Enya - Shepherd Moons (Irlandia) 1991 (Wizjer nr 32)
"Najbardziej zadowalającą częścią bycia Enyą, to kiedy ktoś podchodzi do ciebie i mówi, 'Twój album jest cudowny i mnie bardzo uszczęśliwił.' Wszystkie miesiące pracy wychodzą wtedy przez drzwi, a ty myślisz 'To wszystko było tego warte'."
Eithne Patricia Ní Bhraonáin (Enya)
Kiedy w roku 1970 powstała irlandzka grupa Clannad, nikt nie przypuszczał, że zespół ten wyznaczy wkrótce jeden z najważniejszych nurtów w muzyce europejskiej. Stylistyka new age z elementami muzyki celtyckiej od momentu powstania zespołu zdobywała z każdym rokiem coraz więcej słuchaczy na całym świecie, zaskakując tym chyba najbardziej samych twórców. Już właściwie w roku 1968 troje z dziesięciorga rodzeństwa - Máire, Ciarán i Pól Bhraonáin stworzyło grupę o trudnej do zapamiętania nazwie An Clann As Dobhair, którą w roku 1970 przemianowali na Clannad. Dziewięć lat po powstaniu nowej nazwy, do zespołu dołączyła kolejna wokalistka wywodząca się z rodziny Bhraonáin, grająca też na instrumentach klawiszowych - Eithne, znana później jako Enya. W roku 1982 Enya opuściła Clanad wraz z Nickiem Ryanem, ówczesnym producentem i menedżerem grupy. To właśnie oni oraz żona Nicka Roma Ryan - autorka tekstów stanowili o sukcesie artystycznym nowego projektu. Tylko do tej pory artystka sprzedała ponad 50 milionów egzemplarzy swoich albumów na całym niemal świecie i niewątpliwie na ten sukces ogromny wpływ miały jej rodzinne tradycje muzyczne. Dziadkowie Enyi wraz ze swoim zespołem wędrowali po wszystkich zakątkach
Irlandii. Ojciec był liderem grupy Slieve Foy Band, a mama tańczyła i
śpiewała w zespole Gweedore Comprehensive School. Sheperd Moons jest
albumem wydanym w roku 1991 i zawiera spójne stylistycznie, nastrojowe
ballady z charakterystycznym celtyckim brzmieniem, które stanowiło
inspirację dla sporej grupy późniejszych naśladowców artystki.
Enya na premierze filmu Słodki listopad (2001) fot. Niall More
Wielu wykonawców tak bardzo wzorowało się na stylu wypracowanym przez Enyę, że często byli myleni przez licznych odbiorców z nią samą. Dotyczy to m.in. projektu o nazwie Adiemus, czy też muzyki z filmu "Gladiator". Enya nigdy nie zabiegała o bycie celebrytką, a jednocześnie i tak potrafiła zdobyć znacznie większy rozgłos od wokalistek z pierwszych stron tabloidów. "Niektórzy artyści lubią bycie ważniejszym od swojej muzyki. Mnie to nie interesuje - mówi Enya - Nawet dzisiaj, gdy wchodzę do holu w jakimś hotelu, ludzie po prostu mnie nie rozpoznają. Ale wielu z nich zna moją muzykę. To dobrze dla niej i w zupełności mi to odpowiada. Swój sukces potrafię traktować z dystansem. Pozwalam muzyce wypłynąć." Najciekawszym utworem na płycie jest jedyna chyba kompozycja w karierze
artystki zagrana w rytmie "na trzy", charakterystycznym dla przeróżnych
odmian walca. "Caribbean Blue" podobnie jak cały album przenosi nas w
klimat celtyckich legend, odznaczając się ponadto nastrojem
wprowadzającym słuchacza w rodzaj tanecznego transu, będącego swoistą
muzyczną hipnozą. Enya często skarży się na brak wolnego czasu. Dlatego
jest on dla niej niezwykle cenny i lubi spędzać go w ciszy samotności.
„Czasami wychodzę ze studia i widzę zwykłych ludzi, którzy normalnie
pracują i wtedy im zazdroszczę”. Tęsknota za oderwaniem się od rozhukanej codzienności i zatopienie się w
mistyczny świat marzeń i snów... Kto z nas za tym nie tęskni? Chyba
właśnie dlatego gatunek muzyczny stworzony przez Enyę i jej rodzeństwo z
taką łatwością zdobył muzyczne rynki, pomimo że daleko mu do
przebojowości. Muzyka z albumu Shepherd Moons uzależnia i powoduje
ogromną potrzebę doświadczania ciągle nowych wrażeń wywołanych jej
słuchaniem. Odbiór tego rodzaju sztuki stanowi rodzaj misterium, podczas
którego uruchamia się prowadząca do kontemplacyjnych rozmyślań
wyobraźnia.
Rezydencja wokalistki w Killiney w Irlandii (fot. Sardaka)
Smakując muzyki z tej płyty, można odnaleźć utwory muzycznie bardzo złożone, świadomie poprzeplatane z piosenkami łatwiejszymi. Utwory takie jak chociażby wspomniany "Caribbean Blue" nigdy nie schodzą poniżej poziomu, do którego wokalistka przyzwyczaiła nas od lat. Są one jednocześnie czymś w rodzaju magnesu mającego przyciągnąć kolejną grupę odbiorców do odkrywania magicznego świata irlandzkich mitów i mistycyzmu Celtów. Przykładem tych mniej przebojowych i stanowiących główny nurt w twórczości artystki utworów, w których wyraźnie słychać echa zespołu Clanad, jest piosenka "Book of Days". Wokalistka świadomie dokonuje takiego zabiegu tłumacząc go w następujący sposób: "Nie boimy się mieć jednego bardzo skomplikowanego utworu, a później czegoś naprawdę łatwego. Jedna z najbardziej atrakcyjnych cech albumu to to, że nie starasz się, aby każdy dźwięk był ogromny, pozwalasz niektórym małym, wątłym, a nawet zwykłym dźwiękom stać samotnie w dużych lukach." Wieloznaczność treści stanowi niejako zaproszenie ze strony wokalistki do indywidualnej interpretacji. Enya często podkreśla, że treść piosenek w jej mniemaniu powinna być ściśle związana z linią melodyczną oraz z językiem, w jakim owe treści mają być przekazywane słuchaczom. Wokalistka uważa, że słowa powinny obracać się wokół melodii, a dość często język angielski w jej opinii niepotrzebnie ją obciąża. Stąd niektóre piosenki Enyi śpiewane są po irlandzku lub w łacinie, szczególnie ulubionym języku artystki. Wsłuchując się w mistyczne dźwięki Shepherd Moons zachęcam do zastanowienia się nad tym, co miał na myśli wokalista Kobranocki, kiedy śpiewał: "Czy to dla Ciebie coś znaczy, że kocham Cię jak Irlandię?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz