Zespół Zdrowa Woda to jedna z legend polskiej muzyki bluesowej. Wielokrotnie nagradzany na przeróżnych festiwalach, już od 25 lat raduje uszy miłośników blues rocka niezapomnianymi przebojami, które od lat nuci bluesowa publiczność. Zdrowa Woda powstała na wiosnę 1988 roku z myślą o występie na festiwalu Rawa Blues. Grupa w ciągu zaledwie trzech tygodni nagrała dwie piosenki, które muzycy wysłali na konkurs młodych talentów.
Okazało się, że nagrania przypadły organizatorom do gustu i formacja miała okazję zaprezentować się na jednej z największych ówczesnych polskich imprez. Zdrową Wodę od początku na tle innych grup ze sceny bluesowej wyróżniało granie autorskich piosenek. W 1989 r. zespół wystapił na Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki, gdzie został zakwalifikowany do "Złotej Dziesiątki" polskich zespołów młodzieżowych oraz wziął udział w koncercie finałowym Festiwalu Opole '89. Kolejne lata przyniosły m.in.: występy na finałach Rawy (1992, 1993), koncert finałowy festiwalu Jarocin (1992, 1993) oraz zaproszenia na festiwale: Bluesada do Szczecina (1992, 1993, 2000), Muzyczny Camping w Brodnicy (1992, 1993, 1994, 1998), Olsztyńskie Noce Bluesowe (1994,1998, 2000), Fama '93, Blues nad Bobrem, Jesień z Bluesem w Białymstoku, Mokotowską Jesień Muzyczną, Przystanek Woodstock (1995, 1998). W latach 1991-1993 zespół był związany z agencją "Zjednoczone Słonie" Waltera Chełstowskiego.
W 1992 r., wspólnie z Jerzym Owsiakiem, grupa zainicjowała akcję "Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy", z którą utożsamia się do dziś. Poza tym zespół brał udział w koncertach - akcjach: "S.O.S", "Wojna z trzema schodami", czy "Dwa Światy" z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej, w koncercie
"Żarnowiec '95".
Kasetowy debiut zespołu, to rok 1990 i materiał nagrany dla wytwórni Waltera Chełstowskiego zatytułowany "PIWO", a piosenka tytułowa piosenka staje sięt jednym z największych hitów nie tylko Zdrowej Wody, ale całej sceny bluesowej. Co ciekawe, sami muzycy podczas nagrywania kasety traktowali kawałek "Piwo" bardziej jako żart muzyczny, głównie od strony tekstowej. Ku ich wielkiemu zdziwieniu numer stał się bardzo szybko znany i śpiewany na imprezach domowych, przy ogniskach i na wszelkiego rodzaju biesiadach.
W roku 1993, zespół nagrał album "WINO", który umocnił pozycję kapeli na polskiej scenie muzycznej. Jest to o tyle interesujące, że twórczość formacji miała charakter niszowy, a jej obecność w mediach była śladowa.
Po przeszło ośmiu latach aktywnej działalności koncertowej, zespół doczekał się pierwszego wydania albumu na krążku CD "ZDROWA WODA", którego premiera miała miejsce 2-go września 1996 roku. Na płycie znalazły się największe przeboje grupy takie jak: "Piwo", "Częstochowa '77", czy ballady: "Kochaj mnie, kochaj" i "Tyle chciałbym ci powiedzieć". Płytę "Zdrowa Woda" zespół nagrał w składzie: Marek Modrzejewski - wokal, gitara, teksty, muzyka; Sławek Małecki - gitara prowadząca, muzyka ; Sławek Jagas - gitara basowa; Mariusz Taranowski - perkusja; Piotr F. Krajniak - harmonijka.
Od stycznia 1997 Zdrowa Woda występuje w nowym składzie. Do zespołu dołączył trzeci gitarzysta - Partyzant, który jeszcze do niedawna grał w zespole Dżem. Wydarzenie to wpłynęło znacząco na oblicze zespołu. Od tego czasu mamy do czynienia z dużo potężniejszym, pełniejszym brzmieniem, a znakomita współpraca Partyzanta z duetem Małecki - Modrzejewski pozwala na zachowanie harmonii i stylistyki Zdrowej Wody. W maju 1997 Sławek Małecki i Marek Modrzejewski skomponowali utwór "Nie bój się miłołci" a w grudniu 1997 w studio Winicjusza Chrósta (dawnego gitarzysty Breakoutu) w Sulejówku Zdrowa Woda nagrała materiał na swoją drugą płytę - "NIE BÓJ SIĘ MIŁOŚCI".
Premiera albumu odbyła się 14 lutego 1998 roku (z okazji Walentynek). Materiał w pewnym sensie nawiązuje do poprzedniej stylistyki zespołu. Mimo, że często pobrzmiewa tu nuta bluesa czy boogie, to krążek sprawia wrażenie bardziej rockowego. Muzyka Zdrowej Wody nawiązuje w pewien sposób do wykonawców i brzmień lat 70-tych. Jest jednak bardziej oddaniem hołdu tamtym czasom, niż czerpaniem z ich tradycji muzycznych. Materiał niesie ze sobą sporą dawką energii i siły a zarazem uczucia i subtelności. Ciekawostką na płycie są zaproszeni goście w osobach Pawła Bergera / Dżem (instrumenty klawiszowe), Sławka Wierzcholskiego / Nocna Zmiana Bluesa (harmonijka ustna) i Tomka Kamińskiego / Bractwo (skrzypce).
W listopadzie i grudniu 1999 ponownie u Winicjusza Chrósta w Sulejówku zespół nagrał nową płytę "DZIWNE MYŚLI", której premiera odbyła się 29-go maja 2000. Gościnnie wystąpili: na instrumentach klawiszowych Paweł Berger (Dżem) oraz Winicjusz Chróst (solówki w utworze pt. "Twój szept" promującym płytę). Jesienią 2000 ukazał się drugi singel z dwoma utworami: "Takim jak my" (refleksyjna ballada rockowa) oraz "Dziwne myśli" (mocne uderzenie na otwarcie albumu).
17 października 2005 ukazała się nowa płyta zespołu pt. „MIĘDZY MĘCZYZNĄ A KOBIETĄ”. Krążek ten zawiera 14 zdecydowanie gitarowych, mocno brzmiących kompozycji, choć nie zabrakło tu miejsca na oddech balladowy. Pojawili się również specjalnie zaproszeni na sesję nagraniową goście. W dwóch kompozycjach („Kochaj mnie tak” i „Czułości trzeba nam”) na instrumentach klawiszowych zagrał Artur Grudziński, Sławek Wierzcholski (harmonijka ustna w „Nie ufam politykom") oraz Bogdan Rypina (harmonijka ustna w utworze „Dumna”). Ciekawostką jest z pewnością fakt, że obok tekstów traktujących o sprawach damsko męskich, po raz pierwszy pojawiają się fragmenty o charakterze publicystycznym, piętnującym rzeczywistość naszego kraju („Idzie kryzys”, „Nie ufam politykom” czy „W pobliżu biedy”). „Między mężczyzną a kobietą” nagrana została w studip Black Bottle Records w Toruniu. Realizacją zajął się Mariusz Ziemba, współpracujący także z grupą w charakterze akustyka.
Rok 2008 wnosi do zespołu zmiany personalne, miejsce dotychczasowego perkusisty Mariusza Taranowskiego zajmuje Dawid Leszczyk znany z zespołu Paradox!. W nowym składzie i ze świeżą energia muzycy rozpoczynają prace nad kolejnym swoim albumem. W roku 2010 zostaje zakończona praca nad kolejna płytą zespołu. Płyta powstała w studiu Mariusza Ziemby i nosi tytuł "Policz czas". W tym samym roku zostaje wypuszczonych 500 szt. "Policz czas" w wersji limitowanej. Oficjalnie płyta "POLICZ CZAS" doczekała się premiery w sierpniu 2012 roku.
Końcówka roku 2012 znów wprowadza zmiany w zespole. Po 15 latach zespół opuszcza Krzysztof Partyzant Toczko a jego miejsce zajmuje Krzysztof Baranowicz wybitny klawiszowiec i harmonijkarz wcześniej grający m.in. w Oddziale Zamkniętym czy u Leszka Cichońskiego. Muzyka zespołu łączy w sobie elementy czystego bluesa z ostrymi rockowymi riffami. Połączenie granego żywiołowo rocka i bluesa, a także komunikatywnych i ironicznych tekstów (po polsku) - sprawia, że zespół jest entuzjastycznie odbierany zarówno przez młodych fanów (nastolatków), 20- i 30- latków, jak i dojrzałych koneserów muzyki (nawet 40- i 50-latków).
W lutym 1997 roku, jako jedyny zespół bluesowy w Polsce, grupa otrzymała Nominację do Fryderyka '96 w kategorii "Muzyka Tradycji i źródeł". Gitarowy Top'97 - plebiscyt czytelników "Gitara i Bas": najlepsza płyta gitarowa - blues: Zdrowa Woda "Zdrowa Woda" - 5. Miejsce, najlepszy basista - blues: Sławek Jagas. Nominacja do nagrody "Talent 2000"w kategorii "Ambasador regionu" (Kujawsko-Pomorskiego) za płytę "Dziwne myśli".
Sławek Małecki
To w jego głowie narodziła się Zdrowa Woda. 27-go stycznia tego roku w mojej skrzynce mailowej znalazłem taką oto wiadomość:
Hej. Gratuluję pomysłu i jestem przekonany o jego wartości i przesłaniu. Pozdrawiam serdecznie Sławek Małecki ZDROWA WODA
Sławku... kiedy slysze takie słowa od Sluchaczy - jestem ogromnie szczęsliwy. Kiedy slyszę je od Muzykow i to... TAKICH MUZYKOW, wierzę, że razem możemy przywrócić mediom masowym nie tylko Zdrową Wodę, ale przede wszystkim... ZDROWĄ MUZYKĘ!!!
Jak wspominają rodzice i rodzina na dźwięki reagowałem od wczesnego dzieciństwa. Być może za sprawą genetyki i dziadka Leona - skrzypka Ciechocińskiej Orkiestry Zdrojowej. Jednak świadomość muzyczną pozyskałem na przełomie 1970/71 roku kiedy to zobaczyłem i usłyszałem zespół Breakout. Dla około 10 letniego chłopca było to wielkie przeżycie. Zrobiłem sobie gitarę z tektury i zacząłem "ćwiczenia". Jednak pierwszym prawdziwym instrumentem był akordeon (z braku nauczyciela gitary) i na nim zdobywałem szlify muzyczne kończąc Ognisko Muzyczne. Pierwsza gitara pojawiła się w liceum. Najpierw pożyczona z klubu, potem od kumpla, aż wreszcie MOJA! Trudny do ogarnięcia akustyk ranił palce. Jak najszybciej chciałem mieć elektryka. Namówiłem rodziców i stałem się dumnym posiadaczem gitary "Jola". Szału nie było, a marzenie o Gibsonie z okładki Karate - Breakout odległe jak Australia. Tworzyłem jednak już pierwsze zespoły, a z czasem pierwsze próby kompozycji. Muzyka coraz bardziej mnie pochłaniała. Zdecydowałem się pod namową prof. Kamińskiego na studia muzyczne. W motywacji dostałem o wujka z USA pierwszą dobrą gitarę - kopię Gibsona es-335.
Na studiach tworzyłem kolejne zespoły i kupowałem gitary. Kolejną była lutnicza kopia Les Paula braci Jakubiszyn - to już grało. Po dwóch latach przyszła kolej na japońskiego Pearla wyglądającego jak Gibson Custom black beauty. Jednocześnie następowały zmiany wzmacniaczy - wtedy to wszystkie możliwe kopie Marshalli i Fenderów z reguły średnio brzmiące. Te nieustanne poszukiwania były spełnianiem marzeń i ich realizacją. W 1984 roku ukończyłem studia Wychowania Muzycznego w Bydgoszczy i wraz z dyplomem dostałem (ponownie od wujka Ludwiga) pierwszego prawdziwego Gibsona Les Paula. Cztery lata później założyłem świadomie stylistycznie zespół Zdrowa Woda, z którym wspólnie z kolegami realizujemy nasze dziecięco - młodzieńcze marzenia i pasje muzyczne. Dziś posiadam pokaźną kolekcję gitar głównie Gibsonów les pauli oraz wzmacniaczy - w większości Marshalli, a także dużą płytotekę w której znajduje się m.in.nasza dyskografia. Setki zagranych koncertów i festiwali są poczuciem spełnienia. Warto było!!!
Moje inspiracje muzyczne to ogólnie pojęta muzyka bluesowo-rockowa, której przewodzi wyraźnie stylistyczna gitara. Spośród najważniejszych wykonawców wymienię: Allman Brothers Band, Led Zeppelin, ZZ-top, Gov't Mule i oczywiście polski Breakout. Szczególną estymą darzę Gary'ego Moora za umiejętności i wrażliwość muzyczną. Z młodszych wykonawców nietuzinkowy wydaję się być Joe Bonamassa. Jednocześnie cenię wielu stylowych wykonawców, którzy nie dotarli na tzw. szczyt popularności.
Polska dziesiątka Sławka:
1. Pomaluj moje sny- Breakout
2. Gdybym był wichrem - Breakout
3. Co się stało kwiatom- Breakout
4. Dziwny jest ten świat - Niemen
5. Jaskółka uwięziona- Borys
6. Asfaltowe łąki -ABC
7. Ona przyszła prosto z chmur- Budka Suflera
8. Memento z banalnym tryptykiem - SBB
9. List do M- Dżem
10. Autobiografia - Perfeckt
Marek Modrzejewski - wokalista, który wie jak łowić ryby i... fanów bluesa.
W domu zawsze była muzyka. Mama miała piękny głos i kolekcję ulubionych płyt. Prym wiódł Jerzy Połomski, a z damskich głosów dominowała Halina Kunicka. Szybko zorientowałem się, że to nie moja bajka i przyniosłem "Dziwny jest ten świat" i "Sukces" Niemena. Prawdziwy przełom nastąpił jednak, kiedy na moim adapterze wylądował "Blues" Breakoutu. Zrozumiałem, że też tak chcę i przystąpiłem do edukacji muzycznej. Podglądałem zespoły starszych kolegów z mojego miasta, takie jak Odłam czy Stratus. Nie bez znaczenia była "Gitariada" - niezwykły Festiwal Muzyczny w sąsiednim Aleksandrowie Kujawskim, gdzie prezentowały się młode kapele z całej Polski. W Ciechocinku odbywał się Przegląd Zespołów Gastronomicznych, podczas którego, poza obowiązkowym repertuarem lokalowym, można było usłyszeć kawałki zza żelaznej kurtyny i to w bardzo przyzwoitym wykonaniu.
Po odebraniu starannego wykształcenia, wróciłem do Ciechocinka, gdzie wiodłem przez kilka lat bardzo pasywny styl życia (śpiewam o tym w jednej z moich piosenek pt. "Prowincja"). Pewnego dnia przyszedł do mnie Sławek Małecki z torbą piwa i pomysłem na przyszłość. Pominę dalsze wypadki, bo można o nich przeczytać w internecie, ale przyznać muszę, że wtedy narodził się zespół Zdrowa Woda, który z powodzeniem funkcjonuje już 25 lat.
Dwa nazwiska są szczególnie ważne w moim muzycznym życiu,: Tadeusz Nalepa i Bob Dylan. Jest jeszcze wiele innych nazwisk i kapel, ale najważniejszy pozostał Nalepa w kraju i Dylan po drugiej stronie świata.
Posiadam również hobby. Od lat niepamiętnych jest to wędkarstwo, na którym zjadłem zęby, stąd może mam ich dzisiaj tyle ile mam.
Polska złota dziesiątka Marka:
1. Na drugim brzegu tęczy - Breakout
2. Co stało się kwiatom - Breakout
3. Modlitwa - Breakout
4. Wehikuł czasu - Dżem
5. Zegarmistrz światła - Tadeusz Woźniak
6. Dni których nie znamy - Marek Grechuta
7. Sen o dolinie - Budka suflera
8. Nie mogę ci wiele dać - Perfect
9. Jednego serca - Czesław Niemen
10. Testament - Test
Moje Korzenie muzyka w osiedlowym klubie "Relax" w Ciechocinku. Tam starsi koledzy w przerwach pomiędzy graniem w piłkarzyki, a graniem w karty "puszczali" rożne płyty - w tym także zachodnie: Deep Purple, Black Sabbath, YES, Genesis, a z polskich Budka Suflera, Niemen, Klenczon. Najbardziej zapamiętałem płyty SBB i Testu. Najczęściej odtwarzanym miejscem na płycie koncertowej SBB (w tym miejscu musiała być chyba dziura aż na drugą stronę), był fragment z perkusyjną solówką i zapowiedzią, że na perkusji zagra Jerzy Piotrowski. Wszyscy wtedy przycichali i w napięciu słuchali tego, co się stanie i choć słyszeli to solo tysiące razy, to za każdym razem było to dla każdego wielkie objawienie. Tak było w "Relaxie" pod koniec lat siedemdziesiątych. Później był Perfect i cała muzyka lat 80-tych.
W tym samym klubie była sala prób, gdzie grał słynny na tamte czasy Stratus. W tej właśnie salce stawiałem swoje pierwsze kroki na gitarze. Bardzo szybko przeszedłem na bas i tak zostało do dziś. Miałem wtedy 16 lat. Pierwszy poważny koncert na jaki poszedłem, to występ niemieckiej grupy Stern-Combo Meißen we Włocławku, a potem już się posypało. W sierpniu 1981 byłem na Pop Session w Sopocie. Zapamiętałem Maanam, Ogród Wyobraźni, De Press i Dżem. Potem były coroczne Jarociny od 1982 do 1987 roku, Campingi w Brodnicy, Noce Bluesowe w Olsztynie. Odwiedzałem wszystkie festiwale jakie się wtedy w Polsce odbywały. W latach osiemdziesiątych widziałem i słyszałem wszystkich wykonawców, którzy cokolwiek znaczyli na polskiej scenie muzycznej. Zawsze wolałem słuchać muzyki na żywo niż tej z płyt. Oczywiście kupowałem też i płyty, ale przede wszystkim polskich wykonawców: Republika, Perfect, TSA. Z zagranicznych kupiłem koncertówkę Purpli ,,Made in Japan” i niebieski long play Pink Floyd - ,,Wish You Were Here”. Nigdy nie zapomnę wyprawy na koncert Lynyrd Skynyrd do Frankfurtu nad Menem w 1999 roku. Dzisiaj słucham głównie radia, a gdy coś mnie zaciekawi, szukam w internecie i sprawdzam czy jest to coś wartościowego.
Moje pozamuzyczne hobby to głownie sport. Jestem fanem żużla i staram się chodzić na mecze na Motoarenie w Toruniu. Kiedyś nawet napisałem Hymn dla Apatora, który był prezentowany przez kilka sezonów podczas wszystkich spotkań na stadionie żużlowym w Toruniu. Zaśpiewali go: Zbyszek Krzywański z Republiki, Mariusz Lubomski, Kobra i Szybki Kazik z Kobranocki, Grzegorz Walczak z Czaqu, Adam Nowak z Raz Dwa Trzy, Jacek Beszczyński i jeszcze kilka osób, które też lubią speedway. Oprócz czarnego sportu interesuję się piłką nożną, ale w wydaniu telewizyjnym.
Na koniec rzecz najważniejsza. Na co dzień jestem strażakiem i przez prawie trzydzieści lat staram się pomagać ludziom. Przez dwadzieścia dwa lata jeździłem na pierwszym wyjeździe w Toruniu i uczestniczyłem czynnie w pomocy poszkodowanym w pożarach i wypadkach.
Krzysztof Baranowicz to klawiszowiec z niezwykle bogatą przeszłością artystyczną.
"Grałem między innymi w Sherwood, Luz Blues, Heartbreaker, 50%, Moskwa, 5000 Lat, G-Spot, Summertime, Fat Girls, Hay Way, Oddział Zamknięty, Leszek Cichoński, Bimber Poland, Sacriversum, Coolish Blues Session, John Broadway Tucker, Mike Grenee, Tipsy Drivers, Los Potatos i innych. Najbardziej cenię sobie bluesa, ale i dobrym funkiem , jazzem i punkiem nie pogardzę.
Dodatkowo trochę pogrywam na harmonijce ustnej (Hohner, Lee Oscar) oraz gitarce i perkusji. Instrumenty: organy hammonda WLM, leslie Solton, Ensonic SQ1+, Hammnod XK-1 Fatar SL 880, M-Audio 88. Rok 2013 to praca ze Zdrową Wodą (dzięki chłopaki, jest fajnie) oraz już od ponad 14 lat z Los Potatos. W tym też roku zakończyłem współpracę z Oddziałem Zamkniętym, ale myślę że sporo jeszcze grania dobrych dźwięków i imprez przede mną. Prowadzę klub muzyczny "Stereo Krogs" w Łodzi, gdzie od ponad 13 lat odbywają się różne koncerty (przynajmniej trzy razy w tygodniu) i jam sessions do białego rana. Dodatkowo trochę siedzę w systemach informatycznych klasy enterpice. Mam dwójkę dzieci - Mateusza lat 2 i Hanię lat 0,3. Jestem absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego (Informatyka i Ekonometria). Jedyną słuszną marką samochodu jest BMW, a motocykla Honda. Miałem kota i chomika, a z młodzieńczych lat została mi Wsk-a i wyścigowa licencja FIA".
Polska dziesiątka Krzysztofa:
1, TSA - 51
2. Turbo - Dorosłe dzieci
3. Oddział Zamknięty - Rzeka
4. Perfect - Obracam w Palcach złoty pieniądz
5. Perfect - Nie płacz Ewka
6. Perfect - Niewiele Ci mogę dać
7. Lombard - Taniec pingwina na szkle
8. Dżem - List do M.
9. Vox - Bananowy song
10. Andrzej Zaucha - Byłaś serca biciem
Dawid Leszczyk - perkusja nie ma dla niego tajemnic
Swoją przygodę muzyczną rozpocząłem w wieku 12 lat. W 1999 roku zdobyłem indywidualne wyróżnienie jako najlepszy perkusista na Blues Meeting w Kraśniku. W 2000 roku zostałem dostrzeżony przez Izabellin Studio, gdzie nagrałem promocyjny singiel z własną piosenką „Srebrne Kagańce” (w nagraniu wzięli udział wybitni muzycy m.in. Grzegorz Ciechowski, Maryla Rodowicz, Wojtek Pilichowski, Zbyszek Krebs). Od tego czasu współpracuje z wieloma wykonawcami np.: ORKIESTRA DNI NASZYCH, PARADOX!, GABRIEL FLESZAR, od 2008 w zespole ZDROWA WODA. W roku 2011 nagrałem ścieżkę perkusji do filmu fabularnego "Wymyk"
Polska dziesiątka Dawida:
1.SBB - Memento z banalnym tryptykiem
2.Czesław Niemen - Bema pamięci żałobny rapsod
3.SBB - Z miłości jestem
4.Perfect - Autobiografia
5.TSA - 51
6.Breakout - Modlitwa
7.Dżem - Naiwne pytania
8.Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat
9.Maanam - Sie ściemnia
10.Budka Suflera - Noc komety
Babilon, Zion, Jah Bless i wszystkie inne niezbędne terminy, które dotyczą muzyki reggae nierozerwalnie związanej od początków swojego istnienia z filozofią Rastafari, to temat na zupełnie inną audycję. Do korzeni świadomego reggae na Ziemiach Polskich i tak zapewne jeszcze kiedyś w programie Polisz Czart nawiążę. W najbliższy poniedziałek 18-go lutego postanowiłem jednak muzykę reggae potraktować w oderwaniu od stylu życia i filozofii, a skupić się przede wszystkim na tym, jak doszło do tego, iż ten egzotyczny jamajski rytm, który za sprawą Boba Marleya pod koniec lat 70-tych ubiegłego stulecia opanował sporą część świata, zainspirował także i tych polskich muzyków, którzy z reggae nie mają nic lub prawie nic wspólnego. Dajmy ponieść się falującemu rytmowi i zastanówmy się wspólnie nad fenomenem przeniknięcia muzycznego pulsowania rodem z dalekich Karaibów do repertuaru tych polskich artystów, którzy na co dzień nie noszą dredów i nie nawołują do powszechnej legalizacji pewnej egzotycznej rośliny.
Piotr Komosińskiwspółpracuje z naszą audycją od września ubiegłego roku. Odnalazł nas jako manager grupy Dopamina, a potem bardzo szybko stał się wiernym słuchaczem. W listopadzie otrzymałem maila, w którym Piotr poinformował mnie, że został managerem jednego z najważniejszych zespołów w historii polskiego blues-rocka - grupy ZDROWA WODA. Krótko po tej wiadomości Polisz Czart otrzymał od Piotra propozycję patronatu medialnego nad obchodami 25-lecia istnienia tej zasłużonej formacji. Niedawno poprosiłem Piotra, aby napisał kilka zdań o sobie. W związku z tym, że w świadomości Słuchaczy Polisz Czart Piotr zaistniał wcześniej niż nasz patronat medialny nad jubileuszem zespołu, którego jest managerem, postanowiłem świętowanie 25-lecia istnienia Zdrowej Wody rozpocząć od przedstawienia sylwetki managera i zarazem naszego słuchacza w jednej osobie.
Patrząc na Chłopaków, trudno uwierzyć, że to już minęło 25 lat
Pierwsze kasety jakie kupiłem to "Bad" Michaela Jacksona oraz składanka grupy Genesis. Był to okres kiedy muzyka nie była jeszcze aż tak ważna w moim życiu, jak ma to miejsce obecnie, ale pamiętam dokładnie radość, z jaką wracałem do domu, aby posłuchać zakupionych kaset. Przełomem był dla mnie moment, kiedy kolega podarował mi płytę "Trash" Alice Coopera. Nie stałem się wprawdzie od razu fanem tego artysty, ale dlatego właśnie ten moment zapamiętałem tak dokładnie, bo od niego wiele się w moim życiu zmieniło. Zaczęły się spotkania z kumplami i wspólne słuchanie płyt wielu znakomitych zespołów. Nigdy nie zapomnę, jak potrafiliśmy w piątkę siadać na kanapie, a przed nami stał "jamnik", z którego płynęły dźwięki rockowych i metalowych zespołów. Przeżywaliśmy ich muzykę do tego stopnia, że głowy nam potem z bólu "odpadały" :-) W roku 1992 czyli mniej więcej w wieku 16 lat w garażu rozpocząłem moje pierwsze próby gry na gitarze. Pamiętam, że używaliśmy wtedy do tego celu odbiorników radiowych. Było super :-) W 1993 roku zacząłem grać w zespole Warhead, z którym zagrałem też swoje pierwsze koncerty. Potem był Duke Buffon, który szybko zmienił nazwę na Buffoon, Pankratz, Ex Usu i Anal Action.
W 2004 roku wyjechałem na rok do Londynu, gdzie długo nie wytrzymałem bez grania i bardzo szybko założyłem zespół Chloramina. Wprawdzie wszystko skończyło się tylko na próbach, ale dzięki temu poznałem w Londynie kilka kultowych sal prób. Po powrocie do Polski powstał No Exit, a zaraz po nim Potty Umbrella - mój najważniejszy jak do tej pory zespół, który przyniósł mi mega doświadczenie i był ogromną muzyczną przygodą (m.in. mieliśmy ponad miesięczną trasę po Kanadzie z zespołem NoMeansNo, o czym można przeczytac tutaj). Potem na chwilę zaistniał Piggi Pop, a ostatnim zespołem w którym grałem i z którym nagrałem płytę "Weird Polonia" był Hotel Kosmos. Obecnie nie gram. Zajmuję się organizowaniem koncertów dla Zdrowej Wody oraz zespołu Dopamina, dzięki czemu cały czas obcuję z muzyką. Poza muzyką moją wielką pasją jest fotografia. Z wykształcenia jestem fotografem.
Dziesiątka Piotra:
1. Lech Janerka - Jezu, jak się cieszę
2. Tilt - Mówię ci że...
3. Brygada Kryzys - Centrala
4. T.Love - Warszawa
5. Mannam - Lipstick on the glass
6. Ścianka - Białe wakacje
7. Republika - Zapytaj mnie czy cię kocham
8. Ewa Braun - Ucieczka
9. Świetliki - Opluty
10. Something Like Elvis - Phantom
N.S.I. to, jak twierdzą jego członkowie, projekt poprzez który starają się odnaleźć i określić swoje własne miejsce w jazzowej czasoprzestrzeni, a jaki jednocześnie daje im pole do swobodnego realizowania własnych pomysłów. Grupa zwyciężyła podczas ubiegłorocznego 36-go konkursu Jazz Juniors w Krakowie. Oprócz Grand Prix zespół otrzymał także nagrody dodatkowe w postaci: zaproszeń na Festiwal „Gorzów Jazz Celebrations 2013” i cykl „Młody Jazz” w Tarnowskim Centrum Kultury oraz sesję nagraniową w studiu Raven. Ponadto grupa otrzymała także nagrodę specjalną ufundowaną przez jednego z jurorów Andreasa Malliarisa w postaci zaproszenia na Jazz Meeting Berlin 2013. Nagrodą indywidualną wyróżniono dodatkowo Dawida Fortunę - perkusistę.
Mam na imię Eliza i najkrócej mówiąc jestem mega szczęściarą. Dlaczego? Wygląda na to, że właśnie pokonałam nowotwór, a poza tym mam kogo kochać. Jestem mamą cudownego dwuletniego Szymka (Polisz Czart potwierdza, gdyż miał okazję osobiście poznać Szymka :-), którego mam z trochę mniej cudownym, ale wyjątkowym facetem (Polisz Czart pozwoli się tym razem nie zgodzić, gdyż także ma okazję znać faceta Elizy, który w jego opinii jest równie cudowny :-). Ten właśnie facet dba o to, czego słucha się w naszym domu lub w samochodzie. W 100% oddaję się jego gustowi muzycznemu. (Polisz Czart wyraża nadzieję, że nie tylko gustowi muzycznemu :-)
Wracając do mnie, to moje upodobania muzyczne ukształtowały się, kiedy byłam nastolatką. Chodziłam wtedy w powyciąganych swetrach, sztruksowych dzwonach i słuchałam chłopaków z Seattle. Oj tak... Pearl Jam, Soundgarden, jak również Nirvana czy The Doors zajmowały wtedy istotne miejsce w moim życiu. Zresztą do dziś bardzo chętnie ich słucham. Dokładnie nie pamiętam, czy to Janis Joplin sprawiła rewolucję w mojej szafie na rzecz długich sukienek i ogromnej ilości biżuterii z lat 70-tych.
Później w moim życiu zaczął przewijać się Pink Floyd, Led Zeppelin
Queen, U2, Stonsi, Metallica, Tool, Depeche Mode i inne. Bardzo lubię
polski rock. Od kilku lat staram się jeździć na Przystanek Woodstock i
nie mogę doczekać się, żeby zabrać tam mojego synka. W zasadzie lubię
każdy rodzaj muzyki za wyjątkiem "łupu cupu" tworzonego tylko na
klawiszach i kompie (Uff... Polisz Czartowi ulżyło, gdyż on też nie lubi tego momentu, gdy "Ona tańczy dla niego :-)
Świetnie bawię się przy rytmach reggae. Stara, poczciwa babcia Tina Turner towarzyszy mi podczas sprzątania, a Lenny'ego Kravitza nie wygoniłabym z mojej sypialni. Płaczę przy "One" U2, a fałszuję śpiewając dziecku w samochodzie Kult czy Ilussion. Na poprawę humoru zawsze działa na mnie hiszpańska kapela Bongo Botrako. To tak w wielkim skrócie o muzyce, której słucham. Poza tym kocham podróże, lubię serial Dr. House i wszystkie programy o operacjach plastycznych. Kocham gotować dla mojego faceta i moich gości (w tym momencie Polisz Czart poczuł, ze nadchodzi czas wzmocnienia organizmu i udał się do kuchni...)
A więc stało się!!! Różne były już odkrycia w historii medycyny. Były nawet i takie, które zostały uznane za tak doniosłe, że szacowna kapituła przyznająca coroczne nagrody Nobla postanowiła zachować je od zapomnienia i po wsze czasy zapisać złotymi literami dla potomnych. Przed czterema dniami wraz z Moniką i Bogumiłem podczas programu śledzikowo - walentynkowego zaprezentowaliśmy bardzo określony dorobek polskiej muzyki rozrywkowej. Specjalnie dla Was staraliśmy się z zegarmistrzowską precyzją wybrać te piosenki, które w sposób zabawny, a czasem nawet dowcipny traktują o tak zwanych sprawach damsko-męskich. Jednym słowem uczucia, erotyzm i "te sprawy", to od wieków jakże wdzięczny temat dla zdolnych autorów tekstów. Gdyby jednak przypadkiem ktoś z Szanownych Słuchaczy chciał nam zarzucić za daleko... posuniętą (wiem, że w przypadku tłumaczenia się w tej sprawie słowo to najszczęśliwsze nie jest) frywolność, odpowiem, że i tak wybraliśmy tak zwaną wersję lajtową repertuaru. Wszak nasza narodowa spuścizna tekstowej rubaszności posiada również i wersję hard, jak choćby niektóre teksty Kur, czy też większość piosenek legendarnej formacji Dr. Huckenbush. Dziś jednak chciałbym skupić
się
tylko na jednej piosence zaprezentowanej podczas ostatniego programu Polisz Czart. Oto ona:
Od razu nadmienię, iż nie zamierzam dokonywać tu szczegółowej analizy literackiej tekstu Blendersów, gdyż ufam, że 99 procent czytających te słowa i tak doskonale wie, co poeta miał na myśli. Przechodzę więc z miejsca do sedna mojego wywodu. Stosunkowo niedawno (przepraszam za wyraz niedawno) podano bowiem do wiadomości publicznej, że mieszkający na Florydzie światowej sławy emerytowany
polski
ginekolog - 71-letni Adam Ostrzeński jako pierwszy przedstawiciel ludzkości "dotarł" do poszukiwanego od zarania dziejów i niedostępnego jak do tej pory nawet dla najbardziej niestrudzonych śmiałków - tajemniczego punktu G. Nasz wielki rodak swoje odkrycie oparł o setki lat badań, z których pierwsze potwierdzone pochodzi z trzeciego wieku naszej ery i aby dodać pierwiastek sensacji, pan Profesor miał rzekomo dotrzeć do sedna całej sprawy podczas szczegółowego badania... 83-letniej pacjentki. "Całe moje życie - miał powiedzieć tuż po swoim odkryciu Profesor Ostrzeński - związane jest z chirurgią i nowymi technikami chirurgicznymi i oczywiście jest to bardzo ekscytujące być pierwszym człowiekiem, który zobaczył i dotknął tego organu".
A oto jedna z wielu stron www, która stanowi potwierdzenie opisanego odkrycia:
Jeśli to wszystko, co opowiada profesor Ostrzeński jest prawdą, to dziwię się, dlaczego Polska nie jest jeszcze w posiadaniu pierwszej w swojej historii Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Być może powinniśmy nawet powołać organizację, której nadałbym roboczą nazwę Komitet Presji Narodowej (w skrócie KPN), która zajęłaby się medialnym naciskiem, pikietami, a nawet pisaniem petycji do szacownej kapituły w Sztokholmie, w celu zainteresowania się przez nią epokowym odkryciem naszego ginekologa. Myślę, że w obliczu zaistniałej sytuacji, piosenka Blendersów sprzed lat nabiera obecnie dla naszej kultury narodowej znaczenia szczególnego i w związku z tym zaryzykuję nawet stwierdzenie, że być może od dawna była ona czymś w rodzaju inspiracji dla naszego wielkiego odkrywcy.
W związku z nieuchronnie zbliżającą się datą tak zwanego ŚLEDZIKA (najbliższy wtorek) oraz WALENTYNEK (najbliższy czwartek), Polisz Czart ma przyjemność zaprosić swoich Słuchaczy na szaloną godzinę rockendrolowo-dyskotekowego bujania się w rytm piosenek, wśród których szczególne miejsce zajmą te, które w treści odnoszą się do niezwykle wdzięcznego tematu, jakim są relacje damsko-męskie. Miłość bowiem, jak również i te mniej zobowiązujące stosunki damsko-męskie jakże często w polskiej piosence stanowiły na przestrzeni dziejów wdzięczny temat do romantyczno-ironicznych przemyśleń, czasem posiadały charakter frywolny, a nawet zabarwiony erotycznie. Zakończenie karnawału połączone z tematem miłosnych harców każdego roku
niesie ze sobą pod prawie każdą szerokością geograficzną moc imprez i
prywatek, których zakończenie może - jak to już zapewne często bywało w
przeszłości - okazać się dla wielu uczestników najdelikatniej mówiąc…
zaskakujące, a rozmiar bólu głowy połączonego z bardzo poważnymi lukami w
pamięci może znacznie przekroczyć XXL. Nic to jednak. Dla tych
śmiałków, którzy nie boją się przewlekłego bólu głowy oraz
emisji kolejnego własnoręcznie nakręcanego odcinka z familijnego cyklu
"Uwolnić pawia" będącego hitem "kina domowego" w każdy ostatni dzień
karnawału, przewidujemy szampańską porcję muzycznych rytmów, które w
połączeniu z trudną do określenia ilością płynów, niechybnie przyniosą
(jak zawsze) upragniony przez nich efekt.