Uśmiech Johna Mayalla jest dziś taki sam jak przed laty |
The Yardbirds z Ericem Claptonem |
John Mayall i Eric Clapton |
To właśnie w tym samym czasie do zespołu dołączył poszukujący swojej drogi dwudziestoletni Eric Clapton. Owocem współpracy obu muzyków była utrzymana w tradycji chicagowskiego bluesa najsłynniejsza płyta Johna Mayalla Blues Breakers with Eric Clapton, uznana po latach za jeden z najważniejszych krążków w historii światowego rocka. Po premierze tej płyty na ścianie stacji Islington pojawiło się właśnie owo kultowe graffiti "Clapton jest Bogiem". Po ogromnym sukcesie tego wydawnictwa Eric Clapton postanowił jednak opuścić zespół Mayalla i dołączyć do grupy Cream, którą współtworzył później wraz z "Gingerem" Bakeremze oraz ze zmarłym przed kilku dniami Jackiem Bruce'm.
Peter Green |
John Mayall (drugi od lewej) i 18-letni Mick Taylor (trzeci z lewej) |
John Mayall w St. Albans Arena (fot. Sławek Orwat) |
Album z podpisem Mistrza |
W barwach Dżemu - polskich muzycznych "dzieci" Johna Mayalla (fot. Włodek Fenrych) |
Koncert Johna Mayalla w St. Albans Arena |
Koncert Johna Mayalla w St. Albans Arena |
Rozmowa z Johnem Mayallem to jeden z najkrótszych wywiadów, jakie zostały nagrane na mój dyktafon. Tym razem jednak nie długość tekstu a emocje, jakie towarzyszyły mi podczas tej rozmowy są najważniejszą składową atmosfery, którą chciałbym za pomocą tych kilkunastu zdań oddać.
Dla takich chwil się żyje (fot. Włodek Fenrych) |
- Dzisiejszy koncert
był świetny. Nagłośnienie w sali było dobre i mieliśmy świetną
zabawę.
- Jak często
grywasz w St. Albans? Przyjeżdżasz co roku?
- Nie, nie zupełnie.
Od promotorów zależy organizacja tych wydarzeń. Teraz mamy trasę
po Wielkiej Brytanii i ktoś w St. Albans zechciał byśmy tu
zagrali.
- Twój tato,
Murray Mayall, był wielkim sympatykiem jazzu. Czy to jemu
zawdzięczasz swoją fascynację amerykańskim bluesem?
- Nie, on w ogóle nie
interesował się bluesem. Dla niego istniał głównie jazz. Sam
znalazłem swoją drogę do bluesa.
- Współpracowało
z Tobą wielu znanych muzyków, między innymi Eric Clapton, Jack
Bruce, Peter Green, John McVie, Mick Fleetwood. To oni znaleźli
Ciebie, czy Ty ich?
- To lider zespołu
zawsze znajduje ludzi, z którymi chce pracować.
- Jesteś Brytyjczykiem urodzonym tutaj. Dlaczego wybrałeś życie w Laurel
Canyon w Stanach?
- W Los Angeles jest
piękny klimat.
John Mayall i perkusista Jay Davenportw St. Albans Arena (fot. S. Orwat) |
- Jako muzycy
niezupełnie możemy sami decydować o tym jak długo chcemy jeździć
w trasy. Z tym trzeba będzie poczekać i zobaczyć.
- Grałeś
kiedyś w Polsce?
- Byliśmy tam wiele
razy.
- Pamiętasz ile?
- Nie pamiętam
dokładnie, ale sporo.
- Co sądzisz o
Polsce i Polakach jako publiczności?
- To świetna
publiczność, zawsze taka była. Pierwszy raz graliśmy tam w 1980
lub 1981.
- Jesteś dumny
z Erica Clapton, Petera Greena, bardzo sławnych
obecnie gitarzystów?
- Tak, pewnie.
Dowiedli swojej wartości, a to mówi samo za siebie.
Na tym kończy się zapis mojej rozmowy z Johnem Mayallem, ale nie sposób pisząc wspomnienie z tego wydarzenia nie napisać choćby w kilku zdaniach o jego najnowszym albumie. Jaka jest najnowsza solowa płyta legendy blues-rocka? Ostro zagrany i z pazurem zaśpiewany "Speak Of The Devil" ze znakomitą solówką na gitarze przywołuje najlepsze dokonania z czasów John Mayall & the Bluesbreakers. "Floodin' In California" rozczulił mnie do szpiku kości. Dokładnie przy takich bluesowych kołysankach przeżywałem pierwsze uczuciowe uniesienia na prywatkach drugiej połowy lat 70'. Harmonijka w "Big Town Playboy" rozbujała nie tylko mnie, ale i cały mój pokój, którego ściany nieustannie migały mi przed oczami i uparcie nie chciały się zatrzymać.
Leniwy "I Just Got To
Know" okazał się być najlepszym remedium, aby moje ściany w końcu
wróciły na swoje miejsce, a cudowny "Heartache" klimatem przywołał mój
ukochany album Petera Greena In the Skies z 1979 roku.
Perłę schował John Mayall prawie na sam koniec. "Like A Fool" to
mistrzostwo samo w sobie i jest to bezsprzecznie jeden z najlepszych
kawałków, jakie w swoim ponad osiemdziesięcioletnim życiu nagrał John
Mayall. Nie zamierzam skupiać się nad jakimkolwiek z detali tego utworu,
bo jako całość jest po prostu arcydziełem. Kończąca krążek kompozycja
"Just A Memory" jest przepiękną nostalgią, którą Johna Mayall zostawił
nam na sam koniec po to, abyśmy tęsknili za jego nowymi nagraniami i
kolejnym spotkaniem twarzą w twarz. Uwielbienie, jakie zawsze do niego w
sercu nosiłem od 19-go października będzie już miało uśmiech i ciepłe
spojrzenie człowieka, który zamiast zamykać się w niedostępnych pokojach
dla VIP-ów i otaczać uzbrojoną po zęby gwardią ochroniarzy, woli
podawać rękę każdemu, kto kocha jego muzykę i patrzeć prosto w oczy
swoim wielbicielom. Szacunek, jakim zawsze darzyłem jego i muzyków,
których wypuścił spod swoich skrzydeł w wielki świat show biznesu już
zawsze będzie mi się kojarzył z moim drżeniem rąk, nad którym w St.
Albans Arena w żaden sposób nie potrafiłem zapanować trzymając w nich
niczym świętą relikwię dopiero co podpisany album i kartkę z pytaniami.
Na tym kończy się zapis mojej rozmowy z Johnem Mayallem, ale nie sposób pisząc wspomnienie z tego wydarzenia nie napisać choćby w kilku zdaniach o jego najnowszym albumie. Jaka jest najnowsza solowa płyta legendy blues-rocka? Ostro zagrany i z pazurem zaśpiewany "Speak Of The Devil" ze znakomitą solówką na gitarze przywołuje najlepsze dokonania z czasów John Mayall & the Bluesbreakers. "Floodin' In California" rozczulił mnie do szpiku kości. Dokładnie przy takich bluesowych kołysankach przeżywałem pierwsze uczuciowe uniesienia na prywatkach drugiej połowy lat 70'. Harmonijka w "Big Town Playboy" rozbujała nie tylko mnie, ale i cały mój pokój, którego ściany nieustannie migały mi przed oczami i uparcie nie chciały się zatrzymać.
John Mayall podpisuje swój album St. Albans Arena (fot. Sławek Orwat) |
Na koniec postanowiłem zrobić prezent anglojęzycznym czytelnikom Nowego Czasu i podarować im oryginalną wersję językową mojej rozmowy z Johnem Mayallem i przy tej okazji podziękować mojemu przyjacielowi Mirkowi Chwedziakowi (mieszkającemu w Londynie wokaliście i gitarzyście) za pomoc w przełożeniu oryginalnego zapisu na język polski.
John Mayall, the legend of the blues
rock, the original founder of The Bluesbreakers, who is in the UK as
part of his 80th birthday celebration tour. I am speaking to John
here in St. Albans.
Włodek Fenrych i John Mayall (fot. Sławek Orwat) |
- The show tonight was great. The sound
was good in the room and we really had a ball.
- How often do you play in St. Albans?
Do you come every year?
- No, not really. It's up to the
promoters to book a gig. We are having the British Tour now and
somebody in St. Albans figured they should make a booking.
- Your dad, Murray Mayall, was a big
fan of jazz. Do you owe him your fascination with American Blues?
- Not really. He wasn't into the blues at
all, it was mainly jazz for him. I've found my own way with the
blues.
- A lot of famous guitarists, Eric
Clapton, Jack Bruce, Peter Green, John McVie, Mick Fleetwood to name
some that you've worked with. Did you find them or did they find you?
- The band leader always finds the people
he wants to work with.
- As a Brit born in here, why did you
choose to live the Lauren Canyon in the USA?
- The climate is beautiful there in Los
Angeles.
- As musicians, we don't exactly choose
how long we will be touring for. We'll just have to wait and see.
- Have you ever played in Poland?
- We've been there many times.
- Do you remember how many?
- I don't really remember. Loads!
- What do you think about Poland as a
nation and as an audience?
- They're great
audiences, they always have been. I think the first time we went
there was 1980 or 1981.
- Are you proud of Eric Clapton, Peter
Green, these now famous guitarists?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz