poniedziałek, 17 stycznia 2011

Madonna - Ray Of Light (USA/EU) 1998 (Wizjer nr 56)

„Kiedy przystępowałam do bierzmowania, przybrałam imię Veronica. Wybrałam imię Veronica, bo to ona wytarła twarz Jezusowi w drodze na Golgotę. Polubiłam ją za odwagę, bo wyszła z tłumu.”
                                                                                                                                        Madonna

Pisząc rok temu recenzję najlepiej sprzedającego się albumu wszechczasów – „Thrillera” Michaela Jacksona napisałem następujące słowa: „Mimo, że postać zmarłego piosenkarza jest ogromnie kontrowersyjna, jednego nikt mu nigdy nie odbierze. Z szacunkiem jako o artyście wyrażają się o nim muzycy z wszystkich kręgów od heavy metalu aż po dance. Michael Jackson wyznaczył nowe kierunki w muzyce komercyjnej, a jedyną porównywalną ikoną w tym gatunku jest Madonna. Po nich dwojgu trzecie miejsce jest gdzieś bardzo, bardzo daleko i tak naprawdę nikt nie wie do kogo ono należy”. Od jakiegoś czasu owo trzecie miejsce media usiłują wykreować, ale ja ciągle uważam, że jest zbyt wcześnie aby dyskotekową piosenkarkę o pseudonimie artystycznym Lady Gaga porównywać z Madonną lub zmarłym przedwcześnie królem muzyki pop. William Mark Wainwright znany bardziej jako William Ørbit jest kolejnym dowodem na to, że to jednak Anglicy wywarli większy wpływ na współczesną muzykę rozrywkową niż Amerykanie. Wcześniej okazało się na przykład, że Bob Marley stworzył muzykę reggae na Jamajce, ale to producenci angielscy rozsławili go w Europie. W USA powstał blues, ale to Eric Clapton i John Mayal pokazali wszystkim jak można sprawić aby zdobył on resztę świata. Przykładów można by mnożyć, ale dziś przypominam Madonnę. Artystka do roku 1998 wydała wiele albumów i oczywiście była już gwiazdą, ale dopiero „Ray Of Light” w opinii znawców  tematu uczynił z niej artystkę wybitną. Agnieszka Chylińska wyraziła się wręcz, że Madonna dopiero w 1996 roku nauczyła się śpiewać. 

Madonnę jako królową muzyki pop należy bowiem oceniać dwupłaszczyznowo. Czym innym jest świetnie zaplanowana polityka robienia zamieszania wokół własnej osoby poprzez różnorakie skandale, wyciąganie na światło dzienne zrobionych przed laty rozbieranych zdjęć, bulwersujące opinię katolicką różne wypowiedzi i teledyski, w czym Madonna jest wzorem niedoścignionym, a czym innym umiejętności. Talent Madonny rozwijał się z roku na rok i właśnie na tym albumie ujawnił się po raz pierwszy aż w takim stopniu. William Ørbit odniósł osobisty sukces dwa lata przed wydaniem albumu „Ray Of Light”, kiedy to zasłynął wydawnictwem "Pieces in a Modern Style", na którym zamieścił elektroniczne wersje kompozycji Händel'a, Vivaldi'ego, Henryka Góreckiego czy Ludwiga van Beethovena. Decyzja Madonny że to właśnie on zostanie producentem jej kolejnego albumu była strzałem w dziesiątkę. „Ray Of Light” zdobył aż cztery nagrody Grammy (w tym za najlepszy album w muzyce pop), w Polsce otrzymał Fryderyka za najlepszy album zagraniczny, a na prestiżowej liście 500 płyt wszech czasów wg magazynu The Rolling Stone, uzyskał pozycję 363. Na całym świecie sprzedano 15 milionów egzemplarzy płyty, co przyniosło Madonnie popularność wcześniej nigdy nie spotykaną. Promujący album singiel „Frozen” otworzył nowy rozdział w twórczości Madonny. Elektroniczne tło stworzone przez Williama Ørbita i zupełnie nowy sposób śpiewu sprawiły, że narodziła się nowa jakość i to właśnie tą płytą artystka zdobyła uznanie nie tylko miłośników komercji, lecz także słuchaczy o bardziej wymagających gustach. Do czasu wydania „Ray Of Light” Madonna była kimś podobnym jak obecnie jest Lady Gaga. Bardziej kojarzyła się ze skandalizowaniem i seksualną prowokacją niż z artyzmem. Warto w tym miejscu przytoczyć niektóre wypowiedzi Madonny o samej sobie: „Wiem, że nie jestem najlepszą piosenkarką ani tancerką na świecie. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale nic mnie to nie obchodzi, lubię pociągać za sznurki (…) Za każdym razem kiedy jestem na szczycie, widzę nowy który chciałabym zdobyć. To tak jakbym nie mogła się zatrzymać (…) Jestem swoim własnym eksperymentem. Swoim własnym dziełem sztuki (…) Nie lubię pokazywać, że jestem bogata. To nie w moim stylu. W głębi serca jestem przedstawicielką klasy średniej z Michigan (…) Najprawdopodobniej wszyscy myślą o mnie, że jestem nimfomanką, która coś tam udaje i że mam stale niezaspokojony apetyt seksualny. W rzeczywistości wolałabym przeczytać jakąś książkę (…) Pamiętam, że miałam bardzo mało pieniędzy, że głodowałam i kontrolowałam wydatki, że musiałam podejmować decyzje, czy dzisiaj kupić paczkę orzeszków ziemnych i kubełek jogurtu, czy jutro kupić dużą torbę serowego popcornu i karton soku żurawinowego. Tym się wtedy żywiłam. Ale nie brałam pod uwagę innej możliwości niż sukces. A gdyby się nie udało? Nie było takiej możliwości. Nie miałam zamiaru wracać do Michigan, choćby nie wiem co. Nie miałam zamiaru być od nikogo zależna”.
Madonnę cenię nie tylko za artystyczny sukces. Ostatnimi czasy piosenkarka świadoma swojej klasy, już nie prowokuje tak często jak dawniej, co nie znaczy że złagodniała. Wiele kobiet dużo młodszych od niej może pozazdrościć jej urody, ale jak wiadomo to nie ona jest najważniejsza, gdyż przemija niezależnie od jakości stosowanych kosmetyków i medycznych zabiegów. Madonna zyskała u mnie bardzo niektórymi wypowiedziami jak choćby: Możesz osiągnąć największy sukces na świecie, lecz jeśli nie masz kogo kochać, żadna to nagroda. Poczucie spełnienia jakie czerpiesz od drugiego człowieka, zwłaszcza dziecka, zawsze będzie istotniejsze niż to, że ludzie rozpoznają cię na ulicy”. Niedawno artystka zdecydowała się na adopcję afrykańskiego chłopczyka - Davida z Malawi, którego mama zmarła w miesiąc po jego urodzeniu. Są tacy, którzy uznali ten gest za propagandowy. Nie umniejsza to jednak faktu, że Madonna wraz z upływem lat myślami wraca chyba coraz częściej do swojej niełatwej młodości, która miała niebagatelny wpływ na siłę jej charakteru i upór z jakim zdobywała postawione sobie cele. Najlepiej tę postawę ilustruje wypowiedź, którą pragnę zakończyć recenzję jej najlepszego moim zdaniem albumu: „Czym się różni gwiazda pop od terrorysty? Z terrorystą można negocjować.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz