sobota, 30 stycznia 2010

Pink Floyd - The Dark Side Of The Moon UK1973 Wizjer nr 7

„Pieniądz to paliwo
Zgarniaj kasę obiema rękoma i układaj w stos
Nowy samochód, kawior, sen na jawie
Myślę, że kupię sobie klub piłkarski.”
                                                           „Money”

W 2003 roku pewien człowiek pochodzący z ogromnego kraju, w którym przez dziesięciolecia bogacenie się jednostki było zabronione prawem, kupił bardzo znany londyński klub piłkarski, a jego majątek szacuje się na 23,5 miliona dolarów. Majątku dorobił się prawdopodobnie na handlu paliwami. Nie wiem czy jest on smakoszem kawioru, ale wiem na pewno, że to wykwintne danie pochodzi z jego kraju. Czyżby Roger Waters był prorokiem? Czy taką inwestycją finansową chciał uczcić ów bogaty człowiek trzydziestą rocznicę wydania jednego z największych albumów w historii muzyki? Może to wszystko jest dziełem przypadku, a piszący ten artykuł powinien zająć się muzyką zamiast bawić się w badacza pism natchnionych?

„Pieniądz jak mówią
To korzeń całego dzisiejszego zła
Lecz jeśli spytasz o podwyżkę, nie zdziwisz się gdy
Nie dadzą ci odpowiedzi.”
                                                           „Money”


Koncert Pink Floyd na żywo z programem The Dark Side of the Moon, Earls Court w Londynie, maj 1973 (od lewej: David Gilmour, Nick Mason, Dick Parry, Roger Waters)
Album traktuje o ludzkich lękach i o nieuchronnie przemijającym czasie, o kruchości życia, szaleństwie i zachłanności. Płyta jest skrajnie pesymistyczna, a nihilizm podkreślają słowa Gerry'ego O’Driscolla - "Nie ma ciemnej strony księżyca, w rzeczywistości... on cały jest ciemny". I jeśli nawet wszyscy zgodzimy się, że umiłowanie pieniądza to korzeń całego zła, każdy z nas pragnie mieć na koncie bankowym jak najwięcej, czy potrafi się do tego przyznać, czy też nie. Płyta dotyka kryzysu systemu wartości w konsumpcyjnym świecie Zachodu początku lat siedemdziesiątych, a kontynuację tych rozważań odnajdujemy w kolejnym albumie grupy Wish You Were Here, w którego mroczną otchłań zamierzam zatopić się za tydzień. Fenomenalnym zabiegiem ilustrującym zagubienie w wartościowaniu priorytetów jest wymieszanie perkusyjnego efektu Nicka Masona idealnie naśladującego bicie ludzkiego serca z odgłosem staroświeckiej kasy rodem z „Lalki” Prusa i brzękiem monet. Życie wyznaczane biciem serca i duchowa śmierć wynikająca z szaleńczego pędu skierowanego na nieustanne bogacenie się kosztem zdrowia fizycznego i psychicznego. Czyż owo zagrożenie zauważone przez Floydów w latach siedemdziesiątych nie stało się codziennością XXI wieku? Życie, śmierć i… niezwykle wąska granica pomiędzy nimi wyznaczona możliwością kupienia najnowszych zdobyczy medycyny dla zapewnienia sobie właściwej pracy serca. Tylko czy serce, które bije dzięki finansowej przewadze jego właściciela nad posiadaczami innych serc, potrafi jeszcze odczuwać empatię?


The Dark Side of the Moon jest trzecim najlepiej sprzedającym się albumem w historii muzyki. Do dziś sprzedano ponad 45 milionów jego egzemplarzy, a płyta spędziła bez przerwy 741 tygodni czyli 14 lat na amerykańskiej liście Billboardu - 200 tygodni dłużej niż jakikolwiek album w historii fonografii. Od momentu jego wydania Roger Waters wysunął się na pozycję lidera grupy i jednocześnie na znaczeniu zyskała warstwa tekstowa utworów, czego apogeum odnajdziemy po latach w The Wall. Wydawnictwem tym zespół rozpoczął nowy okres swojej twórczości i tym samym zakończył epokę psychodeliczną wyznaczoną przez szalone wizje Syda Barretta. Wielu znawców uważa The Dark Side of the Moon za pierwszy w pełni artystycznie udany album koncepcyjny. Można wręcz odnieść wrażenie, że cały longplay jest jednym nieprzerwanym utworem muzycznym podzielonym na pół konstrukcją winylowego krążka. Album posiada tez swoją zagadkę. W ostatnich sekundach płyty można usłyszeć trwające zaledwie krótką chwilę niezidentyfikowane dźwięki. Są one zarejestrowane w taki sposób aby nie można było ich szczegółowo określić. Istnieje teoria, ze dźwięki te zostały nagrane przypadkowo i mogły przedostać się z sąsiedniego studia przez niedomknięte drzwi.


Roger Waters podczas koncertu w São Paulo
Według tej teorii mogłaby to być orkiestrowa wersja utworu „Ticket To Ride” grupy The Beatles. Ci jednak, którzy znają perfekcyjną precyzję podczas realizacji dźwiękowej członków Pink Floyd, uśmiechają się tylko szyderczo i mówią - oni nigdy nie zrobili niczego, nad czym nie mieliby pełnej kontroli.  Postanowiłem więc dziś wykupić wirtualny ticket to ride i zabrać Was w rodzaj podróży po ludzkim życiu wypełnionej muzyką najbardziej genialnej grupy w historii rocka progresywnego. Pink Floyd pokazywała w swoich tekstach świat mroczny, ale czy tego chcemy czy nie, podobnie jak tytułowy księżyc każdy z nas ma swoją ciemną stronę. Aby ją dostrzec, trzeba zatrzymać się na moment i rozmówić się z samym sobą... bez świadków, najlepiej wieczorem, gdy czas już nie biegnie tak szybko i pozwala zagłębić się w najskrytsze zakamarki duszy. Każdy chociaż raz w życiu czuł upokorzenie lub złość, każdy miał swoje własne Waterloo i każdy komuś czegoś życzył. Oby zawsze te życzenia były takimi, jakie chcielibyśmy usłyszeć pod naszym adresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz