“Ginny” to pierwszy singiel, z zapowiadanej na kwiecień 2017, nowej płyty zespołu Ryba and The Witches. To piosenka o wyjątkowo pociągającej kobiecie, swoistej femme fatale, która staje się obsesją zakochanego w niej mężczyzny. Co ciekawe tekst napisał syn Muchy, wokalisty zespołu. Ryba and The Witches wracają po swoim debiucie w 2013, zapowiadając świeży, pełen nowych zaklęć album pt. „Spell”. Dwanaście klimatycznych utworów, z bardzo charakterystycznym wokalem, wypełnionych rockową, lekko „zimnofalową” atmosferą jest swoistym hymnem na cześć kobiet i miłości.
Muzyka: Bartosz Muszyński , Piotr Rybicki, Jakub Frydrych
Tekst: Jacek Muszyński
Ryba And The Witches
Bartosz „Mucha” Muszyński: wokal, syntezatory, gitara, bas
Piotr „Ryba” Rybicki: perkusja
Jakub Frydrych: gitara
Realizacja i współprodukcja oraz synth i piano
Marcin Górny studio „Splendor i Sława”
Mucha - głos wiedźm, czarodziej, artysta malarz + gitara i synthy
Ryba - perkusista, wiedźmin, szaman, nadaje rytm zespołowi, także poza sceną.
Kuba - władca strun
Sabaty i zaklęcia - fatum i przeznaczenie - rzeczywistość i drugi księżyc.
Pierwszy Sabat i świetnie przyjęta pierwsza płyta to już przeszłość.
Drugi Sabat przyniósł zaskakujące rozwiązania.
Mucha, Ryba i Kuba wyczarowali… nowe zaklęcia są przyprawiane i już wkrótce zawładną zmysłami…
Muzyka zespołu to śmiałe połączenie gitarowych brzmień z elektroniką, z charakterystycznym i charyzmatycznym męskim wokalem. Ciekawe kompozycje cechują nietuzinkowe linie melodyczne, a eklektyczne aranżacje potrafią zaskoczyć nawet bardzo wymagającego fana rocka. Teksty Muchy są jak jego malarstwo. Opowiada obrazami, które sam maluje. Dotyka wrażliwych stron życia: miłości, samotności, przyjaźni. Wokal Muchy porównują do legend takich jak Nick Cave czy Till Lindemann z Rammstein. W utworach RATW doszukać się można brzmień Depeche Mode, The Mission czy The Sisters Of Mercy.
"Znamy się od 20 lat. Mieszkamy w jednym mieście. Mucha z Rybą grali w zespole Lizar. Razem stworzyliśmy zespół Ryba And The Witches, który jest naszym artystycznym spełnieniem.”
W maju 2014 ukazał się debiutancki album Ryba And The Witches składający się z 2 płyt: CD (10 utworów + bonus) i DVD (koncert zarejestrowany w studiu im. Krzysztofa Komedy, Polskie Radio „MERKURY” – Poznań). Zagrali na Spring Break Festival, Malta Festival 2014, Jarocin Festiwal 2014, Nowe Męskie Granie 2014. Wystąpili także na Męskim Graniu 2014 we Wrocławiu. Otwierali występ legendy muzyki progresywnej - Fisha w poznańskim Eskulapie. W radiowej trójce zagrali w ramach OFFSESJII Piotra Stelmacha. Można było zobaczyć ich w kilku programach telewizyjnych m.in u Kuby Wojewódzkiego.
Występowali w Kolonii i Berlinie, dokąd wracają na ponowne zaproszenie organizatorów z Niemiec. W kwietniu 2016 zagrali entuzjastycznie przyjęty koncert połączony z wernisażem malarstwa Muchy w Teatrze Ósmego Dnia w Poznaniu .Premiera drugiej płyty zespołu pt. Spell planowana jest w kwietniu 2017r , następnie Wiedźmy wezmą udział w sabatach w kraju i zagranicą.
Aktualny plakat tegorocznych obchodów „Dni Tomaszowa”
Na temat tzw. Dni Miast swoje własne zdanie także posiadam. I od razu mówię, że nie jest to zdanie najlepsze. Podobnie gorzki ton w temacie tego typu imprez wyraził kiedyś w rozmowie ze mną jeden z największych artystów polskiej sceny - lider i wokalista zespołu Raz Dwa Trzy Adam Nowak, którego słowa na potwierdzenie tej niechcianej przez przeróżnej maści włodarzy opinii niniejszym pragnę przytoczyć: "Organizowanie dobrze płatnych koncertów masowych zabija
ciekawość ludzi, którzy tak naprawdę przychodzą na festyn, na karuzelę,
piwo i kiełbasę. Obojętne jest dla nich kto zagra. Byle była stopa, bas
i… dzieciaki cyrk przyjechał! Nie ma przez to już dziś czegoś takiego,
że idę na ten zespól, bo ja chcę tam być! Na festyn przychodzi pan Bolek
i pan Gienek z panią Eugenią i mówią - Ty, ale Dody nie ma...". Myśląc podobnie jak Adam Nowak uważam, że Antoni Malewski w tym, co pragnie nam przekazać w tym felietonie, posiada całkowitą rację, ponieważ o wiele lepiej - moim skromnym zdaniem - dla Tomaszowa Mazowieckiego będzie coroczne uczczenie pamięci wielkiego Artysty i zarazem Syna tego pięknego Miasta jakim bez wątpienia jest Bogusław Mec, niż zapraszanie na to festyniarskie (w dotychczasowej formule) święto zbieraniny przeróżnych, jakże często przebrzmiałych już nazwisk, spośród których - przepraszam, jeśli kogoś urażę - nie potrafię na powyższym plakacie dostrzec nikogo, kto wybijałby się ponad poziomy artystycznej przeciętności. Niechaj więc ten artykuł znakomitego Syna Tomaszowa Mazowieckiego Antoniego Malewskiego będzie dla odpowiedzialnych za tomaszowską kulturę ludzi rodzajem rachunku sumienia i zatrzymania się w porę z niewłaściwego - jak widać - nie tylko moim zdaniem kursu.
Sławek Orwat
Jedno z piękniejszych przedsięwzięć, nie tylko w mieście Tomaszów Mazowiecki, są organizowane corocznie przez włodarzy miasta, powiatu spotkania dla swoich mieszkańców, nazwane Świętem Miasta czy inaczej, Dniami. Nie pamiętam dokładnie od ilu lat, od którego roku w moim mieście, tradycyjnie odbywają się Dni Tomaszowa. Ale zawsze rozpoczynają się w ostatni, czerwcowy weekend, tuż po rozdaniu w tomaszowskich szkołach świadectw promujących uczniów do następnej klasy czy ukończeniu szkoły. Zapewne, wg moich wyliczeń, odbywają się od około 25 lat a może mniej, może więcej ale nie jest istotne, od kiedy? Istotnym jest to, że ta forma spotkań mieszkańców, dzieci i młodzieży, dorosłych, emerytów i starców w jednym, stałym obiekcie miasta jest czymś wielce humanitarnym, towarzyskim, a nawet sąsiedzkim, wspaniałym „wynalazkiem”.
A wszystko odbywa się przy muzycznym akompaniamencie, tańcach i piosenkach będących na topie zespołach, indywidualnych wykonawcach tak krajowych, regionalnych, lokalnych czy estradowych satyryków. Złośliwi, miejscy czy powiatowi malkontenci, zawsze zarzucają organizatorom, że są to kosztowne, zbędne „igrzyska” a występy krajowych artystów to zwyczajna „wyborcza kiełbasa”. Pamiętam, że jednego roku wystąpiła, będąca na topowym szczycie, bardzo popularna w Polsce, brytyjska grupa rock’n’rollowa „Smokie”, to i tak znaleźli się osobnicy co głośno, publicznie, nawet podczas trwania koncertu, wyrażali swoją dezaprobatę, - „ciekawe ile miasto zapłaciło tym zapchlonym Anglikom?”. Nie zawsze w rozpowszechnianiu masowej popkultury muszą liczyć się pieniądze. Po skasowaniu pierwszomajowych świąt, przeróżnych ludowych, peerelowskich festynów, również kosztownych wielce, zachodziła potrzeba stworzyć coś podobnego swoim mieszkańcom, raz do roku rozrywkowy spęd mieszkańców jaki miał miejsce w PRL.
Piątek 23 czerwca godzina 17.00 Plac Kościuszki.
Inauguracja „Dni Tomaszowa”
W mieście Tomaszów Maz. wszystko zaczęło się w samym centrum, to jest na Placu Kościuszki, zakłócając spokój, burząc mieszkańcom miasta, ład i porządek. Przeniesiono wszystkie imprezy związane z Dniami miasta na błonia przy zbiegu ulic Strzelecka/PCK i częściowo na istniejącą wówczas Muszlę Koncertową w Parku „Solidarność”. Po rewitalizacji Placu Kościuszki powrócono z obchodami ponownie do centrum miasta a finał imprezy kończy się fajerwerkami na nadpilicznych błoniach na wysokości przystani. Wymyślono - by zadowolić mieszkańców miasta, powiatu, gminy – na ostatni weekend czerwca, pięknie brzmiącą nazwę, DNI TOMASZOWA. Czy aby czerwcowa impreza daje mieszkańcom wystarczająco dużo rozrywki, przyjemności w społecznej pop kulturze? Tak się złożyło w moim prywatnym życiu, że od roku 2013, organizowane przez cztery kolejne lata, brałem udział w podobnych imprezach, spotkaniach z mieszkańcami miasta, gminy, powiatu Pułtusk pt „PUŁTUSK FESTIWAL im. Krzysztofa KLENCZONA”.
Festiwal niniejszy organizują włodarze jako gospodarze: Gminy Pułtusk, Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” a druga strona Stowarzyszenie Muzyczne CHRISTOPHER z Gdyni (reprezentowane przez wiceprezesa Wiesława Wilczkowiaka), Stowarzyszenie Polski Rock’n’Roll (reprezentowane prezesa Maćka Cybulskiego) oraz żona świętej pamięci Krzysztofa, Alicja Lidia Klenczon. Cała, trzydniowa impreza (piątek, sobota, niedziela) poświęcona była liderowi „Czerwonych Gitar” i „Trzech Koron”, Krzysztofowi Klenczonowi tzn tematyczna wystawa, filmy (np. „Zagubiona dusza” w reżyserii Kazimierza Bihuna), osobiste gadżety (m.in. ostatnia gitara elektryczna, Krzysztofa).
Na festiwal w Pułtusku zapraszany byłem, jako VIP, przez przyjaciół, Wiesława Wilczkowiaka i Alicję Klenczon. Dlaczego festiwal pułtuski nosi imię Krzysztofa Klenczona? Otóż Krzysztof urodził się w 1942 roku właśnie w Pułtusku, choć wychował się w Szczytnie i to miasto było pierwszym organizatorem corocznych, festiwali Jego imieniem, dla mnie z niewiadomych przyczyn miasto Szczytno zrezygnowało z tej imprezy.
Wykorzystali skrzętnie powstałą sytuację przedstawiciele Stowarzyszenie CHRISTOPHER i wraz żoną Alicją dotarli z festiwalowym, muzycznym tematem do Pułtuska i …. stało się. Festiwal jest trzydniowym spotkaniem. Jego cechą charakterystyczną jest to, że koncerty finalne poprzedzone są wcześniej warsztatami muzycznymi, na które (dotyczące twórczości Klenczona) zapraszani są młodzi piosenkarze, zespoły nie tylko z Polski ale także z Ukrainy, Białorusi, Litwy, Estonii, Czech, Niemiec a nawet, co miało miejsce na III i IV festiwalu, z USA, Kandy czy Szwecji.
Konkursowe jury festiwalu w Pułtusku. Od lewej Maciej Cybulski, Wiesław
Wilczkowiak, Alicja Klenczon oraz dwie osoby z Urzędu Gminy Pułtusk
W festiwalowym jury zasiadali Paweł Sztompke (TVP), Janusz Kondratowicz (poeta, tekściarz), Alicja Klenczon, Wiesław Wilczkowiak, Maciej Cybulski i lokalni notable. Przyznać muszę, że koncert konkursowy (12 wyłonionych przez jury wykonawców) stał na, jak na amatorów przystało, bardzo wysokim poziomie Warsztaty zawsze kończyły się na scenie głównej w Rynku w trzecim, finalnym dniu festiwalu przy ogromnej frekwencji.
Tych najbardziej zapamiętanych wykonawców to grupa „Katedra” z Wrocławia, zespół „Old Young” z Gdyni czy bezkonkurencyjny zespół z Chicago „Profusion” z 14 letnią liderką Caroline Baran. W koncercie głównym festiwalu występowali: „Żuki”, „Czerwone Gitary”,
Marek Piekarczyk w widowisku „Klenczon – Poemat Rockowy” czy grupa
„Klenczon Projekt”.
Caroline Baran z zespołem Profusion w Amfiteatrze im. Krzysztofa Klenczona
Za każdym, kolejnym pobytem na pułtuskim festiwalu zauważyłem jak do Pułtuska docierały kolejni, młodzi wielbiciele, nie tylko krajowi ale co szczególnie ważne, zza granicy a nawet zza oceanu Atlantyckiego, wielbiciele twórczości Klenczona. To właśnie ci młodzi artyści rozsławiają na cały świat miasto Pułtusk, filmowego („Alternatywy 4”) Stanisława Anioła.
Za każdym pobytem w festiwalowym mieście przed oczami moimi, do mojej głowy powracały wspomnienia z mojego miasta z Dni Tomaszowa, imprezy podobnej do pułtuskiej, oraz nasz zmarły niedawno piosenkarz, polski Nat King Cole, Bogusław Mec.
Scena Główna na Rynku w Pułtusku
W moich artykułach, felietonach zamieszczanych od 2012 roku na portalu „nasz Tomaszów”, cyklu „Subiektywna Historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” opisywałem z wewnętrzną zazdrością, porównując tomaszowskie imprezy, z pobytami na tematycznie, imiennie zorganizowane festiwale pułtuskie.
Za każdym pobytem w mieście nad Narwią, wracałem do w/w, wspomnianego piosenkarza wywodzącego się z naszego miasta, Bogusława Meca. Boguś ma swoją ulicę w mieście, to bardzo dobrze, choć niewystarczające by rozsławić nasze miasto na podobną skalę jak uczyniło dla Pułtusku imię muzycznego idola, Krzysztofa Klenczona.
Bogusław Mec w recitalu w kościele Zbawiciela w Tomaszowie Mazowieckim
Mec jest również wielkiego formatu gwiazdą, piosenkarzem dla różnych wiekowo, pokoleń, jego przepiękne utwory są nie mniej ambitne muzycznie niż Klenczona. Przetrwają całe dekady jak ulubione songi ukochanego przez Bogusia, amerykańskiego piosenkarza Nat King Cola. Jestem w bardzo dobrych, przyjacielskich relacjach z Kazimierzem Bihunem reżyserem, twórcą filmu dokumentalnego „Zagubiona dusza”. Kazimierz Bihun ma „stałą przepustkę” do magazynów Wytwórni Filmów Dokumentalnych, z których może korzystać z materiałów dotyczących muzycznej twórczości Meca. Żyje siostra Danusia, żona i córka (w Łodzi) Bogusława, żyją koledzy muzycy z „Szarych Kotów” koledzy, koleżanki ze szkolnej ławki i przyjaciele, znajomi.
Zaistniała idealna, personalna sytuacja do stworzenia filmu dokumentalnego, z wywiadami włącznie o naszym wybitnym piosenkarzu, NAJWIĘKSZYM w historii Tomaszowa. Wiesław Wilczkowiak i Alicja Lidia Klenczona pomogli by przy personalnym (B. Mec) tworzeniu ewentualnych warsztatów muzycznych twórczości Meca, sposób powiadamiania chętnych do udziału w konkursie, przy powołaniu jury i innych drobnych a ważkich szczegółów bo „przyjaciele po to są”. Wielokrotnie, za każdym spotkaniem się z wymienionymi, rozmawiam o … a oni wręcz mi perswadują, - Antek czemu w twoim mieście nie zrobicie podobnych konkursowych spotkań jak w Pułtusku? Na dziś nie ma lepszego ambasadora do rozsławiania Tomaszowa Mazowieckiego jak postać Bogusława Meca? Jeśli to uczynicie to jak pięknie zabrzmi wasze tuwimowskie, rozpowszechnione hasło przez Ewę Demarczyk „A może byśmy tak …. do Tomaszowa?”
Gdy piszę ten felieton (niedziela) trwają aktualnie Dni Tomaszowa na nadpilicznych błoniach, które pobudziły mnie do refleksji nad tą konieczną, coroczną dla mieszkańców miasta imprezą a przedstawioną powyżej, moją przygodę z pułtuskim festiwalem, który mógłby rozsławić nasze miasto gdybyśmy zaryzykowali tytularnie zmienić czerwcowe spotkania. Przyznam, że w swoim środowisku od co najmniej dwóch lat rozmawiamy, z pobudek lokalnie patriotycznych, by bardziej wyeksponować nasze miasto na zewnątrz kraju a może i Europy. Warto o tym rozmawiać gdy w mieście powstaje nowoczesny na światową skalę, europejski obiekt (Hala Lodowa), istnieją prezydenckie dożynki w Spale, nie mówiąc o istniejącym OPO tej miejscowości w Puszczy Spalskiej czy sportowym awansie siatkarzy LECHII do I Ligii. Jakże pięknie i wspaniale zabrzmiało by hasło dla chcących, kochających Meca „TOMASZÓW FESTIWAL imieniem BOGUSŁAWA MECA”. Mam w tym szlachetnym temacie sporą wiedzę i doświadczenie, z którym mógłbym podzielić się przy ewentualnej potrzebie. Miasto nasze stało by się patriotycznie wierne, wspierając pamięć o swoich, sławnych – czy to w sporcie, kulturze – mieszkańcach, którzy swoją pracą, działaniem wcześniej, zasłużenie rozsławiali Tomaszów Mazowiecki. Myślę, że nasz pan Prezydent Miasta MARCIN WITKO, z racji swojego wykształcenia i miłości do muzyki (o czym może świadczyć osobiste wspieranie w mieście niejednej muzycznej imprezy), rozpatrzy w swoich możliwościach i kompetencjach przedstawiony pomysł. Proszę o ewentualne wpisy, komentarze do przedstawionego, nowatorskiego pomysłu, z poważaniem
Antoni Malewski
Antoni Malewski urodził
się w
sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś.
Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a
ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją
rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i
Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako
nauczyciel. Dziś jest emerytem. O swoim dzieciństwie i
młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”,
„A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w
„Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce,
która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników
Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.
„Prezentacje Artystyczne - „Sztuka bez barier” to wydarzenie, którego celem jest zwrócenie uwagi na różne formy aktywności i popularyzowanie twórczości artystycznej, w tym również osób z niepełnosprawnościami. Impreza jest otwarta dla wszystkich – dla każdego, kto interesuje się sztuką – zarówno przez duże, jak i małe „s”, dla każdego, kto chce poznać świat wyobraźni i wrażliwości drugiego człowieka. Sztuka ludzi jednoczy i zbliża a obcowanie z nią wzbogaca o nowe przeżycia". Tak o cyklicznym wydarzeniu, które niedawno odbyło się w Ciechocinku, opowiedział jego twórca - Jurek Szymański. Niewątpliwie "Sztuka bez barier" w pełni zasługuje na miano Prezentacji Artystycznych. W tym roku w trakcie koncertu nazwanego przez organizatora „Dżemowaniem z Ginsbergiem” wystąpili: Skołowani, Stara Szkoła, Jerzy Dębina z zespołem "Black & White", pARTyzant oraz Jacek Dewódzki Trio.
fot. Piotr Pasturczak
fot. Piotr Pasturczak
Ciekawy line-up jest dużym atutem wydarzenia. Nie jedynym jednak. Kolejnym jest miejsce, w którym prezentacje się odbywają. Pełen uroku Teatr Letni robi zawsze wielkie wrażenie, zarówno na artystach, jak i publiczności. W pofestiwalowej wypowiedzi podkreślił to Tomek Kuczma z zespołu Stara Szkoła: "Koncert, który odbył się w miejscu tak bardzo przyjaznym brzmieniu muzyki jak przepiękny Teatr Letni w Ciechocinku, pokazał z jednej strony różnorodność stylów, brzmienia i pomysłów na uprawianie muzyki, a z drugiej strony spójność doboru zespołów." Jurek Szymański, festiwalowy demiurg, będący pomysłodawcą, organizatorem i jednym z wykonawców występujących tego wieczoru, zadbał również o artystyczny przekaz wydarzenia. Krzysztof "pARTyzant" Toczko podsumował to w następujący sposób: "Idea "Sztuki bez barier" jest mi bardzo bliska. Już z samej natury działania artystyczne kochają wolność i różnorodność.
fot. Piotr Pasturczak
fot. Piotr Pasturczak
W tym roku wielkie wrażenie zrobił na mnie występ Jerzego Dębiny w towarzystwie muzyków pod kierownictwem Jacka Gazdy. Blues połączony z poezją Ginsberga wprowadził widzów w magiczną atmosferę . Była to uczta dla koneserów słowa i dźwięku." Ważnym punktem widowiska była również premiera klipu Skołowanych z udziałem Sławka Małeckiego z grupy Zdrowa Woda. Henryk Chyła (Stara Szkoła) tak to zrelacjonował : "Festiwal miał szczególny charakter. Poza dawką dobrej muzyki, niósł ważny przekaz, wyrażony w pokazie teledysku zespołu Skołowani pt. „Skacz z głową”. Utwór autorstwa Jurka Szymańskiego i Krzysztofa Sieradzkiego dotyka ważnego i bolesnego tematu. Młodość, brawura czy nawiązując do tytułu- życie bez głowy- niosą czasami dramatyczne skutki. O tym właśnie opowiada ta piosenka". "Sztuka bez barier" jest więc wydarzeniem niosącym ważne przesłanie. Z tego powodu wartym Państwa uwagi i wsparcia.
Darek Kowalski
Autor:
Darek Kowalski -
kolekcjoner i wydawca płyt. Właściciel Hard Rock Pubu Pamela oraz HRPP
Records w Toruniu. Felietonista toruńskiego tygodnika TORONTO. Od siebie
dodam, iż jest dla mnie niedoścignionym wzorem właściciela klubu
muzycznego, któremu zależy na tym, aby ludzie, którzy postanowili
spędzić swój wolny czas na słuchaniu muzyki, nie byli zatruwani
miernotą, tandetą i obciachem, ale aby po wyjściu chcieli wrócić do
niego jak najszybciej. Spotkałem go w Toruniu i Londynie. Oba spotkania
wspominam ogromnie miło.
Nieustanne tango w choszczeńskiej bibliotece (fot. Bartosz Bienias)
CHOSZCZNO. Miejscowa Biblioteka Publiczna zaprasza na spotkanie autorskie z dziennikarzem, autorem książek i filmów – Leszkiem Gnoińskim. Wydarzenie odbędzie się 21 czerwca, a jego bohaterką będzie najnowsza pozycja autora – biografia muzycznej legendy lat 80. minionego wieku, zespołu Republika, pt. „Nieustanne tango”. Co ciekawe, w książce nie zabrakło choszczeńskich wątków.
„Republika. Nieustanne tango”, to wyjątkowa biografia, bo nie jest napisana w klasyczny sposób. Historia chłopaków, którzy przeskoczyli siermiężność ówczesnego systemu. Owszem, zawiera ogrom dat, dyskografię, szczegółowe kalendarium koncertów i wiele innych wiadomości niezbędnych w tego typu literaturze. Nade wszystko jednak opowiada o fenomenie toruńskiego bandu, o tym jak rodziła się i rozwijała jego legenda. Przybliża nam wreszcie czasy, w których przyszło Republice powstać i dojrzewać oraz ludzi, którzy tworzyli niezwykłą republikańską społeczność.
Gnoińskiemu udała się nie lada sztuka pokazania czytelnikom, jak rodziła się wybitna formacja, która swym wpływem objęła całe pokolenie młodych ludzi, a siła tego rażenia odczuwalna jest do dziś. To nieprzegadane, a wciągające 770 stron, które przybliża nam nie tylko popkulturalny fenomen Republiki i Grzegorza Ciechowskiego. Sięgając po tę publikację, dostajemy więc znacznie więcej niż biografię rockowej załogi, bo także rys niełatwych czasów schyłku PRL-u. Na książkę składają się również opowieści drugoplanowych postaci, m.in. krewnych i przyjaciół, najbliższych współpracowników, krytyków, realizatorów, muzyków menedżerów i fanów.
Autoryzacja choszczeńskiego fan klubu Republiki Klatka
Gośćmi Leszka Gnoińskiego podczas choszczeńskiego spotkania autorskiego będą założyciele fan klubu „Klatka” działającego w tym mieście w latach 80. – Tomasz Kancelarczyk, Władysław Szlachtowicz oraz niżej podpisany…
Artur Szuba
Leszek Gnoiński - dziennikarz muzyczny, autor książek, reżyser. Spod jego pióra wyszły „Raport o Acid Drinkers” (1996), „Kult Kazika” (2000), „Myslovitz. Życie to surfing” (2009), „Marek Piekarczyk. Zwierzenia kontestatora” (2014). Jest też współautorem „Encyklopedii polskiego rocka” (cztery wydania), a także książki o zespole Farben Lehre (2015). Współtworzył głośny film „Beats of Freedom - Zew wolności” (2010), „Jarocin, po co wolność” (2016), „Fugazi – centrum wszechświata” (2016), a także dwie serie: „Historia polskiego rocka” (2009) i „Historię festiwalu w Jarocinie” (2014).
Republika: Grzegorz Ciechowski (śpiew, instrumenty klawiszowe), Sławomir Ciesielski (perkusja), Zbyszek Krzywański (gitara) i Paweł Kuczyński (gitara basowa), którego w latach 90. zastąpił Leszek Biolik. Oryginalni muzycznie i wizerunkowo. Doskonałe teksty i flet. Czarne ubrania, czarno-białe pasy, bez kolorowych świateł na scenie, nazwa pisana specjalną czcionką - republikarycą. To właśnie wyróżniało ów niezwykły zespół.
W środę 21 czerwca 2017 roku w Hard Rock Pubie Pamela wystąpią zespoły: Sensitive To Sound oraz AVE. Koncert odbędzie się z okazji Święta Muzyki. AVE to porcja solidnej alternatywy, z mocnym przekazem w tekstach i dźwiękach, zahaczającym o lata 90-te. Obecnie grupa promuje swój debiutancki album, z którego kilka piosenek dobrze sobie radzi na radiowych listach przebojów. Po wydaniu płyty, zespół zebrał pochlebne recenzje od dziennikarzy i otrzymał spore poparcie słuchaczy, dzięki czemu z nową energią koncertuje w wielu miejscach. W czasie toruńskiego koncertu, występ inowrocławskiej formacji poprzedzi set grupy Sensitive To Sound. Pochodzący z Pakości zespól powstał jesienią 2015 roku. Britpopowa grupa inspiruje się twórczością takich klasyków jak: Oasis, Happysad czy Myslovitz. Obecnie zespół nagrywa debiutancki album w toruńskim studiu Happy Light. Koncert rozpocznie się o godzinie 19. Wstęp na to wydarzenie jest wolny. Więcej:https://www.facebook.com/events/1638468802860341/
Kleszcz & DiNO podczas press touru w Warszawie - na balkonie Legalnej Kultury. Fot. Sebastian Łukasiewicz
Do sieci trafiła dziś (20.06) nowa wizualizacja w ramach odsłuchu płyty „Cyrk na qłq” Kleszcza & DiNO. Artyści prezentują kolejną „bajkę”, tym razem „o motylku”. Wideo powstało podczas medialnej trasy w ramach promocji krążka. Zobacz, jak Kleszcz & DiNO odreagowują pobyt w stolicy! Wydawnictwo „Cyrk na qłq” duetu Kleszcz (raper) & DiNO (producent) ukazało się 7.04. Dodajmy, że dotarło ono do pierwszej dwudziestki na OLiS-ie (Oficjalnej Liście Sprzedaży – przyp. red.). Pod koniec kwietnia br. artyści pojawili się w Warszawie, by promować album w mediach. W przerwach pomiędzy wywiadami i spotkaniami z fanami postanowili zrealizować kolejne „freakowe” wideo. Sprawdź, co im z tego wyszło!
Kleszcz & DiNO w trakcie realizacji wizualizacji do BAJKI O MOTYLKU. Fot. Łukasz Stępień
Powyższa produkcja jest wynikiem kreatywności samych artystów. Na Fan Page'u MaxFloRec dostępna jest oficjalna fotogaleria z pobytu Kleszcza & DiNO w Warszawie - kliknij tutaj, aby zobaczyć zdjęcia: https://goo.gl/kfaoGN „Bajka o kolorach” to już 12. wizualizacja, która pojawiła się na MaxFloRecTV w ramach tzw. wideoodsłuchu „Cyrku na qłq”. Przypomnijmy, że najnowsza płyta Kleszcza & DiNO zawiera łącznie 14 premierowych numerów. Z pewnością to więc nie koniec niespodzianek. Aby nie przegapić kolejnych premier, zachęcamy śledzić nasz serwis i subskrybować MaxFloRecTV na YT (http://goo.gl/iZwDbk). Album „Cyrk na qłq”, z którego pochodzi numer „Bajka o motylku”, dostępny jest w sklepach sieci Empik, Saturn i Media Markt w całej Polsce, a także w dobrych sklepach internetowych. W wersji deluxe płytę można zamówić wyłącznie tutaj Patronat medialny nad wydawnictwem sprawują: Interia, Hip-hop.pl, Anywhere.pl, Rap-news.eu, tygodnik „Przegląd”, portal RapDuma, Empik i Hip Hop TV. Mecenatem objęła je Legalna Kultura.
Ruszyła przedsprzedaż biletów na koncert CJ RAMONE w Hard Rock Pubie Pamela (support Satellites i Sex Bomba).
Wejściówki w cenie: 55zł (przedsprzedaż) oraz 65zł (w dniu koncertu) są do nabycia w klubie (Toruń ul. Legionów 36).
Można je również zarezerwować pisząc na adres mailowy hrppamela@gmail.com i po uprzedniej wpłacie na konto odebrać przed koncertem.
Ilość biletów jest ściśle limitowana.
Zaprasza Darek Kowalski
Christopher Joseph Ward urodził się w Queens w Nowym
Jorku 8 października 1965 roku. Był członkiem Korpusu Piechoty
Morskiej... Dlaczego w ten sposób zaczynam ten felieton? Ponieważ jest
on również muzykiem znanym pod pseudonimem artystycznym CJ Ramone -
jednym z trzech żyjących członków legendarnej formacji The Ramones. Od
młodzieńczych lat fascynował go ten kultowy zespół, a zwłaszcza jego
basista - Dee Dee. Fascynacja przerodziła się w spełnienie marzeń.
W
1989 roku CJ zastąpił Dee Dee w składzie The Ramones, pozostając w
zespole do jego końca. Sam Dee Dee, po krótkim epizodzie związanym z
rapem, wrócił do punk rocka. Zarówno jako autor piosenek (nadal pisał
utwory dla swoich kolegów z Ramones), jak i lider formacji Dee Dee
Ramone I.C.L.C, potem wydał jeszcze kilka albumów sygnowanych Dee Dee
Ramone. Działalność tego zespołu zaowocowała płytą "I Hate Freaks Like
You" z gościnnym udziałem kontrowersyjnej Niny Hagen (były czasy, kiedy
plakat tej wokalistki wisiał również na mojej ścianie) oraz trasą
koncertową promującą ten krążek. Dwadzieścia dwa kraje w dziesięć
miesięcy. Niezły wynik. Podczas tej trasy (listopad 1994) Dee Dee,
szukając pozostawionej gitary przed jednym z hoteli w Argentynie, poznał
swoją przyszłą żonę - Barbarę Zampini, również wielką fankę The
Ramones. W 1996 roku Dee Dee wspólnie z Marky Ramone (perkusistą The
Ramones ), CJ Ramone oraz Barbarą Zampini utworzyli tribute band The
Ramainz. Nietrudno zgadnąć, z repertuaru której grupy wykonywali
utwory. Projekt funkcjonował do 5 czerwca 2002 roku, dnia tragicznej
śmierci Dee Dee. CJ odszedł ze składu jeszcze w 1996 roku. Kolejne
zespoły, w których się udzielał, to Los Gusanos oraz Bad Chopper. Od
lipca 2009 roku wszystko co robi, firmuje swoim pseudonimem
artystycznym.
Jako CJ Ramone wydał trzy płyty: "Reconquista" (2012),
"Last Chance to Dance" oraz "American Beauty" (2017). Wśród dwunastu
utworów zawartych na tej ostatniej płycie znalazła się piosenka pt.
"Tommy's Gone", poświęcona Tommy'emu Ramone, zmarłemu w 2014 perkusiście
i współzałożycielowi The Ramones. Jeffrey Hyman ( Joey Ramone), John
Cummings (Johnny Ramone) oraz Douglas Colvin (Dee Dee Ramone) - czyli
trzej pozostali, niestety również nieżyjący członkowie założycie The
Ramones - doczekali się hołdu w postaci utworu "Three Angels". CJ Ramone
opowiedział o tym w następujący sposób: "Na mój pierwszy solowy album
napisałem piosenkę "Three Angels", która byłą moim hołdem dla Johnna,
Joeya i Dee Dee. Po tym jak Tommy zmarł, ludzie zaczęli pytać, czy
zamierzam zmienić tytuł na "Four Angels ". Zdecydowałem się napisać coś
specjalnego". Od lat CJ Ramone jest wierny zasadzie: "Kiedy raz
wejdziesz do rodziny The Ramones, pozostajesz w niej na zawsze". Fani
Ramones i krytycy zgadzają się, co do tego, że CJ Ramone jest
najciekawszym spadkobiercą dorobku zespołu i godnie niesie sztandar
“Gabba Gabba Hey!”
O tym, jak to sprawdza się na scenie, będziecie się
mogli przekonać w Hard Rock Pubie Pamela już 10 lipca 2017 roku. Niedawno
ruszyła przedsprzedaż biletów na to wydarzenie. Wejściówki w cenie:
55zł (przedsprzedaż) oraz 65zł (w dniu koncertu) są do nabycia w klubie
(Toruń ul. Legionów 36). Można je również zarezerwować pisząc na adres
mailowy hrppamela@gmail.com i po uprzedniej wpłacie na konto odebrać
przed koncertem. Ilość biletów jest ściśle limitowana.
Darek Kowalski
Autor:
Darek Kowalski -
kolekcjoner i wydawca płyt. Właściciel Hard Rock Pubu Pamela oraz HRPP
Records w Toruniu. Felietonista toruńskiego tygodnika TORONTO. Od siebie
dodam, iż jest dla mnie niedoścignionym wzorem właściciela klubu
muzycznego, któremu zależy na tym, aby ludzie, którzy postanowili
spędzić swój wolny czas na słuchaniu muzyki, nie byli zatruwani
miernotą, tandetą i obciachem, ale aby po wyjściu chcieli wrócić do
niego jak najszybciej. Spotkałem go w Toruniu i Londynie. Oba spotkania
wspominam ogromnie miło.
Dlaczego nie jest spokojnie? Przecież słuchając muzyki powinniśmy odczuwać spokój – niektórzy na pewno w ten sposób pomyślą. Ale co, jeśli niepokój wywołuje pozytywny skutek? Gabinet Looster to polski zespół, który dzięki swoim piosenkom wywołuje coraz większe poruszenie na scenie muzycznej w UK i poza jej granicami. Gabinet Looster tworzy pięciu uzdolnionych muzyków, o których robi się coraz głośniej. Oto skład:
Adam Szczebel – śpiew / gitara rytmiczna
Robert Wiktorowicz – instrumenty perkusyjne
Piotrek Wróbel – gitara solowa, harmonijka
Rafał Wrona – gitara basowa
Bartek Kowalski – piano, akordeon
Jak czytamy na ich fanpage’u zespół powstał w Kennington Studios (Londyn) w listopadzie 2011-go roku. W szybkim czasie zaczęli grać koncerty na londyńskich ulicach. Grali również na różnych festiwalach, a w 2015 roku pojechali w międzynarodową trasę. Grali również jako support z takimi zespołami jak: Hey, Pidżama Porno, Kult, Enej i Strachy na Lachy. W marcu 2016 podjęli decyzję o wydaniu debiutanckiego albumu. Subiektywnie pisząc, chyba lepszej decyzji nie mogli podjąć :). Ale tak już zupełnie obiektywnie to była kwestia czasu, ponieważ oni nie lubią stać w miejscu. Przez te kilka lat udowodnili, że talent, determinacja w w dążeniu do celu i ciężka praca prowadzi do sukcesu. Wywodzą się z różnych nurtów muzycznych co w rezultacie dało niesamowity
efekt. Szybko odnaleźli wspólny mianownik i zaliczani są do grona
undergroundowych zespołów.
Gabinet to projekt oparty na własnych tekstach i muzyce. Łączy ze sobą gatunki elektro-akustyczne, punk, metal i reagge. Analiza ich twórczości trochę by mi zajęła, więc napiszę po prostu: ich trzeba posłuchać. Nie dlatego, że są fajnym zespołem, który wywodzi się ze społeczności polonijnej. Mogę śmiało powiedzieć, że są naszym głosem. Ich teksty mówią o problemach, które dotykają ludzi każdego dnia. Nie boją się poruszać trudnych tematów, inaczej mówiąc wsadzają kij w mrowisko. To jedni z tych artystów, których się kocha i rozumie, albo nienawidzi i się obraża. Do tekstów dochodzi przejmujący wokal i melodie, które pozostają w pamięć. Zespół ma swój kanał na Postulaty to tytuł debiutanckiego krążka Gabinetu, który ukazał się w tym roku. Parę dni temu fanów obiegła informacja, że zespół będzie kręcić teledysk dla piosenki „Spokojnie”. Oczywiście wszelkie info znajdziecie na:
Gabinet Looster to grupa ludzi, którzy dzięki swoim przekonaniom zaszli tak daleko, a na pewno w przyszłości jeszcze dalej. Nie wpisali się w żaden schemat ani stereotyp, ale tworzą własną rzeczywistość dzięki temu, że konsekwentnie idą wytyczoną sobie ścieżką. Można powiedzieć, że już zajmują istotne miejsce na polskiej scenie muzycznej dlatego, że robią coś niebanalnego. Tworzą świetną muzykę, która jest pomostem pomiędzy Polską, a Anglią. Jestem przekonana, że usłyszymy o Gabinecie jeszcze nie jeden raz. Kolejni „pozytywnie zakręceni” ludzie, za których mocno trzymam kciuki i życzę samych sukcesów.
***
Anna Siudak
urodziła się w 1986 roku. Wychowała się w Sosnowcu, ale od kilku lat
mieszka w Anglii. Zaczęła w 2010 roku od pisania wierszy, szłam w
kierunku bardzo lirycznym. Wtedy nawiązała współpracę z KAMPE, poznając
Aleksego Wróbla. W 2010 roku brała udział w wieczorze poetyckim "Poezja z
szuflady" w londyńskim POSK-u, który był organizowany wraz z grupą
KAMPE. Debiutowała w 2011 roku tomikiem wierszy "Lekkość zmysłów". W
międzyczasie próbowała swoich sił w konkursach. Była finalistką konkursu
Poetry Rivals w Anglii, w którym nagrodą była publikacja w antologii
"Between the Lines". W 2011 zaczęła studia na kierunku teoretyka krytyki
literackiej na University of Derby. W 2014 roku organizowała wieczór
poetycki "Poezja ponad granicami" w Burton upon Trent. Pisała bardzo
sporadycznie, ale dzięki studiom literatury miała okazję się rozwinąć,
spojrzeć w głąb samej siebie i odszukać swojej drogi, niszy, stylu.
Powoli odchodziła od liryki. Pisze wiersze do dziś, ale mają zupełnie
inną formę oraz content. Na drugim i trzecim roku wybrała Modernizm
Postmodernizm i Egzystencjalizm. Tezy głównych teoretyków takie jak
teoria symulacji zaczęły ją inspirować. Jeśli chodzi o formę najbardziej
w tamtym okresie Annę Siudak zainspirowali S. Beckett oraz W.S.
Borroughs. Pierwszy ze swoim dążeniem do minimalizmu, a drugi z techniką
kolażu. W tym czasie zrodził się pomysł na książkę “Co piją krowy?”,
którą skończyła w 2016, a której fragment ukazał się w Biurze
Literackim.W
tym samym roku ukazał się o niej reportaż pt: „Siedem pytań...” w
Tygodniu Polskim. Od paru miesięcy prowadzi bloga www.peanutbutter.pl
W ciągu tych kilku lat nie pisała, ale dojrzała i teraz na nowo
odkrywa swoją drogę. Teraz pracuje nad kilkoma projektami. Cały czas
się rozwija, ale już wie w którym kierunku chcę iść. Ma wiele planów
na ten i kolejne lata.