wtorek, 18 października 2016

Często porównuje się nas do Hey - z Teresą Wernik Skalską i Marcinem Skalskim z zespołu Theresy - zwycięzcami sierpniowego notowania Listy Przebojów Polisz Czart rozmawia Sławek Orwat



Muzyków polskich z Irlandii jest wielu. Nie wszyscy oni jednak pochłonęli jeszcze bakcyla Polisz Czart. Poza nielicznymi epizodami z czasów, kiedy to nadawałem swój program jeszcze z anteny Radia Verulam w brytyjskim St. Albans, takimi jak choćby pochodzący z Irlandii Północnej Scott Jay & The Musicland Sławka Cichego czy rewelacyjny El Grey z Dublina, na nadmiar muzyki ze szmaragdowej wyspy narzekać raczej nie mogłem. Sytuacja zaczęła się zdecydowanie odmieniać wraz z przejściem Listy Listy Polisz Czart pod życzliwe skrzydła Tomka Wybranowskiego i jego Polskiej Tygodniówki od lat nadawanej na falach NEAR FM z Dublina. Wraz z Tomaszem pojawiły się bardzo szybko takie formacje jak Psycho Pigs, SuperTonic Orchestra i Theresy. O ile dwom pierwszym kapelom nie udało się jak do tej pory podbić TOP 20 naszej Listy, o tyle Marcin i Tereska Skalscy z zespołu Theresy podeszli do sprawy bardzo konkretnie i niezwykle skutecznie. Stworzyli na FB grupę specjalną pod nazwą "Jak głosować na utwór "Lonely" i... wyprzedzili peleton z dużym zapasem. Dziś mam ogromną przyjemność oddać im głos. Panie i Panowie przed Wami Teresa Wernik Skalska i Marcin Skalski - trzon naszego zwycięzcy z sierpnia 2016 - zespołu Theresy z uroczego miasteczka Limerick z Irlandii!


Teresa w obiektywie Anny Hurkowskiej
- Od wielu lat zajmujesz się masteringiem. Kiedy napisałeś swoją pierwszą kompozycję?

Marcin Skalski: Pierwszą kompozycje napisałem za czasów, kiedy nie grałem jeszcze regularnie w żadnym zespole. Były to proste rzeczy. Niektóre nawet do dziś nie ujrzały światła dziennego.

- Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że w Polsce bawiłeś się w przerabianie muzyki Beatlesów. Wystąpiłeś nawet wraz z kolegami z tym materiałem w jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Jak dziś wspominasz tamten projekt?

 
Marcin: Wykorzystanie popularności Beatlesów pozwalało przekazać nasze kompozycję szerszej publiczności, a programy, w których wystąpiliśmy, były swego rodzaju promocją czy jak kto woli reklamą. Nie jest to zbyt szlachetne, lecz ciężko w dzisiejszych czasach młodemu zespołowi przebić się na dużą scenę. Na małych, średnich i dużych scenach zagrałem jako perkusista ponad 400 koncertów. Uważam, że to był dla mnie porządny warsztat.

- "Jest bardzo powierzchowny. Niczego nie ujawnia. Samotność sprawia autorowi ulgę, to pewne". Tyle o tekście do "Lonely" powiedział mój przyjaciel, który od dziecka używa języka angielskiego. Zgadzasz się z tą opinią, czy też zawarłaś tam zupełnie inne przesłanie?

Teresa Wernik Skalska: Zgadzam się z tą opinią. Słowa napisałam kilkanaście lat temu słuchając Marcinowego grania. Dźwięki, które tworzy, często wprowadzają mnie w stan melancholii, stąd taki tytuł. Lubię kontrasty, dlatego radość głównej bohaterki z poczucia samotności wydała mnie się czymś ciekawym.

- Kiedy nauczyłaś się pisania tekstów i skąd posiadasz tak dobry angielski, że aż tak swobodnie potrafisz wyrażać swoje emocje w tym języku?

Teresa: Nie uczyłam się pisania i prawdę powiedziawszy nie posiadam wielu tekstów. Uważam, że to trudne zadanie i zdając sobie z tego sprawę, często drę kartki uznając moje pomysły za niedostatecznie dobre. Jeśli chodzi o język angielski to miałam to szczęście uczyć się go w liceum, także podstawy gramatyki przywiozłam z Polski, a reszta to już praktyka na zielonej wyspie.


- The Stomp, The Liverpool, The Postman, Pogotovie. To twoje poprzednie zespoły. W jaki sposób kształtowały cię i dzięki której z nich nauczyłeś się najwięcej?

Marcin: Przed zespołem Pogotovie miałem niewielki wkład w tworzenie. Kształtowałem się jedynie jako perkusista i drugi wokalista. Pogotovie i teraz Theresy określa moje muzyczne Ja.

- Muzykę Pogotovia określiłeś jako rock. Theresy świadomie obraca się w kręgu dźwięków elektronicznych. Czy nie przypomina ci to trochę drogi artystycznej takich zespołów jak Hey czy Lao Che? Inspirujesz się nimi w jakimś stopniu czy tez wyszło ci to niezależnie od tych skojarzeń?

Marcin: Często porównuje się nas do Hey, lecz myślę, że to przede wszystkim przez brzmienie wokalu Tereski. Ja staram się być sobą jednak myślę, że zawsze będzie można do czegoś to porównać.


- W Irlandii działa jeszcze jeden zespół żonglujący żeńskim wokalem, elektroniką oraz wsparciem samplerów. Mam tu na myśli bardzo szanowany i lubiany przeze mnie El Grey, który po raz pierwszy spotkałem w Londynie jako support właśnie zespołu Hey. Jak duża jest tego rodzaju polska scena na zielonej wyspie? Grywacie czasami ze sobą, spotykacie się lub wymieniacie się doświadczeniami?

fot. Anna Hurkowska
Marcin: Niestety nie spotykamy się przez brak czasu. Jednak jeśli THERESY jako zespół będzie grał regularnie koncerty, to na pewno będziemy mieli więcej możliwości, żeby się spotkać lub zagrać wspólnie.
Teresa: W Limerick jest wielu utalentowanych gitarzystów, perkusistów ludzi z pasją i miłością do muzyki, jednakowoż w ferworze pracy na full time oraz obowiązków domowych często jest trudno wszystkim nam naraz się spotkać.

- Kiedy wybuchła polskość w Limerick? Co już osiąknęliście i jakie są dalsze plany związane z tym miejscem w dziele krzewienia polskiej kultury?

Marcin: Tu najwięcej do powiedzenia ma Tereska. Angażuje się całym sercem. Ja jestem bardziej typem domownika. Ale przyznać muszę, że ostatni rok jest bardzo intensywny w różnego rodzaju wydarzenia w których brałem udział.

Teresa: Moja przygoda rozpoczęła się z dziewczynami ze Slavic Inspirations, Kupala Night. To spektakularne przedsięwzięcie rozbudziło wiele uśpionych talentów i zmotywowalo ludzi do działania. Tutaj ukłon w stronę Kamilki Turzyńskiej oraz wszystkich organizatorek Slavic Inspiration, które serdecznie pozdrawiam. Pomysł Kupala Night zasiał ziarno nadziei i jestem pewna, że dzięki takim przedsięwzięciom my Polacy na obczyźnie zawsze z dumą będziemy mówić o kraju naszych ojców. Polskośc w Limerick to również miedzy innymi coroczny Polish Art Festival, a także Homeless Gallery w Ennis organizowana przez cudowne dziewczyny Kasię Dąbrowską i Sylwię, które również gorąco pozdrawiam :), to także teatr, harcerstwo oraz szkoły polskie. Polskość w Limerick wybuchła i tętni dzięki odwadze i chęciom ludzi twórczych, a także dziękiżyczliwości narodu tej pięknej zielonej wyspy.


- Wyjaśniłeś mi, że Theresy to pomieszanie słowa "heresy", czyli "herezja", z imieniem waszej wokalistki. Rozumiem ten drugi powód. Dlaczego herezja?

Marcin: Nazwa niema nic wspólnego z Kościołem czy szeroko rozumianą wiarą. Jest natomiast bardziej określeniem jako sprzeczne z ogółem. Tak jak nasza muzyka.


- Powiedziałeś, że w Irlandii twoja działalność muzyczna nieco przycichła, mimo że w zróżnicowanym tempie powstawały kolejne utwory. Pod nazwą Theresy posiadasz już - jak sam to określiłeś - wytwory, które ukazywać się będą co jakiś czas. Mógłbyś to nieco tajemnicze stwierdzenie rozwinąć i powiedzieć na ten temat coś więcej?

Marcin: Nie chciałem tu być tajemniczy. Wszystko co wymyślę, nagrywam i zrobiło się tego tyle że nazywam to wytworami. Czasami jestem zadowolony z wytworu na tyle, że go rozwijamy i coś powstaje sensownego. Jednak dużo pomysłów zalega i czeka na swoją kolej.

 - Czy Pogotovie było twoim pierwszym poważnym zespołem, w którym śpiewałaś, czy istniało jeszcze coś wcześniej. Od kiedy śpiewasz i gdzie kształtowałaś swój wokal?

Teresa: Tak, Pogotovie było moim pierwszym poważnym zespołem, w którym miałam okazję sprawdzić swoje siły wokalne. Nie mam za sobą szkoły wokalnej, co pewnie i czasem słychać hahaha, ale wierzę w to, że dopóki to, co robimy, daje radość naszej rodzinie, przyjaciołom i nam, dopóty będziemy razem z nimi wszystkimi bawić się muzyką.


- Leszek i Mirek są u was odpowiedzialni za gitary, a więc za tak zwany rockowy pazur. Cała sfera elektroniki w Theresy to twoja dziedzina. Kto ostatecznie decyduje o tym, jak te wszystkie puzzle ze sobą połączyć i stworzyć finalny aranż? Jak wygląda u was produkcja poszczególnych utworów?

Marcin: Ostateczne aranże wykonuje ja. Gdy pracuję nad czymkolwiek już z gotowymi ścieżkami, wolę pracować sam w totalnej ciszy. Najlepiej w nocy. Gdy już coś powstanie, przedstawiam to reszcie i wprowadzamy ewentualne poprawki.

fot. Anna Hurkowska
- Powstaliście w Irlandii. Zamyślacie pokazać kiedyś swoja twórczość w Polsce, a jeśli tak, to gdzie. Od siebie widziałbym was np na OFF-Festiwalu. Co o tym sądzicie?

Teresa: :) czemu nie?

Marcin: Daleko idące plany. Skupiamy się teraz najbardziej nad materiałem. Myślę, że może w przyszłym roku będziemy mogli z posiadanym bagażem przedstawić swoje propozycje.

- Jak wyglądają codzienne relacje pomiędzy Polakami i Anglikami wiem już od ponad 12 lat. Ciekawi mnie jak układają się relacje pomiędzy Polakami i Irlandczykami. Podobno Irlandczycy są nam mentalnie bliżsi?

Teresa: Zgadzam się, że Irlandczycy są nam mentalnie bliscy, czy bliżsi od Anglików, tego nie wiem. Spoglądając w karty historii Irlandii i Polski, odkrywamy wiele wspólnego. Oba narody poznały co to głód, jak żyć pod rządami nie swojego, narodowego rządu i w końcu wielka emigracja za chlebem. Irlandczycy to bardzo ciekawy naród, wesoły, kochający muzykę, sport. Uwielbiają rozmawiać, opowiadać długie historie, często się uśmiechają, pracują i odpoczywają, gdy czas na odpoczynek. Żyjemy wspólnie na tej maleńkiej wyspie w symbiozie i chyba jakoś nam to współżycie się układa. Osobiście nie doświadczyłam nieprzyjemnych sytuacji, ale wiem, że i takie miały miejsce w relacjach polsko-irlandzkich, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i czasem po prostu nie da się uniknąć zgrzytów. Warto zaznaczyć, że duże znaczenie ma znajomość języka angielskiego wtedy bowiem dajemy Irlandczykom szansę bliżej nas poznać. By poznali nas nie tylko z tego jak pracowici jesteśmy czy dokładni, ale też z tego, że mamy cudowną kulturę, piękne tradycje i ciekawe obyczaje.

fot. Anna Hurkowska
Marcin: Ja osobiście czuję się jak w domu. I moja rodzina także. Oczywiście słyszy się o różnego rodzaju incydentach, ale czy w Polsce było inaczej?

- Jak oceniacie miejscową scenę folkową, z której Irlandia jest chyba szczególnie dumna i znana w świecie


Teresa: Trudno mnie się na ten temat Sławku wypowiedzieć ponieważ nie znam się na muzyce folkowej. Jestem taką weekendową, przypadkową słuchaczką (śmiech). Gdy akurat w pubie gra kapela folkowa, to słucham z zachwytem i nikt mnie nie powstrzyma przed tańcami (śmiech).

Marcin: Każdego dnia na ulicy czy w pubie można usłyszeć solowych wykonawców duety lub zespoły folkowe. To jest fascynujące. Irlandczycy mają z czego być dumni.

SuperTonic Orchestra
- Jaki jest udział Polaków we współtworzeniu irlandzkiej sceny folkowej? SuperTonic Orchestra to chyba najbardziej znacząca formacja z tego kręgu? Koncertowaliście kiedyś może z tym zespołem?

fot. Anna Hurkowska
Marcin: Niestety nie mieliśmy jeszcze przyjemności zagrać u boku SuperTonic Orchestra. Może kiedyś? Chciałbym powiedzieć coś więcej, lecz moja wiedza na ten temat jest bardzo skromna.

- Ile koncertów na swoim koncie posiada Theresy i jakie macie plany w tym temacie? Myślicie o tym, aby pokazać się w Londynie?

Marcin: Tak jak wspominałem wcześniej Theresy skupia się teraz na materiale. Jeszcze do koncertów droga daleka. Choć małe wysoki typu Kupala Night miały miejsce i pewno coś się jeszcze wydarzy. lecz teraz czeka nas przebudowa zespołu w związku z odejściem Mirka. Już trwają rozmowy z różnymi muzykami. Co nam to przyniesie, zobaczymy w przyszłości.

- Czy są już jakieś sprecyzowane plany wydania waszego debiutanckiego krążka?

Marcin: Terminów nie mamy, więc tworzymy bez noża na gardle. Tak wolę. Jednak nie ukrywam, że chciałbym zamknąć rozdział pierwszego krążka ma wiosnę.

Tomasz Wybranowski
fot. Anna Hurkowska
- Jak to jest mieć na swoim terenie takiego mistrza mikrofonu, jakim jest Tomek Wybranowski? Odczuwacie chyba dość konkretne i solidne medialne oparcie?

Marcin: Tomek w pierwszej rozmowie ze mną stwierdził stanowczo, że widzi w tym co robimy sens. Wsparcie z jego strony to coś co dodaje nam skrzydeł.

Teresa: Tak, to wielkie wsparcie. Serdecznie pozdrawiam Tomka i jestem mu bardzo wdzięczna za to, że “Lonely” poleciało w świat. To dla mnie zupełnie nowe, niesamowite przeżycie, a emocje i pozytywna energia, którą nam zafundowaliście Sławku, poniesie mnie jeszcze przez,bardzo długi czas. Jestem waszą wielką fanką i niezmiernie się raduję, że Polska tygodniówka i Lista Polisz Czart dociera też do nas, Polonii z Limerick. Za co chcę z tego miejsca jeszcze raz Tobie Sławku i Tobie Tomku serdecznie podziękować. Pozdrawiam, Tereska.

- No cóż... po takich słowach pozostaje mi tylko zarumienić się i w imieniu własnym oraz Tomka serdecznie wam podziękować i życzyć zrealizowania waszych planów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz