- Tytuł waszej najnowszej płyty Bida z Nędzą wyjaśniłeś Jacku w sposób następujący: "przecież kraj w ruinie, a właściwie już niedługo to cały świat w ruinę popadnie". Skąd u ciebie ten pesymizm?
Jacek Dewódzki: Bo nie ma prawa
i sprawiedliwości na tym świecie a dla ludzi z moim wykształceniem
w tym kraju nie ma pracy.
- "Jestem czy nie jestem człowiekiem, czy kolejną cyfrą?" To zdanie pochodzące z waszej płyty w moim odczuciu mocno nawiązuje do pamiętnego tekstu Grzegorza Ciechowskiego: "Kombinat pracuje, oddycha buduje. Kombinat to tkanka, ja jestem komórką. Kombinat pulsuje, nikt nie wie że żyje. Nic nie wiem o sobie, mam tętno miarowe. Nie wyrwę się, to tylko wiem". Wynikająca z korporacyjnego systemu zarządzania alienacja człowieka to obraz żywcem wyjęty z Orwella. Odnoszę wręcz wrażenie, że współczesny świat prowadzi nas nieuchronnie w stronę krypto totalitaryzmu wykorzystując do tego zdobycze coraz bardziej wypaczanego ustroju demokratycznego. Zgodzicie się?
Jacek Dewódzki: Stanisław Lem
powiedział kiedyś, że ludzkość przypomina człowieka spadającego
z wysokiego wieżowca, który przy 12 piętrze mówi... eee jeszcze
daleko. Czyli świat dąży bardziej do zagłady niż korporacji.
Krzysiek Żurek: Sami
ten świat tworzymy i próbujemy zmieniać często nie zastanawiając
się nad sensem swoich poczynań. System wartości dyktują nam media
społecznościowe, robimy milion różnych bzdur tylko dlatego że tak
trzeba. A tak trzeba, bo inni tak robią i już. Dzisiaj wpojono nam
software: zapieprzaj i się nie zastanawiaj, od tego są inni.
Pytanie tylko kim są ci inni?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Niestety to media kreują rzeczywistość, dlatego też nie oglądam wiadomości.
Bartosz "Bratek" Wójcik: Niestety to media kreują rzeczywistość, dlatego też nie oglądam wiadomości.
Bartosz "Bratek" Wójcik: Niestety w moim przypadku, nie zwracam zbytnio uwagi na
teksty. Bardziej interesuje mnie instrumentarium, melodia. Teksty to "specjalność zakładu" Jacka. Rock zawsze był i będzie kojarzony z muzyką
buntu. Dla mnie natomiast jest czystą adrenaliną, skondensowaną
energią, którą uwielbiam uwalniać na scenie. Nie jestem zbytnio
fanem współczesnej ery rocka może poza paroma wyjątkami, jakimi
chociażby jest Alter Bridge, a ten zespół z pewnością ma "jaja
ze stali".
Krzysiek Żurek: Przytoczę tu słowa Jerzego Durała - wokalisty Ziyo,
który kiedyś powiedział, że "rock żywi się wtedy gdy jest
źle". Najwidoczniej nie ma o co walczyć, a może po prostu
ludzie tracą jaja bo im tak wygodnie?
Jacek Dewódzki: A skąd ludzie mają wiedzieć, że rock istnieje i ma się dobrze, kiedy w mediach jest ustawiony jeden kierunek, a o tym, co jest dobre decydują wydawcy, dlatego działamy niezależnie.
Jacek Dewódzki: A skąd ludzie mają wiedzieć, że rock istnieje i ma się dobrze, kiedy w mediach jest ustawiony jeden kierunek, a o tym, co jest dobre decydują wydawcy, dlatego działamy niezależnie.
Bartosz "Bratek" Wójcik:
Dalej wywołuje, trzeba tylko trafić na odpowiedni koncert.
Jacek Dewódzki: Muzyka rockowa może nie, ale tu w Warszawie dość często zdarzają się demonstracje, szyby jeszcze nie lecą, ale już niedługo… Teraz największym rockendrolowcem jest prof. Rzepliński, tylko nie rozdaje autografów.
Krzysiek Żurek: Będzie, ale musi nastąpić jakaś Revolucja w podejściu i myśleniu, ludzie muszą chcieć utożsamiać się muzycznie, nie można traktować muzyki jak zjedzenia lodów czy kotleta. Muzyka jest natchnieniem, a nie kolejnym kotletem finansowym serwowanym przez media.
- Bida z Nędzą z jednej strony opowiada historię upadku człowieka, ale zarazem szuka też recepty, co takiego można zrobić, aby skutki tego upadku go nie zabiły. Słuchając z uwagą tego krążka piosenka po piosence odnoszę wrażenie, jakby w założeniu miał być to koncept album będący czymś w rodzaju głosu sumienia. Taki był wasz zamiar, czy też ta koncepcyjność wyszła wam przypadkowo?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Nie. Patrząc od strony tekstowej, być może.
Natomiast na pewno album jest wyrazem naszego wnętrza - duszy.
Krzysiek Żurek: Tu
się nie wypowiadam, bo nie wiem. Pytaj Jacka.
Jacek Dewódzki: Bida z Nędzą to kompilacja trzech płyt Revolucji. Wszystkie teksty piszę sam, a interpretację pozostawiam słuchaczom. A jak mogę zauważyć, trafiłeś w sedno tarczy.
- Od wydania waszego ostatniego krążka studyjnego minęło 6 lat.
Jak ewoluowała muzyka Revolucji od tamtej płyty i czym różni się najnowszy album od poprzednich? Powiedziałeś Jacku, ze tą płytą nie kończycie, a właściwie to dopiero zaczynacie nową erę. Jakąż to nową rewolucję szykuje nam Revolucja?Jacek Dewódzki: Bida z Nędzą to kompilacja trzech płyt Revolucji. Wszystkie teksty piszę sam, a interpretację pozostawiam słuchaczom. A jak mogę zauważyć, trafiłeś w sedno tarczy.
Bartosz "Bratek" Wójcik: Przede wszystkim jest to przegląd wzdłuż i wszerz "przez" Revolucję, więc można powiedzieć, że każdy kolejny
numer różni się diametralnie od poprzedniego oraz usłyszeć jak
muzyka Revolucji zmieniała się na przestrzeni lat. Premierowe
cztery utwory idą moim zdaniem bardzo agresywnie w kierunku, w
którym Revolcja jeszcze nie podążała. To jest dobry kierunek.
Krzysiek Żurek: Szykujemy wam nową erę brokułów i marchewki
zamiast tłustych burgerów i bieberow. Chcemy, żebyście dostrzegli w
naszej twórczości wartości, które są w was nierzadko tłumione.
Chcemy, żeby nasze płyty były jak dobre książki, żeby skłoniły cię do refleksji oraz uśmiechu.
- Wiedz drogi słuchaczu... że Revolucja nie bierze jeńców. Co dokładnie miałeś na myśli wypowiadając te słowa?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Dosłownie i w przenośni - jak białe i czarne, mocno i konkretnie - przyjmuj, albo giń...
- Twoje początki Jacku to rok 1989 i zespół Patwchork, którego większość muzyków tworzyła później popularną grupę Brathanki. Potem była kilkuletnia przygoda z Dżemem. Jak oba te okresy wpłynęły na twój rozwój artystyczny i jakie doświadczenia z tamtych czasów wykorzystałeś podczas tworzenia Revolucji?
Jacek Dewódzki: Okres
działalności z Dżemem to 8 lat, a Revolucja jest dokładnie tym, co
Dżemowi nie podobało się w mojej muzyce. Z muzykami Patchworku
grywam do dzisiaj i bardzo sobie to chwalę, a z muzykami Dżemu nie.
- Z Dżemem miałeś okazję wystąpić przed takimi gigantami jak ZZ Top w sopockiej Operze Leśnej w 1996 roku oraz Rolling Stones w roku 1998 w Chorzowie. Poczułeś się wtedy spełniony?
Jacek Dewódzki: Nie, raczej
porobiłem w majty z wrażenia (śmiech).
- - Jak to jest współtworzyć zespół z własnym synem?
Jacek Dewódzki: Nie ja pierwszy,
nie ja ostatni, a nie daleko pada jabłko od jabłoni. Michał łapie
w lot moje pomysły, bo się na nich wychował. Ma tylko jedną wadę,
jak każdy gitarzysta za bardzo odkręca gałki w prawo (śmiech).
- W waszej biografii piszecie, że Revolucja umiejscawiana jest gdzieś pomiędzy takimi zespołami jak Coma i Myslovitz. Kiedy słucham waszej twórczości, widzę was w gronie takich kapel jak Sold My Soul, Lessdress czy Cree. Jak sami określilibyście stylistykę, w jakiej się poruszacie i z jakimi formacjami najbardziej jest wam "po drodze"?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Obawiam się, że jesteśmy bardzo daleko od stylistyki jaką prezentuje Cree - właściwie to dzieli nas ocean. Ciężko natomiast jest określić stylistykę, w jakiej teraz się poruszamy, ponieważ pomysły pochodzą z bardzo różnych źródeł inspiracji. Wszystko co obecnie tworzymy, okraszone jest gitarami, które na pewno "jaj" nie straciły. Niestety, nie uda się nas zaszufladkować, pozornie powinniśmy grać bluesa - jak myśli większość odbiorców. Chciałbym uprzedzić jednak, iż Jacek nie jada już dżemu - z wiekiem gusta kulinarne się zmieniają, lecz apetyt wciąż rośnie. Obecnie wszystko przyrządzamy na "bardzo ostro".
Krzysiek Żurek: Myślę
że z każdym dniem odkrywamy nowe horyzonty muzyczne i nasza
twórczość jest wypadkową wielu inspiracji, aczkolwiek rockowo
metalowych głównie. Trudno kategoryzować do końca, gramy po prostu
głośno i z "przytupem" (śmiech) sorry, przesterem...
Jacek Dewódzki: A bo to największa ściema porównywać zespół do zespołu. Gramy to, co nam w sercu gra, a podobieństwa do innych kapel wynikają z tego, co niesie ze sobą blues. My gramy blues’a, ale mało kto to zauważył.
Jacek Dewódzki: A bo to największa ściema porównywać zespół do zespołu. Gramy to, co nam w sercu gra, a podobieństwa do innych kapel wynikają z tego, co niesie ze sobą blues. My gramy blues’a, ale mało kto to zauważył.
- "Czasami myślę, że jakiś cud mógłbym ziścić. Wtedy uderzam głową w twardy mur nienawiści" ("Palestyna") "W sercu zemsty znak, z bratem walczy brat, wrogów każdy ma, Armagedon trwa" ("Studnie") "Wkoło tłum ludzi złych i tak się uczę. Mówią... szmal, dobry wóz, to szczęścia klucze. Poświęcili życie złu i brną w tym bagnie. Mury kłamstw w gruzach słów, by tylko żyć wygodnie". ("Przebacz mi"). Teksty Revolucji dotykają problemu nienawiści, zła i zagubienia wartości. Jak odnajdujecie się z tak głębokim przekazem w zalewie powszechnie granej dziś w masowych mediach mało skomplikowanej muzyki z tekstami o niczym? Jak często słyszycie swoje utwory w wiodących stacjach radiowych?
Jacek Dewódzki: Właśnie z tego
powodu nigdy, za to w rozgłośniach chrześcijańskich zajmujemy
pierwsze miejsca na listach przebojów, mimo tego, że jesteśmy tzw.
niepraktykujący.
Bartosz "Bratek" Wójcik: Każdy ma swoje miejsce, swój czas na ziemi, swoją
przestrzeń, swój klimat. Każdy powinien robić to, co mu w duszy
gra. W naturze zawsze musi być równowaga, dlatego nie mam nic
przeciwko nawet najbardziej skrajnym gatunkom muzycznym - jestem też
ich entuzjastą. Czy więc po revolucyjnych klimatach, nie
bezpieczniej "dla głowy" byłoby posłuchać prostych tekstów
z ładną melodią? Nasza muzyka pomimo ciężkiej natury znajduje
swoje miejsce w rozgłośniach radiowych, ale raczej o charakterze
undergroundowym, bo taki właśnie ten zespół jest.
- "Niszczyć siebie jest wygodniej, strach rozpuszczać w chemii słodkiej" ("Salon samobójców"). "Zanim upadniesz, możesz wstać, zobaczyć błękit nieba, otworzyć oczy, przerwać los, uderzyć w końcu w siebie" ("Głupie sny"). "Nie jestem zły, czasami tylko boli, bo życie nie wychodzi i nie mam nic, czym mógłbym się uwolnić od niepotrzebnych wspomnień." ("Czasami tylko boli"). "W człowieku źle bijące serce boli tylko wtedy, kiedy jest za późno ("Złe"). Wasze utwory dotykają ludzkiej autodestrukcji wynikającej z błędnej samooceny. Zgodzicie się, że w dużej mierze jest to skutek coraz bardziej powszechnego odchodzenia od żywych kontaktów międzyludzkich na rzecz komunikacji wirtualnej? Przyznacie sami, że często można dziś spotkać siedzące wspólnie "zakochane" pary skupione bardziej na ekranach swoich telefonów, niż na sobie?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Jest to efekt ciągłego pędu życia w stronę "postępu". Jest to nieuniknione. Po co wychodzić z domu, skoro
wystarczy włączyć komputer? Można wyjść nie wychodząc.
Osobiście preferuję rzeczywistość.
Jacek Dewódzki: A ja bym powiedział, że ludzi niszczą nałogi, a w jakiej formie one się przejawiają, to tylko postęp w oszałamianiu. Narkotyki tak samo niszczą człowieka jak gry komputerowe czy serwisy społecznościowe.
Jacek Dewódzki: A ja bym powiedział, że ludzi niszczą nałogi, a w jakiej formie one się przejawiają, to tylko postęp w oszałamianiu. Narkotyki tak samo niszczą człowieka jak gry komputerowe czy serwisy społecznościowe.
Krzysiek Żurek: Przepraszam
nie słuchałem pytania, bo sprawdzałem, kto lubi moje zdjęcie na
fejsiku (śmiech).
- "Oszukują, mataczą i kłamią. Ze schowka na szczotki mogą zrobić wielkie studio telewizyjne. Z podrzędnej gówniary śliczna niunię. Pokazują nam gówno w złotym papierku, a my to łykamy, ten cały zepsuty chłam. Wierzymy, że to co nam pokazują to najprawdziwsza wojna, bieda, a media same nakręcają te tragedie. Jakby się nie wpychały buciorami w wiele kwestii to nie byłoby niektórych problemów. Świat stoi na głowie. Nie miłość jest najważniejsza, a dupczenie". Tak kiedyś wypowiedziałeś się o współczesnym obliczu telewizji. Czy jesteśmy jeszcze w stanie przywrócić TV należny jej szacunek i kulturotwórczo - edukacyjna misję?
Jacek Dewódzki: Cuda się
zdarzają jak powiedział jeden ksiądz, ale gdybyś chciał to
zmienić, musiałbyś wstąpić na wojenną ścieżkę, ja wolę
pozostać w partyzantce. Dopiero jak zbiorę oddział, wtedy będziemy
mogli o cokolwiek powalczyć. W samotności to można co najwyżej
się popłakać, a nie moja wina, że wszyscy fani mojej muzyki
wyjechali do Anglii.
- Powiedziałeś kiedyś Jacku, ze wierzysz w przeznaczenie. W balladzie "Głupie sny" jednak śpiewasz: "Czy można wierzyć w ślepy los, niczego nie chcieć zmienić, pozwolić zakuć własne ja w kajdany przeznaczenia?" Jak to faktycznie jest z tym przeznaczeniem i naszym wpływem na własne życie?
Jacek Dewódzki: Ja interesuję
się fizyką kwantową i jest taki moment, że póki materia nie
uzyska osobowości (czyli formy i kształtu), wszystko jest możliwe,
bo nawet czas nie istnieje.
- Mówi się, że każdy człowiek ma to, na co się odważy. Czasami jednak odwaga zderza się z odpowiedzialnością za kogoś bliskiego. Śpiewasz o tym Jacku w "Salonie samobójców": "jeśli ktoś rani mnie, rani też ciebie". Czyż kryzys wartości, i niepohamowany pęd za zyskiem nie jest dziś największym utrudnieniem w zawieraniu tak silnych przyjaźni, jakie z pamiętamy z czasów naszej młodości? Nie będę chyba odkrywczy, jeśli stwierdzę, że rozmowy sms-ami, za pomocą gadu-gadu lub na fejsie nie zastąpią spojrzenia sobie w oczy czy uścisku dłoni?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Każdy człowiek ma to, na co się odważy, a ten kto
się boi, traci dwukrotnie.
Krzysiek Żurek: Prawda jest jedna: ludziom się nudzi, bo nikt im
nie gwarantuje wartościowej rozrywki, a że sami nie potrafią się
skupić na rzeczach najważniejszych, to robią wszystko i nic naraz. Pamiętaj, że chwil spędzonych z bliskimi nie zapomnisz do końca życia, a spróbuj sobie przypomnieć sms-a albo posta sprzed choćby
miesiąca.
- "Nie ma ludzi niezastąpionych, nie ma miejsc i zdarzeń niepowtarzalnych, wszystko wymyślić można po raz drugi, właściwie tak bez końca... problem w tym, żeby chcieć, a przy tym umieć...". Tak brzmi wasze artystyczne credo. Ja jednak postrzegam to nieco inaczej. Coraz mniej odnajduję dziś takich nazwisk, które za kilkadziesiąt lat będą pomnikami tej rangi jak Lemmy, Frank Zappa, B.B. King, JJ Cale, Joe Cocker czy Rysiek Riedel. Owszem, idzie nowa, wartościowa fala muzyków i u nas i na świecie, ale przesiąknięte najniższych lotów tandetą media nie kreują już dziś takiej muzyki, jaką kiedyś wykonywali Floydzi, Zeppelini, Hendrix, czy Queen. Mam obawy, że albo wszystko już było, albo to "nowe" nie posiada aż tak silnej charyzmy, która przedarłaby się przez barykady skostniałych struktur rynku muzycznego. Czy sztuka ma jeszcze szansę wygrać z mamoną?
Krzysiek Żurek: Ma i mam nadzieję że kiedyś media będą robiły mamonę na wartościowej sztuce, wtedy będzie wilk syty i owca cała, tylko jak odciągnąć ludzi od chłamu? To jak przekonać zagorzałego mięsożerce do wege sałatki.
Jacek Dewódzki: Jak sam
zauważyłeś, większość autorytetów muzycznych zyskuje sławę
dopiero po śmierci, a za życia jak na przykład BB.King czy Lee
Hooker na co dzień klepie bidę z nędzą. Prawdziwa sztuka krytyki
się nie boi i zawsze znajdzie odbiorcę. Tutaj Revolucja rzadko gra
koncerty, bo na festynach trzeba grać to, co ludzie już znają albo
disco polo.
Bartosz "Bratek" Wójcik: Moim zdaniem, wówczas rynek muzyczny różnił się
diametralnie od obecnego, inne były priorytety. Z drugiej strony -
po co zwalać z piedestału takich "budowniczych" gatunku w
przypadku muzyki rockowej jak Deep Purple, Led Zeppelin, czy Black
Sabbath? To byłoby absurdalne. Owszem, to już było, ale trwa po
dziś dzień i wychowuje nowe pokolenia "buntowników". Czasy się
zmieniły, rynek się zmienił, powstały nowe gatunki, które też
mają swoich zwolenników - i dobrze. Wszytko ma swoje miejsce, lecz niestety, jak już napisałem wcześniej - media kreują
rzeczywistość...
- Z wykształcenia jesteś Jacku nauczycielem i z tego, co się orientuję pracujesz na co dzień w jednej z podkrakowskich szkół. Jak to wygląda z pozostałymi Revolucjonistami? Żyjecie z muzyki?
Jacek Dewódzki: Już nie pracuję,
bo zlikwidowali mój przedmiot, czyli przysposobienie obronne, jak na
teraźniejsze niespokojne czasy to trochę podejrzane.
Lekcja Przysposobienia Samoobronnego |
Krzysiek Żurek: Żyjemy, ale co to za życie hehe! A tak na poważnie,
to nasz problem polega nie na tym czy my żyjemy z muzyki, tylko na
tym, że my bez muzyki nie potrafimy żyć!
- W mojej opinii wasza najnowsza płyta jest naprawdę rewelacyjna. Jak wy sami postrzegacie ten krążek?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Dzięki za słowa uznania. Jest tak jak lubię - bardzo gitarowo. Ocena należy do publiczności. Jaka będzie - to się okaże. Ja raczej jestem bardzo szorstki co do oceny własnej gry, więc nie lubię zbyt często odsłuchiwać rzeczy- które nagrałem, ponieważ po pewnym czasie zawsze przychodzi moment, kiedy zdajesz sobie sprawę że mogłeś to zagrać inaczej...
Krzysiek Żurek: Z
każda kolejną płytą jest jak z dzieckiem, wydaje ci się, że
kolejne wychowasz lepiej, ale tak naprawdę, to życie weryfikuje...
Fakt jest taki, że my lubimy to co robimy i nam to wystarcza -
jesteśmy prostymi formami ludzkimi...
Jacek Dewódzki: Nie miałem okazji jej jeszcze posłuchać w całości (śmiech).
- Za to powiedziałeś o niej, ze są to piosenki o miłości nieudanej, bo inna nie istnieje. Skoro więc twoim zdaniem udanej miłości nie ma, to dlaczego każdego dnia spotykam mnóstwo trzymających się za ręce par, a do Urzędów Stanu Cywilnego trzeba zapisywać się na wiele miesięcy przed planowaną datą ślubu?
- Powiedziałeś też kiedyś: "z mojej drogi nigdy nie będę zadowolony, bo zawsze chciałbym czegoś więcej". Czy już zawsze zamierzasz gonić przysłowiowego króliczka i starać się go nigdy nie złapać? Jacek Dewódzki: Nie miałem okazji jej jeszcze posłuchać w całości (śmiech).
- Za to powiedziałeś o niej, ze są to piosenki o miłości nieudanej, bo inna nie istnieje. Skoro więc twoim zdaniem udanej miłości nie ma, to dlaczego każdego dnia spotykam mnóstwo trzymających się za ręce par, a do Urzędów Stanu Cywilnego trzeba zapisywać się na wiele miesięcy przed planowaną datą ślubu?
Jacek Dewódzki: Spotkaj się z nimi po paru latach małżeństwa, to się dowiesz
(śmiech). Prawdziwa miłość istnieje,
ale trzeba umieć ją znaleźć. Proponuję zacząć edukację od
nauczenia się mowy zwierząt np. psów, bo one na ten temat maja
dużą wiedzę.
Jacek Dewódzki: Człowiek
przez całe życie się uczy, a im więcej wie, tym bardziej sobie
uświadamia, jaki jest głupi, dlatego szukam i uczę się dalej…
Bartosz "Bratek" Wójcik: Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, ponieważ nie mieszkam w Krakowie, a co za tym idzie, nie jestem “artystą krakowskim”. Mówiąc szczerze, preferuję raczej koncerty długodystansowe, omijające Kraków szerokim łukiem.
Jacek Dewódzki: Śmiało można
powiedzieć, że krakowskie środowisko muzyczne albo mieszka w
Warszawie, albo wyjechało z tego kraju. Teraz w Krakowie rządzi
karaoke i muzyka taneczna. A na Światowe Dni Młodzieży odnotowano
rekordową sprzedaż alkoholu.
Krzysiek Żurek: Kraków to już powoli otoczka
artystyczna niestety, miasto schodzi na psy rezygnując z koncertów
live na poczet dyskotek i disco polo. Jest mało miejsc do grania i
ciężko po prostu wyżyć artystom. Dużo ludzi łapie się grań
typu wesela i korpo eventy, albo pracuje na etat w różnych dziwnych
firmach. Taki los.
- Bartku często podkreślasz ogromną rolę Darka Kowalskiego i HRPP Records w powstaniu waszego najnowszego albumu. Jak długo Revolucja
współpracuje z Darkiem i czy zanosi się na kolejne owoce tej
współpracy?
Bartosz "Bratek" Wójcik: Darek Kowalski to człowiek, który "nigdy się
nie uśmiecha", ale gdy już to robi, jest przeuroczy.
Niesamowicie kompetentny i profesjonalny we wszystkim, co robi.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Trudno byłoby znaleźć
lepszego wydawcę... Do tego gościa po prostu czuje się respekt.
Owszem, zanosi się. HRPP Records wydaje w listopadzie tego roku
(2016) mój album solowy, który będzie swego rodzaju hołdem dla
jednego z moich mistrzów gitarowych - Zakk`a Wylde`a. Cały album
będzie wydany na 20-lecie albumu Book of Shadows (1996) ów
jegomościa. Będzie to album z wieloma niespodziankami, ponieważ
zaprosiłem do udziału w projekcie m.in. Jacka Krzaklewskiego
(Perfect), Gienka Loskę, Marka Radulego (Budka Suflera, TTR2,
Laboratorium, Wyszkoni), Mietka Jureckiego (Budka Suflera, Giganci
Gitary), Gabriela Fleszara, Krzysztofa Misiaka (Chylińska), Ornette
Stępienia (Oddział Zamknięty). Ale to nie wszystko - w przyszłym
roku planujemy wydanie mojego bluesowego albumu w składzie z
Jackiem Krzaklewskim, Gienkiem Loską, Mietkiem Jureckim oraz
Juniorem [Krzyśkiem Żurkiem - przyp.red] - perkusistą zespołu Revolucja. Materiał jest już
prawie gotowy. Tak więc planów jest bardzo dużo...
- Gdzieś wyczytałem, że podobno na pewnej imprezie ludzie wzięli cię za...
Panasewicza i robili sobie z tobą zdjęcia. Czy
Jacek Dewódzki ma problemy z chodzeniem po bułki? Czujesz się
popularny i rozpoznawalny w tłumie, czy też wychodząc z kumplami na piwo nie musisz zakładać kaptura?Moje londyńskie spotkanie z Markiem "Bestią" Olbrichem i Darkiem Kowalskim (HRPP Records) |
Darek Kowalski (HRPP Records) |
Jacek Dewódzki: Już nie muszę,
chociaż z Panasewiczem często mnie mylą (śmiech).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz