Nasza rozmowa na antenie Radia WNET |
Najpierw był 17 listopada i koncert we wrocławskim klubie Czasoprzestrzeń oraz wizyta w rodzinnym domu Fryderyka. Podczas obu tych wydarzeń zarejestrowałem na dyktafonie kilka wypowiedzi bohaterów niniejszej rozmowy, ale pomysł na spisanie obszernego wywiadu z Maćkiem i Fryderykiem zrodził się w mojej głowie dopiero 9 grudnia, podczas spotkania z nimi w studiu Radia WNET na krótko przed pamiętnym warszawskim koncertem Katedry w klimatycznym klubie Chmury, skąd to Radio WNET nadało po raz pierwszy w swojej historii transmisję koncertu na żywo. Wszystkie poniższe wypowiedzi Fryderyka i Maćka to plon wymienionych trzech rozmów, a ich zdecydowana większość pochodzi rzecz jasna ze spotkania radiowego, które w przekrojowy sposób, krok po kroku pokazuje artystyczny rozwój młodych muzyków z Wrocławia na przestrzeni lat 2009 - 2018 oraz ich duchowe dojrzewanie do wydania niezwykłego albumu Człowiek za dużo myślący, którym już zapewnili sobie zasłużone miejsce pośród największych polskich grup progresywnych - tych istniejących oraz tych, które jakiś czas temu zamilkły.
- Katedra to zespół, który od początku swego istnienia działa we Wrocławiu, ale tak naprawdę powstał w... Warszawie.
Maciek
"Jim" Stępień: Tak, warszawskie Powązki, rok 2009, wycieczka klasowa do
Warszawy i właśnie tam, na tym cmentarzu, gdzieś między grobami
natchnęło nas, a właściwie mnie, by wypowiedzieć pamiętne słowa: "bądźmy
Katedrą".
- Dlaczego akurat Katedrą?
Maciek: Było to metaforyczne porównanie się do budynku katedry, jako do elementu architektury miasta, bo kiedy patrzysz na wrocławską katedrę, to ten budynek wyróżnia się jak żaden inny na tle Ostrowa Tumskiego. Jedną z naszych pierwotnych idei stworzenia zespołu było, aby jego muzyka wyróżniała się tak, jak wyróżniają się katedry na tle architektury miast.
- Spróbujmy prześledzić muzykę Katedry od momentu wydania waszego pierwszego mini albumu w roku 2011 aż po dzień dzisiejszy. Powiedziałeś kiedyś Fryderyku, że tym utworem pochodzącym z waszej pierwszej EP-ki, który chyba najmniej się nie zestarzał, jest w twojej opinii "Astma". Jest to bardzo rockowo zagrany utwór, a śpiewasz w nim o płomieniu, który hamuje twoje przeróżne zamiary i nigdy nie gaśnie.
Fryderyk Nguyen: Nasze dwie pierwsze EP-ki nie posiadają jakiegoś szczególnego brzmienia. Wówczas za bardzo nie skupialiśmy się na detalach i stąd są one - powiedziałbym - standardowe. "Astma" natomiast jest czymś w rodzaju świadectwa epoki, bo choć dzisiaj zdecydowanie zagralibyśmy ten utwór zupełnie inaczej, to efektu, jaki został utrwalony na naszej pierwszej EP-ce, nie wstydzimy się. Ten tekst pisaliśmy razem z Jimem i można interpretować go wielorako. Napisaliśmy zresztą dwie wersje tego utworu, w tym jedną na wycieczce w Pradze, gdzie zwiedzaliśmy właśnie katedry. Pierwsza redakcja tego tekstu gdzieś nam zaginęła, ale po konsultacjach z Jimem jakoś ją potem szczęśliwie odtworzyłem. Chyba taką główną ideą tego utworu po pierwsze była moja choroba, którą gdzieś tam współdzieliłem razem z Michałem Zasłoną - naszym klawiszowcem, czyli astma, ale takim metaforycznym tematem tego nagrania jest wszystko to, co w jakiś sposób nas ogranicza i o tym jak te przeróżne wewnętrzne ograniczenia nas blokują niczym ten astmatyczny brak oddechu, który nam towarzyszy podczas doświadczania tej choroby.
***
- Katedra to zespół, który od początku swego istnienia działa we Wrocławiu, ale tak naprawdę powstał w... Warszawie.
Powązki - Fryderyk i Maciek przy miejscu spoczynku Czesława Niemena. |
- Dlaczego akurat Katedrą?
Maciek: Było to metaforyczne porównanie się do budynku katedry, jako do elementu architektury miasta, bo kiedy patrzysz na wrocławską katedrę, to ten budynek wyróżnia się jak żaden inny na tle Ostrowa Tumskiego. Jedną z naszych pierwotnych idei stworzenia zespołu było, aby jego muzyka wyróżniała się tak, jak wyróżniają się katedry na tle architektury miast.
- Spróbujmy prześledzić muzykę Katedry od momentu wydania waszego pierwszego mini albumu w roku 2011 aż po dzień dzisiejszy. Powiedziałeś kiedyś Fryderyku, że tym utworem pochodzącym z waszej pierwszej EP-ki, który chyba najmniej się nie zestarzał, jest w twojej opinii "Astma". Jest to bardzo rockowo zagrany utwór, a śpiewasz w nim o płomieniu, który hamuje twoje przeróżne zamiary i nigdy nie gaśnie.
Fryderyk Nguyen: Nasze dwie pierwsze EP-ki nie posiadają jakiegoś szczególnego brzmienia. Wówczas za bardzo nie skupialiśmy się na detalach i stąd są one - powiedziałbym - standardowe. "Astma" natomiast jest czymś w rodzaju świadectwa epoki, bo choć dzisiaj zdecydowanie zagralibyśmy ten utwór zupełnie inaczej, to efektu, jaki został utrwalony na naszej pierwszej EP-ce, nie wstydzimy się. Ten tekst pisaliśmy razem z Jimem i można interpretować go wielorako. Napisaliśmy zresztą dwie wersje tego utworu, w tym jedną na wycieczce w Pradze, gdzie zwiedzaliśmy właśnie katedry. Pierwsza redakcja tego tekstu gdzieś nam zaginęła, ale po konsultacjach z Jimem jakoś ją potem szczęśliwie odtworzyłem. Chyba taką główną ideą tego utworu po pierwsze była moja choroba, którą gdzieś tam współdzieliłem razem z Michałem Zasłoną - naszym klawiszowcem, czyli astma, ale takim metaforycznym tematem tego nagrania jest wszystko to, co w jakiś sposób nas ogranicza i o tym jak te przeróżne wewnętrzne ograniczenia nas blokują niczym ten astmatyczny brak oddechu, który nam towarzyszy podczas doświadczania tej choroby.
Fryderyk i Maciek wspominają najlepsze koncerty i rozmyślają nad następnymi... |
Maciek:
My byliśmy bardzo młodzi, kiedy zakładaliśmy zespół. To była pierwsza
klasa liceum, a więc mieliśmy około 16 lat i bardziej wtedy czuliśmy,
niż wiedzieliśmy, co tak naprawdę powinniśmy robić i właśnie to, że
płyta Człowiek za dużo myślący ukazała się dopiero po 10 latach
od powstania pierwszego utworu - "Dziewczyna z obrazka", pozwoliło nam
na tyle dojrzeć i muzycznie i życiowo, żeby zrozumieć, w jaki sposób to
nasze dzieło chcemy pokazać światu i jak odnaleźć drogę do formy, czyli
aby od uczuć, od emocji przekuć je w materialną formę określonego
konceptu, który ma początek i koniec.
- Dodam tylko, że cytaty waszych wypowiedzi, jakie dziś będą się pojawiały, pochodzą z naszej rozmowy, jaka odbyła się w roku 2015 z okazji wydania waszego debiutanckiego albumu Zapraszamy na łąki. Zgodziliśmy się wtedy także, że waszą karierę artystyczną można podzielić na dwa wyraźne etapy: przed-telewizyjny i po-telewizyjny. Przypomnę, że w roku 2013 wystartowaliście w popularnym programie Must Be The Music, o którym wasz klawiszowiec Michał Zasłona powiedział dwa lata później następujące słowa: "to nam dodało skrzydeł i trochę chyba wzrosło nasze poczucie własnej wartości i zyskaliśmy więcej motywacji do działania.". Jak na tę waszą telewizyjną przygodę patrzycie z perspektywy człowieka, który myśli za dużo (śmiech)?
- Dodam tylko, że cytaty waszych wypowiedzi, jakie dziś będą się pojawiały, pochodzą z naszej rozmowy, jaka odbyła się w roku 2015 z okazji wydania waszego debiutanckiego albumu Zapraszamy na łąki. Zgodziliśmy się wtedy także, że waszą karierę artystyczną można podzielić na dwa wyraźne etapy: przed-telewizyjny i po-telewizyjny. Przypomnę, że w roku 2013 wystartowaliście w popularnym programie Must Be The Music, o którym wasz klawiszowiec Michał Zasłona powiedział dwa lata później następujące słowa: "to nam dodało skrzydeł i trochę chyba wzrosło nasze poczucie własnej wartości i zyskaliśmy więcej motywacji do działania.". Jak na tę waszą telewizyjną przygodę patrzycie z perspektywy człowieka, który myśli za dużo (śmiech)?
Fryderyk opowiada jak powstawała druga płyta Katedry (fot. Sławek Orwat) |
- Krótko po finale Must Be The Music w roku 2013 wydaliście swoją drugą EP-kę Nieukryte, z której najlepszym w mojej opinii i muzycznie i tekstowo jest "Jonasz" - utwór, który - jak dla mnie - jest jednym z najważniejszych w waszym repertuarze. Jest w nim wprawdzie sporo odniesień biblijnych, ale jego największą siłą jest fakt, że pokazuje on nam, czym tak naprawdę jest przeznaczenie.
Fryderyk:
Tak, już sam tytuł wskazuje, że utwór inspirowany jest historią
biblijnego Jonasza, czyli symbolicznego proroka z jednej z ksiąg Starego
Testamentu i choć badania mówią, że jako takiego Jonasza nigdy nie było, to
jest to swego rodzaju przypowieść, czyli forma ówczesnej opowieści
pouczającej, a podstawową jej myślą jest to, że często uciekamy przed
jakimś zadaniem, które może nam się wydawać zbyt trudne, boimy się, że
mu nie podołamy, ale też i nie chcemy wziąć na siebie tego bagażu
odpowiedzialności, chociaż przecież tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy
człowiek dostaje jakieś wielkie zadanie, jakąś wielka misję, spełnia się
w poczuciu, że robi coś wartościowego i pomimo, że czasem ucieka w tę
swoją wygodę, to - myślę - że spokoju wcale mu ona nie przynosi.
Jest to
takie podróżowanie na symbolicznym okręcie, który cały czas jest
wstrząsany różnymi morskimi burzami i często możemy się do tego odnieść,
jeżeli uciekamy przed jakimiś obowiązkami. Każdy z nas ma przecież
jakąś swoją działalność, jaka może się przysłużyć ludziom, jaka jest po
prostu ważna, a jakże często łatwiej jest wybrać jakąś inną,
wygodniejszą drogę, która tak naprawdę nie jest naszą drogą. Dopóki nic
się nie robi, to nie ma problemu, ale kiedy już zaczyna się coś
robić, wtedy problemy pojawiają się od razu.
Paweł Drygas |
- Oprócz waszych własnych tekstów, które stanowią zdecydowaną większość repertuaru Katedry, od czasu do czasu można doszukać się u was także kilku utworów z tekstami znanych poetów i myślicieli. Tak jest chociażby na waszej najnowszej płycie Człowiek za dużo myślący i tak też zdarzyło się na początku waszego istnienia. Jest w waszej twórczości utwór do tekstu... Leonarda Da Vinci.
Maciek: Słowa utworu "Strach i pragnienie" zostały kiedyś przeze mnie odnalezione w... podręczniku szkolnym do języka polskiego, a więc kolejna historia z licealnej ławki. Wtedy chyba jeszcze nawet nie mieliśmy za bardzo pojęcia o filozofii, ale od początku ten tekst zainspirował mnie tak bardzo, że pokazałem go Fryderykowi, a niesamowita muzyka, którą on potem do niego napisał, urzekła mnie od pierwszej chwili.
- Tematycznie "Strach i pragnienie" jest właściwie o tym samy, o czym jest "Jonasz", czyli że oprócz posiadania wielkiego pragnienia zrobienia czegoś, odczuwamy często ogromny strach przed tym wyzwaniem, zwłaszcza gdy wyidealizowana w naszej wyobraźni prosta droga do celu, po pierwszych krokach zaczyna robić się kręta, a niekiedy nawet cierniowa.
Maciej Stępień - ostatni prawdziwy romantyk |
- Jest on takim waszym - można powiedzieć - transparentem. Pamiętam, że jak bisowaliście podczas premiery płyty Człowiek za dużo myślący we wrocławskim klubie Czasoprzestrzeń, to właśnie "Strach i pragnienie" był jednym z najbardziej skandowanych przez publiczność utworów.
Fryderyk: To chyba zależy od towarzystwa, Akurat wrocławskie towarzystwo jest specyficzne. Oni wszyscy razem z nami dojrzewali w tym samym liceum, potem na studiach przychodzili regularnie na nasze koncerty i każdemu z nich kojarzy się on trochę sentymentalnie z czasem, kiedy wszystko było prostsze, piękniejsze i bardziej optymistyczne. Dodatkowym powodem może też być fakt, że był to jeden z pierwszych utworów, jakie zagraliśmy na naszym pierwszym, poważniejszym, klubowym występie. Nie bez znaczenia jest także ten wielokrotnie powtarzający się zwrot "strach i pragnienie", który ludzie doskonale pamiętają i chcą sobie przypomnieć, jak to kiedyś na koncertach Katedry bywało, bo to też zależy od miasta. Na przykład w Poznaniu, gdzie zaczynaliśmy grać dużo później, bo w roku 2013, ludzie bardziej domagają się utworu "Zapraszamy na łąki" zapamiętanego z finału Must Be The Music.
- Przypomnijmy w tym momencie, że jest to także tytułowy utwór z waszej pierwszej płyty długogrającej, brzmiącej już o wiele bardziej dojrzale od dwóch EP-ek, jakie nagraliście dotychczas. Słychać na tej płycie i wasze zasłuchanie takimi zespołami jak australijski Tame Impala i to oldskulowe brzmienie z pietyzmem dobranych, nowo zakupionych instrumentów, słychać też przeróżne smaczki techniczne, jak choćby efekt pogłosu. Jim użył w naszej pamiętnej rozmowie następujących słów: "dzięki występowi w telewizji zaczęliśmy się też bawić trochę formą naszych utworów. Bo jeżeli mówimy o tym etapie przedtelewizyjnym, to zazwyczaj te utwory były długie, a ich forma naprawdę bujna, rozkwitała.."
Katedra z Tame Impala |
Asia Zieleń i Agnieszka Rusiecka, czyli uroczy chórek Katedry |
- Utwór tytułowy z płyty Zapraszamy na łąki posiada bardzo ciekawą konstrukcję. Podobnie jak legendarna "Layla" z repertuaru zespołu Erica Claptona Derek And The Dominos, "Zapraszamy na łąki" także składa się z dwóch muzycznie odrębnych części - pierwszej dynamicznej i drugiej spokojnej, u was bardzo czytelnie nawiązującej do muzyki Skaldów. Czy to prawda, że część waszych fanów domaga się obecnie zrealizowania z tego materiału dwóch oddzielnych piosenek?
Fryderyk: Ja bym się teraz wymagał tego sam od siebie, bo jednak pomimo, że te dwie części powstały w tym samym czasie i dlatego je wtedy z sobą połączyłem, to jednak brzmi to trochę jak utwór w utworze i może i jest w tym jakieś świadectwo czasu i chociaż do takiego klasyka jak "Layla" trochę trudno jest się porównywać, to rzeczywiście sam nastrój obu tych utworów sprawia, że one są muzycznie radosne pomimo, że podczas pisania łąk miałem dość trudne doświadczenia. Ja w ogóle jestem człowiekiem nadwrażliwym i przeżywałem wówczas skutki uboczne tego swojego temperamentu, przełamując go niejako pisaniem radosnego utworu o łąkach.
- Byli też i tacy, którzy dopatrywali się w tym utworze twoich hippisowskich koneksji, bo przecież łąki to kolorowe kwiaty, a dodatkowo podkreślały to jeszcze te wasze stroje, które niezwykle czytelnie kojarzyły się wszystkim z epoką dzieci kwiatów i które doskonale zapadły także w pamięć telewidzom.
Maciek w warszawskim klubie Chmury (fot. Sławek Orwat) |
- Jest taki utwór, który nie tylko jest z wami od początku, który nie tylko jest waszą wizytówką, ale przede wszystkim jest to utwór, który został nagrany na nośniku CD w roku 2010, czyli jeszcze zanim wydaliście swoją pierwszą EP-kę i do tego wydany na jakim nośniku!
- Człowiek za dużo myślący to - przyznacie sami - zupełnie inna płyta od wszystkich wydawnictw, jakie dotychczas nagraliście. Co chcieliście tym krążkiem przekazać waszym słuchaczom?
Fryderyk: Jest to historia, której różne aspekty każdy z nas osobiście przeżył i wydaje mi się, że jest to także historia wielu z tych ludzi, którzy od początku nam towarzyszyli i wciąż cały czas są z nami. Dlatego właśnie tak bardzo chcieliśmy, aby ta historia została zapisana, nagrana i graficznie opakowana właśnie w takiej formie. Chcieliśmy tym samym niejako podarować każdemu z naszych wiernych słuchaczy coś od siebie.
Pełna dwunastka wykonawców koncertu we wrocławskim klubie Czasoprzestrzeń (fot. Sławek Orwat) |
Fryderyk: Nie wiem właściwie, czy my gramy rocka progresywnego, bo rock progresywny zawsze wybiegał gdzieś do przodu, a my poza tym, że eksperymentujemy z różnymi dziwacznymi formami utworów, to często jednak odwołujemy się też do przeszłości, a więc jest to takie coś jakby "pomiędzy". Jest to styl, na który składa się wiele różnych inspiracji i który na dobrą sprawę najlepiej nazwać po proostu stylem... Katedry, bo to, co najbardziej nas odróżnia od innych zespołów, to właśnie ten rodzaj podejścia do grania - z jednej strony melodyjny i poetycki, a z drugiej mocno eksperymentalny.
- Płyta koncepcyjna, to chyba duże wyzwanie?
Fryderyk: Zdecydowanie tak i dlatego od momentu rozpoczęcia nagrań do momentu jej wydania minęło aż dwa i pół roku.
Michał Zasłona |
Fryderyk: Tak, bo trzeba przypomnieć, że ta płyta to utwór po utworze - no może poza drobnymi szczegółami - dokładnie tamten spektakl. I ten album i tamten spektakl to są dopiero teraz zrealizowane nasze marzenia z czasów licealnych i myślę, że bardzo dobrze, że udało się nam je spełnić dopiero dziś, bo w liceum mieliśmy o wiele mniejsze doświadczenie i kompletnie nie wiedzielibyśmy, jak pewne rzeczy ogarnąć. Poza tym mamy do tych utworów ogromny sentyment, bo nawet jeśli dziś z niektórymi tekstami w stu procentach już się nie utożsamiamy, to w związku z tym, że jest to dla nas pewna historia, z którą mamy dobre wspomnienia, podeszliśmy do nich z ogromnym dystansem i postanowiliśmy nawet w najmniejszym stopniu tych tekstów nie zmieniać.
Maciek: Zauważ też, że nie ma chyba takich sytuacji w Polsce zbyt dużo, że jakiś zespół robi koncept album, następnie gra go na żywo w trzech dużych miastach z wykorzystaniem wizualizacji, a na koniec wprost z warszawskiego klubu Chmury Radio WNET transmituje na żywo jego koncert finałowy.
- Zanim jednak zagraliście w Warszawie, wystąpiliście - mówiąc językiem sportowym - na swoim terenie. Jakie wrażenia towarzyszyły wam po koncercie promującym waszą płytę w rodzinnym Wrocławiu?
Fryderyk: Przede wszystkim chcielibyśmy wyrazić ogromną wdzięczność tym wszystkim ludziom, którzy przyszli do klubu Czasoprzestrzeń. Wielu z tych, którzy obejrzeli i wysłuchali nasz wrocławski koncert, przez cały czas istnienia zespołu jak i tworzenia tej płyty bardzo nas wspierało, dopytywało się i tym samym dawało nam czytelne sygnały, że bardzo na to wydawnictwo czeka. Było to bardzo piękne wydarzenie i nie wiem, kiedy znów uda nam się zebrać ich wszystkich w jednym miejscu. Najbardziej mi żal, że trudno było z każdym z nich na spokojnie porozmawiać po koncercie, ale sam fakt, że oni wszyscy tam byli, bardzo mnie poruszył i podbudował
Koncert we wrocławskim klubie Czasoprzestrzeń (fot. Piotr Magdziak) |
Fryderyk: Współpracujemy ze znakomitymi ludźmi zajmującymi się grafiką jak Sebastian Siepietowski odpowiedzialny za wizualizację, a także Marysia Łuc i Dawid Okoński..
- Maćku w dużym stopniu tekstowo to jest twoja płyta.
Maciek: Tak, jest to dla mnie niesamowicie osobisty materiał. To jest płyta o nas, o czymś, co mieliśmy schowane w sobie najgłębiej i za jej pomocą wszystko to z siebie wyrzuciliśmy. To nie było tak, że chcieliśmy napisać piosenki o czymś. Ta płyta powstawała 10 lat! Ten album to szczere złoto, które mamy w sercu. Kiedy napisałem "Dziewczynę z obrazka", nawet jeszcze nie grałem w Katedrze, bo Katedra wtedy jeszcze nie istniała, ale już marzyłem o tym, żeby mieć kiedyś zespół, a kilka tygodni temu ten utwór poleciał przecież u Piotra Kaczkowskiego w Minimaxie! Warto mieć pasje i warto za nią iść. Marzenia się spełniają!
Zespół Katedra w całej okazałości |
Fryderyk: Jeśli chodzi o same piosenki, to uzbierałyby się ze dwie, a może nawet trzy płyty, ale aby zrobić to porządnie, to jedna płyta w jakimś stopniu jest już skomponowana i chyba jeszcze ze trzy, cztery kompozycje trzeba będzie na nią dorzucić. Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach będziemy nad tym materiałem pracować, a kiedy uda nam się wszystko sfinalizować? Zobaczymy...
- Czym będzie się ten album różnił od Człowieka za dużo myślącego?
Fryderyk Nguyen i Paweł Drygas |
- Maćku, co chciałbyś na koniec powiedzieć waszym słuchaczom?
Maciek: Żeby kochali życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz