„Pewnego razu słońce tak się zmęczyło, że zasnęło na łonie zielonego jeziora.
Ludzi zaś bolała ta ciemność. Ona się zlitowała, przyszła do nas.
Tak przyszła Perlistowłosa. Śniłem, czy też była to jawa…
Ziemia znów zielona była i Niebo tak niebieskie jak dawniej.
W jej pięknych perlistych włosach drzemie światło.
Śnieżnobiałe perły niechże cię prowadzą jak dobrego wędrowca białe kamienie”.
Pisząc o albumie grupy King Crimson, wspomniałem o poważnym napięciu politycznym na całym niemal świecie jakie przyniósł rok 1969. Nie jest moim zamiarem recenzji muzycznej przerodzić w artykuł historyczny. Chcę jedynie przypomnieć młodszym czytelnikom, jak bycie obywatelem tak zwanego bloku wschodniego przekładało się na wygłodniałe przyjmowanie wszystkiego, co niosła ze sobą cywilizacja zachodnioeuropejska. Posiadając własną tradycję, narody Europy wschodniej przemycały przez „żelazną kurtynę” praktycznie wszystko, co oferowała zachodnia część kontynentu, nie uświadamiając sobie że nie koniecznie wszystko co owa kultura ze sobą niesie musi być wartościowe. 13 lat przed wydaniem albumów „In The Court Of The Crimson King” oraz „10000 lépés” Omegi, doszło do pierwszej poważnej konfrontacji sił w Europie wschodniej. W roku 1956 polała się krew w Poznaniu i na Węgrzech. Świadomość niemocy, której konsekwencją stała się wewnętrzna emigracja pchnęła utalentowanych muzyków z tej części kontynentu do fascynacji gatunkiem, rodzącym się równolegle w Wielkiej Brytanii w wyniku zupełnie innych problemów.
László Benkő, János Kóbor, András Kovacsics, István Varsányi, Péter Lang i Tomas Kunsztler swój pierwszy koncert zagrali jeszcze w roku 1962 w "University Club" Wyższej Szkoły Technicznej w Budapeszcie. Muzyczna wszechstronność młodych instrumentalistów była powodem przedziwnego rozdzielenia ról w nowopowstałym zespole. Podobno o tym kto na jakim instrumencie będzie grał zadecydowało losowanie. Talent i pracowitość to niekiedy za mało aby osiągnąć sukces. Czasem potrzeba jeszcze pierwiastka szczęścia. Omega otrzymała niepowtarzalną szansę, którą perfekcyjnie wykorzystała. Młodzi muzycy zostali zaproszeni jako support brytyjskiego zespołu Spencer Davis Group podczas koncertu w Budapeszcie. Poziom Omegi tak bardzo zachwycił managera angielskiej kapeli Johna Martina, że zaaranżował im nie tylko koncert w Londynie, lecz także pomógł w nagraniu albumu „Omega Red Star From Hungary”. I tak oto zanim zespól zdołał wydać pierwszy krążek w swoim kraju, był już znany w całej Europie. „10000 lépés” („10000 kroków”) to ich druga płyta nagrana na Węgrzech. Album stał się wydarzeniem dzięki popularnej na całym świecie kompozycji „Gyöngyhajú lány, znanej w Polsce jako „Dziewczyna o perłowych włosach”. Do dziś jest to najpopularniejsza kompozycja pochodząca z Europy wschodniej. Doczekała się ona aż trzech interpretacji po polsku (w wykonaniu Kultu, Janusza Radka i grupy Zakopower) a nawet wersji grupy Scorpions.
Kim jest owa Perlistowłosa, która pojawiła się, gdy słońce się zmęczyło? Co oznacza drzemiące w jej pięknych włosach światło, gdy ludzi bolała ciemność, która nadeszła? Nie znam nikogo, kto jednoznacznie zinterpretował treść tej ballady. Teksty w rocku progresywnym to poezja wysokich lotów będąca jednocześnie narzędziem społecznego przekazu. We wschodniej Europie zanim jakikolwiek tekst został opublikowany, musiał przejść długą drogę politycznej akceptacji. Słowo „cenzura” do dziś wywołuje niesmak u ludzi mojego pokolenia. „Epitafium” grupy King Crimson było muzycznym nagrobkiem wystawionym nadziei. Omega nie miała społecznego przyzwolenia na podobną postawę. Poeci w zniewolonych krajach od zarania dziejów byli głosem narodu domagającego się swoich podstawowych praw. Teksty Omegi podobnie jak innych zespołów nie mogły mówić wprost. Każdy, kto próbował to robić, skazywał swoje dzieła na wieloletnie zaleganie na półkach, a siebie na inwigilację ze strony służb specjalnych. Wiersze były pełne aluzji i odniesień na tak wysokim poziomie intelektualnym, że władza z trudem znajdowała ludzi potrafiących dokonać ich analizy pod kątem „politycznej poprawności”. Gdyby „Epitafium” grupy King Crimson powstało w naszej części Europy, zapewne nie miałoby szans ukazać się na żadnym oficjalnym wydawnictwie. Nie wyobrażam sobie, aby cenzura pozwoliła komukolwiek na wyrażenie poglądu, że wiedza to niebezpieczny druh, gdy reguł nie da nikt, a ludzkie przeznaczenie w idiotów dłoniach tkwi. Ten mały fragment piosenki, która stała się manifestem na Zachodzie Europy, na Węgrzech skazałby podobny tekst na zakaz publikacji, a jego twórców na szykany, a nawet aresztowanie. Wszak zgodnie z obowiązującą propagandą, socjalizm niósł ideę świetlanej przyszłości, a wszelkie powątpiewanie niesione przez „nieodpowiedzialne jednostki”, będące pod wpływem „imperialistycznych sił reakcji” nie wychodziły budowaniu tej cudownej przyszłości naprzeciw.
Czy brak wiary zastąpiono ciemnością, a nadzieję drzemiącym w perlistych włosach światłem? Czy wszechogarniająca niemoc to zmęczone słońce które, zasnęło na łonie zielonego jeziora? Nie zamierzam dokonywać nadinterpretacji powstałego w trudnych czasach tekstu literackiego. Być może chcę zobaczyć w nim więcej, niż autor chciał przekazać. Jednocześnie powszechne w tamtej epoce używanie symboli i aluzji oraz gier słownych w celu „oszukania” Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk mogło stanowić narzędzie młodych twórców do bezkolizyjnego z prawem przekazywania swoich idei i poglądów. Współcześni autorzy nie muszą dziś obawiać się używania w swoich tekstach nazwisk polityków, a kiedy czują potrzebę wyrażenia ekspresji, używają słów powszechnie uznawanych za wulgarne czyniąc to często w dawkach, które już dawno przekroczyły granicę dobrego smaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz