- Czy powołując do życia w roku 1981 zespół SS-20 w najczarniejszych wizjach braliście pod uwagę, że 33 lata później upiorne widmo użycia tej ohydnej machiny może być bardziej realne niż w okresie "zimnej wojny"?
Krzysztof: Trudne pytanie, bo dość abstrakcyjne. Myślę, że dziś są lepsze pociski niż SS-20. Ale nie sądzę też, że jest ciśnienie, żeby je użyć w najbliższym czasie.
"Robal": Wtedy przyjęcie takiej nazwy traktowaliśmy jako prowokację - ujawnienie faktu że taka broń - radzieckie rakietowe pociski jądrowe - w ogóle istnieje.
fot. Karol Michalak |
- Dezerter pojawił się na filmie „Jarocin '82” Pawła Karpińskiego. Do Jarocina jechaliście jako SS-20. Co spowodowało zmianę nazwy zespołu?
Krzysztof: To znana historia i wszyscy, którzy śledzą losy zespołu ją znają. Przypomnę krótko: musieliśmy zmienić nazwę we wrześniu 1981 r., ponieważ nikt nie chciał organizować nam koncertów, tłumacząc się, że podobno mamy zakaz występów.
fot. Adam Pająk Patejus |
- "Która droga słuszna według prawa i porządku? Kto prowadzi mnie do szczęścia i zaszczytnych obowiązków? Spytaj milicjanta - on ci prawdę powie..." czy może: "Nie myślę tak jak wy, jestem inny niż wy. Nic mnie nie obchodzą wasze myśli i sny.
fot. Karol Michalak |
fot. Cezary Filipiuk |
"Robal": Oczywiście nikt nam nic oficjalnie nie przekazał, dla ówczesnego aparatu władzy nie byliśmy partnerami tylko wrogami systemu. Formalnie podpisaliśmy zgodę na wydanie płyty prze "Tonpress" bez żadnych możliwości decydowania o wydawnictwie.
- Mimo tej całej politycznej zadymy (a może właśnie dzięki niej) "Spytaj Milicjanta" został rok później doceniony przez nowojorską wytwórnię Reach Out International Records i pojawił się na kasecie World Class Punk. Znaleźliście się tam obok tak znanych bandów jak brazylijski Ratos de Porão, holenderski Balthasar Gerards Kommando czy włoski Cheetah Chrome Motherfuckers. Jak przyjęli ten fakt ci, którzy programowo niszczyli wasz krążek i jakie znaczenie miał ten sukces dla was?
Krzysztof: Nie mam pojęcia co na to cenzura, czy władze PRL... chyba nic nie wiedziały, hehe. Dla nas to było dość ważne, bo znalezienie uznania w Stanach, to było coś!
"Robal": To było wydawnictwo małej niezależnej firmy chcącej pokazać jak muzyka punkowa rozlewa się na cały świat. Kaseta nie była dystrybuowana w Polsce, więc nie stanowiła dla władz zagrożenia politycznego i nie wymagała oficjalnego oddźwięku.
kawałkiem "T.V. Show", który jako "One Big Gang" znalazł się 4 lata później na wydanej przez eMpTy Records składance Tour De Farce #2 tape obok takich kapel jak Subhumans i The Stupids z UK, brazylijski Vírus 27, duński War Of Destruction i grecki Adiexodo. Czy nie przesadzę, jeśli powiem, że po tak ważnych dwóch wydawnictwach dołączyliście do światowej czołówki punkrockowej?
Krzysztof: Nie znam tego wydawnictwa! Zresztą o kilku innych też dowiedzieliśmy się wiele lat po fakcie...
"Robal": Dla mnie to też nowość. Faktem jest, że nasz zespól został zauważony za granicą. i tego typu wydawnictwa to potwierdzają. Wynika to chyba z tego, że nasza muzyka była autentyczna i było to trochę inne granie niż punk angielski czy amerykański. Poza tym byliśmy jednym z nielicznych polskich zespołów punkowych, którym w tamtych czasach udało się profesjonalnie nagrać i wydać naszą muzykę. Płyty wędrowały na Zachód dzięki prywatnym kontaktom i nagrania pojawiały się na składankach.
fot. Robert Ochnio |
Krzysztof: W tamtych czasach goniliśmy ze sceny ludzi z kamerami, bo albo byli to ludzie z SB, albo reżimowe media... Dlatego jest tak mało dokumentacji filmowej z lat 80. Mariusz był naszym kumplem, więc dostał zgodę na filmowanie. Dzięki temu jest jakiś mały zapis historii.
Maximum Rock'n'roll nr 20 z grudnia 1984 |
fot. Maciej Safaryn |
- O co poszło równo 30 lat temu w Jarocinie. Podobno zaistniały jakieś "zgrzyty" pomiędzy zespołem Dezerter a organizatorami?
Krzysztof: To też powszechnie znana sprawa. Organizatorzy nie chcieli zgodzić się na polanie terenu wodą.
I doszło do zadymy z naszym udziałem jako prowokatorzy.
"Robal": Podłożem konfliktu było to co widzieliśmy na kolejnych edycjach festiwalu - traktowanie publiczności jak bydło, agresja służb porządkowych. Wszystko to wylało się na koncercie gdzie niezadowolona publiczność stanęła po stronie zespołu przeciwko organizatorom. Zrobiło się nieprzyjemnie, ale udało się zażegnać konflikt i zagrać koncert, który po tych zajściach nie był już zwykłym koncertem tylko wydarzeniem które wszystkim uczestnikom zapadło w pamięci na zawsze.
- Wasz debiutancki album Underground Out of Poland, który ukazał się w roku 1987 w Stanach Zjednoczonych jest owiany legendą. Zamieszany był w jego powstanie ponoć sam Joey "Shithead" Keithley z kanadyjskiej D.O.A., która notabene w roku ubiegłym wystąpiła w Polsce. Mieliście może okazję spotkać się i powspominać stare czasy? Podobno umawialiście się wtedy na nieco inny tytuł tego krążka?
Krzysztof: Zagraliśmy z DOA koncert we Wrocławiu. Bardzo udany to był wieczór. Sprawa tytułu została już wyjaśniona wiele lat wcześniej, przy okazji spotkania w Amsterdamie w roku 90.
"Robal": Dzięki spotkaniu z Joe w Warszawie w 1986 r. przy okazji koncertu DOA niemożliwe stało się możliwe - polski zespół punkowy po siedmiu latach działalności wydał swój pierwszy album w U.S.A. Ten fakt był dla nas ważniejszy niż to że tytuł został zmieniony czy to, że nasz projekt okładki dotarł do wydawcy zniszczony i zaprojektowano inną okładkę, bardziej czytelną dla amerykańskiego odbiorcy.
- PRL-owska cenzura szczególnie was "kochała" (śmiech). Krążki nagrane w roku 1986 i 1988 miały nosić tytuły Kolaboracja i Kolaboracja II.
fot. Robert Ochnio |
Krzysztof: To zupełnie inne sprawy. Hejtowanie jest zajęciem znudzonych internautów, a cenzura była państwową ingerencją w wolność słowa. Hejtowanie jest przykładem korzystania z wolności słowa, cenzura była przykładem prześladowania społeczeństwa. Wolałbym, żeby władza ludowa nie budowała naszej legendy, tylko się od nas odpierdoliła.
"Robal": Nasze problemy z cenzurą staraliśmy się rozwiązywać podobnie jak przy zmianie nazwy - jeśli musimy iść na kompromis, niech to będzie dla nich kompromis bolesny.
fot. Monika S. Jakubowska |
- Jak wspominacie współpracę z Kasią Nosowską i co ta zasłużona wokalistka wniosła do waszego brzmienia?
Krzysztof: To bardzo miły okres w dziejach zespołu. Powtarzał się kilkakrotnie. Zawsze z wielką przyjemnością.
"Robal": Za każdym razem było to spontaniczne działanie. Dzięki temu w nagraniach i na wspólnych koncertach jest czad.
- Podobno po płycie "Mam kły, mam pazury" jeden z recenzentów nazwał was zespołem ultrakonserwatywnym. W którym momencie zespól staje się ultra konserwą według innych? Znacie jakieś przykłady ze świata punkowej sceny, które wy nazwalibyście ultrakonserwatywnymi, bo nie sądzę, że się za takich uważacie?
"Robal": Trzeba byłoby spytać recenzenta. Może w czasie pisania recenzji bolały go zęby albo w poczuciu niedowartościowania za wszelką cenę chciał napisać coś kontrowersyjnego? Możliwe, że po płycie "Blasfemia" spodziewał się jeszcze bardziej rozwiniętych i progresywnych kompozycji.
- "Ludzie z nienawiścią szykują się na siebie. Najgłupsi wymyślą za co dzisiaj trzeba bić. Biją już pięści, kopią już buty. Wściekłe stado poczuło zapach krwi". Ten całkowicie ocenzurowany w schyłkowym okresie PRL-u tekst jest dziś chyba bardziej aktualny niż kiedykolwiek. Jak to się stało, że po dziesięcioleciach istnienia pacyfizmu i wzrastającej świadomości zagrożeń ludzkość po raz kolejny wykreowała chore jednostki żądne zmiany granic, jawnie kpiące z kart praw człowieka i z umów międzynarodowych?
fot. Karol Michalak |
"Robal": Myślę że nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale chyba główną przyczyną jest fakt, że świat chce traktować Rosję jako kraj demokratyczny zapominając o jego imperialistycznych mocarstwowych ambicjach.
Jacek: To temat rzeka. Demokrację wymyślili w starożytnej Grecji a do dzisiaj totalitaryzm cieszy się ogromnym powodzeniem. Niestety są ludzie którzy niewiele sobie robią z pacyfizmu gdy mają gaz, kilka czołgów, kompleksy i determinację w dążeniu do bycia wielkim mocarstwem.
fot. Andrzej Talewicz |
Krzysztof: Jest sporo fajnych kapel, ale nie znam żadnej nowej, złożonej przez młodych ludzi...
"Robal": Trochę się dzieje, zespoły pojawiają się i znikają, nowego Dezertera nie zauważyłem.
Jacek: Ja znam parę, ale raczej nie grają ostro.
fot. Andrzej Talewicz |
"Robal": Mam wrażenie że całe to zjawisko żyje, choć uległo rozproszeniu i zróżnicowaniu.
Dezerter w Londynie |
Gdy odwiedzamy festiwal typu Puntala w Finlandii widać że energia kipi. W Polsce też się sporo dzieje. Powstają i rozwijają się takie festiwale jak Rock na Bagnie czy Cieszanów. Jest sporo młodych kapel które działają w niszach i trudno im sie przebić do szerszej publiczności. Tak więc sporo się dzieje, choć osobiście nic mnie nie powala na kolana. Rzadko zdarza się słyszeć coś wyjątkowego jak Cross Stitched Eyes czy Future of the Left, ale jednak wciąż się to zdarza.
- Jacku, jako jedyny z tu obecnych masz możliwość spojrzenia na Dezertera z dwóch różnych punktów odniesienia. Do roku 2000 patrzyłeś na zespół z dystansu. Ostatnich 13 lat to już
twoja osobista przygoda i świadome zmierzenie się z legendą. Jak
patrzysz na te dwa całkowicie odmienne etapy swojego życia i jak
oceniasz artystyczny dorobek zespołu w obu tych okresach?
fot. Karol Michalak |
Jacek: Do płyty “Blasfemia” byłem fanem zespołu, więc piosenki z tego okresu traktuję bardzo emocjonalnie. Praktycznie każdy utwór niesie ze sobą jakieś wspomnienia, trochę tak jak czujesz zapach frytek i przypominają się kolonie nad morzem. Do dzisiaj grając te piosenki mam flashbecki z młodości. Dezerter z tamtego okresu był zespołem latarnią za którym próbowali nadążyć wszyscy inni grający taką muzykę. Ja również.
fot. Karol Michalak |
- W jakim kierunku zmierza Dezerter i czym nas jeszcze zaskoczy?
Krzysztof: Dezerter wciąż dryfuje we wszystkich kierunkach na raz...
"Robal": Przy okazji recenzji naszej najnowszej płyty "Większy zjada mniejszego" napotkałem na określenie "krok wstecz".
Ja bym określił nasze ostatnie podejście jako "powrót do korzeni" - bezkompromisowe szukanie prostych skutecznych rozwiązań.
Jacek: 6-go października będzie można usłyszeć w jakim kierunku :)
- Na koniec proponuję szybki brytyjsko-amerykański quiz punkowy:
Sex Pistols czy The Ramones?
The Clash czy Dead Kennedys?
The Exploited czy Black Flag?
Krzysztof: Ja biorę wszystko.
"Robal": Dla mnie te wszystkie zespoły to kawałek historii punk rocka, ale przede wszystkim kawałek mojego życia, z każdym z nich wiążą się przeróżne wspomnienia i przeżycia.
Jacek: Tak się nie da, wolisz zielony czy okrągły?
Dziękuję ogromnie Jackowi Żędzianowi oraz fotografom związanym z Festiwalem Rock na Bagnie za życzliwość i pomoc w zilustrowaniu niniejszego wywiadu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz