- Kiedy pojawiłaś się w Londynie?
- Przyjechałam do Londynu, aby odbyć staż jako dziennikarka w jednej polskich gazet. Później poznałam wspaniałych muzyków polskich i angielskich i stwierdziłam, że jednak będę robiła to, co najbardziej kocham, czyli muzykę.
- Czyli, że w Polsce zajmowałaś się już muzyką?
- Tak. Moja przygoda z muzyką zaczęła się bardzo dawno temu. Będąc w czwartej klasie podstawówki, już jako 10-letnia dziewczynka śpiewałam covery Grzegorza Turnaua i Ewy Demarczyk.
- Czyżbyś pochodziła z Krakowa?
- Nie. Pochodzę spod Warszawy, ale właśnie ci artyści mnie zawsze najbardziej inspirowali i inspirują do dzisiaj. Ta liryczność, to jest to co najbardziej mi się podoba i to co chciałabym kontynuować. Najważniejsze jest dla mnie słowo i może stąd ta profesja jaką jest dziennikarstwo, gdzie słowo jest także bardzo ważne. Śpiewałam już jako dziecko, a później… trochę dojrzalej, o innych sprawach. Kiedy przyjechałam do Londynu, zaczęłam pisać swoje teksty i swoją muzykę. Zaczęłam też grać na gitarze.
- Od ilu lat piszesz własną muzykę i słowa?
- Komponuję od czterech lat, a słowa piszę po angielsku i po polsku, ale jednak 80 procent tekstów jest po angielsku.
- Skąd znasz tak dobrze język angielski? Żeby pisać teksty, które są kierowane do anglojęzycznej publiczności nie będąc native speakerem, trzeba chyba szczególnie dobrze się tym językiem posługiwać?
- Trochę poznałam ten język jeszcze w szkole w Polsce, ale to jest jednak zupełnie inny angielski. Tutaj jestem pięć lat. Chodzi o akcent, o przebywanie z Anglikami. Poza tym myślę, że to jest trochę takie małe oszustwo, bo można czasami uzyskać bardzo fajną konkluzję, jeśli chodzi o słowo i wychodzi coś fenomenalnego. Można ująć jakąś myśl i nie trzeba znać dziesięciu tysięcy słów po angielsku. Można wyrazić coś co jest naprawdę ważne w bardzo sprytny sposób. Moi angielscy znajomi, którzy często też są muzykami, uważają, że moje teksty są ciekawe i to jest też ciekawe dla mnie, że to się sprzedaje. Pytają nieraz: „Agata, jak ty na to wpadłaś?”. Często też mi mówią, że żaden Anglik nie wpadłby na taki pomysł, że to jest zupełnie inaczej widziany problem, inaczej pokazany tekst pomimo, że jest po angielsku i mówią „To jest napisane poprawnie, ale jak ty na to wpadłaś?” i to jest miłe.
- Widziałem kiedyś nakręcone amatorską kamerą Twoje wykonanie piosenki Czesława Niemena „Pod Papugami”. Niedawno w Polsce ukazała się płyta Grażyny Łobaszewskiej, która zawiera nowe wersje piosenek Niemena. Czy myślałaś o tym, aby włączyć do swojego repertuaru covery piosenek ulubionych wykonawców?
- Tak. Zastanawiałam się nad tym. Śpiewam kilka coverów polskich i angielskich, zwłaszcza tych artystów, którzy mnie inspirują.
- Jacy to artyści?
- Ewa Demarczyk, Grzegorz Turnau, Marek Grechuta, oczywiście piosenki Agnieszki Osieckiej. Uwielbiam tę ich liryczność. Bardzo jestem też zafascynowana takimi artystami brytyjskimi jak Laura Manley, którzy zdobywają fantastyczne nagrody w tym małym światku. To jest takie podziemie, którego nie słyszy się w radiach komercyjnych.
W tym momencie rozmowy następuje wspomniane już pytanie o debiutancki album. Dziś tego pytania nie musiałbym już zadawać. Być może wkrótce nagrany krążek otworzy naszej wokalistce drzwi do największych sal koncertowych. Z drugiej jednak strony Agatha chyba najlepiej czuje się w niewielkich kameralnych pomieszczeniach, gdzie jej wierni słuchacze chłoną w skupieniu słowa i dźwięki. W piosence zatytułowanej „Inna – Ta sama – Ja”, artystka zadaje pytanie samej sobie: „… i znów myślę, czy w dobrą stronę idę gnana przez czas, o Boże, o mój Boże drogi czy to nadal ja?” Gratulując ogromnego sukcesu, życzę Agacie, aby czas nie poganiał jej zbytnio w wyborze najlepszej drogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz