czwartek, 5 maja 2016

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 89 - Muzyczne „jam session” we wsi Niebrów

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj  Część 35 tutaj  Część 36 tutaj  Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj  Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj  Część 45 tutaj Część 46 tutaj  Część 47 tutaj Część 48 tutaj  Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj  Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj, Część 60 tutaj  Część 61 tutaj Część 62 tutaj  Część 63 tutaj  Część 64 tutaj Część 65   tutaj Część 66 tutaj Część 67 tutaj Część 68 tutaj Część 69 tutaj  Część 70 tutaj  Część 71 tuta Część 72 tutaj Część 73 tutaj Część 74 tutaj  Część 75 tutaCzęść 76 tutaCzęść 77 tutaj Część 78 tutaj  Część 79 tutaj  Część 80 tutaj Część 81 tutaj Część 82 tutaj  Część 83 tutaj Część 84 tutaj Część 84 tutaj  Część 85 tutaj  Część 86 tutaj Część 87 tutaj Część 88 tutaj



Myślałem, że wyczerpałem się „literacko”, że zabrakło tematów przy pisaniu felietonów z cyklu „Subiektywna Historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie”. Bo tak się poniekąd stało. Jednak moje pożegnanie z portalem „nasz tomaszow” okazało się przedwczesne, choć pisarskie milczenie trwało dłuższy czas, to jednak wszystkich czytających moje felietony, z pokorą przepraszam. Szczególnym powodem powrotu na strony portalu pana Mariusza Strzępka miało bezprecedensowe wydarzenie w czasie pierwszego weekendu (sobota 4.10.2014r) października w tomaszowskim Ośrodku Kultury TKACZ, to jest niezapomniany recital, muzyczne spotkanie mieszkańców naszego miasta z polską instrumentalistką (instrumenty perkusyjne, gitara elektryczna, akustyczna, basowa) i piosenkarką - Magdą Piskorczyk. Z Magdą spotkaliśmy się (Ewa i Krzysiek Jochan) 9 maja w Oleśnicy w ramach muzycznego projektu Staszka Kasperowicza „Jazz na kanapie”, po jej wspaniałym koncercie w oleśnickim hotelu „Vis a Vis” o czym, zauroczony wydarzeniem, opowiedziałem na łamach „nasz tomaszow” w 85 felietonie, odcinku SHR&R Jazz na kanapie w Oleśnicy”. Zamieszkaliśmy w tym samym, w/w hotelu. Po koncertowe kuluary (kolacja z zespołem) oraz nazajutrz wspólne śniadanie z artystką, zaowocowało słownym kontraktem na ewentualny występ w naszym Tomaszowie. Jedyny wolny termin w kalendarzu (po konsultacji z menagerem Ireneuszem Graffem) zespołu przypadał na pierwszy weekend października (piątek 3, sobota 4, niedziela 5). Temu terminowi podporządkowałem moje nowe przedsięwzięcie, doprowadzenie do spotkania z panią Piskorczyk w Tomaszowie.


Powoli Sala widowiskowa OK TKACZ zapełnia się, na zdjęciu Marek Karewwicz z Ewą Komar, Jochanowie, przyjezdni goście ze Sztumu, Gdyni i Oleśnicy. W głębi Monika Fiszer oraz Ewa i Edek Kusiowie
Moi przyjaciele z epoki przenikania rock’n’rolla do Polski, do Tomaszowa, dinozaury spotkań tanecznych w kultowej dla mojego pokolenia kawiarni „Literacka”, pomni wspaniałych, retrospektywnych, dwukrotnych Spotkań po latach (w marcu 2011 roku w ZDK Włókniarz, październiku 2011 roku w SCh PROEM w Zakościelu), w naszych telefonicznych, częstych rozmowach, również skype’owych, prosili mnie o zorganizowanie trzeciego Spotkania. By zadośćuczynić wszystkim, także sobie zważywszy na wiek i uciekający czas, tuż po powrocie z Oleśnicy podjąłem się natychmiast nowego wyzwania podnosząc z ziemi rzuconą sobie rękawiczkę. W mojej głowie natychmiast zaiskrzyło, - Antek, nadarzyła się idealna okazja by połączyć nasze, trzecie „Spotkanie po latach” z koncertem Magdy Piskorczyk. Ale jak tego dokonać kiedy brakuje funduszy? Biletowanie odpada, ten rodzaj muzyki wykonywany przez trio Piskorczyk nie gwarantuje frekwencji, która pokryłaby przewidywane koszty. Tomaszów po polityczno-ekonomicznych przemianach, stał się biednym miastem i społeczeństwem. 


Sala widowiskowa w OK TKACZ podczas koncertu Magdy Piskorczyk
Pod koniec maja pojechaliśmy z Krzysztofem Jochanem do Zakościela. Z panem Danielem, gospodarzem SCh PROEM, uzgodniliśmy termin wynajmu ośrodka (piątek/niedziela tj 3, 4, 5 października 2014) zgodny z kalendarzem koncertów tria Magdy Piskorczyk, stronę kulinarną oraz całkowity koszt pobytu. Z przystępną na spotkanie ceną wynajmu, włączając wcześniej uzgodnione wynagrodzenie za koncert artystki, szybko stworzyłem Zaproszenie-Informację wysyłając jej treść na poczty mailowe do wszystkich znajomych, przyjaciół, tanecznych dinozaurów, tak z kraju jak i zza granicą, na portale powiat tomaszowski, nasz tomaszow czy facebook. Uiszczenie przedpłat na moje konto (tak wcześniej praktykowałem) wyznaczyłem chcącym wziąć udział w spotkaniu, do dnia 10 września 2014 roku, by zamiast pisanej umowy, uzgodnioną kwotę do 15 września przekazać gospodarzom. Oczekując spokojnie wyznaczonego terminu przedpłat, w międzyczasie o finansowe wsparcie (niezbędne do pokrycia koncertu Magdy) zwróciłem się do instytucji, urzędów, które nigdy drzewiej mnie nie zawiodły, nie odmówiły. W przeszłości dofinansowały moją działalność czy to przy organizowaniu jubileuszowych spotkań muzycznych, spotkań z ciekawymi ludźmi, koncertów czy sponsorowaniu moich publikacji. Kiedy zbliżał się dzień 10 września okazało się, że na moim koncie bankowym znajduje się niewystarczająca kwota pieniędzy, która finansowe przedsięwzięcie mogłaby pokryć.

Rozmowa z Marylą Tejchman, w tle Ela Gruszczyńska i Dzidka Rode
Przyszedł dzień 15 września, w którym to dniu upływał termin dokonania przedpłaty na konto SCh TOMY. Zmuszony zostałem spotkanie w Zakościelu odwołać. Kiedy szykowałem się uczynić to samo z umówionym, dopiętym na ostatni guzik koncertem Magdy Piskorczyk, dobity i pogrążony w smutku informacją o nieprzyznaniu mi przez instytucje żadnej dotacji (powód był prosty, nikt z decydentów nie chce się narażać – zbliżają się wybory), nagle olśnienie, otrzymuję telefon od jednego z darczyńców, - Antek przyjdź jutro w sprawie koncertu Magdy Piskorczyk do mojego biura. Kiedy przyszedłem nazajutrz na umówione spotkanie zostałem mile zaskoczony. Otrzymałem w kopercie sporą część gotówki, która pokrywała w dużej części wynagrodzenie dla artystki i jej zespołu. Wracając uradowany do domu, z wypchaną kopertą, na mojej poczcie mailowej zastałem informację z Nowego Jorku od Wojtka Szymona Szymańskiego, - Antek nie będę mógł uczestniczyć w „Spotkaniu po latach”, nie przylecę do Polski ale znając trudności finansowe z jakimi się borykasz byś mógł zrealizować swoje przedsięwzięcie, wysyłam na twoje konto….. złotych. Powodzenia. Pozdrów wszystkich przyjaciół przybyłych na spotkanie.


W ramach „Herosów Rock’n’Rolla” zapowiadam koncert Magdy Piskorczyk
Pozytywnie pobudzony nadmiarem szczęścia, szybko dotarłem do moich, innych, zasobnych przyjaciół, ludzi dobrej woli. Dzięki ich finansowemu wsparciu mogłem teraz mieszkańcom naszego miasta bez żadnych kłopotów zrealizować najatrakcyjniejszy i najpiękniejszy na żywo koncert w moim stałym cyklu spotkań, Herosi Rock’n’Rolla. Pozwolę sobie na łamach portalu wymienić kolejno wszystkich darczyńców, którym miasto Tomaszów Mazowiecki zawdzięcza jedno z najważniejszych, muzycznych wydarzeń 2014 roku, oto oni: Jerzy Kowalczyk, Zenon Łaski, Wojtek Szymański i Rafał Zagozdon. Natychmiast skontaktowałem się z panią Barbarą Przybysz dyrektorem OK TKACZ, wspólnie uzgodniliśmy dzień wynajmu Sali koncertowej w ośrodku (sobota 4 października godzina 17.30). Ustaliliśmy kilka ważnych szczegółów, które uczestnikom zapewniało bezpieczeństwo w czasie koncertu. Po czym drogą mailową, przez komórkowe telefony, skyp, internetowe portale, lokalne media (radio, prasa) poinformowałem wszystkich zainteresowanych o rezygnacji z imprezy w Zakościelu i zmianie od planowanego, miejsca koncertu, spotkania z panią Magdą Piskorczyk.


Na długo przed koncertem Sala widowiskowa OK TKACZ wypełniła się po brzegi, zmuszony zostałem do dostawiania dodatkowych krzesełek dla stojących przy ścianach słuchaczy, by zachować bezpieczne przejścia, tak zwane ścieżki p-poż. Wśród przybyłych tomaszowian, po raz pierwszy, nadając rangę wydarzeniu, znaleźli się na moich Herosach Rock’n’Rolla wszyscy trzej Prezydenci Miasta z małżonkami oraz przedstawiciele Starostwa Powiatowego. Dotarli również, mieszkający dziś poza granicami naszego grodu, taneczne dinozaury z kultowej kawiarni „Literacka”: Andrzej i Małgorzata (Greta) Ronkowie z bieszczadzkiej Bóbrki, Barbara i Maciek Barańscy z Wesołej k/Warszawy, Maryla Tejchman z Warszawy, z Wrocławia dotarł Jurek Dereń oraz mieszkający do dziś prekursorzy rock’n’rolla w Tomaszowie, między innymi Fredka i Kaziu Cychnerowie, Dzidka Rode (Szczepanik), Wiesia Wójciak (Kłos), Andrzej Janicki czy Jacenty Buczyński. Ku mojemu, ogromnemu zaskoczeniu przybyła na spotkanie z Magdą Piskorczyk duża grupa moich przyjaciół z poza naszego miasta, że pozwolę sobie niektórych, również wymienić: Nina Nowak – kreatorka mody z Warszawy, Jacek Ejsmond twórca Klubu Dobrej Muzyki z Warszawy, Karol Dobrowolski muzyk grający na gitarze (były członek zespołu Sklep owocowo warzywny pana Krupińskiego), Iwona Thierry nieprzeceniona chodząca wiedza w branży, dziś


Magda w koncertowej akcji
emerytowany pracownik Polskich Nagrań MUZA z Warszawy, Marek Karewicz nasz słynny artysta fotografik z Warszawy, Anna i Wiesław Śliwińscy z Gdańska, Maryla Michowska z synem Bartkiem jego żoną Adą ze Sztumu, Mirosław Szopiński z Gdyni, Staszek Kasperowicz i Marek Włach z Oleśnicy, Hania Erez i Tadeusz Gill z Kozienic. Wymienione osoby nadały rangę moim Herosom, tym samym potwierdzając klasę i popularność wykonawczyni. Dlatego koncert słusznie nazwałem w mieście, wydarzeniem roku. Ponieważ już nazajutrz, w niedzielę na portalu nasz tomaszow ukazała się obiektywnie bogata w treści recenzja, choć krótka, dlatego pozwoliłem sobie ją zacytować i opowiedzieć, skoncentrować się na po koncertowych kulisach: „Sala niebrowskiego Ośrodka Kultury wypełniona była do tego stopnia, że koniecznym było zrobienie "dostawek". W placówce zabrakło wolnych krzeseł i część publiczności musiała przeżywać koncert na stojąco. W ten sposób udało się udowodnić, że muzyki można, a nawet należy słuchać na żywo, zapominając chociaż na chwilę o istnieniu You Tube. Magda okazała się nie tylko rewelacyjną wokalistką ale również interesującą gawędziarką, potrafiącą złapać szybki kontakt z widzami.


Kolacja z Magdą Piskorczyk w Hotelu Mazowieckim
Oglądając blisko dwugodzinny spektakl trudno było nie odnieść wrażenia, że troje muzyków na scenie kocha to co robi, a muzykę traktuje, jako nieodłączną część własnego życia. Trzyosobowy skład zespołu okazał się wystarczający do zbudowania przesyconego pozytywną energią klimatu. Zagrane z polotem gitarowe solówki Oli Siemieniuk i finezyjne dźwięki perkusji Bartka Kazka uzupełniały głębokie brzmienie głosu Magdy Piskorczyk. Program koncertu wypełniły zarówno znane standardy bluesowe, gospel, afro-amerykańskie, rhythm and bluesowe jak i kompozycje własne zespołu ”. Po zakończonym koncercie, z Krzyśkiem Jochanem zaplanowaliśmy w Hotelu Mazowieckim, uroczystą kolację, nie tylko dla zespołu ale również dla osób przybyłych z daleka. Wśród nich znalazło się kilkoro, które dokonały przedpłatę na zakościelowe Spotkanie po latach, dla których, również dla zespołu, zabezpieczyliśmy hotelowe noclegi. Kolacja dla nich miała być rekompensatą za odwołane, trzydniowe spotkanie w Zakościelu. W kolacyjnym poczęstunku, przy mechanicznej, rock’n’rollowej muzyce (były też tańce, a jakże!!!) udział wzięło 48 osób.  Poza wymienionymi w treści felietonu przybyszami z zewnątrz uczestniczyli lokalni fani kochający ten rodzaj muzyki, stali uczestnicy moich, cyklicznych spotkań, reprezentujący wczesną epokę rock’n’rolla, jak również przedstawiciele pokolenia, które po nas przejęło muzyczną pałeczkę.

Ola Siemieniuk i Magda Piskorczyk
Pozwolę sobie na łamach portalu wymienić niektórych obecnych na kolacji: Ewa i Janek Komarowie, Ewa i Krzysiek Jochanowie, Ewa i Edek Kusiowie, Barbara ze swym angielskim partnerem Colinem Jankinsem, Monika Fiszer, Janek Pyska, Wiesia Wójciak, Dzidka Rode, Ela Gruszczyńska, Jacek Buczyński, Andrzej Janicki oraz przyjaciele Krzysia Jochana, państwo Olejnikowie Maria i Jerzy Właściwie konsumpcja, choć trzydaniowa, była skromnym dodatkiem do spotkania z artystką i jej muzyczną grupą. Wszyscy, czy prawie wszyscy uczestnicy kolacji mieli swoje pięć minut konwersując z artystką. Była wymiana zdań, podziękowania za koncert czy prośba o wpis na okładce zakupionej płyty. Współczułem zmęczonej Magdzie, ale takie jest życie artystki. Krótko po północy jej trio, mocno zmęczone wydarzeniami dnia, udało się na zasłużony odpoczynek. Miejscowi konsumenci około 1-ej w nocy opuszczali pomieszczenie udając się do swoich domów, tylko na parkiecie pozostali, wytrwali w tańcu, w rytmach muzyki swojej młodości goście, zakwaterowani w hotelu. Kiedy Krzysiek Jochan opuszczał hotel, podszedł do mnie i szepnął, - Antek przyjdź jutro przed 10.00 do hotelu na śniadanie naszych gości. Przygotowuję mały poczęstunek w swoim domu na wsi Niebrów. By nie błądzili poprowadzisz ich do mnie. Cześć, do jutra.

Nazajutrz

W mieszkaniu Jochanów. Stoją od lewej Krzysiek, Irek Graff (menager zespołu) i Ewa Jochan. 
Siedzą od lewej Bartek Kazek, Magda Piskorczyk i Ola Siemieniuk
Był piękny, słoneczny, niedzielny poranek. Zgodnie z umową krótko po godz. 10.00 dotarłem do Hotelu Mazowieckiego, gdzie nasi hotelowi goście byli już po śniadaniu, oczekując mojej osoby, by wspólnie zrealizować zaplanowany przez nas, organizatorów spotkania, dalszy punkt programu. Razem ze Staszkiem Kasperowiczem wsiedliśmy do opla Marka Włacha, i jako piloci ruszyliśmy w kierunku wsi Niebrów. Za nami pojechali inni i po blisko kwadransie znaleźliśmy się przed gościnnym domem państwa Jochanów, gdzie przed bramą wjazdową na dziedziniec posesji, witali nas gorąco gospodarze, Ewa z Krzyśkiem i dwoma synami, Kubą z synkiem Ernestem i jego sympatią Edytą oraz Mariuszem. Pozwolę sobie przybyłych do wsi Niebrów na szczególne przedpołudnie, wymienić; trio Magdy Piskorczyk z Olą Siemieniuk i Bartkiem Kazkiem, Maryla Tejchman, Maryla Michowska z synem Bartkiem i synową Adą, Iwona Thierry, Mirek Szopiński, Hanka Erez z Tadeuszem Gillem, Ania i Wiesiek Śliwińscy, Staszek Kasperowicz z Markiem Włachem, moja osoba oraz nasz nieodłączny przyjaciel, Marek Karewicz. Zasiedliśmy wszyscy na dużym tarasie przy suto (jak zawsze u Jochanów) zastawionym stole, przy rozpiętym nad naszymi głowami, o dużej średnicy, parasolem. Z tarasu, rozprzestrzeniał się w oddali, cudowny widok na przepiękną dolinę rzeki Wolbórka, w której to dolinie wyróżniały się, co było dla mnie dziwne o tej porze roku, dywany zielonej trawy łąk, rozdzielane delikatnie nitką płynącej korytem rzeki.

Muzyczne „jam session” we wsi Niebrów
Tuż przed nami, jeszcze na posesji Jochanów, za krótko przystrzyżonym trawnikiem ciągnącym się od budynku mieszkalnego w kierunku rzeki, widoczny był mieszany (liściasty i iglasty) las, z porośniętymi różnego rodzaju krzewami. Dominował drzewostan starych sosen, jodeł, świerków ale też liściaste dęby, buki, olchy, klony, wiązy czy brzozy. Drzewa o tej porze roku nadawały swoim listowiem cudowne barwy, o których kolorystyce nie da powiedzieć się słowami. To trzeba zobaczyć. Wszystko przemawiało za tym, że nastała prawdziwa, polska, złota jesień o czym wyraziła się natychmiast po znalezieniu się na tarasie, spojrzeniu w kierunku doliny, Magda Piskorczyk; - O Boże, Krzysiek, jak tu pięknie. Jestem sobie wdzięczna, że dałam się namówić na to spotkanie. Biesiadowanie, przekąszając i popijając smacznymi płynami, rozpoczęliśmy od wspominania dnia wczorajszego, w których to dominował, a jakby inaczej miało być!!!, niezapomniany koncert Magdy, podsumowujący nie w pełni zrealizowane, kolejne Spotkanie po latach. Oczywiście, wszyscy mieliśmy na myśli tylko jedno miejsce – ZAKOŚCIELE, a październikowy weekend obfitujący w ciepłe, słoneczne dni, szczególnie sprzyjałby nam, temu miejscu znajdującemu się w samym sercu Puszczy Spalskiej.

Magda sporo opowiadała o sobie, o swojej ciężkiej pracy z zespołem by być w dużej formie, by utrzymać się na topie przy dużej konkurencji, stosowaniu dyscypliny w odżywianiu i sprawności fizycznej tak wobec samej siebie jak i wobec zespołu. Kiedy zaczęła dziękować za zaproszenie i powoli zwijać swoje manatki, nastąpiło coś, czego nikt z biesiadujących się nie spodziewał. Krzysiek zwrócił się wprost do niej, - Magdo, a może na pożegnanie byś nam coś zaśpiewała?… Długa cisza… i stało się… WIELKA artystka wzięła do ręki jedną ze swoich gitar, miała ją na podorędziu, Krzysiek podał swoją prywatną, dostrojoną przez Magdę, do rąk Oli Siemieniuk a perkusista Bartek Kazek do wybijania rytmów wykorzystał taboret, krzesło i perkusyjnie podobny przedmiot, który obok innych leżał na tarasie. I zaczęło się. Mieliśmy niespodziewaną okazję uczestniczyć w czymś co nazwałem w tytule felietonu, nie przesadzając, Muzyczne „jam session” we wsi Niebrów. Magda zaczęła klasycznym utworem country blues wprowadzając nas w radosny, rytmicznie niesamowity nastrój, wszyscy jak jeden mąż, na stojąco swingując, wybijaliśmy rytmy klaszcząc w dłonie, by wspomagać niesamowicie silny jej tembr głosu. Śpiewanie bez prądu okazało się niczym nieodbiegającym od słuchania jej na koncercie. Miało być krótko a …


Wiesław Śliwiński podarował wspaniałe FOTO z wizerunkiem Marka Karewicza gospodarzowi 
spotkania, Krzyśkowi Jochanowi
… przy wykonywaniu kolejnych bluesowych, gospel, rhythm and bluesowych piosenek, słońce niemiłosiernie świeciło Magdzie w oczy, przeszkadzając w muzykowaniu, śpiewaniu. Krzysiek stanął nagle na wysokości gospodarza spotkania, natychmiast pobiegł do pokoju przynosząc z sobą markowe, przeciwsłoneczne (on the top), korekcyjne okulary firmy Ray-Ban, które również pełnią po zmęczeniu, funkcję odprężającą wzrok. Kiedy Magda je założyła, wstąpiła w nią niespotykana, trudna do opisania energia, powodująca radość z gry do tego stopnia, że udzieliła się ona Oli Siemieniuk i wybijającemu perkusyjne rytmy, Bartkowi Kazkowi. Czy taką grę spowodowały okulary firmy Ray-Ban? Nie znam odpowiedzi. Blisko godzinny, tarasowy recital obfitował także w utwory nie wykonywane wczoraj na koncercie. Czym najbardziej zaskoczył nas zespół Magdy? Niesamowitą grą na gitarach, wręcz wirtuozerią tak w wykonaniu Oli jak i Magdy. Choć nie było na tarasie klasycznej perkusji to Bartek Kazek na „prymitywnych” instrumentach przy pomocy grających kobiet, utrzymywał rytm tak bardzo istotny, niezbędny w muzycznym image zespołu pani Magdy Piskorczyk.

Finał niebrowskiego jam session zakończył się dla mnie i Krzyśka czymś przepięknym, otóż Magda w podziękowaniu za spędzony weekend, zadedykowała nam dwa, przepiękne utwory (wczoraj kończyła nimi przy akompaniamencie gitary koncert w TKACZU) – Na’ ama w stylu afrykańskich rytmów i prześliczny, nostalgiczny, Adieu Pierette. Drugi utwór, w który włożyła dużo ciepła, serca i uczucia zaśpiewała tak pięknie, że miałem łzy w oczach. Po zakończonym utworze wszyscy zachowaliśmy się jak na prawdziwym koncercie, wstaliśmy z krzeseł, bijąc brawa na stojąco. W tym momencie do Magdy podszedł Krzysiek Jochan i jak przystało na gospodarza, podziękował artystce za wyśpiewany mini recital, kończąc powiedział te słowa, - Magdo dziękując Ci za wspaniałe jam session, zauważyłem, że świetnie się czułaś w moich, słonecznych okularach. Pragnę byś na swojej, koncertowej trasie tak się czuła jak dziś w moim domu. Więc przyjmij ode mnie ten skromny upominek w postaci okularów firmy Ray-Ban. Magda tak bardzo była zaskoczona suwenirem, że z wielkim trudem, w bezdechu, tylko zdążyła wyszeptać, - Krzysiu … bardzo, a bardzo dziękuję … za wszystko.


 Monika Fiszer, Magda Piskorczyk, Ewa Komar
W końcowej fazie muzycznego jam session, dołączył do nas wielki miłośnik jazzu, rocka, do dzisiaj czynny fan, Zbyszek Trachta, sąsiad Jochanów, który w sobotę także uczestniczył w OK TKACZ w koncercie Magdy. Kiedy żegnaliśmy na niebrowskiej szosie trio Magdy Piskorczyk, siedzącym muzykom w samochodzie życzyliśmy powodzenia i szerokiej drogi, a tymczasem Magda wypowiedziała sakramentalne słowa, - Chłopaki, ja tu wrócę. Po czym samochód ruszył na nieodległą od domu Jochanów, trasę szybkiego ruchu, w kierunku Wrocławia. Tymczasem całą ekipą przenieśliśmy się z tarasu do pobliskiego, istniejącego na posesji lasu i przy rozpalonym ognisku, piekąc kiełbaski, przepijając przeróżnymi sokami, wodami przy rock’n’rollowej muzyce bawiliśmy się do późnej nocy. Goście stopniowo, w różnych kierunkach Polski, ulatniali się. Przed północą, przy ognisku pozostali tylko krzątający się gospodarze i u nich pozostająca na noc, Iwona Thierry. Również ja udałem się na zasłużony odpoczynek, dziękując sobie i wszystkim uczestniczącym w spotkaniu za udany weekend. Myślę, że 112 spotkanie na żywo z Magdą Piskorczyk w cyklu Herosi Rock’n’Rolla przeszło do historii miasta, było bardzo interesujące i zapewne będzie na długo zapamiętane w sercach i duszach mieszkańców Tomaszowa Mazowieckiego.

Antek Malewski, Andrzej „Zeus” Ronek, Jurek Dereń



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz