środa, 6 kwietnia 2016

„W muzyce wszystko się łączy” – Z Piotrem Luczykiem, założycielem i liderem grupy KAT rozmawia Jakub Mikołajczyk

W jednym z Londyńskich hoteli udało mi się spotkać z Piotrem Luczykiem, założycielem i liderem grupy KAT. Piotr przyjechał na spotkanie w sprawie przyszłych koncertów. Usiedliśmy w zakamarku hotelowej restauracji i popijając włoską kawę rozmawialiśmy o tym co było, jest i wkrótce będzie. Ja będę zacierał ręce wyczekując na nową płytę Kata a wywiad ten dedykuje młodym muzykom i tym co twierdzili, że Piotr Luczyk zniknął ze sceny. Otóż nie, ma się świetnie a muzyka, która przygotowuje ma się jeszcze lepiej.

fot. Dariusz Ptaszyński
JM: Czy Cover Festiwal to najprościej rzecz ujmując odgrywanie muzyki kogoś innego?

PL: Właściwie wszyscy przez całe życie grają covery. Wszyscy zaczynają naukę gry od coverów. Na początku nauki gry nikt nie komponuje, więc grają covery. Jeżeli ktoś twierdzi, że jest to tylko odgrywanie to jest nieświadomy tego, co mówi. Nie graliśmy jako Kat coverów. Stało się to od momentu, kiedy zacząłem grać z muzykami spoza kręgu metalu. Dużo też podróżowałem po świecie. Zauważyłem, że od wielu lat w USA i w Europie, w europie dłużej niż w Polsce, wszystkie kapele grają covery. Nie przez przypadek włączyłem w moim telefonie teraz Whitesnake „Purplest Album”.

JM: Czy to samo myślałeś przy nagrywaniu 8 filmów, myślałeś o tym jak o coverach?


PL: Nie 8 Filmów to jest moja muzyka, tylko zagrana w inny sposób. Cover festiwal powstał, żeby zagrać sobie z kolegami, których cenie i lubię, i zagrać to, co lubię autorstwa innych wykonawców. Cover festiwal nie jest stworzony po to by konkurował w Polsce z innymi festiwalami. Zrobiłem festiwal, żeby pograć sobie z kolegami to, co lubię i nic więcej.

JM: Coś jak Jam session?

PL: Profesjonalne spotkanie z kolegami. Jazzmani też grają czyjeś utwory i dodają swoje improwizacje, więc też grają covery. Muzyka klasyczna cała jest oparta na coverach. W klasyce gra się głównie kompozycje innych autorów sprzed lat. A my gramy te utwory, na których ja się uczyłem i które najbardziej lubię.

JM: Czyli trochę szukanie szczęścia?

PL: Dokładnie tak. Nie gram bo muszę, bo jest płyta, bo jest trasa, bo musimy zagrać koncerty. Ja wcale nie muszę zagrać koncertów. Ja po Mind Cannibals, po wydaniu płyty nie zagrałem ani jednego koncertu w Polsce. Całkowicie mi to nie było potrzebne.

JM: W utworze „Strzeż się plucia pod wiatr” wplotłeś Purpli i Judas Priest a i na 8 filmach tez się pojawiły wtrącenia od innych wykonawców. W jakim celu ten zabieg? Hołd?

PL: Nie, to nie jest hołd. To jest troch górnolotne pokazanie tego, że cała muzyka to jest jedno i to samo podane w różny sposób. My gramy swój utwór, który ma podwaliny w tym co ktoś zagrał już wcześniej. Inni cytują też nas. Utworów podobnych do siebie jest dużo, ale numerów na stricte zapożyczonych akordach jest jeszcze więcej. Natomiast ja na płytach KATa grając swój numer i wplatając weń znaną melodię innego wykonawcy pokazuję, że w muzyce wszystko się łączy i utwory jednych inspirują drugich. To taki połączony rock‘n’roll. Cała muzyka na świecie to jedna muzyka.

JM: Dlaczego padło na nazwe 8 filmów?

PL: Ponieważ płyta Acoustic – 8 filmów to nie tylko sama muzyka, ale również właśnie 8 filmów. Siedzieliśmy z producentem, Piotrem Witkowskim i miksowaliśmy. Siedzimy ze słuchawkami na uszach, słuchamy i Piotr mówi: słucham tego i jakbym film oglądał. I tak zostało. Polecam tą płytę z czerwonym, bądź białym winem i do tego jakiś świecznik, piękna kobieta i oczywiście muzyka umiarkowanie głośno. Wtedy najlepiej można się przekonać skąd ten tytuł.

JM: Nagrywanie tej płyty chyba nastręczało problemów.

PL: I to wiele!

JM: Był to pewnego rodzaju eksperyment?

PL: To wszystko było zamierzone. Ja się przygotowuje do każdej płyty. Zanim wejdę do studia, wiem już jak płyta ma ostatecznie wyglądać. Potem dążymy do tego by efekt ostateczny przypominał pomysł. Jeśli się nie uda to piłuje aż się uda.

JM: Piłowałeś, czy się udało w miarę gładko?

PL: Nigdy nie wychodzi gładko. Ta płyta nie została nagrana ze względu na fakt, że utwory już istniały wcześniej. Chciałem nagrać je tak, żebym mógł ich już zawsze słuchać z przyjemnością.

JM: Z wcześniejszymi płytami Kata tak nie było?

PL: Nie zawsze, często byłem zmuszony do pracy w takich a nie innych warunkach z osobami, którzy nie słyszeli całości tak jak ja. Więc w pewnym momencie składy się zmieniały. Właściwie na każdej płycie jest inny skład. To dawało kopa muzyce, którą później nagrywaliśmy. Staraliśmy się, przynajmniej ja się starałem, poważnie podchodzić do tego, co nagramy z szacunku do siebie i naszych fanów.

JM: Słyniesz z perfekcjonizmu.

PL: Podobno Dopiero jak będę zadowolony do końca to wtedy jest ok. Jeśli chodzi o Somwhere in Poland, mogę powiedzieć że materiału, muzyki, zdjęć, filmów i tak dalej jest o wiele więcej. Jednak wybrałem to, co można zaprezentować na zewnątrz. Co jest spójne i wartościowe. Wg mnie chodzi o to by fanów, którzy kupują twoją muzykę, szanować. Nie można produkować gówna. Uważam, ze 90% może 70% muzyki, która znajduje się na polskim rynku została nagrana na szybko i puszczona w eter. A tak naprawdę to płyty lub utwory, które są poważnie potraktowane pozostają na dłużej, do końca życia. Mówię to z perspektywy odbioru płyt KATa. Wiem do których albumów przykładaliśmy się bardziej i znam odbiór fanów. Wiadomo, że takie podejście ma pewne ramy. Jedni mają na to możliwości, a inni nie. Ale trzeba dążyć do doskonałości. Jak wiesz KAT od 2005 roku nie gra w Polsce koncertów. Oprócz jednego w 2015 r w katowickim Spodku na Mistrzostwach Świata Chińskich Sztuk Walki ONLY 1. Uznałem, że nazwa KAT zobowiązuje. Tak jak płyta musi być na najwyższym poziomie, tak koncert powinien być świętem muzyki. A granie koncertów w miejscach gdzie scena jest wielkości naszego podestu od perkusji, po to żeby skasować przysłowiowe 5 zł mnie nie interesuje. Są wykonawcy grający w Polsce po 100, 200 koncertów w roku. Są tacy którzy zagrają wszędzie i w każdych warunkach. Ale co z tego wynika? Może moje podejście jest zbyt idealistyczne, ale jeśli siebie szanujesz to szanujesz też widza. Właśnie w tym momencie słuchamy Deep Purple, a więc skoro ja teraz ich słucham i ty słuchasz, to nie przez przypadek. Po prostu w tej muzyce nie ma przypadkowego i byle jakiego dźwięku. I tak trzeba podchodzić do muzyki i do koncertów. Grałem z wieloma artystami. Z Amerykanami, Anglikami. Niemcy też podobnie się zachowują. Amerykanin nie wyjdzie na scenę jeśli nie będzie próby. Nawet jeśli ludzie mieliby czekać przed sala godzinę lub dwie to trudno, byłem tego świadkiem. Oni muszą zrobić próbę po to by koncert był dobry. Jeśli koncert nie będzie dobry to nie będzie następnego. To takie proste.

JM: Znam takie sytuacji z autopsji. Od promotorów słyszałem jak młode kapele , w dużej mierze hip hopowe nie chcą prób. Dziś jest łatwo o promocje za pomocą internetu ale nie zawsze ona ma powodzenie. Kiedyś było cieżej. Pamiętasz te czasy?

PL: Kiedyś w ogóle było inaczej. Trzeba było długo pracować na sukces. Obecnie Facebook i Instagram robią z młodych wykonawców gwiazdy, zanim nauczą się grać. Potem jest tylko gorzej. Tak na prawdę muzyka to dużo pracy, mnóstwo cierpliwości i uporu. Potem czasami komuś się udaje.

JM: Mam znajomych, którzy się tym zajmują. Nawet o tym nie wiedziałem, ale zaczęli zarabiać pieniądze na rynku disco polo, bo tam za darmo te pieniądze przychodzą. Ludzie kupują to na kilogramy. I Nic przy tym właściwie nie trzeba robić.

PL: Moim, zdaniem to smutne. W muzyce rockowej trzeba się napracować. Z drugiej strony każdy ma swoje aspiracje i ambicje. Jednemu pasuje disco polo, czy koncert w pizzerii, a inny szuka czegoś ambitniejszego. Ja nie oceniam ludzi. Łatwe pieniądze to fajna sprawa, każdy jest kowalem swego losu. Chcesz być gwiazdą disco polo to będziesz. Chcesz być muzykiem rockowym, musisz się napracować. Chcesz być szanowany to szanuj swoją pracę. Na szczęście i tak największe festiwale czy koncerty na świecie to imprezy rockowe.

JM: Jeśli mowa o muzyce rockowej. Dream Theater to muzyka, powiedzmy dość zaawansowana ale ACDC To raczej prostsza muzyka, Smoke on the Water – 3 akordy, Hey Joe 5 akordów i zna każdy. Piękno tkwi w prostocie?

PL: To jest kwestia świadomości muzycznej. Ile jest zespołów, które gra tak jak Ac/DC? Niewiele, może kilka. ACDC nie grają ani metalu, ani rock ‘n rolla. Grają rhytm blues i połączyli to delikatnie z Led Zeppelin. ACDC są świadomi tego, co się grało 20 / 40 lat przed nimi. Naprawdę ich muzyka jest tak skomplikowana do zagrania, że nikt się za to nie bierze. Najtrudniej jest zagrać pozornie proste, mniej skomplikowane technicznie a zarazem najbardziej wartościowe muzycznie utwory. Tak na prawdę AcDc jest cholernie trudne muzycznie i jest nie do skopiowania. Jeśli prześledzisz jak grał Chuck Berry i w jaki sposób Malcolm Young operuje prawą ręka to wtedy zrozumiesz. Oni grają bardzo specyficznie. Malcolm Young grał jako samouk z pustą struną A lub D i inaczej grają rytmicznie. Inaczej gra Agnus, inaczej Malcom. Ale wszystko to się mieści w jednym motorze. Jeśli to wszystko opanujesz…. daje ci dziesięć lat. Technicznie zagrać utwory ACDC wydaje się proste, ale zagrać muzykę o wiele trudniej. I to cała tajemnica „niby” prostej rockowej muzyki.


JM: Jak się czujesz grając na Cover Festivalu utwory innych gwiazd ?

PL: Tak jak Metallica grająca utwory Budgie, jak Iron Maiden grający utwory Deep Purple. Jak Deep Purple grający Hendrixa. Jak Zakk Wylde grający Black Sabbath. Cała muzyka poważna to covery, całkiem dobrze się czuję. Wśród profesjonalnych zespołów wszyscy grają covery. Przez to oddaje się szacunek innym wykonawcom, czasami kolegom. Polska jest jedynym znanym mi krajem, gdzie jest to wyśmiewane. A przecież przez granie coverów można się wiele nauczyć. Aranżacja, riffy, zagrywki, harmonia. Właśnie poprzez covery masz to w pigułce. Dzięki innym zespołom powstał KAT. Gdyby nie płyty Deep Purple, Black Sabbatch czy Metalliki, nie byłoby płyt KATa. Trzeba mieć tę świadomość. Po drugie to nie takie proste zagrać dobrze kompozycję którą wszyscy dobrze znają. Trzeba się bardzo postarać.

JM: Masz racje. Uważam że jest miło posłuchać dobrego coveru tak jak zrobili to np. Guns ‘n Roses w Live And Let Die (Wings Mc Cartneya), Metalica – Whisky in Jar (Thin Lizzy) czy chociażby ostatnia płyta Whitesnake, którą teraz słuchamy.

PL: Cover Festival to trochę edukacyjny festiwal. Chciałbym przypomnieć jak koncerty rockowe wyglądały kiedyś. Fani to zauważyli. Opisywali w necie że nareszcie są koncerty które wyglądają tak jak wyglądać powinny.

JM: Bardzo mi się podobało zaaranżowanie gry świateł.

PL: Teraz robimy już trochę inaczej. Organizuję zamknięty MINI Cover Festival gdzie prócz niezłej zabawy wybieram skład na duże imprezy.

JM: A nie myślałeś żeby przenieść kolejną edycje do nas na wyspy? Tutaj cover bandy maja wzięcie.

PL: Oczywiście myślałem. I są już rozmowy na ten temat

JM: Sam byłem świadkiem występów cover bandów i naprawdę ludzie na wyspach bawią się znakomicie.

PL: My mamy dość zróżnicowany repertuar. Gramy covery, Ac Dc, Led Zeppelin, Black Sabbath czy Ozzyego.

JM: Jestem pełen podziwu dla muzyków, którzy graja covery i graja je niemal jak oryginał. Co innego jeśli gra Pink Floyd, a później wykonuje to Australian Pink Floyd. Wierzę, że można niemniej jednak jest to dość trudne.

PL: Oczywiście. Trzeba tylko chcieć.

JM: Znasz się z Pawłem Brzychcym z Kruka. Zespół, w którym widać twórczość Deep Purple i też są określani jako polskie Deep Purple. To dość młodzi ludzie, a już tworzą fenomenalną muzykę. Jak ty widzisz takich młodych muzyków w Polsce?


fot. Robert Zembrzycki
PL: Oni już nie są młodzi. Są młodsi ode mnie. Dla mnie młodzi ludzie to 18, 19 lat. W tym wieku nagrywałem pierwsza płytę, która ma wznowienia do dziś. A oni mają już 30 na karku. Z Piotrkiem Brzychcy zaprzyjaźniłem się ze względu na te same upodobania do Deep Purple i Blackmoore. Potem okazało się że to rewelacyjny kumpel. Zawsze zapraszam Piotrka do wspólnego składu na Cover Festivalu i gramy wspólnie od Metalliki do Deep Purple. Niedawno Piotrek zaprosił mnie i Józka Skrzeka (SBB) do wspólnego koncertu z Krukiem który ukazał się już na DVD. W Polsce metalowcy chcą grać ostro jak Behemoth czy Vader, a Piotrek i Kruk poszli inna drogą. Dlatego są zauważani. Tylko trzeba to robić dobrze.

JM: Ale chciałbym Cie zapytać o kogoś zupełnie innego, Igor Gwadera. Slyszales o nim?

PL: Tak. Tworzy razem z Titusem Anti Tank Nun. Widziałem ich w spodku na supporcie przed Slashem uważam, że jest świetnym materiałem na gitarzystę. Jeżeli nadal będzie się uczył to będzie ok. Oby tylko nie usiadł na laurach. On bardzo szybko zaczął karierę i jest na dobrej drodze. Firma Metal Mind zrobiła mu prezent i wydała płytę z największymi gwiazdami. Jeśli nagra następną płytę poniżej poziomu tych gwiazd, które z nim zagrały to już będzie problem. Posłuchamy co będzie dalej i mam nadzieje, że mu się uda.


JM: Czytając relacje dowiedziałem się, że podczas koncertu w spodku przed Slashem, sam Slash chciał z nim rozmawiać, jednocześnie nie dając szans dziennikarzom na rozmowę ze sobą. Myśląc o tym po raz kolejny dostrzegam problem polskiej sceny. Inni artyści dostrzegają polskie talenty, niemniej jednak trudno jest im się przebić. Zdaje sobie sprawę, że czasami jest to kwestia języka, ale nie zawsze jest on problemem.

PL: Polska nie ma normalnego rynku muzycznego. Żeby zaistnieć w Polsce, musisz paradoksalnie podpisać kontrakt z zachodnia wytwórnia, która działa na zachodnim rynku. Czy to szwedzka, czy angielska czy jakakolwiek zachodnioeuropejska. Oni Cię traktują jako zespół z Europy a nie z Polski. Wydadzą płytę na swoim terenie, załatwiają trasy koncertowe i sobie jeździsz. Upór, wyrzeczenia i praca dają efekty pod tytułem Riverside, Vader czy Behemoth. Interes się kreci. Możesz grać za 200 euro przez całe życie albo 200 euro przez rok i nagle po roku za milion, bo okaże się, że masz przebój. Sukces może pojawić się znikąd lub wogóle. Jedni się przebiorą, pomalują, zrobią skandal i przyciągają jako zjawisko socjologiczne. Inni z uporem grają przez lata i jakoś funkcjonują siłą rozpędu. Jeszcze inni mają szczęście i się gdzieś załapią. Ale tak na prawdę oprócz firmy która cię wydaje liczy się kompozycja. „Ścigaczy” na świecie jest wielu. Gdybyś zebrał razem Satrianiego czy Impellittieriego i Petruciego, to oni zagrają chyba wszystko (i to bez make upu) Ale to James Hetfield, zaśpiewał Nothing Else Metter z połamana ręką, a Ritchie Blackmore napisał Smoke on the Water. I tu się wszystko zaczyna i kończy.

JM: Wielokrotnie Wy jako Kat byliście posądzani o satanizm. Znam te wszystkie historie. Mimo upływu lat nadal słychać takie glosy w Polsce, że muzyka heavy metalowa jest jakoby częścią tego zjawiska. Masz dla takich ludzi złoty przekaz?

PL: To się chyba nie zmieni. Brak wiedzy i edukacji zamienia się w fanatyzm. Więc należy ludzi edukować i jeszcze raz edukować. Taki człowiek, który nigdy nie wyjechał ze swojego miasteczka, nie wyjechał z Polski, nie był na różnych koncertach, zawsze będzie wierzył w to, co mu ksiądz powie w zakrystii czy w telewizji. Taka jest specyfika Polski. KAT jest na listach satanistycznych zespołów wraz z The Beatles, czy Van Halen. Samo tego typu zestawienie pokazuje poziom manipulacji i brak wiedzy. Ja przestałem na to zwracać uwagę, bo nie ma to większego sensu. Do konia nie podchodź od tyłu, a do idioty w ogóle nie podchodź. Podobnie jest z hejtami w internecie, im dłużej z nimi dyskutujesz tym więcej tych hejtów się pojawia. Po drugie, jeśli ktoś szuka sobie tego szatana to zawsze go gdzieś znajdzie My po prostu robimy swoje.

JM: Powiedzałeś kiedyś: 8 Filmów to pewien zabieg pokazujący jak powstają kompozycje. Zawsze one powstają na pudle? Nawet jeśli mówimy o ciężkim graniu?

PL: Ja zazwyczaj gram na pudle. Nie trzeba montować przesterów, żeby coś z tego wynikło. Brzmienie mam w głowie. Po drugie uważam że jeśli nie można jakiegoś utworu zagrać na pudle, to znaczy że nie ma w nim muzyki. Kompozycje KATa były tworzone na gitarze akustycznej, potem zostały nagrane na „ostro” z przesterami, i w takiej postaci wydane na płytach. A później na płycie Acoustic – 8 Filmów zagrałem wszystko ponownie na pudle i okazuje się, że można tego słuchać. Przyznam się nawet, że mam lepsze recenzje płyty 8 Filmów od oryginalnych starych wydań. To miłe. Wiele osób pisze że nie słuchały KATa, ale płyta Acoustic – 8 Filmów całkowicie zmieniła ich opinie o naszym zespole.

JM: Ja mając lat 8 może 9, (rok 88) siedziałem w ławce z kolegą który słuchał za sprawą starszych braci miedzy innymi Kata i TSA. Kiedyś jak mi włączył to stwierdziłem, ze jednak za ciężkie. Dziś uważam, że to wręcz „lajcik”. Do muzyki jednak trzeba dojrzeć.

PL: To prawda. Z wiekiem pojawia się świadomość i zaczynasz rozumieć co grasz, lub wiesz co chcesz zagrać. Ale najważniejsze żeby wiedzieć czego nie grać.

JM: Wśród muzyków z dużym stażem scenicznym obserwuje się zjawisko, że wypadało by nagrać płytę akustyczną. Jak było to u Ciebie?

PL: Utwory Kata jak wspomniałem, były tworzone na pudłach. Wiele osób nie jest tego świadomych. Moja muzyczna edukacja zaczęła się od gitary klasycznej, więc dla mnie gra na pudle już od ponad 30 lat to nic nowego. Różnica jest tylko taka że nagrywając po dziesięciu latach przerwy płytę, nie chciałem w prostacki sposób powielać staroci. Dla mnie liczy się nowa jakość i postawiłem zespół metalowy na głowie. Nagrywanie płyt nie polega na powtarzaniu tego co już wcześniej zostało nagrane. No chyba że to jedyne na co nas stać.

JM: Pamiętasz kiedy zrodził się ten pomysł?

PL: Lata temu. Myślałem o tym bardzo długo. Pojawiły się odpowiednie okoliczności i możliwości, a do tego znalazłem wokalistę, który mógł to tak dobrze zaśpiewać.

JM: A myślałeś żeby zrobić jakiś koncert jubileuszowy na przykład i zaprosić Romana?

PL: Nie. Ta część działalności KATa już dawno odeszła do rozdziału „Historia”. Roman był dobry w balladach, i tego mu nie ujmuję. Ale w innych utworach nie było nam do końca po drodze. Były lepsze i gorsze chwile , ale nasza współpraca to był ciąg nieporozumień. Dlatego musiałem to zakończyć. Nie warto się rozwodzić na temat przeszłości, bo to rozdział już zamknięty. Od 2004 roku, czyli dwunastu lat w Kacie śpiewa Henry Beck, a na płycie Acoustic – 8 Filmów zaśpiewał Maciek Lipina. Poznałem nowych wokalistów, z którymi dogaduję się bez słów. Słuchamy tej samej muzyki i ją rozumiemy. Po drugie obecni wokaliści z którymi pracuję w Kacie są również gitarzystami. To jest diametralna różnica. Nadajemy na tych samych falach.

JM: Pytając o Romana miałem na myśli zespół KAT i Romam Kostrzewski. Co o tym sądzisz?

PL: Dziwny to zespół. Grają od 2004 roku, czyli 12 lat. Nagrali 3 płyty z moimi kompozycjami i jedną płytę autorską. I to Biało Czarną. Na koncertach grają głównie moje kompozycje. Po koleżeńsku i nic nie ujmując Kostrzewskiemu czy Lothowi, bo w końcu to byli członkowie KATa powiem tyle – The Beatles istniało 7 lat, nagrali 12 studyjnych albumów. Wszystkie kompozycje są ich dziełem i zostali legendą. Lenon jak odszedł, grał pod własnym nazwiskiem, a McCartney założył zespół Wings. Ta opowieść ilustruje polską rzeczywistość i odmienność. Co do mnie i zespołu KAT to mogę powiedzieć że każdy utwór KATa w historii od 1979 roku do 2016 roku jest moją kompozycją lub współkompozycją.

JM: A co sądzisz o nagraniu płyty 666 przez KAT & Roman Kostrzewski.

PL: Tu dokładnie widać że zespół Kostrzewskiego to cover band. Płyta 666 to płyta KATa. Zespół Kostrzewskiego nie jest KATem i nawet inaczej się nazywa. Kostrzewski z kolegami jedynie nagrał ponownie i niestety nieudolnie, pierwszą płytę KATa. Nawet jeśli Kostrzewski nagra ponownie wszystkie płyty KATa, nie zmieni to faktu że to on przyszedł do mnie w 1981 roku po koncercie KATa w Bytomiu i poprosił o możliwość śpiewania. A my już wtedy graliśmy utwory z płyty 666.

JM: A co z ich nazwą, ona dezorientuje. Fani myślą że KAT & Roman Kostrzewski to KAT.

PL: Masz rację. Zmodyfikowanie nazwy to takie celowe działanie, Roman zawsze funkcjonował naciągając prawdę. Z drugiej strony to rozumiem – Roman kilkukrotnie próbował występować pod swoim nazwiskiem i nic z tego nie wyszło. Wydawał płyty i też klapa. Zakończyło się tym że z braku pomysłów nagrali płytę KATa „666” i przypisali sobie jej autorstwo. Idąc tym torem działania to Roger Waters (założyciel i git.basowy Pink Floyd dop. red) po odejściu od zespołu Pink Floyd, powinien nagrać ponownie pierwsze płyty Pink Floyd od nowa i powinien je nazwać Pink Floyd & Roger Waters. Ale Roger Waters gra utwory Pink Floyd pod własnym nazwiskiem, z prostej przyczyny. Bo to jest po prostu uczciwe.


JM: Mam nadzieje, że nie obrazisz się o porównanie, ale historia Kata przypomina Pink Floyd. Był Syd Barett – psychodelia, był Waters – muzyka z przesłaniem, Gilmour – którego muzyka nabrała jeszcze innych kształtów. I nie potrafię się wyzbyć tego przeświadczenia, że ty też obrałeś nieco inny kierunek?


P.L.: Chyba nie. Rozmawiając z muzykami, z którymi teraz gram – z Harrisem (bass) z Mariuszem Prętkiewiczem (dr) i kiedy porównujemy to co robimy teraz, do tego co robiłem wcześniej, to właśnie oni wskazują, że muzycznie to jest cały czas ten sam KAT. Ja odpowiadam: „tak”. Od pierwszej płyty do Mind Canibals jest taka sama muzyka. Nastąpiła jedynie zmiana wokalisty co zmienia oblicze zespołu, ale muzyka jest ta sama. To tak jak w Black Sabbath z Ozzym i Black Sabbath z Dio. Każdy inny a jednak ten sam. Obecnie KATem nie rządzi przypadek. Nie ma czegoś takiego „ a dobra niech już będzie”. Patrząc na zainteresowanie płytami KATa widać tendencję która wskazuje na największe zainteresowanie pierwszymi płytami. 666 i Oddech. Płyta Szydercze Zwierciadło cieszy się najmniejszym zainteresowaniem. Są oczywiście wyjątki tak jak wspominal mój kolega Dominik. Dlatego musiały nastąpić zmiany i powstał album Mind Canibals, Acoustic – 8 Filmów i teraz nagrywamy najnowszą płytę. Myślę że zespół należy oceniać za twórczość a nie za filozofowanie.

JM: A ta nowa płyta?

PL: Oczywiście zawsze się mówi, że to będzie najlepsza płyta i jesteśmy z niej zadowoleni A czy fani będą. Jedni tak, inni nie. Każdy ma swój gust, ale my jesteśmy zadowoleni. Maszyna KAT jest naoliwiona i bardzo dobrze działa. Od jakiegoś czasu nie nagrywam płyt, jeśli nie jestem z nich do końca zadowolony. Tak było z 8 filmów czy Mind Cannibals która obecnie jest całkowicie nie do kupienia, choć na początku fani kręcili nosem. Właśnie miksujemy nagrany materiał. Po dłuższej przerwie czyli od 2005 roku, ukaże się nowa, mocna płyta KATa z premierowymi utworami. To nie będzie przypadkowa płyta

JM: Czy coś na wzór DDD kiedyś powróci?

PL: To był jednorazowy projekt. Niektórzy muzycy z tamtego składu już nie żyją. Udowodniliśmy, że prywatnie robiąc inne rzeczy potrafiliśmy tworzyć razem. Dziś jestem producentem innych wykonawców i organizuję Cover Festiwal. Kiedyś pracowałem jako producent przy płycie Czarne komety z południa z wybitnymi polskimi muzykami. Dzisiaj jestem producentem najnowszej płyty Maćka Lipiny (genialnego gitarzysty i wokalisty) oraz zespołu Ścigani. Maciek śpiewał na płycie KATa Acoustic – 8 Filmów. Przenoszę swoje doświadczenia z działki metalowej do rock ‘n rolla i innych delikatniejszych gatunków. Sam przy tym dużo się uczę. DDD Było fajne ale już tego nie będzie.


JM: Próbowałeś swoich sił w Jazzie?

PL: Nie, jazzu grać nie potrafię, ale coraz bardziej jazz cenię. Może dojrzewam. Wychodzę z założenia jeśli ktoś gra wszystko, to nie gra nic. Choć jest taki wyjątek. Synyster Gates z Avenged Sevenfold. Doskonale łączy jazz z metalem i jest naprawdę świetny w łączeniu gatunków. Do tego jest znakomitym technikiem i pięknie brzmi. Gra ze smakiem i gra aż za dobrze.

POST SCRIPTUM

JM: Wasze koncerty z Metaliką obrosły wręcz legendami do dziś. Pamiętasz tamte czasy? Dziś już się chyba nie doświadcza takich sytuacji?

PL: Niestety masz rację. Dziś polskie zespoły mijają się z Metalliką na odległość 1400 metrów w przeciągu dwóch dni grając na różnych scenach i opowiadają że grali razem z Metalliką. Ja wtedy kiedy graliśmy z Metalliką spędziłem z nimi dwa dni, pokazywaliśmy sobie sprzęt muzyczny i nachlaliśmy się solidnie Pierwszego dnia Hetfield przyszedł do naszej garderoby i wypił mi pół flaszki na dzień dobry, o nocnej imprezie nie wspomnę Ale byliśmy bardzo zadowoleni i się skumplowaliśmy, a zdjęcia to już była kwintesencja wszystkiego. Wtedy nie spałem przez prawie dwie noce, ale było tyle adrenaliny, że potrafiłem zagrać dwa koncerty mimo tego, że byłem narąbany totalnie.

Jakub Mikołajczyk

Jakub Mikołajczyk przyszedł na świat w Strzegomiu. Już w dzieciństwie poznał muzykę grupy TSA, a krótko potem album swego życia - The Animals Floydów. Wkrótce w jego domu pojawiło się także The Best of Deep Purple i krążki Dire Straits, Roda Stewarta i grupy Queen, której bardzo szybko stał się oddanym fanem. Następnie w jego życiu pojawiło się pierwsze magiczne słowo Punk, a wraz z nim takie załogi jak Sedes, Defekt Muzgó, KSU, Dezerter, Big Cyc i Ga-Ga. Pogujące szaleństwo spowodowało u młodego Kuby decyzję o nauce gry na gitarze pomimo, że rodzice usilnie chcieli z niego zrobić pianistę. Młody buntownik nie dał jednak za wygraną, a szczytowym "osiągnięciem" okresu buntu był jego relaksacyjny pobyt na komisariacie plus domowy szlaban na koncerty gratis, co nie tylko nie odstraszyło Kuby od punk rocka, lecz skierowało go na takie kapele jak Metallica i Guns N' Roses. Wkrótce w jego życiu pojawiło się kolejne magiczne słowo - Internet, a wraz z nim przepastne zasoby muzycznych informacji i videoclipów. Czytał, słuchał i chłonął wszystko, co tylko było dostępne. Dzięki ucieczkom z domu umożliwiającym skuteczne omijanie szlabanów, Kuba zaliczał kolejne punkowe koncerty. W jego życiu pojawiły się z czasem takie marki jak The Offspring, Roger Waters, Deep Purple i Iron Maiden. Około roku 2000 Kuba po raz pierwszy usłyszał Piotra Kaczkowskiego oraz dwóch kolejnych Piotrów - Stelamcha i Metza i innych prezenterów Trójki, po czym w życiu Kuby pojawiło się trzecie magiczne słowo - Emigracja. W Anglii nawiązał współpracę z Radiem Bedford, dzięki czemu mógł mówić to wszystko, co przez lata gromadziło się w jego głowie. W Bedford Kuba powołał do życia autorski program radiowy "Prąd Przemienny". Niedawno, wraz z radiowym przyjacielem - znanym z łamów mojego bloga zwycięzcą II tury Jubileuszowego Konkursu Muzycznej Podróży Mateuszem Augustyniakiem, Kuba stworzył portal muzyczno - kulturalny www.polskiwzrok.co.uk, który dopiero nabiera kształtu. Celem portalu jest promocja młodych zespołów i wydarzeń kulturalnych w UK. Od czasu do czau Jakub sięga także po jazz i muzykę klasyczną. Za swój największy życiowy sukces uznaje fakt, iż jego 5-letni syn potrafi odróżnić Metallice od AC/DC i zaliczył już koncert Deep Purple. Od niedawna Polski Wzrok  - muzyczny portal Kuby i Mateusza oraz blog Muzyczna Podróż nawiązały stosunki bilateralne oraz ścisłą współpracę w postaci wymiany informacji i publikacji w celu zapewnienia jeszcze lepszego przepływu dobrych wieści pośród polskich fanów muzyki żyjących na Wyspach Brytyjskich i nie tylko.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz