"Nie chcę być odbierany tylko jako gitarzysta jazzowy.
Jestem gitarzystą akustycznym, który miesza gatunkami."
Maciek Pysz
Już sam fakt, że tylko dwie kompozycje na dziewięć, jakie składają się na ten urzekający album, trwają mniej niż 6 i pół minuty, świadczy o tym, że Maciek - jak ma to w zwyczaju od lat - i tym razem nie zamierza przejmować się galopującym światem i - co jest znakiem rozpoznawczym jego kompozycji - pozwala słuchaczowi na długo odpłynąć w krainę wyobraźni. Muzyka Maćka Pysza - ta, której urokowi poddawałem się wielokrotnie podczas jego londyńskich koncertów, jak i ta, której piękno od kilku miesięcy podziwiam wsłuchując się w hipnotyzujące dźwięki debiutanckiego albumu jego Tria, bezsprzecznie jest idealną odtrutką na wwiercające się do naszego umysłu ze wszystkich niemal stron toksyny tendencyjnie prezentowanej przez współczesne media brutalnej codzienności.
"Lost in London"? Kto wie, czy ten tytuł jednej z najpiękniejszych kompozycji tego krążka nie stanowi zawoalowanego wyjaśnienia dość częstych wędrówek Maćka po salach koncertowych Włoch i Francji? "Marzę, aby jeździć z moją muzyką po świecie... być w nieustannej trasie koncertowej." wyznał mi ponad rok temu podczas jednej z naszych rozmów. Zafascynowany od lat kompozycjami Al Di Meoli, zauroczony grą Pata Metheny i Johna McLaughlina, Maciek Pysz wyznaczył sobie stylistyczne ramy artystycznej wrażliwości, z którą chciałby być kojarzony i którą nazywa "muzyką świata". Czy taka deklaracja w połączeniu z wymienionym przeze mnie tytułem jego kompozycji jest rodzajem muzycznej metafory, za pomocą której artysta wyjaśnia swoim londyńskim fanom przyczynę tak częstych występów z dala od gwaru Ronniego Scota czy Pizza Phesaentry, których klimat lubi i docenia? Maciek, to chyba najlepiej znany mi artysta jazzowej sceny Londynu. Dwukrotnie miałem okazję realizować wywiad z tym niezwykle pracowitym i świadomym swojej pozycji w londyńskim światku jazzowym kompozytorem i gitarzystą, który jazzu nie uczył się na wyższych uczelniach, a jedynym źródłem wiedzy z jakiego czerpał, była - z początku - kaseta VHS z lekcjami gitary Franka Gambale, a następnie podręczniki stosowane w renomowanej Barklee College of Music w Bostonie oraz płyty Milesa Davisa, przy których improwizował.
"Lost in London"? Kto wie, czy ten tytuł jednej z najpiękniejszych kompozycji tego krążka nie stanowi zawoalowanego wyjaśnienia dość częstych wędrówek Maćka po salach koncertowych Włoch i Francji? "Marzę, aby jeździć z moją muzyką po świecie... być w nieustannej trasie koncertowej." wyznał mi ponad rok temu podczas jednej z naszych rozmów. Zafascynowany od lat kompozycjami Al Di Meoli, zauroczony grą Pata Metheny i Johna McLaughlina, Maciek Pysz wyznaczył sobie stylistyczne ramy artystycznej wrażliwości, z którą chciałby być kojarzony i którą nazywa "muzyką świata". Czy taka deklaracja w połączeniu z wymienionym przeze mnie tytułem jego kompozycji jest rodzajem muzycznej metafory, za pomocą której artysta wyjaśnia swoim londyńskim fanom przyczynę tak częstych występów z dala od gwaru Ronniego Scota czy Pizza Phesaentry, których klimat lubi i docenia? Maciek, to chyba najlepiej znany mi artysta jazzowej sceny Londynu. Dwukrotnie miałem okazję realizować wywiad z tym niezwykle pracowitym i świadomym swojej pozycji w londyńskim światku jazzowym kompozytorem i gitarzystą, który jazzu nie uczył się na wyższych uczelniach, a jedynym źródłem wiedzy z jakiego czerpał, była - z początku - kaseta VHS z lekcjami gitary Franka Gambale, a następnie podręczniki stosowane w renomowanej Barklee College of Music w Bostonie oraz płyty Milesa Davisa, przy których improwizował.
moja rozmowa z Maćkiem w fotografii Moniki S. Jakubowskiej |
Maciek Pysz podczas jednej z ARTerii Nowego Czasu |
Płyta została nagrana w renomowanym włoskim studio Artesuono, o czym Maciek Pysz marzył od lat. Czy przez pryzmat bardzo udanego moim zdaniem debiutanckiego krążka można wyrokować w jakim kierunku Maciek będzie podążał w swoich muzycznych poszukiwaniach i jakiego kolejnego wydawnictwa jego Tria możemy się spodziewać? Znając osobiście tego artystę, a przede wszystkim znając jego pogląd na to, jaką muzykę chce zanieść do najdalszych zakątków świata, zaryzykuję stwierdzenie, iż na kolejnym albumie Tria Maćka Pysza może znaleźć się o wiele więcej elementów jazzu latynoskiego, a zwłaszcza dźwięków inspirowanych muzyką flamenco, czego na Insight - jak sądzę - w sposób zamierzony nie było nadmiernie słychać. Czy moje przypuszczenia sprawdzą się? Gratulując znakomitego wstępu do dyskografii, jakim bezsprzecznie jest Insight, życzę Maćkowi, aby jak najszybciej udało mu się kolejnym albumem rozwiać je lub potwierdzić.
Wywiad z Maćkiem Pyszem dla JazzPRESS-u można przeczytać tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz