mona Lisa", „Unforgettable”, czy "Ramblin' Rose". Ponieważ koncert miał miejsce na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, w jego repertuarze znalazło się przepięknie wykonanych kilka,polskich kolęd. Okazało sie, że był to ostatni JEGO koncert. Nastąpił wkrótce nawrót choroby, po którym to, po 11 latach walki z "białą zarazą", Boguś zmarł. Wspominając Bogusława Meca chciałbym pożegnać wszystkich miłośników, JEGO fanów przepiękną kolędą wykonaną na ostatnim koncercie w Tomaszowie, w mistrzowskim wykonaniu - "Jezus malusieńki".
Rzadko się widywaliśmy, od czasu do czasu na ulicy, mówiąc sobie zwyczajne „cześć”, czy to w okresie świąt (Boże Narodzenie, Wielkanoc) czy na cmentarzu w dniu Święto Zmarłych, aż .... aż przyszła choroba. Ciężka choroba. Ponieważ siostra Bogusława, Danusia, jest moją rówieśniczką, koleżanką a także dawczynią szpiku kostnego dla chorego na białaczkę brata, na swoje 60-te urodziny (2005r) zaprosiła swoich bliskich, znajomych (do SCh TOMY przy ul. Bartosza Głowackiego), także swojego brata Bogusia (już po przeszczepie szpiku), a wśród gości znalazłem się również ja.
Spotkanie w SCh TOMY przy ul. Bartosza Głowackiego z Bogusławem. Stoją Bożena Dulas i Antoni Malewski siedzą Jacenty Buczyński z wpisującym dedykację BOGUSŁAWEM MECEM |
Na tym koncercie, zaśpiewał swoje wszystkie przeboje, w tym również trzy przeboje, hity z repertuaru Nat King Cola, "Mona Lisa", „Unforgettable”, czy "Ramblin' Rose". Ponieważ koncert miał miejsce na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, w jego repertuarze znalazło się przepięknie wykonanych kilka,polskich kolęd. Okazało sie, że był to ostatni JEGO koncert. Nastąpił wkrótce nawrót choroby, po którym to, po 11 latach walki z "białą zarazą", Boguś zmarł. Wspominając Bogusława Meca chciałbym pożegnać wszystkich miłośników, JEGO fanów przepiękną kolędą wykonaną na ostatnim koncercie w Tomaszowie, w mistrzowskim wykonaniu - "Jezus malusieńki".
Fats Domino w świątecznym, bożonarodzeniowym nastroju |
Kiedy w październiku przygotowywałem się do programu "Polskiej Tygodniówki" Tomasza Wybranowskiego, zadzwonił do mnie Wojtek "Szymon" z Nowego Jorku ze smutną informacją, - Antek przed chwilą radio NYC podało, że zmarł w wieku 89 lat król rhythm and bluesa FATS DOMINO!!! Żegnam ukochanego piosenkarza, zapraszając do wigilijnego stołu, nie tylko przez moje pokolenie, cudowną kolędą w JEGO wykonaniu "Rudolph The Red-Nosed Reindeer" życząc wszystkim słuchaczom Zdrowych, Pogodnych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
Antoni Malewski
Antoni Malewski urodził
się w
sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś.
Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a
ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją
rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i
Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako
nauczyciel. Dziś jest emerytem. O swoim dzieciństwie i
młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”,
„A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w
„Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce,
która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników
Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz