Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.
Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.
Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj Część 3 tutaj Część 4 tutaj Część 5 tutaj Część 6 tutaj Część 7 tutaj Część 8 tutaj Część 9 tutaj Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12 tutaj Część 13 tutaj Część 14 tutaj Część 15 tutaj Część 16 tutaj Część 17 tutaj Część 18 tutaj Część 19 tutaj Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj Część 23 tutaj Część 24 tutaj Część 25 tutaj Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj Część 35 tutaj Część 36 tutaj Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj Część 45 tutaj Część 46 tutaj Część 47 tutaj Część 48 tutaj Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj, Część 60 tutaj Część 61 tutaj Część 62 tutaj Część 63 tutaj Część 64 tutaj Część 65 tutaj Część 66 tutaj Część 67 tutaj Część 68 tutaj Część 69 tutaj Część 70 tutaj Część 71 tuta Część 72 tutaj Część 73 tutaj Część 74 tutaj Część 75 tutaj Część 76 tutaj Część 77 tutaj Część 78 tutaj Część 79 tutaj Część 80 tutaj Część 81 tutaj Część 82 tutaj Część 83 tutaj Część 84 tutaj Część 84 tutaj Część 85 tutaj Część 86 tutaj Część 87 tutaj Część 88 tutaj Część 89 tutaj Część 90 tutaj Część 91 tutaj Część 92 tutaj
Dziś pragnę wyrazić bardzo osobistą radość. Niniejszy odcinek Historii Antoniego Malewskiego po raz pierwszy łączy się z moimi muzycznymi dziećmi - wrocławskim zespołem KATEDRA - finalistą Must Be The Music i laureatem Grechuta Festival, zespołem, który znam jeszcze z czasów, gdy jego muzycy byli licealistami. Z podziwem od lat obserwuję ich artystyczny rozwój, a III nagroda na Festiwalu im. Krzysztofa Klenczona 2015 w Pułtusku jest dla mnie kolejnym potwierdzeniem ich olbrzymiego talentu i możliwości, jakie drzemią w tej młodej kapeli, która od początku swej działalności stylistycznie czerpie z dorobku polskiego big bitu i inspiruje się twórczością Krzysztrofa Klenczona, Czesława Niemena i innych wielkich twórców tamtego okresu. Poniższe zdjęcie to pamiatka jednego z moich trzech pobytów w Warszawie, kiedy to regularnie odwiedzałem program Must be The Music, gdzie na back stage'u zagrzewałem moje "Dzieciaki" podczas finałowych zmagań.
W 12 lat po śmierci Krzysztofa Klenczona w Gdyni, Wiesław Wilczkowiak, Adam Jarzębiński i Krzysztof Arsenowicz, wielcy miłośnicy twórczości i przyjaciele artysty, w listopadzie 1993 roku powołują do życia Stowarzyszenie Muzyczne CHRISTOPHER im. Krzysztofa Klenczona. Już w grudniu (28/29) tegoż roku organizują w Teatrze Muzycznym w Gdyni wielki, dwudniowy, galowy koncert roku na JEGO cześć, pt „Muzyka z tamtej strony dnia”. Udział w tym szczególnym spotkaniu wzięli: zespół ŻUKI oraz artyści, przyjaciele Krzysztofa - Halina Frąckowiak, Wojtek Korda, Janusz Popławski, Ryszard Rynkowski oraz przyjaciel Krzysztofa z zespołu Czerwone Gitary, Jerzy Kossela (wraz z Heniem Zomerskim współzałożyciel zespołu wszech czasów Cz. G). Dwaj przyjaciele, Adam i Wiesław, twórcy Stowarzyszenia CHRISTOPHER pragnęli stworzyć coś większego, stałego, coś w rodzaju „DNI” czy „Festiwalu” imieniem Klenczona. Z takim projektem do Urzędu Miasta Szczytno udał się Tadeusz Grzeszczyk, Stowarzyszenie CHRISTOPHER tę piękną inicjatywy Szczytna wspierało. Tu od dziecka mieszkał, wychowywał się, kończył szkoły, młody Krzysztof za nim dotarł na studia WSWF w Gdańsku - Oliwa.
Włodarze miasta tuż po otwarciu Festiwalu z współorganizatorami pułtuskiej imprezy - Pułtusk Festiwal 2015 |
Alicja Klenczon |
Marek Karewicz i Antoni Malewski |
Miałem tylko jeden dzień na przygotowanie się do atrakcyjnego wyjazdu. Ponieważ moje zaproszenie gwarantowało udział osobie towarzyszącej, w ostatniej chwili (czwartek 25) powołałem do drużyny, mojego przyjaciela Marka Zająca. Trzydniowy program III Pułtusk Festiwal im. Krzysztofa Klenczona 2015 na który zapraszają: Gmina PUŁTUSK i Stowarzyszenie „WSPÓLNOTA POLSKA”
Piątek 26.06.2015
17.00 – msza św. w intencji Krzysztofa Klenczona w bazylice pułtuskiej
18.00 – Inauguracja Festiwalu – Amfiteatr Domu Polonii
18.30 – otwarcie wystawy w krużgankach Domu Polonii
20.00 - koncert wykładowców warsztatów muzycznych „Wojtek Pilichowski Band”
– Amfiteatr Domu Polonii
21.00 – „The Show Never Ends” – Amfiteatr Domu Polonii
Sobota 27.06.2015
11.00/13.00 – konkurs festiwalowy – Amfiteatr Domu Polonii
16.30 – projekcja filmu „Klenczon w anegdocie” reż. Kazimierz Bihun - Sala
Maneż Domu Polonii
Maneż Domu Polonii
18.30 – Koncert Laureatów konkursu – Rynek (scena główna)
20.00 - Koncert. Zespół Klenczon Projekt – Rynek (scena główna)
21.00 – Koncert TSA – Rynek (scena główna)
Niedziela 28.06.2015
18.00 – Projekcja filmu – „Zbuntowany Anioł Polskiego Rocka” reż. Kazimierz Bihun
18.30 – MugShots - koncert
20.00 – Koncert. Czerwone Gitary „Złoty jubileusz 50-lecia występów”
Alicja Klenczon i przedstawiciel „Wspólnoty Polskiej” tuż po odsłonięciu tablicy z wizerunkiem
męża Alicji, Krzysztofa
|
Dom Polonii w Pułtusku |
Wspomnienie z I Festiwalu im. Krzysztofa Klenczona |
Oto „surowy” skład jury chroniący przed upalnym słońcem swoje ciała pod wiatą, od lewej: Marek Różycki, Paweł Sztompke, Wiesław Wilczkowioak, Maciej Cybulski, Alicja Klenczon i Andrzej Ambroziak |
Konkursowy przegląd piosenek, utworów Krzysztofa Klenczona, według subiektywnej, mojej oceny, stał na średnio wysokim poziomie. Oprócz wspaniałych, dobrze wykonanych przez młodych wykonawców interpretacji były też słabsze, typu, przy ognisku, przy ognisku. Do II Etapu konkursu wokalno-instrumentalnego jury zakwalifikowało dwunastu wykonawców. Konkursowy finał miał odbyć się w sobotę po południu o 18.30, na scenie głównej w Rynku. Po obiedzie i poobiedniej sjeście wybraliśmy się (godz. 16.30) do Sali
Maneż, która mieściła się w oddzielnym budynku na terenie Domu Polonii,
gdzie odbyła się projekcja nowego filmu w reżyserii naszego przyjaciela z
Krakowa, Kazimierza Bihuna pt „Klenczon w Anegdocie”. Były to krótkie,
ciekawe wypowiedzi przyjaciół, kolegów Krzysztofa Klenczona z zespołów,
tak z życia artystycznego, poza artystycznego, rodzinnego, niektóre
zabawnie śmieszne, niektóre smutne. O artyście wypowiadali się między
innymi, kuzyn Truskolaski, żona Alicja, Krzysztof Krawczyk, Bernard
Dornowski, Jerzy Skrzypczyk, Piotr Stajkowski czy Marek Karewicz nasz
największy artysta w dziedzinie - fotografia.
Widownia w Amfiteatrze w czasie konkursowego przesłuchania. Od lewej Marek Zając, ja oraz
Adam Jarzębiński (prezes Stowarzyszenia CHRISTOPHER) w głębi rodzina Klenczonów
|
Po zakończonym filmie udaliśmy się na pobliski Rynek gdzie mieściła się scena główna, bo na niej o godzinie 18.30 miał odbyć się koncert laureatów (12 wykonawców) konkursu imieniem Krzysztofa Klenczona. Pomimo, że słońce miało się ku zachodowi, na pułtuskim Rynku panowała duchota, kolokwialnie mówiąc, nie było czym oddychać, choć dopiero mieszkańcy filmowego grodu Stanisława Anioła, zaczęli zapełniać brukowane (niczym z lat 50-tych łódzki bruk) podłoże najdłuższego Rynku w Europie. Za ogrodzeniowymi barierkami, stanowiące zabezpieczenie dla artystów przed publicznością, stał bliżej sceny VIP-owski namiot, wiata, do którego porządkowe służby skierowały nas, gości (mieliśmy na szyi zawieszone emblemat z napisem „VIP”) zabezpieczający nam wygodne miejsca siedzące i dobrą widoczność sceny.
Zasiedliśmy, wszyscy „nasi”, pod zadaszoną wiatą (Adam, Wiesław, Marek, Kaziu i ja, również przy stoliku obok, Alicja z rodziną Klenczonów i inni VIP-owie) a do nas, przy jednym ze stołów przyłączyli się, bardzo skromni, ojciec Walery z córką Moniką (Białoszyccy) praktykujący głęboko, polscy katolicy (Bóg, Honor, Ojczyzna) z Ukrainy. Córka Monika to 11-letnia dziewczynka, uczestniczka pułtuskiego konkursu (IV Nagroda Alicji Klenczon). W rozmowie (świetnie mówili po polsku, bez akcentu wschodniego), nawiązaliśmy swobodną dyskusję o aktualnej, dramatycznej na Ukrainie sytuacji (mieszkali 300 km od Kijowa i 400 od Lwowa) i ich osobiste uczucia do Polski. Uderzyła nas jego miłość, wielki patriotyzm do ojczyzny oraz historyczna wiedza o naszym kraju. A młoda Monika zaskoczyła nas sporą wiedzą o twórczości KK, jak wyznała, jej wielkiego idola. Alicja, żona idola, dodatkowo podarowała im najnowszą płytę Krzysztofa Klenczona (jest to zbiór 30 najlepszych kompozycji w wykonaniu patrona festiwalu) a ja (zawsze zabieram z sobą dwa/trzy komplety) podarowałem z wpisem, swój Tomaszowski Tryptyk (Moje miasto w rock’n’rollowym widzie, A jednak Rock’n’Roll i Rodzina LITERACKA ’62).
Niektórzy uczestnicy festiwalowego konkursu na pułtuskim Rynku, z dyplomami w ręku za uczestnictwo. Pierwsza od lewej (sukienka w kwiaty) to młoda Monika Białoszycka z Ukrainy |
Sylwia Martyniuk – Nagroda Główna Burmistrza Miasta Pułtusku za utwór:
(Muzyka z tamtej strony dnia),
Monika Białoszycka – IV Nagroda Alicji Klenczon,
Zespół KATEDRA – III Nagroda Alicji Klenczon, III Nagroda Burmistrza Pułtusk,
utwór (Nie przejdziemy do historii)
utwór (Nie przejdziemy do historii)
Zespół OLDYOUNG – Nagroda od Internautów, Nagroda Stowarzyszenia CHRISTOPHER
za utwór (Samotny cygan),
za utwór (Samotny cygan),
Zespół OMNI MODO - II Nagroda Burmistrza Pułtusk, II Nagroda Alicji Klenczon, Nagroda
rodziny Klenczonów (elektryczna gitara) za utwór (Nie przejdziemy do historii),
Marcin Błądzyński - Nagroda Anny Kondratowicz (żona Janusza – poety),
Jury miało najwięcej kłopotów (taki jest konkursowy regulamin) z zakwalifikowaniem, chyba najlepszego, tegorocznego wykonawcy – młodzieżowy zespół z Chicago PROFUSION z liderką grupy Karoliną Baran – w strefie nagród, najbardziej profesjonalnego wykonawcy coverów Klenczona. Jednak konkursowe jury i opinia publiczna - uzyskali największą liczbę punktów – uznała ich wielkość i tak członek jury, Paweł Sztompke z Polskiego Radia zaprosił Karolinę Baran z zespołu do swojego programu „Muzyczna Jedynka” na ogólnopolskiej antenie PR a Alicja Klenczon przyznała I Nagrodę zespołowi PROFUSION (za utwór 10 w skali Beauforta) i Nagrodę Stowarzyszenia „Polski Rock’n’Roll”, którego prezesem jest juror, Maciej Cybulski. Zespół wywołał tak duże emocje, sympatię, że na niedzielę (zakończenie III Pułtusk Festiwal) organizatorzy zaproponowali zespołowi blisko godzinny występ, koncert (godz. 17.00) na scenie głównej Rynku.
Wiesław, jako strażnik Klenczona gitary, przed wizerunkiem swojego idola,
i przyjaciela w dniu (27.06), swoich 71 urodzin
|
O godzinie 20.00 na scenie głównej pułtuskiego Rynku wystąpił zespół Klenczon Projekt, promowany przez gdyńskie Stowarzyszenie Muzyczne CHRISTOPHER imieniem Krzysztofa Klenczona. Po rozpadzie „Czerwonych Gitar” powstały dwie, różne (personalnie) muzyczne grupy. Jedna pod egidą Jurka Skrzypczyka (na czele z Jerzym Kosselą, pod starą nazwą) a drugą stworzył inny, były członek Bernard Dornowski (Ex Czerwone Gitary). Właśnie, po odejściu Bernarda, trzon zespołu przejęli nowo, starzy członkowie i w styczniu 2015r powstał pod patronatem Stowarzyszenia CHRISTOPHER – zespół Klenczon Projekt w składzie – Tadeusz Rząca, Zenon Miluski, Marek Zienkowski i Sławomir Koryzno. W ciągu godziny, żaden zespół (jest to moja prywatna opinia) tak wiernie nie interpretował, odtwarzał nawet grą na gitarze, utworów kompozycji i w wykonaniu, jak sam Krzysztof Klenczon. Wśród przybyłych byli tacy, którzy ze zdziwieniem otwierali usta, - A co to, dziś jest koncert Czerwonych Gitar? Przecież w programie mają wystąpić w dniu jutrzejszym? Naprawdę było to wspaniałe widowisko (same, wielkie hiciory KK), wspaniała zabawa, idealne preludium przed jutrzejszym koncertem Czerwonych Gitar pod egidą perkusisty, Jurka Skrzypczyka.
Marek Piekarczyk tradycyjnie koncertował w Pułtusku ze swoim zespołem TSA |
Na zakończenie drugiego dnia III Festiwalu o godzinie 21.00 wystąpiła oczekiwana z dużym zainteresowaniem przez lokalnych fanów, pułtuszczan, przy kompletnie wypełnionym placu Rynku, w rock’n’rollowym koncercie super grupa TSA, na czele z jej liderem, ulubionym przez wszystkich, Markiem Piekarczykiem. Dużo o Marku, o TSA pisałem w swoich felietonach, o ich muzyce i repertuarze, choćby dwukrotnie występującego z zespołem na zakończenie V i VI Edycji konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla w Operze Leśnej i Muzycznej SCENIE w Sopocie. Dziś chciałem opowiedzieć o tym wspaniałym występie Marka ze względu na zakończenie występu poświęcone starszemu, przedwcześnie zmarłemu (39 lat) koledze z muzycznej branży. Pragnę zakończyć tę część felietonu, cytując fragment przepięknego, wyśpiewanego epitafium na cześć Krzysztofa, - „Idąc cmentarną aleją widzę Ciebie mój przyjacielu. Odszedłeś bo byłeś słaby jak suchy liść. Dzisiaj możemy dotknąć Cię naszymi, pustymi duszami, obnażyć swe oszustwa i nasze wypalone sumienia …”.
Pod ścianą domu Krzysztofa Klenczona z pamiątkową tablicą w towarzystwie Marka Zająca i Adam Jarzębińskiego |
W tak nostalgicznym natchnieniu udaliśmy się wszyscy, w cholernie upalny wieczór, na dziedziniec Domu Polskiego, na którym zoczyliśmy suto zastawione stoły niezłym, smacznym jadłem, owocami, słodyczami, napojami właściwymi, wieloowocowymi przepitkami i sokami. A co to za uroczystość, zadaliśmy sobie to pytanie? A to moi drodzy … 71 urodziny naszego współtwórcy Festiwali w Pułtusku, WIESŁAWA WILCZKOWIAKA. Nastąpiły dla Wiesława gorące życzenia, a po nich biesiadowanie, biesiadowanie … aż do rana białego.
Pod domem, w którym mieszkał Napoleon Bonaparte z widoczną, okolicznościową tablicą na ścianie budynku, w towarzystwie Marka Zająca i Adam Jarzębińskiego |
Niedziela 28.06.2015r – To była beatlesowska noc po ciężkim dniu (A Hard Days Night). Wielkie szczęście, że przed południem nie było żadnych, programowych zajęć. Wstaliśmy, prawie wszyscy uczestnicy urodzinowej biesiady, około 10.00, by jeszcze rzutem na taśmę załapać się na hotelowe śniadanie. Na zewnątrz upał nie ustępował. Wybraliśmy się nad rzekę Narew (Marek, Wiesław, Adam i ja) na spacer i wokół cienia starych drzew, doszliśmy łukiem do centrum miasta, na Rynek. Bo na tej ulicy (stanowiący wybrukowany, prostokątny plac) znajdują się wszystkie urzędy miasta, instytucje i najważniejsze budynki i budowle Pułtuska. Tu zrobiliśmy pod nowo odrestaurowanym domu, w którym urodził się Krzysztof (kiedy byłem tu 2013r budynek stanowił uliczną ruinę) kilka fotek, następnie kilkadziesiąt metrów dalej stoi, również odrestaurowany dom, w którym na krótko, idąc na Moskwę, mieszkał Napoleon Bonaparte a dalej, bliżej zabytkowej wieży i kościoła budynek, na którym widnieje pamiątkowa tablica informująca, że w tym budynku (były Komitet PZPR) nagrywano kilka (pierwszy odcinek) scen z filmowym Stanisławem Aniołem (aktor Roman Wilhelmi) do telewizyjnego serialu „Alternatywy 4”. Zmęczeni upałem poszliśmy na popołudniową sjestę by po chłodnym prysznicu, na godzinę 17.00 udać na Rynek, bo o tej godzinie miał się odbyć niezapowiedziany w programie koncert, grupy z Chicago PROFUSION.
Czerwone Gitary w swym „Złotym jubileuszu 50-lecia występów” na scenie w Pułtusku
|
Czerwone Gitary tuż przed koncertem jubileuszowym ze swoimi najwierniejszymi fanami Barbarą Samoś i Krzyśkiem Tarnowskim (w koszulce z Klenczonem) |
Na ekranie telebimu ukazał się kolejny, 30-minutowy, film Kazimierza Bihuna „Zbuntowany Anioł Polskiego Rocka”zprzewijającą się przez cały film piosenką w wykonaniu Ashy Lunarzewski i zespołu Onyx The Rock Band opowiadający o zespole Czerwone Gitary i Krzysztofie Klenczonie. Na ekranie wypowiadali się koledzy z zespołu, krytycy muzyczni, przyjaciele, rodzina (siostra Hanna, żona Alicja, kuzyni). Wypowiedzi niektórych osób dotyczyły niepotrzebnego wyjazdu do Stanów czy silnego konfliktu między Sewerynem a Krzysztofem. Myślę, że najbliżej prawdy był znający konflikt, znawca tego rodzaju muzyki, Marek Karewicz, który na ekranie tak się wypowiedział, - Seweryn był niezłym muzykiem ale kochał słodki jej rodzaj (sweet) natomiast Krzyśka cechował inny styl, bardziej ostry, rockowy o czym mogły świadczyć utwory nagrane przez Trzy Korony jak „10 w skali Beauforta” czy „Port”. I to było moim zdaniem podstawą konfliktu. Tuż po filmie na scenę, przy szczelnie wypełnionej widowni, rozkołysanej rock’n’rollowo, przy rosnącym napięciu wchodzą, strojąc swoje instrumentarium, chłopcy zespołu wszechczasów Czerwone Gitary, który to zespół w tym roku obchodzi swój niekwestionowany jubileusz, 50 lecie powstania (3 styczeń 1965r) i koncertowania po kraju, Europie i świecie.
Telebim na Rynku przed sceną główną |
Przed głównym wejściem do hotelu: ja, Marek Zając oraz Adam Jarzębiński |
Finał był niesamowity, bis za bisem, nie jestem w stanie odtworzyć
powtarzanych utworów. A na scenie w tym czasie, zespół nadal grał i
śpiewał, weszli wszyscy, którzy te wspaniałe trzy dni tworzyli:
Burmistrz i pani zastępca Burmistrza, Andrzej Ambroziak, Wiesław
Wilczkowiak, Alicja Klenczon, przedstawiciel Stowarzyszenia „Wspólnota
Polska”, Maciej Cybulski i inni bliżej mi nieznani osobnicy. Wszyscy na
scenie przy muzycznym akompaniamencie Czerwonych Gitar zaczęli tańczyć,
wydawało się, że impreza w Pułtusku będzie trwać, trwać i trwać, że
nigdy się nie skończy. Tuż po 22.00 wróciliśmy z Markiem do Domu Polonii, na którym to, zamkowym dziedzińcu zebrali się wszyscy organizatorzy, rodzina Klenczonów, reżyser Kazimierz Bihun i członkowie zespołu Czerwone Gitary. Jak zawsze po takim wydarzeniu, przy skromnie zastawionym stole i szczypcie alkoholu, opada bitewny pył, odchodzą hamujące emocje gdzie mija stresowanie się i spokojnie można podsumować poniesiony wysiłek się. My z Markiem, już spakowani, musieliśmy z tych przyjemności zrezygnować. Wracaliśmy do domu. Marek rano szedł do pracy. O 22.30 pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy kierunek Tomaszów. Do domu zajechaliśmy w poniedziałek, około godziny 1.00 w nocy. III Pułtusk Festiwal im. Krzysztofa Klenczona przeszedł do historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz