Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu
kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego
wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej
się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się
"Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą
postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom
Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem,
istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać
kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie
dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis
historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a
dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury
zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna
działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które
rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko
przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i
gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego
muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w
chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej
Muzycznej Podróży.
Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj
Cześć 1
"Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj Część 3 tutaj Część 4 tutaj Część 5 tutaj
Część 6 tutaj Część 7 tutaj Część 8 tutaj Część 9 tutaj Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12 tutaj Część 13 tutaj Część 14 tutaj Część 15 tutaj Część 16 tutaj Część 17 tutaj Część 18 tutaj Część 19 tutaj Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj Część 23 tutaj Część 24 tutaj Część 25 tutaj Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 90 tutaj Artykuł z okazji zdobycia nagrody tutajTo już blisko trzy lata, jak okrutny los zabrał nam Bogusława Meca. Odszedł równo w miesiąc po Whitney Houston i prawie dwa miesiące po Irenie Jarockiej, o których napisałem wspomnienia na łamy londyńskiego Nowego Czasu. Po śmieci Bogusława Meca, sam zaproponowałem mojej Redakcji kolejny muzyczny artykuł wspomnieniowy. Niestety, wskutek ówczesnych problemów wydawniczych, jakie przeżywał mój magazyn, kolejny numer miał spore przesunięcie czasowe, a ponad dwumiesięczna kumulacja wydarzeń nie pomieściła wszystkich ważnych tematów. Dlatego w sposób szczególny dziękuję Ci Antku dziś za ten niezwykle osobisty odcinek Twojej Historii... Wówczas jeszcze Cię nie znałem i nie mogłem nawet przypuszczać, że spotkam Człowieka, który znał śp. Bogusława Meca osobiście. Nie sądziłem również, że Twoje poniższe wspomnienie ukaże się na moim blogu poniekąd wskutek śmierci innego utalentowanego tomaszowianina - Arka Milczarka. To właśnie tan dramat sprawił, że poznałem Antoniego Malewskiego. Kilka dni temu obchodziliśmy wraz z Antonim rocznicę śmierci Człowieka, który nas ze sobą połączył. Dziś przy okazji tego odcinka Historii... pragnę oddać osobisty hołd wszystkich tomaszowskim Artystom, którzy są po Tamtej Stronie Życia i o których mogę czytać dzięki Tobie Antku. Zawsze, gdy myślę o czyimś odejściu, jest ze mną piosenka, w której Johnny Cash opowiada o stracie przyjaciela... Jest ona ze mną także dziś.
Zraniłem się dzisiaj, by zobaczyć, czy wciąż czuję.
Skupiam się na bólu, jedynej rzeczy, która jest prawdziwa.
Igła, drąży dziurę. Stare znajome ukłucie.
Próbuję się tego pozbyć, ale pamiętam wszystko.
Skupiam się na bólu, jedynej rzeczy, która jest prawdziwa.
Igła, drąży dziurę. Stare znajome ukłucie.
Próbuję się tego pozbyć, ale pamiętam wszystko.
Johnny Cash - "Hurt"
Park XX-lecia (dziś Solidarność) |
Bogusław Mec – muzyk, piosenkarz, kompozytor, autor tekstów, malarz - był młodszym ode mnie kolegą, wcześniej nie praktykowaliśmy swojej znajomości choć dobrze wiedzieliśmy, jak to się mówi, who is who (kto jest kto). Kiedy chodziłem do szkoły nr. 11 (dziś Gimnazjum nr.7), która mieściła się tuż za kościołem Zbawiciela parafii ewangelickiej przy ulicy Świętego Antoniego, często spotykałem Bogusia przed tą posesją czy na dziedzińcu kościoła. Państwo Mecowie mieszkali w parafialnym budynku (pan Mec ojciec Bogusia pracował w kościele Zbawiciela jako gospodarz obiektu). Do parafialnego ogrodu, często chodziliśmy na wagary, gdzie na placu kościelnej posesji można było spotkać Bogusia i jego starszą siostrę Danusię Z Danusią jesteśmy rówieśnikami. Danuta i Bogusław chodzili do szkoły nr.1 przy ulicy Żwirki i Wigury. Z tamtych lat zapamiętałem ważny dla mnie, z okresu szkolnego, szczegół. Pewnego, czerwcowego dnia opuszczaliśmy z koleżankami i kolegami, wagarowe schronisko (znajdujące się w kościele Zbawiciela), w tym czasie Boguś ze świeżo zerwanymi czereśniami udawał się do swojego domu, przy mijaniu się poczęstował nas owocami. Zamieniliśmy z sobą kilka, zdawkowych zdań, był to początek naszej znajomości.
Andrzeja Kuźmierczyk |
Kościół Zbawiciela. Na plebani, w widocznym budynku, zamieszkiwała rodzina Meców, również (w latach 1945/46) rodzina Marka Karewicza |
W latach 1969/72 Bogusław brał udział w Łódzkiej Giełdzie Piosenki, również występował amatorsko, śpiewając covery przeróżnych wykonawców (np. Nat King Cola), własne, drobne kompozycje w łódzkich klubach studenckich; „Pod 77”, w Klubie Plastyków czy SPATIF-ie. I przyszedł dzień, dzień w którym wyśpiewał arcydzieło polskiej, muzycznej twórczości, które na zawsze weszło do panteonu polskiej piosenki i muzycznej kultury, otwierające mu wrota do wielkiej kariery i sławy, to kompozycja Włodzimierza Nahornego do słów Jonasza Kofty - Jej portret. Zdobył główną nagrodę łódzkiej giełdy, nagrodę publiczności i wyróżnienie jury. W 1972 roku zadebiutował tym utworem (wystąpił w czarnym kapeluszu o dużym rondzie i długim płaszczu) w X Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu zdobywając uznanie publiczności i nagrodę Ministra Kultury i Sztuki. Czesław Niemen po festiwalu zaprosił Meca do udziału w jego trasie koncertowej. Tak rozpoczęła się jego wielka kariera estradowa. Od festiwalu w Opolu, kapelusz i długi płaszcz stał się estradowym, nieodłącznym rekwizytem.
Przełom lat 1970/80-tych ubiegłego wieku to pasmo wielkich sukcesów Bogusława Meca, stał się bardzo płodnym piosenkarzem, każde wydane nagranie było na płytowym rynku rozchwytywane, tak zwanie „od ręki”, i stawało się wielkim przebojem. Radio w przeróżnych audycjach, nie tylko muzycznych, bez przerwy nadawało przeboje Bogusława. Pozwolę sobie wymienić kilka ważnych utworów w jego twórczości; Mały biały pies, Z wielkiej nieśmiałości, Na pozór, Wszystko lub nic, Dom pies i on, W drodze do Fontainebleau, Budzisz mnie, W białej ciszy powiek, Filozof, Pozwolił nam los. Radio, telewizja zabiegały o jego udział w przeróżnych audycjach czy widowiskach, bardzo dużo koncertował po kraju, również w zagranicznych trasach po ZSRR, NRD, Jugosławii, Hiszpanii czy USA. Bogusław śpiewał wiele coverów tak polskich, Małe kino, czy zagranicznych jak Mona Lisa, Rainbow Rose. Uwielbiał twórczość czarnoskórego Nat King Cola, zresztą jego głos, styl, interpretacja śpiewanych utworów zbliżona była do twórczości amerykańskiego geniusza o aksamitnym głosie. Marzeniem Bogusia było nagrać płytę z najpiękniejszymi przebojami Nat King Cola. Wiadomo mi było, że przygotowywał się do tego, muzycznego przedsięwzięcia ale…
Bardzo smutna informacja w 2001 roku obiegła świat artystyczny naszego kraju, miłośników, fanów Meca, nasze miasto, - Bogusław Mec zachorował na białaczkę. Zabrzmiało to jak wyrok śmierci. O jego chorobie, stanie zdrowia mieliśmy niedokładne i nieprecyzyjne wieści, nawet rozmowy z jego siostrą Danusią, moją koleżanką, która nie była rozmowna w tej sprawie, nie zaspakajały naszej wiedzy o zdrowiu Bogusława. Po badaniach swojego szpiku kostnego i pozytywnym wyniku, Danusia zadecydowała, że swemu bratu podaruje tak niezbędny dla ratowania chorego na białączkę, szpik kostny. Po przeszczepie u Bogusia nastąpiło przesilenie choroby i wielka poprawa. O swojej walce z chorobą opowiadał w polskich mediach, pisała prasa, również kolorowa. Bogusław w dobrej formie wrócił do pracy, zaczął tworzyć i nagrywać. Pod koniec 2004 roku wydał płytę, jak się wyraził jeden z dziennikarzy muzycznych, płyta wdzięczność, Recepta na życie, na której znalazł się utwór, Przyjaciele po to są. Jak sam twierdził, była to muzyczne wyrażenie wdzięczności swojej siostrze, za przedłużenie mu życia. Z promocją tej płyty przyjechał do Tomaszowa gdzie uroczystości promocyjne połączył z 60 urodzinami siostry Danuty.
Spotkanie miało miejsce w pomieszczeniach Społeczności Chrześcijańskiej TOMY przy ulicy Bartosza Głowackiego. Było to piękne wydarzenie, oboje opowiedzieli zebranym na tym spotkaniu (również ja w nim uczestniczyłem) o swoim życiu rodzinnym, o karierze, o ludziach dobrej woli spotkanych na artystycznej drodze i o swoich zmaganiach z chorobą. Nie był jeszcze w stanie w tym uroczystym dniu podarować nam swój głos na żywo, ale na ekranie TOMY ukazał się zmontowany, filmowy klip, w którym Boguś śpiewa dwa cudowne utwory z promowanej płyty. Powrócił na krótko na estradę, którą natychmiast wykorzystała, przy współudziale Urzędu Miasta, siostra Bogusława, Danuta Mec – Wypart (była wówczas pracownikiem Wydziału Kultury UM) zapraszając brata artystę, na recital wspomnień. Spotkanie odbyło się w Sali widowiskowej byłego ZDK Włókniarz. Boguś swój recital połączył szkolnymi wspomnieniami, o początkach kariery w zespole Szare Koty, o powrocie na scenę. Mini koncert osobiście poprowadziła siostra Danuta. Na widowni znaleźli się; Prezydent Miasta, urzędnicy z UM, przyjaciele ze szkoły, dawni koledzy z zespołu, fani i miłośnicy twórczości Meca. Przybyłem również ja. Przy ogromnym aplauzie widowni, Boguś wykonał prawie wszystkie swoje największe przeboje, które wypromowały go na szczyty polskiego show buisnessu. Recital był bardzo osobistym i lokalnym wydarzeniem, tak dla Bogusława jak również dla obecnych na widowni mieszkańców miasta.
W 2008 roku Bogusław wydał swoją ostatnią i jedną z najlepszych płyt w swojej artystycznej pracy, Mec Duety. Płyta to zbiór (14 utworów) największych przebojów Meca, od hitu nad hity, Jej Portret przez Mały biały pies, Z wielkiej nieśmiałości, W drodze do Fontainebleau do przeboju z początku jego twórczych lat, Na pozór. Przy jej powstaniu uczestniczyli, tworząc duety, zaproszeni przez Bogusława przyjaciele, polscy piosenkarze i piosenkarki; Justyna Steczkowska, Anna Maria Jopek, Marysia Sadowska, Kasia Klich, Tatiana Okupnik, Maciej Balcar, Marcin Rozynek, Piotr Cugowski, Peter Gratz i Krzysztof Kiljański. Piękne są słowa we fragmencie załączonej do płyty Mec Duety biografii, przyjaciółki Meca, dziennikarki muzycznej, Marii Szabłowskiej; Podobno niczego w życiu nie żałuje. Uważa, że skromność jest drogą do pychy. A w uzyskaniu dystansu do świata i ludzi zawsze pomagały mu; rondo kapelusza i długi czarny płaszcz. Oczywiście „naprawdę jaki jest nie wie nikt”, ale kiedy go poznałam wydawał mi się wybrańcem losu. Po wielkim opolskim sukcesie piosenki „Jej portret” mój redakcyjny kolega i przyjaciel Bogusia, Andrzej Jaroszewski, tak mawiał; „Jakie to szczęście, że ten Mec nie został malarzem, z kim ja bym wtedy do rana opowiadał dowcipy”. Po całonocnej balandze, oczywiście nie siedzieli przy wodzie sodowej, Boguś jak gdyby nigdy nic, bez oznak zmęczenia, przychodził na próbę i śpiewał jak Nat King Cole.
W 2010 roku nastąpił nawrót, z jeszcze większym natężeniem, choroby. Tym razem siostra Danuta, przy każdym naszym spotkaniu ze smutkiem informowała mnie o pogarszającym się stanie zdrowia swojego, jedynego brata. Nie były to przyjemne relacje, ograniczałem się do nie zadawania zbędnych i trudnych dla niej pytań. Twarz Danuty na tyle była czytelna, z której jasno odczytywałem, nie zadając pytań, że z Bogusiem jest źle. Ponad rok Boguś ponownie zmagał i przeciwstawiał się tej śmiertelnej chorobie. Po 11 latach walki, dokładnie 11 marca w miniony poniedziałek, minęło równy rok jak śmiercionośna choroba pokonała osłabiony organizm i zabrała nam na zaws ze, Bogusława Meca, jednego z największych artystów, piosenkarzy w historii naszego miasta, pozostawiając nam, tomaszowianom, smutek, pamięć o NIM i największy medalion, dar, jego cudowny GŁOS. Bogusław Mec pochowany został na cmentarzu komunalnym „Na Dołach” w Łodzi. Pozostawił w smutku, żonę Jolantę, córkę Luizę i siostrę Danutę. Cześć JEGO pamięci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz