poniedziałek, 25 września 2017

Marek Modrzejewski - Koncert Indivi-Duo w HRP Pamela

fot. Agata Jankowska


Kiedy Darek Kowalski zaprasza do zagrania koncertu w Hard Rock Pubie Pamela, to bez wahania "jadzie się" i gra. Wiadomo, że będzie super publika i powstanie, satysfakcjonujący każdego artystę, klimat. Nie inaczej było 25 września 2017. Zameldowałem się z Przemkiem Łososiem - wspaniałym akordeonistą, harmonijkarzem i wokalistą - pod nazwą Indivi-Duo. Graliśmy z Przemkiem już w tym miejscu i wrażenia zawsze nie pozwalały przez następne dni dojść do równowagi emocjonalnej. Tym razem zaplanowaliśmy nowe piosenki i nie było pewności, jak zostaną przyjęte. Szybko jednak okazało się, że każdy kawałek zbiera gromkie brawa, a atmosfera pozwala szybować, cieszyć się i spełniać. Dzięki, byliście wspaniali.

fot. Agata Jankowska
Po krótkiej przerwie na scenę weszła formacja Wojtka Konikiewicza - KoLeLu. Zagrali w składzie: Wojtek gitary, Maciej Matysiak bas, syntezator i Artur Lipiński perkusja. Powiem szczerze, zjadłem na tej robocie zęby i ciężko mnie czymś zaskoczyć. A jednak, to było wydarzenie artystyczne, prawdziwa uczta muzyczna. Rzadko zostaję do końca, ale tym razem zostałem i czekałem na więcej, i nie chciałem jechać do domu. Błyskotliwe, pełne artystycznego niepokoju gitarowe malarstwo, człowiek malował dźwiękami obrazy, niesamowite. Jestem zwolennikiem układu gitara, kabel, piec, jednak to co Wojtek wyprawiał z tymi wszystkimi zabawkami, porwało mnie bez reszty; podobnie jak genialna, niezwykle punktualna sekcja, trzymałem w rękach przysłowiowe zęby, żeby mi nie wypadły na podłogę. Muszę podkreślić, że instrumentalne granie bez wokalu, to wyzwanie dla najlepszych. Projekt KoLeLu pokazał, że to najwyższa półka. Fantastyczna muza. Dzięki za to, że mogłem tam być, słuchać i przeżywać.
Marek Modrzejewski


Marek Modrzejewski - wokalista, który wie jak łowić ryby i... fanów bluesa.

W domu zawsze była muzyka. Mama miała piękny głos i kolekcję ulubionych płyt. Prym wiódł Jerzy Połomski, a z damskich głosów dominowała Halina Kunicka. Szybko zorientowałem się, że to nie moja bajka i przyniosłem "Dziwny jest ten świat" i "Sukces" Niemena. Prawdziwy przełom nastąpił jednak, kiedy na moim adapterze wylądował "Blues" Breakoutu. Zrozumiałem, że też tak chcę i przystąpiłem do edukacji muzycznej. Podglądałem zespoły starszych kolegów z mojego miasta, takie jak Odłam czy Stratus. Nie bez znaczenia była "Gitariada" - niezwykły Festiwal Muzyczny w sąsiednim Aleksandrowie Kujawskim, gdzie prezentowały się młode kapele z całej Polski. W Ciechocinku odbywał się Przegląd Zespołów Gastronomicznych, podczas którego, poza obowiązkowym repertuarem lokalowym, można było usłyszeć kawałki zza żelaznej kurtyny i to w bardzo przyzwoitym wykonaniu. Po odebraniu starannego wykształcenia, wróciłem do Ciechocinka, gdzie wiodłem przez kilka lat bardzo pasywny styl życia (śpiewam o tym w jednej z moich piosenek pt. "Prowincja"). Pewnego dnia przyszedł do mnie Sławek Małecki z torbą piwa i pomysłem na przyszłość. Pominę dalsze wypadki, bo można o nich przeczytać w internecie, ale przyznać muszę, że wtedy narodził się zespół Zdrowa Woda, który z powodzeniem funkcjonuje już 25 lat. Dwa nazwiska są szczególnie ważne w moim muzycznym życiu,: Tadeusz Nalepa i Bob Dylan. Jest jeszcze wiele innych nazwisk i kapel, ale najważniejszy pozostał Nalepa w kraju i Dylan po drugiej stronie świata. Posiadam również hobby. Od lat niepamiętnych jest to wędkarstwo, na którym zjadłem zęby, stąd może mam ich dzisiaj tyle ile mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz