sobota, 18 sierpnia 2012

Agatha – artystka dwóch światów - z Agatą Rozumek rozmawia Sławek Orwat

fot. Monika S. Jakubowska
Rozmowa, o którą poprosiłem Agathę 16-go lipca ubiegłego roku podczas ARTerii Nowego Czasu była krótka, spontaniczna i przerwana wywołaniem artystki na scenę. Jej treść można znaleźć w jednym z październikowych numerów Nowego Czasu oraz na blogu "Muzyczna Podróż tutaj. Teksty jej piosenek są swoistym zwierciadłem, gdzie odbijają się przeżycia i emocje, które targają tą uroczą dziewczyną z Mazowsza. Prawie zawsze uśmiechnięta i sprawiająca wrażenie, jakby sukcesy przychodziły jej bez większego wysiłku, przy bliższym poznaniu odsłania kulisy umiejętnego wykorzystania swojego nieprzeciętnego talentu. Na obranej drodze artystycznej nie uznaje kompromisów. Chciałbym bardzo, aby polski sukces naszej Agaty był kolejnym dowodem na to, że właściwie wykorzystana szansa, jaką daje emigracja i możliwość podglądania mechanizmów rządzących profesjonalnym rynkiem muzycznym, może być swoistą katapultą wynoszącą utalentowanych twórców na szczyty popularności. 

-Jak wpadłaś na pomysł, aby pojechać do Polski na konkurs dla muzycznych debiutantów zorganizowany przez Empik?

-To był totalny przypadek. Do Polski poleciałam w zupełnie innym celu. Do Empiku zajrzałam niejako przy okazji. Za każdym razem tak robię, aby zobaczyć co nowego dzieje się na polskim rynku, jakie nowe płyty i książki zostały wydane. Znalazłam przepiękne, ręcznie malowane kurpiowskie zapalniczki i pomyślałam, że będzie to odpowiedni prezent dla mojej znajomej. Stojąc w kolejce do kasy, ujrzałam ogromny plakat z napisem „Make More Music”. Okazało się, że Empik organizuje konkurs wokalny dla młodych talentów. Wystarczyło wysłać piosenkę, która istnieje gdzieś na www.youtube.com. Pierwsza myśl była taka, że moja muzyka się nie sprzeda i na pewno nie uda mi się nagrać albumu, który był główną nagrodą. Kiedy jednak dowiedziałam się, że w jury zasiadają takie osoby jak szefowa Trójki – Magda Jethon, znany dziennikarz muzyczny Piotr Metz oraz frontman zespołu Coma – Piotr Rogucki, pomyślałam sobie, że może warto, aby mnie usłyszeli. Okazało się, że do konkursu zgłosiło się dużo hardrockowych zespołów. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pani z Empiku i powiedziała, że dostałam się do ścisłego finału, czyli do pierwszej dziesiątki. Piątka została wytypowana przez jury, a piątka przez internautów. Byłam w totalnym szoku, bo szczerze mówiąc zdążyłam już zapomnieć o tym konkursie. Odwagi dodał mi fakt, że zostałam wytypowana przez jury, na czym przyznam szczerze najbardziej mi zależało. Koncert finałowy, na którym śpiewałam, odbył się w Warszawie i dopiero po nim mieli głosować internauci. W wyniku tego głosowania miała zostać przyznana nagroda, którą było nagranie płyty. Przed samym występem straciłam głos i trudno było mi nawet cos powiedzieć. Podczas próby generalnej powiedziałam dźwiękowcom, że nie jestem pewna, czy będę w stanie cokolwiek zaśpiewać. Okazało się, że jakimś cudem jednak wydobyłam z siebie głos, ale zaśpiewałam z nigdy wcześniej niespotykaną u siebie chrypką. 
 
 
-Słuchałem programu Piotra Metza „Lista Osobista”, w którym gościłaś. Powiedział on wówczas o Tobie, że wśród tysiąca nadesłanych nagrań jury od razu zauważyło dziewczynę o fantastycznym głosie. Popularny dziennikarz Trójki porównał Twój zachrypnięty głos do Melanie Safka. Jak odbierasz takie porównanie i silne przekonanie Piotra Metza do Twojego talentu?


- Jestem tym trochę zaskoczona. Właśnie Piotr Metz był tym człowiekiem, który podszedł do mnie po finałowym występie w momencie, gdy najbardziej cieszyłam się, że w ogóle zdołałam wypowiedzieć jakieś słowo. Okazało się, że podszedł wtedy do mnie, aby zaprosić mnie do udziału w jego trójkowym programie. Już samo to było dla mnie sukcesem, że właśnie ktoś taki jak Piotr Metz wyraził mi swoje uznanie tuż po występie, przed którym zamiast myśleć o odniesieniu sukcesu, myślałam tylko o tym, czy uda mi się wykrztusić z siebie jakiekolwiek słowo. Tworząc swoje piosenki w zaciszu małego pokoju, nigdy nie wyobrażałam sobie robienia kariery. Zazwyczaj słyszałam słowa uznania tylko od ludzi, którzy przychodzili na moje małe koncerty i takie słowa zawsze dla mnie wiele znaczyły. Kiedy słuchałam wcześniej „Listy Osobistej”, zawsze myślałam sobie, że piosenki, które Piotr Metz prezentuje nigdy zapewne nie zostałyby wybrane przez publiczność i kiedy nagle wszystkie moje kompozycje, znalazły się w jego programie to… nadal trudno jest mi w to wszystko uwierzyć. 


- Jakich słuchaczy cenisz sobie najbardziej?

-Emigracja to środowisko osób, które przychodzą i odchodzą. Czasami są mili, a gdy coś nie idzie po ich myśli, wtedy odchodzą, a na ich miejsce pojawiają się inni. Dlatego zawsze cenię sobie tych wszystkich ludzi, którzy są i byli od zawsze przy mnie i którym można zaufać. Wyznaję zasadę, że do takich ludzi należy wracać i najbardziej słuchać właśnie ich opinii, a nie osób, które pojawiają się gdzieś na moment.

- Często podkreślasz w wywiadach rolę swojej mamy w motywowaniu Cię do dążenia w wybranym kierunku.

-Mama jest dla mnie osobą, której zawsze bardzo ufałam. Cokolwiek by się nie działo w moim życiu, mama nigdy nie poganiała mnie w kierunku konkretnych studiów, nigdy też nie krytykowała mojego „brzdękania na gitarze” itp. Mówiła raczej „Daj sobie jeszcze moment. Może coś zrobisz z tą muzyką”. Dlatego właśnie mama była zawsze pierwszą recenzentką każdej mojej nowej piosenki, nawet jeśli nie rozumiała angielskiego tekstu. Często z uśmiechem mówiła wtedy: „wiem, że bardzo przeżywasz to o czym śpiewasz, ale zupełnie nie mam pojęcia o czym to jest”.


-Przyjechałaś do Anglii jako stażystka jednego z czasopism polonijnych, czyli chciałaś zostać dziennikarką. Czy dasz radę pogodzić karierę artystki, która się przed Tobą otwiera ze swoim dawnym zamiłowaniem, czy dziennikarstwo raczej odłożysz na później?

-Wybrałam ten zawód ponieważ lubię pisać i podświadomie myślałam, że skoro nie mogę śpiewać, to chociaż będę „podgladać” tych, którzy to właśnie czynią. Później, przewrotnie, okazało się że to mnie bardzo drażni. Widząc jak Ci ludzie rozwijają swoją pasję , coraz silniej uświadamiałam sobie, że jednak wolałabym robić to co oni. Czasami piszę cos dla siebie i tak chyba zostanie, ale to jest też ściśle połączone z tworzeniem piosenek. Może kiedyś zacznę pisac pamiętnik lub jakieś felietony

-Pamiętasz Agato wywiad podczas ubiegłorocznej ARTerii? Tak naprawdę przeprowadziłem go z Toba spontanicznie i bardziej dla rozluźnienia przed występem. Ostatnie pytanie jakie zdążyłem Ci wtedy zadać zanim ktoś nam przerwał wywołując Cię na scenę brzmiało: „Kiedy zamierzasz wydać swój pierwszy profesjonalnie przygotowany album z piękną okładką?” Usłyszałem wówczas odpowiedź: „To jest jak wszyscy wiemy bardzo skomplikowane. Teraz jest ten moment, że nareszcie wiem, czego chcę i jaka jest moja muzyka…” Co poczułaś w momencie, kiedy dzięki Twojemu ogromnemu sukcesowi, to poważne przedsięwzięcie finansowe nagle przestało być problemem.
 

-Zaskoczenie. To było wielkie szaleństwo. Usłyszałam od przedstawicieli branży muzycznej w Polsce, że nieistotne czy ten konkurs wygram czy nie, zostanę zaproszona do nagrania albumu. Podeszła też do mnie pewna pani, która jest managerem Piotra Roguckiego i powiedziała, że chce się mną zająć. To wszystko było połączeniem wielkiej radości oraz poczucia ogromnego zobowiązania. Poza tym czuję, że znalazłam się w trudnej sytuacji pogodzenia własnych oczekiwań, które mam od lat z wyborem drogi artystycznej, która się nagle dla mnie otworzyła.

-Uważam nawet, że masz teraz szansę stać się takim magnesem, dzięki któremu zostanie w Polsce zauważone całe środowisko muzyków z Londynu, wśród których można znaleźć bardzo utalentowane osoby w niczym nie ustępujące topowym artystom w Polsce, a Ty jesteś tego najlepszym przykładem.

-Bardzo bym tego chciała. Nadal chcę być w tym światku, bo nas jest tutaj wielu i podczas ARTerii patrząc na tych wszystkich wspaniałych muzyków z jam session poczułam: „Co ja tutaj robie pośród tych muzycznych magików”. Oni w muzyce siedzą od lat i są artystami, których warto i należy pokazać. Nadal trudno mi to wszystko ogarnąć, że znając zaledwie kilka akordów na gitarze, zostałam zauważona (śmiech). Chciałabym bardzo przenieść wszystko do Londynu, aby Polska Telewizja zobaczyła ilu nas tu jest i co my tworzymy. Na tę chwilę sama nie wiem gdzie mogłabym grać w Polsce. Nie jestem osobą, która będzie błyszczała w programach, w których promuje się pięknie „zrobione” gwiazdki.

- O czym traktują teksty Twoich piosenek? Jakie jest przesłanie, które chcesz przekazać swoim odbiorcom? 
 

- O tym, co we mnie siedzi. O rozdarciu między dwoma światami. Związanych z tym jest mnóstwo przeżyć i o nich właśnie piszę. Gdzie jestem, kim jestem i do czego dążę? Uczucia, które mną targają przez wiele miesięcy nagle wpadają do jednej piosenki, co jest niesłychanie intymne, bo jest to takie moje, a jednocześnie dotyczy wielu ludzi wokół mnie.

- Czujesz czasami podczas pobytów w Polsce, że po latach emigracyjnego życia staliśmy się mentalnie inni od naszych rodaków, którzy nigdy nie wyjechali z ojczyzny?

-Dzięki temu, że w Polsce jest moja mama, do której zawsze wracam, zapewne mniej to odczuwam. Często tak jest jak mówisz, bo mamy tu na pewno zupełnie inne przeżycia. Mnie bardziej denerwuje w Polsce moda na kochanie tego co nie jest nasze. Może nasze państwo nie zapewniło ludziom komfortu bycia i czucia się Polakiem. Mam nadzieję że ci wszyscy, którzy z nabytą angielską mentalnością wracają do Polski i wymagają tego wszystkiego co w kraju, w którym jakiś czas przebywali było normą, a czego ciągle w Polsce nie ma, będą zarażać swoim uśmiechem panią w sklepie, która jakże często obsługuje kupujących „z łaską”. Mam też nadzieję, że nie będziemy w Polsce się kłócić, tylko razem budować coś fajnego, aby już więcej nie emigrować. Tego dziś życzę sobie i innym Polakom. Cieszę się, że wyjechałam, bo dzięki temu mogłam sobie pozwolić na realizacje marzeń. I z jednej strony chce mi się do Polski, a z drugiej strony zadaje sobie pytanie – „Co ja tam mam robić?”. To boli...


-Czy kiedy osiągniesz już w Polsce popularność na miarę Anny Marii Jopek, to czy nadal dasz się zaprosić na ARTerię Nowego Czasu?

-Oczywiście!
 
***

24-go maja tego roku w poznańskim Centrum Kultury Zamek miałem okazję porozmawiać z wokalistą grupy Raz Dwa Trzy Adamem Nowakiem tuż po znakomitym koncercie tego zespołu. Jednym z wątków naszej rozmowy był zbliżający się opolski występ Agaty Rozumek. Jaki związek z tym wydarzeniem ma grupa Raz Dwa Trzy?

-Za kilka dni na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w koncercie debiutów wystąpi znana w naszym londyńskim środowisku Agata Rozumek, która zaśpiewa tam piosenkę zespołu Raz Dwa Trzy.

-„Jutro możemy być szczęśliwi” z tego co wiem.

-Tak. Jest to wokalistka, z którą moje środowisko dziennikarskie było od początku i myślę, że będzie to dla niej ogromna radość, jeśli Adam Nowak w związku z tym występem skieruje do niej osobiste słowa.

-Chciałbym jej powiedzieć, żeby nie przejmowała się, jeśli tą piosenką nie zrobi kariery, aby potraktowała to jako jednorazową przygodę życia i pisała swoje piosenki, jeżeli ma taki talent. Niech pisze swoje piosenki i idzie swoją drogą.

-Agata lada moment wyda swoją pierwszą płytę.

-Tak, to jest super. Jeżeli nie uda jej się wygrać debiutów, niech zostawi to w spokoju, bo fajną przygodą jest zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje w Opolu. Nie jest to najprzyjemniejsze zdarzenie w życiu, bo już kilka razy tam byliśmy. Niech zobaczy troszkę tego rezerwatu, a dalej niech podróżuje już swoją drogą, na której życzę jej wielu sukcesów.

piątek, 17 sierpnia 2012

Patronat medialny Polisz Czart i Muzycznej Podróży - wrocławska grupa Seek Me Out



Geneza zespołu Seek Me Out sięga marca 2012 roku, kiedy to na pewnym evencie znalazły się dwie osoby. Pierwszą z nich był Paweł Szczotka (gitarzysta prowadzący), Druga pozostanie nieujawniona. W tych okolicznościach wspomniano o wokalistce - Pauli Hurkot. Paweł już wcześniej współpracował z Wojtkiem Śnieszko oraz Darkiem Jackiewiczem, a okazja do stworzenia zespołu po okresie życiowych burz i naporów nie mogła mu przejść koło nosa. Grupa jest w trakcie realizacji pierwszej płyty.

Jednym z singli promujących ją jest utwór "Ch.a.d." (choroba afektywna dwubiegunowa). 25-go lipca odbyły się zdjęcia do teledysku, a ich efekt można już oglądać. Grupa łączy rock, metal, i core. Trudno jest zdefiniować w paru zdaniach jednego człowieka, a co dopiero bandę niezrównoważonych i naiwnych ludzi. ;-) Nazwa zespołu wzięła się poniekąd z tej właśnie naiwności. Dotyczy ona tego, że codzienna dawka zużytej energii i naszego wysiłku nie idzie w piach, lecz gromadzi się gdzieś i ktoś ją odnajduje. Przedstawia to również  logo grupy zaprojektowane przez Grzegorza Woźniaka.


+48 531 222 029
Paula Hurkot - wokal,
Paweł Szczotka - gitara,
Wojtek Śnieszko - perkusja,
Darek Jackiewicz - bas;

czwartek, 16 sierpnia 2012

Jacek Ozaist - literat, znawca kuchni, miłośnik muzyki, znakomity dziennikarz

Jacek Ozaist jak sam o sobie mówi jest tułaczem. Pomieszkiwał w Bielsku-Białej, Andrychowie, Wadowicach i Krakowie. Od ośmiu lat mieszka w Londynie. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Trochę dziennikarz, trochę poeta, trochę bardziej prozaik. Jest autorem  tomiku wierszy „Pesymfonia” i powieści „Podstawiony”.  Ponadto wydał  również kilka tomików opowiadań. Aktualnie Jacek kończy  swoją najnowszą powieść "Wyspa", którą zamierza opublikować jeszcze w tym roku w jednym z wydawnictw niszowych. Czytelnicy Nowego Czasu mają to szczęście, że od miesięcy smakują "Wyspę" w odcinkach, które stanowią prawdziwą ozdobę każdego numeru tego londyńskiego miesięcznika. Aby zachęcić czytelników "Muzycznej Podróży" do nabycia powieści "Wyspa" zaraz po jej wydaniu, odsyłam do przeczytania małego jej fragmentu znajdującego się na  internetowej stronie Nowego Czasu - tutaj. Jacek Ozaist ma na swoim koncie także wiele innych znakomitych tekstów opublikowanych w Nowym Czasie, z których szczególnej uwadze polecam kilka moich ulubionych: (klikając w tytuły, łączycie się z artykułem).


Obecnie Jacek Ozaist przeżywa przygodę gastronomiczno-knajpianą serwując specjały polskiej kuchni, a o jego kulinarnych zamiłowaniach można przeczytać w artykule "Strefa smaku" autorstwa Romana Waldcy - tutaj. Jacek uwielbia także filmy, książki, muzykę i podróże. Jest eklektyczny. Może słuchać death metalu, a zaraz potem poezji śpiewanej, czytać Biblię i biografię Hitlera.

 Ulubione polskie utwory Jacka:
 Stare Dobre Małżeństwo - Czarny Blues o czwartej nad ranem
 Dżem - Słodka
 Dżem - Modlitwa
 Proletaryat - Pokój z kulą w głowie
 Republika - Biała flaga
 Kult - Krew Boga
 Doniu i Dębiec - Uciekaj
 Myslovitz - Wieża melancholii
 Hey - Nadzieja
 Czerwony Tulipan - Czyści jak  łza

środa, 15 sierpnia 2012

Ania Sztuczka - 500 facebookowa znajoma Polisz Czarta - zdeklarowana Republikanka

Drodzy Poliszczartowcy i Czytelnicy „Muzycznej Podróży”. Po niedawnym jubileuszu półrocza istnienia naszych programów i 25-tej polskiej audycji na antenie Radia Verulam, dziś świętujemy ponownie. Kilka godzin temu do grona naszych znajomych na Facebooku dołączyła 500 osoba – Ania Sztuczka. Ania to osoba niezwykła. Nie tylko jest bardzo zaangażowana na polskim rynku muzycznym, ale także osobiście znała jednego z największych twórców polskiej muzyki Grzegorza Ciechowskiego. Podobnie jak ten wielki artysta, Ania pochodzi z Torunia. Jej przygoda z muzyką rozpoczęła się właśnie od Republiki. Jako nastolatka, usłyszała w radio Kombinat i została zaczarowana. Fascynacja Republiką i Grzegorzem Ciechowskim pozostała jej do dziś. W latach 80-tych prowadziła w klubie studenckim Od Nowa fan club Republiki i zorganizowała pierwszy historyczny ogólnopolski zlot fanów tej grupy. Obecnie nadal bierze czynny udział w różnych republikańskich wydarzeniach takich jak: Dzień Białej Flagi, grudniowe Koncerty Pamięci Grzegorza Ciechowskiego czy In Memoriam. Obecnie Ania jest managerem kilku zespołów. Pierwszym zespołem od którego wszystko się zaczęło była Agressiva 69. W listopadzie 2011 Agressiva 69 wydała płytę z coverami Republiki i wystąpiła w Od Nowie podczas Koncertu Pamięci Grzegorza Ciechowskiego. To właśnie wtedy zaczęła się jej współpraca z tą formacją. Oprócz Agressivy 69 Ania Sztuczka zajmuje się grupami: Half Light, Rejestracja, Partizan, Ergo i MGM. W większości są to zespoły toruńskie (oprócz Agressivy 69 i Partizana). Zespoły te grają odmienne style muzyki, ale wszystkie są bardzo ciekawe i warte posłuchania. Zachęcam do bliższego zapoznania się z ich twórczością. Prawie wszystkie z wymienionych grup posiadają w swoim repertuarze utwory Republiki i brały udział w różnych imprezach upamiętniających pamięć Grzegorza Ciechowskiego. Kilka wspomnień Ani o Grzegorzu i Republice można także przeczytać w książce Artura Szuby i Katarzyny Andrzejewskiej - Szuba „Gdzie oni są”.


 A oto TOP10 według Ani: 
  1.Brudny żołnierz - Republika
  2.Raz na milion lat - Republika
  3.Biała flaga - Republika
  4.Mój imperializm - Republika
  5.Ciało - Agressiva 69
  6. Polska - Kult
  7.List - Hey
  8.Spotkanie z .... - Sztywny Pal Azji
  9.Nie pytaj o Polskę - Obywatel GC
10.Hipisówka - Kobranocka

wtorek, 14 sierpnia 2012

Tomasz Wybranowski - polski głos z Irlandii

 Tomasz Wybranowski (fot. Tomasz Szustek)
Tomasz Wybranowski. Roztoczanin z serca Zamojszczyzny, rocznik 1972. Absolwent polonistyki na UMCS (specjalność edytorsko – medialna). Studiował także jako wolny słuchacz filozofię i politologię. Doktorant wydziału Nauk Politycznych UMCS. Pracował w radiu Centrum, Puls, Top, oraz kieleckim TAK, był korespondentem radiowej „Trójki”. Publikował (i publikuje) w pismach „Próba” , „Dziennik Wschodni”, „Kurier Lubelski” , „Praca i Życie Za Granicą”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym”, magazynie „Kontury”, miesięczniku „Dziś”. Korespondent tygodnika „Przegląd” w latach (2006 – 2012), redaktor dwumiesięcznika „Imperium Kobiet i kwartalników Kontury oraz Zamojski Kwartalnik Kulturalny. Publikuje w tygodniku „Uważam Rze”. Od 2005 roku w Irlandii. Na przełomie 2005/2006 był redaktorem naczelnym tygodnika „Strefa Eire”. W latach 2006 – 2008 wydawca i redaktor naczelny miesięcznika „Wyspa”. Wydał trzy przewodniki po Irlandii „Irlandzki Niezbędnik. Irish ABC”. W latatch 2008 - 2012 nieprzerwanie redaktor naczelny tygodnika (później miesięcznika) „Kurier Polski”. W latach 2008 – 2009 był także irlandzkim korespondentem Polskiego Radia i Informacyjnej Agencji Radiowej. Współpracował także z Radiem Vox. Obecnie nieprzerwanie wydawca i prezenter programu „Polska Tygodniówka” (ponad 270 wydań)  nadawanego w każdą środę w dublińskiej rozgłośni NEAR 90, 3 FM. W każdy piątek (10.00 – 11.00) w Radiu WNET (Polska) pojawia się jego autorski program „Irlandzka Polska Tygodniówka”. Cykl programów o historii muzyki światowej „Muzyczne Terapie” gości także w austriackim Radiu FRO. Autor czterech tomików wierszy („Oczy, które...” 1990,  „Czekanie na świt” 1992,  „Biały” 1995 i najnowszy „Nocne Czuwanie”). Jego wiersze drukowano w ponad dwudziestu antologiach poetyckich (ostatnio „Harmonia Dusz” Warszawa 2011). Na początku roku 2013 ukaże się specjalna wersja zbioru „Nocne Czuwanie” wraz z audiobookiem (wydawnictwo Kontury). Rok 2011 przyniósł nominację do nagrody „Polak roku w Irlandii”. Tomasz Wybranowski wyróżniony został przez środowiska polonijne w Irlandii nagrodą „dziennikarz roku 2010”. Doktorant wydziału Nauk Politycznych UMCS. Przygotowuje dwie publikacje na temat polskiej muzyki rockowej w czasie zrywu wolnościowego 1977 – 1990. Do tej pory ukazało się jego pięć artykułów naukowych poświęconych mediom, głównie imigracyjnym.

Aby poczuć klimat audycji Tomka, zapraszam do wysłuchania znakomitego programu poświęconemu Grzegorzowi Ciechowskiemu. Można posłuchać go tutaj.



Polskie TOP10 wg Tomka :
Sabio janiak -  Bulglar
Obywatel G.C. - Nie pytaj o Polskę
Paweł Kukiz & Piersi - Czary Mary

DUCH - Miasto
Lustro - Po drugiej stronie
LiteMotiv - I'm Sorry
Agressiva 69 - Ciało
Tadeusz Woźniak - Zegarmistrz Światła
Kobranocka - Kocham Cie jak Irlandię
Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Fryderyk Nguyen - wokalista i gitarzysta Katedry specjalnie dla Polisz Czart

- Kim bardziej się czujesz: muzykiem, czy dziennikarzem muzycznym?

- Myślę, że obie te działalności są jakoś sprzężone ze sobą. Zacząłem od muzyki, więc oczywiście jestem muzykiem, a dziennikarstwo (o ile można to tak nazwać) przyszło później.

- Widziałem Katedrę podczas koncertu we wrocławskim klubie „Liverpool” (o tym wydarzeniu można przeczytać tutaj - przyp.), a następnie wysłuchałem „Kim jesteś?” z kompilacji Minimax pl 6. Porównując tę kompozycję z czasów kiedy współtworzyłeś swoją dawną grupę The Riffers, dziś ten kawałek brzmi znacznie lepiej. 

- „Kim jesteś?” gramy obecnie jeszcze trochę inaczej niż na Minimaxie, ponieważ nie gra z nami już tamten perkusista. Poza tym rozwijamy się też brzmieniowo. Kupiłem niedawno specjalny efekt gitarowy, dzięki któremu ten kawałek ma w sobie teraz jeszcze więcej energii.

- Bardzo mi się podoba, to w jaki sposób przerobiliście tę kompozycję. Jest tam wszystko, co charakteryzuje muzykę progresywną. Zmiany tempa, rozbudowane partie solowe itp. Skąd czerpiecie pomysły?

- To było zamierzone. W pierwotnej wersji, był to zwyczajny numer hardrockowy. Napisałem go wspólnie z kolegą z poprzedniego zespołu – The Riffers. Po rozpadzie Riffersów wyciąłem z „Kim jesteś?” fragment, który on skomponował i poprzez dodanie nowych elementów zrealizowaliśmy ten kawałek niejako od nowa. Tylko tekst się nie zmienił.

- Kiedy Katedra nagra swój debiutancki album?

- Kiedy jakaś wytwórnia zgodzi się go wydać i kiedy znajdziemy sponsora. Ostatnio wypatrzyłem wytwórnię, która wspiera młodych polskich wykonawców. Nazywa się „Wytwórnia Krajowa” i zamierzam do nich wkrótce napisać. Zapowiadają się bardzo ciekawie i mają idee, które są nam bliskie.

- Wydaje mi się, że już czas, aby zajął się Wami manager, który poprowadzi Was w sposób profesjonalny.

- Zdecydowanie potrzebujemy swojego managera. Jest we Wrocławiu taka organizacja Black Point, która zajmuje się koncertami oraz wspieraniem wrocławskiego podziemia muzycznego i to właśnie oni zorganizowali nam występ na Slot Art Festival.

- Jaki jest Wasz dotychczasowy największy sukces artystyczny poza wydaniem „Kim jesteś?” przez Piotra Kaczkowskiego na Minimax pl 6? Czy był to może support dla jakiejś znanej kapeli, czy raczej jakiś Wasz koncert?

z Maćkiem Stępniem podczas występu Katedry w "Liverpoolu"
- Kiedy supportowaliśmy znanych wykonawców, z reguły spychano nas na bok i nie mogliśmy sobie pograć, tylko zaraz po wejściu na scenę musieliśmy szybko z niej schodzić. Najlepszy koncert zagraliśmy natomiast przed miesiącem, na Slocie. Wspaniały klimat festiwalu, uważnie słuchająca publiczność i wizualizacje tworzone na żywo do muzyki. Będziemy to jeszcze długo wspominać. 

- Jak skomentujesz wysokie 9-te miejsce „Kim jesteś?” na naszej liście przebojów, które mogłoby być prawdopodobnie jeszcze wyższe. Odnoszę wrażenie, że trochę wystraszyłeś się rozwoju sytuacji i przystopowałeś nieco akcję głosowania wśród swoich przyjaciół. 

- Tak, bo wydało mi się to trochę nienaturalne. Jest przecież wielu wykonawców bardziej zasłużonych od nas.

- Nasza lista jest rodzajem zabawy, do której zapraszamy każdego, a popularność muzyków, którzy na niej zaistnieli nie odzwierciedla zdania większości Polaków, a jest jedynie wykładnikiem gustów tych wszystkich, którym bliska jest idea Polisz Czart. Cieszy mnie bardzo, że znane na razie tylko lokalnie kapele jak Twoja Katedra, czy londyński Tottus Tuus pojawiły się na naszym TOP20. Muszę Ci też powiedzieć, że spodobaliście się sporej grupie naszych słuchaczy z UK. Wielu z nich z uznaniem wypowiada się o Was i porównuje Wasz styl do Tadeusz Nalepy.

- Na pewno mocno siedzimy w stylistyce, która była popularna za czasów naszych rodziców. Nie chcemy wiernie jej odtwarzać, bo to nie miałoby sensu. Czerpiemy natomiast z niej największe inspiracje. Moja mama w czasach licealnych śpiewała piosenki Nalepy, a następnie kupowała jego płyty. Tym sposobem będąc jeszcze komórką jajową, już wchłaniałem twórczość Niemena Nalepy i SBB (śmiech).

- Jesteś jednym z nielicznych przedstawicieli pokolenia 20-latków, którzy tak świetnie znają wczesną polską muzykę progresywną - Niemen, SBB, Zaucha i Dżamble, Nurt czy Klan. Skąd u Ciebie tak doskonała wiedza w tym zakresie? 

- Z początku tym wszystkim zainteresowała mnie mama, a gdy już miałem dostęp do Internetu, to sam te nagrania wyszukiwałem. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy usłyszałem „Hey Joe” Hendrixa, od razu wydało mi się to lepsze od wszystkiego, czego dotychczas słuchałem. Koledzy z zespołu również przeżyli podobny szok, kiedy usłyszeli te dawne zespoły i tak się nawzajem inspirowaliśmy, wysyłając sobie różne płyty i odtwarzając wspólnie te wszystkie nagrania.

- Co sądzisz o swoim wokalu.

- Że muszę go ćwiczyć.

- Większość osób z którymi rozmawiałem o Twoim głosie, uważa, że im bardziej drapieżnie śpiewasz, tym lepiej brzmisz. 

- Uważam, że w tym wieku (20 lat – przyp.) nie powinienem przesadzać, bo wtedy w ogóle nie będę mógł śpiewać, chyba że wyjdzie mi to podobnie jak u Johna Lennona w „Twist And Shout”, kiedy to  przeziębiony całkowicie zdarł sobie gardło. Nawiasem mówiąc, piosenka ta między innymi właśnie dzięki tej niespodziewanej chrypce zyskała aż taką popularność. Obecnie sam czuję, że mój wokal dzięki ćwiczeniom jest znacznie lepszy od tego jakim dysponowałem wcześniej.

- Całkowicie się z Tobą zgadzam, gdyż jestem jednym z nielicznych posiadaczy legendarnego już w pewnych kręgach dema Riffersów (śmiech). Na koniec powiedz coś na temat Waszych najbliższych planów? 

- Szykujemy nowy projekt, o którym na razie nie mogę za dużo mówić. Jest to coś na wzór rock opery, ale nie w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nasze teksty czasami nawiązują do poezji, choć nie uważam, aby można je nazywać poezją, bo na takie miano trzeba sobie zasłużyć. To co ma powstać, to coś na zasadzie konceptu, o którym na chwilę obecną nie chciałbym zbyt wiele powiedzieć, aby nie zapeszyć. Zdradzę tylko, że chcemy zrobić coś, czego nikt w Polsce dotychczas nie zrobił.

Więcej o Fryderyku możecie przeczytać tutaj.