Fragment koncertu Kasi Moś w londyńskim klubie Mikrus, który miałem okazję zapowiadać (fot. Dominik Witosz) |
Tak powstawał wywiad (fot. Maciej Malinowski) |
fot. Dominik Witosz | t |
Kasia podczas wywiadu (fot. Sławek Orwat) |
Aukso i Marek Moś z Motion Trio (fot. Maciej Jaros) |
Kasia: Od najmłodszych lat jeździliśmy na festiwale, na których występował tata ze swoim kwartetem. Byliśmy dziećmi, więc zapewne wolelibyśmy wraz z moim bratem Mateuszem bawić się w tym czasie z naszymi rówieśnikami (śmiech). Ale rzeczywiście przez samo uczestnictwo w tych wydarzeniach mieliśmy styczność z muzyką klasyczną. W naszym domu w zasadzie słuchało się tylko klasyki. Dopiero z bratem wprowadziliśmy do domu Pop, R'n'B czy Soul. Chciałam pójść do szkoły muzycznej i wydawało mi się to czymś zupełnie naturalnym. Poza tym Mateusz był w szkole muzycznej, znałam praktycznie wszystkich jego kolegów i koleżanki.To był mój świat.
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
- Jesteś absolwentką Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie wokalu Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Czym dla ciebie jest jazz i czy zamierzasz pójść kiedyś w tym kierunku, czy też wolisz pozostać w kręgu piosenki popularnej?
fot. Dominik Witosz |
Stevie Wonder podczas próby przed koncertem w holenderskiej TV (fot. Jac Nijs) |
Dodaj napis |
- Powiem ci, że piosenką "Fat" kompletnie powaliłaś mnie wczoraj na kolana. To, co wyczyniasz w niej ze swoim głosem już od pierwszych taktów wyraźnie pokazuje, że tego nie śpiewa "dziewczyna z podwórka", tylko artystka z zawodowo wyćwiczonym wokalem, a to, że jest to muzyka popularna wynika jedynie z tego, że jest ona skierowana do znacznie szerszego kręgu publiczności niż np. jazz. Wróćmy jednak do twoich początków: Stetsons, Lotharsi, The Fire. Opowiedz trochę więcej o swoich pierwszych doświadczeniach scenicznych.
Kasia: O kurcze... kiedy to było? Stetsons to rzeczywiście był zespół, z którym zagrałam kilka fajnych koncertów, w tym support przed koncertem zespołu pana Wojciecha Karolaka w Tychach w Teatrze Małym.
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Śpiewaliśmy głównie covery takich wykonawców jak np. Earth Wind & Fire. Założycielem zespołu był Paweł Steczek. Jego brat Piotr gra u mojego taty w orkiestrze i kiedy usłyszeli moje demo, zaproponowali mi współpracę. Lotharsi natomiast to jest big-band z Żor, który zresztą nadal istnieje. Śpiewałam z nimi jako 16-letnia dziewczynka i do dnia dzisiejszego czasem wspólnie koncertujemy. The Fire miał być w założeniu zespołem akademickim, który powołali do życia ludzie związani z Akademią Muzyczną w Katowicach. Miało tam śpiewać trzech wokalistów, a skończyło się na tym, że zrobiliśmy sesję zdjęciową i nie zagraliśmy żadnego koncertu (śmiech).
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Na program zostałam troszkę namówiona. Tuż po powrocie ze Stanów i po rozpoczęciu pracy z Grzesiem Piotrowskim. Dosyć długo zastanawiałam się nad decyzją. Trochę się tego bałam, bo np. mogę mieć gorszy dzień, czy, za bardzo się zestresuję. Taki program to zupełnie inne środowisko niż to, do którego jestem przyzwyczajona. Obawiałam się, że gdy coś pójdzie nie tak, moja kariera w skutek jakiejś chwilowej negatywnej oceny może skończyć się zanim się jeszcze na dobre zacznie. Z drugiej strony pomyślałam sobie, że może warto spróbować. Od czasu do czasu znajduję u siebie ten rodzaj odwagi, którego nie jestem nawet świadoma. Nie żałuję mojego udziału w tym programie. Rzeczywiście moja interpretacja "(You Make Me Feel Like) A Natural Woman" Arethy Franklin, przypadła jury i słuchaczom do gustu. Z komisją inaczej sprawy miały się w drugim odcinku. Zaśpiewałam Dżem... jury bardzo mnie za tę piosenkę skrytykowało...
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
- Absolutnie się z tobą w tym temacie zgadzam, bo przecież w ślad za taką zmianą musiałyby pójść kolejne:
"Nie wiem jak mam to zrobić, by kobietą się stać,
I nie wypaść ze swej roli, tej co pierwszy raz,
Gładzę czule jego ciało, skradam się do jego ust..."
Pomimo ogromnego szacunku, jaki mam dla pani Eli i to nie tylko za całokształt jej osobowości, ale - i tu będzie odrobina prywaty - także za to, że rok później jako jedyna jurorka stwierdziła, że to właśnie moja Katedra powinna wygrać finał, tym razem jednak nie mogę podzielić jej pomysłu, ponieważ dla mnie takie odwrócenie ról akurat w tym utworze po prostu się gryzie.
fot. Dominik Witosz |
- Czyli żadnego niedosytu nie było?
Kasia: Nie.
- W trakcie udziału w MBTM nagrałaś piosenkę "Uwierz" umieszczoną na debiutanckiej płycie zespołu Tax Free zatytułowanej Na ostatnim piętrze nieba. Utwór ten został stworzony na potrzeby akcji przeciwko bezmyślnemu kupowaniu psów. Masz 4 psy, 2 koty. Czy jakiegoś pupila pominąłem?
Kasia: Mam już pięć psów (śmiech).
Podczas wywiadu w pubie pojawił się pies, co wywołało u Kasi spontaniczną reakcję (fot. Sławek Orwat) |
fot. Maciej Malinowski |
- Zawsze uważałem, że miłość do zwierząt przekłada się na miłość do ludzi, ponieważ dotyka istoty życia.
Kasia: Każdy z nas ma w sobie odrobinę egocentryka. Chcemy, aby było nam dobrze. Ale to nie może być tak, że skupiamy się tylko na sobie, że tylko my się liczymy, że potrafimy być zaangażowani tylko w nasze szczęśliwe życie. Chcę być głosem tych, którzy nie mają głosu i kiedy dostałam propozycję od magazynu Playboy, na początku nie chciałam jej przyjąć, ale wtedy tato powiedział mi - wykorzystaj to do zrobienia czegoś dla ciebie ważnego.
fot. Sławek Orwat |
Kasia: Nie, no coś ty. One były kochane i grzeczne, a poza tym ja nie boję się psów i zwierząt dużo bardziej obawiam się ludzi.
- To były twoje psy?
Kasia: Nie, to były psy ze schroniska "Na Paluchu". Ten husky z okładki był akurat od pani, która ma psi zaprzęg złożony z zaadoptowanych psiaków.
- Wcześniej żaden wielki festiwal cię nie chciał w tym również opolski. Jak przyjęłaś dar od losu w postaci Eurowizji, bo umówmy się, że pięknie śpiewałaś zapewne od zawsze, ale to jeszcze nie stanowi żadnej przepustki do sławy? Mam na własny użytek dwie koncepcje dlaczego nie zrobiłaś dotychczas kariery - po pierwsze śpiewasz za dobrze i po drugie jesteś zbyt ładna.
Kasia: Kilka razy już to słyszałam (śmiech), ale ja nie myślę w ten sposób. Gdybym dopuściła do siebie takie myślenie, to byłoby mi najzwyczajniej w świecie przykro.
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
fot. Maciej Malinowski |
- A ja tak. Muszę ci się szczerze przyznać, że po raz pierwszy wierzę w to, że Polska może to wygrać. A moje pytanie spróbuję ci zadać jeszcze raz, ale w trochę inny sposób - czy jesteś świadoma, że jeśli ci się to jednak zdarzy, to nic w twoim życiu już nie będzie takie, jak dawniej?
Kasia: Wiem.
- A twój facet będzie musiał to wytrzymać. [Maciek - osobisty mężczyzna naszej reprezentantki na Eurowizję siedzi tuż obok Kasi i przysłuchuje się naszej rozmowie wtrącając do niej od czasu do czasu swoje trzy grosze - przyp. red.]
Kasia: W najgorszym wypadku Maciuś dostanie jakieś tabletki, uda się na kilka wizyt do psychologa i będzie z nim dobrze (śmiech). A tak poważnie... myślę że to się jednak nie zdarzy.
Kasia i Maciek (fot. Sławek Orwat) |
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Razem. Wszystko robiliśmy razem. Te warsztaty na tym właśnie polegają. Od podstaw każdą piosenkę tworzy się wspólnie, a wszystko to działo się tu, niedaleko nas pod Londynem.
- Powoli zaczynam rozumieć, dlaczego stylistycznie ta piosenka nie brzmi jak typowa piosenka z Polski, a jeśli już do czegoś można by ją porównać, to - tak jak już to powiedziałem - do stylistyki piosenek z filmów o Jamesie Bondzie.
fot. Dominik Witosz |
- Czy uważasz, że to, że ci ludzie są znani w branży muzycznej, może ci jakoś pomóc podczas Festiwalu Eurowizji?
Kasia: Nie wiem, jak bardzo są znani w Europie, ale pracują po europejsku i to jest duży komplement. Poza tym super byłoby dostać się na rynek japoński czy chiński, czy ogólnie mówiąc azjatycki. W ogóle moim marzeniem jest, aby ta druga płyta, która już powstaje, znalazła swojego wydawcę również poza granicami Polski
- Wiem, że szykujesz na swój występ w Kijowie jakąś wizualną niespodziankę, która ma być taką wisienką na torcie twojego występu. Zdradzisz mi co nieco, czy nadal będzie to wielka tajemnica? Czym chcesz zaskoczyć podczas finału?
Kasia: Z jednego pomysłu, który był super , musieliśmy niestety zrezygnować.
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Chodziło o hologramy.
- I dlaczego upadł?
Kasia: Niestety technicznie nie byłoby to wykonalne.
- Czym zastąpisz ten pomysł?
Kasia: A to musisz zobaczyć nasz występ 9 maja (śmiech). Na pewno znowu nawiążemy do motywu z preselekcji czyli do ptaków.
- Ufff... ulżyło mi (śmiech).
Kasia: Dlaczego?
- Założyłem sobie jeszcze przed naszym spotkaniem, że w tym miejscu naszej rozmowy wypowiem następujące słowa - obiecaj Kasiu, że nie dokleisz sobie brody!
Kasia: (śmiech) A wąsa mogę?
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Dokładnie tak.
- O czym tak naprawdę traktuje tekst "Flashlight"?
Kasia: Tym utworem - tytułową "Latarką" chcę naświetlić problem złego traktowania zwierząt. Jak to możliwe, że wciąż trzymamy psy na łańcuchach czy hodujemy zwierzęta na futra, to mi się nie mieści w głowie. Mój utwór ma jasny przekaz. Oczywiście ludzie też mogą się z tą piosenką utożsamiać. Na pewno wielu z nas czuło się kiedyś prześladowanym przez swoje poglądy, pochodzenie czy orientację. Śpiewam też do nich i o nich. Dla mnie między nami, a zwierzętami w wielu aspektach nie ma różnic. Utwór ten jest też dedykowany osobom, które na co dzień opiekują się zwierzętami i walczą o ich prawa. A te prawa są tak samo ważne jak prawa ludzi.
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
- Tak, tylko że nadal nie przekłada się to na popularność.
Kasia: Tylko czy popularność jest najważniejsza? Popularność jest dla mnie ważna tylko w tym sensie, że pomaga mi koncertować i pozwala prezentować naszą twórczość, może sprawić, że więcej ludzi kupi płytę. Ale ile razy popularność odebrała ludziom szczęście? Popatrz choćby na Amy Winehouse.
- Akurat w przypadku Amy moim zdaniem nie tyle zaszkodziła jej popularność, ile najgorszy z rodzajów samotności - samotność wśród ludzi. Napisałem nawet swego czasu na ten temat artykuł, w którym - aby to zobrazować - celowo użyłem cytatu z jej utworu "Wake Up Alone":
„W ciągu dnia, kiedy czymś się zajmuję, wszystko jest OK.
Uwiązana w miłości, nie muszę się zastanawiać gdzie on jest.
Aż chora z zapłakania, łapię się na tym, że robię zwrot o 180.
Kiedy sprzątam, to przynajmniej nie piję.
Biegam dookoła, więc nie muszę myśleć o myśleniu.
Ciche uczucie zadowolenia, które każdy posiada,
Znika wkrótce po zachodzie słońca.
W snach widzę twarz w moich wnętrznościach.
On zalewa mnie swoim strachem,
A przemoczona dusza pływa w moich oczach obok łóżka.
Wylewam się nad nim, rozlewa się księżyc, a ja... budzę się sama”.
Amy Winehouse 2008 (fot.Fion Kidney) |
- Na pewno tak, ale też sytuacja ta ujawniła jej słabość charakteru, bo przecież we współczesnym świecie wielu ludzi jest obserwowanych i mimo tego daje sobie świetnie z tym radę. Natomiast - masz rację - wielu z tych najbardziej popularnych nie poradziło z tym sobie jak choćby Michael Jackson, ale jednocześnie są i tacy jak Sting, którzy radzą sobie z tym znakomicie, bo ta umiejętność życia w takim, a nie innym świecie wynika jednak - jak sądzę - z wytrzymałości organizmu i z kondycji psychicznej...
Kasia: ...jak i z tego, jakich ludzi masz wokół siebie.
- Dokładnie! Wiele zależy od tego, w jaki sposób poukładasz sobie swój własny, prywatny mikrokosmos. Wróćmy jednak do Eurowizji. W moim odczuciu jesteś pierwszą reprezentującą Polskę artystką od czasów Edyty Górniak, która ma aż tak dobrą piosenkę i do tego popartą ogromnym talentem wokalnym, że istnieje realna szansa, aby wreszcie po raz pierwszy wygrać ten festiwal dla Polski. Nie może bowiem tak być, aby artystka przystępowała do konkursu, nie wierząc w możliwość odniesienia sukcesu. Czy ty wierzysz w okrutną zmowę jakiegoś bliżej niekreślonego lobby, czy też ten brak wiary wynika z czegoś zupełnie innego?
Kasia: Wynika on z tego, że Polska chyba nie jest najbardziej lubianym krajem w Europie.
- Chodzi ci o sytuację geopolityczną?
Kasia: Tak, to po pierwsze. Po drugie, ta piosenka - owszem - na pewno wielu ludziom będzie się podobała, ale myślę, że jednak łatwiejsze melodie dotrą do o wiele szerszego grona odbiorców, którzy o wiele chętniej właśnie na taki utwór zagłosują. Ufam i chcę wierzyć w to, że Polonia we wszystkich krajach biorących udział w Eurowizji będzie na mnie głosowała. Bardzo bym chciała, żeby tak było.
fot. Dominik Witosz |
Agnetha Fältskog 2013 (fot. Stockholm Pride) |
- Nie wiem, czy to zauważyłaś, ale jesteś trochę podobna do jednej z artystek, które w przeszłości wygrały już Eurowizję. Mam tu na myśli Agnethę Fältskog z zespołu ABBA, który w roku 1974 dał Szwecji pierwsze zwycięstwo w historii tej imprezy, po czym stał się najpopularniejszym uczestnikiem konkursu Eurowizji w historii. ABBA jako jeden z niewielu zwycięzców tego festiwalu osiągnęła później ogromny międzynarodowy sukces. Nie sądzisz, że to trochę taki dobry omen dla ciebie (śmiech)?
Zerkaj od czasu do czasu w lustro pod tym kątem i staraj się ten motyw wykorzystywać w wywiadach zagranicznych. Jeśli tylko na coś się ten mój pomysł przyda i w jakiś magiczny sposób ci pomoże, będę bardzo szczęśliwy (śmiech). A poza tym jeden ze współtwórców "Flashlight" jest przecież Szwedem. Ale skoro już cię tak porównuję do innych gwiazd, to czy czujesz się polską Adele, bo tak spontanicznie okrzyknąłem cię na swoim profilu Fb tuż po wysłuchaniu twojej konkursowej piosenki?
Kasia: (śmiech) Nie wiem. Nie, chyba nie. Chociaż może jesteśmy do siebie podobne, bo ona też jest bardzo szczera i nikogo nie udaje. Jeśli chodzi o głos, to nie śmiałabym się z nią porównywać.
fot. Dominik Witosz |
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Hmm... nie wiem, ale mam nadzieję, że tak nie jest. Mam również nadzieję, że w tym konkursie nie chodzi jednak o to, kto będzie najbardziej dziwny czy kontrowersyjny. W zeszłym roku wygrała Jamala z naprawdę dobrą i wartościową piosenką. Wysłuchałam tegorocznych uczestników i kilka piosenek naprawdę mi się podoba. Nie chcę za bardzo tego analizować, nakręcać się, że o Boże! Co ja teraz zrobię, bo ten tak śpiewa, a tamten tak itd, to na mnie źle wpływa. Staram się skupić na swoim występie, dopracować wszystko tak, aby być zadowolonym.
- W lutym 2017 roku wydałaś singel "Flashlight", który zapowiada twój drugi album studyjny. Czym ta płyta będzie różniła się od twojego debiutanckiego krążka i jakie masz pomysły na siebie do czasu rozpoczęcia Eurowizji, aby do perfekcji wykorzystać ten medialny szum, który z każdym dniem wokół ciebie narasta?
Kasia: Na pewno będę starała się, żeby ta płyta tak jak pierwsza, była szczera, niewymuszona i żeby znalazły się na niej wszystkie utwory, które chcę tam widzieć i w które wierzę. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której ktoś mi mówi, co powinno znaleźć się na mojej płycie, a co nie.
fot. Dominik Witosz |
Inspination - pierwszy album Kasi Moś |
- I tak będzie chyba najprościej i najkorzystniej dla ciebie.
Kasia: No chyba, że nagle pojawi się jakaś mała zagraniczna niezależna wytwórnia, która się nami zainteresuje. To byłoby dla mnie wielkim spełnieniem marzeń. A jak ja zamierzam ten sukces wykorzystać? Udzielam wielu wywiadów w Polsce i za granicą, najprawdopodobniej wystąpię w tym roku w Opolu, szykuje mi się spora liczba koncertów. 1-go czerwca gramy biletowany koncert w warszawskim klubie Progresja, którego już nie mogę się doczekać. Zagramy z całym zespołem wszystkie piosenki z naszej płyty i parę utworów premierowych, kilka fajnych coverów oraz oczywiście " Flashlight. To właśnie te momenty, na które obecnie najbardziej czekam.
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Sama nie wiem. Tak, jak wierzę w to, że pewnego dnia będziemy hodować mięso w laboratoriach i przestaniemy zabijać zwierzęta, tak samo staram się wierzyć w to, że któregoś dnia obudzimy się i stwierdzimy, że nieistotne jest to, kto płytę wydał, tylko to, jaka muzyka jest na niej zawarta i czy ta muzyka nas porusza.
- Jak to było z twoim epizodem amerykańskim i spotkaniem z Robin Antin oraz koncertem w klubie, którego właścicielem jest Johnny Depp?
Kasia: Przede wszystkim było to dla mnie ogromne zaskoczenie, kiedy dostałam się do zespołu i podpisałam kontrakt z Robin Antin. Nagle okazało się, że pierwszy koncert gramy właśnie w Viper Roomie!
- Jak w ogóle trafiłaś do Ameryki?
Kasia: Poleciałam odwiedzić moją koleżankę, która tam mieszka, 3 tygodnie byłam w Los Angeles, a pod koniec mojego pobytu na trzy dni pojechałyśmy na wycieczkę do Las Vegas.
- I tak z marszu bez żadnego planowania dostałaś się jako wokalistka do jednego z czołowych klubów Ameryki?
The Viper Room (fot. Mike Dillon) |
fot. Dominik Witosz |
- Tęsknisz dziś za tym wszystkim?
Kasia: Czasem tęsknię, ale za Stanami i za tymi wszystkimi fajnymi ludźmi, których tam poznałam. Cała ta przygoda pozwoliła mi na nowo uwierzyć w to, że ludzie potrafią jednak być dla siebie dobrzy i robić coś dla kogoś nie oczekując w zamian niczego.
- Mniej więcej 9 lat temu spróbowałaś swoich sił w spektaklu muzycznym wcielając się w postać Judasza w spektaklu "Pasja" wg św. Marka w reżyserii Pawła Mykietyna wystawianym podczas tak dużych wydarzeń jak Wratislavia Cantans, Festiwal Muzyki Polskiej w Krakowie czy Warszawska Jesień.
Kasia: Jezusa grała wówczas Urszula Kryger - wybitna mezzosopranistka, a Piłata zagrał Maciek Stuhr. Pierwotnie Judasza miał zagrać Lech Janerka, ale nieznanych mi powodów do tego nie doszło. Potem Paweł stwierdził, że dlaczego właściwie Judaszem nie może być kobieta i w tej konwencji miała to zagrać Agnieszka Chylińska, ale ta obsada też nie wypaliła. No i Paweł w końcu zadzwonił do mnie i tak w wieku 21 lat zaśpiewałam w Pasji. Przygotowywałam się do niej bardzo długo i byłam bardzo zestresowana, bo było to pierwsze wydarzenie tego typu w moim życiu, gdzie śpiewanie było zupełnie inne od tego, jakie wykonywałam na co dzień. Pamiętam, że w trzeciej części śpiewałam dość mocno wraz zespołem rockowym i to był jeszcze mój świat, ale w piątej części była już przeplatanka, gdzie na scenie zostaje już tylko chór oraz Urszula Kryger, a potem wchodzę ja i śpiewam solowe partie a capella, więc odnalezienie się w tych dźwiękach było dla mnie nie lada wyzwaniem.
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Pewnego dnia, dlaczego nie (śmiech).
- Zauważyłem, że na żywo wypadasz znacznie lepiej, niż w nagraniach studyjnych. Dostrzegłem to chociażby porównując, jak zaśpiewałaś "Flashlight" w teledysku i niedawno na żywo w Kijowie.
Kasia: Wiesz... prawda jest taka, że ja tę piosenkę chciałam jeszcze raz nagrać po powrocie do Polski, bo tę wersję nagrałam wtedy w Londynie w niecałe dwie godziny… Ale później zdecydowałam, że niech już tak zostanie, bo ja tak i tak zawsze inaczej śpiewam na żywo.
Klub Mikrus w Londynie w dniu koncertu Kasi Moś (fot. Sławek Orwat) |
fot. Sławek Orwat |
Kasia: Tak.
- Jakie wrażenia wyniosłaś z tego występu?
Kasia: Powiem ci, że bardzo fajne. Wcześniej bałam się, że nikt nie przyjdzie, ale pojawiło się sporo ludzi i odbiór tego, co się tam działo podczas i tuż po występie naprawdę był dla mnie bardzo pozytywny. Super atmosfera i bardzo fajni ludzie. Wolę zagrać taki właśnie koncert, dla niedużej grupy ludzi, którzy przyszli specjalnie dla mnie. W Mikrusie ludzie byli moim repertuarem zainteresowani, pokazywali na wszystkie możliwe sposoby, ze im się podoba i czułam się tam naprawdę bardzo naturalnie i dobrze. Była tam nawet pewna pani, która śpiewała ze mną wszystkie moje piosenki! I to jest właśnie dla artysty spełnienie marzeń, bo nieważne jest to dla ilu ludzi śpiewasz, lecz ważne jest to jak ci ludzie cię odbierają, jaką energię wysyłają w Twoją stronę i co po koncercie do ciebie mówią.
fot. Dominik Witosz |
Kasia: Cieszę się bardzo na ten występ i cieszę się, że po raz pierwszy będę mogła wystąpić na tak dużej scenie i niezmiernie jestem ciekawa jak to wszystko będzie zorganizowane. Wiesz, że nawet wczoraj, kiedy śpiewała Aleks, a ja czekałam na mój koncert, pomyślałam sobie nagle - kurcze, co ja będę czuła tam w Kijowie, skoro ja to oczekiwanie na swoją kolej tak bardzo przeżywam. Tak, na pewno będę przerażona, wiem o tym. Jedyne, co mnie pociesza to świadomość, że podobno przed tym najważniejszym występem jest zawsze aż tyle prób, że potem, kiedy wychodzisz już na ten decydujący występ, to mówisz sobie - e tam, to tylko kolejny raz (śmiech).
- Nie darowałby mi mój kolega - artysta fotograf, operator filmowy i dziennikarz muzyczny z Bedford urodzony w Rudzie Śląskiej Marek Jamroz, gdybym nie zadał ci tego pytania. Gang Olsena - mówi ci to coś?
Kasia: Tak, to zespół z Rudy Śląskiej.
- Czy oprócz ciebie i Gangu Olsena są w Rudzie Śląskiej jeszcze jacyś znani artyści z kręgu tak zwanej muzyki rozrywkowej?
Kasia: Prawda jest taka, że ja tylko urodziłam się w Rudzie Śląskiej, a konkretnie w dzielnicy Godula. Cały okres podstawówki, gimnazjum, liceum i studiów mieszkałam w Bytomiu. Potem rodzice przeprowadzili się do Tychów, ponieważ tata założył orkiestrę i ze względów logistycznych podjęli właśnie taką decyzję.
- Czujesz się Ślązaczką?
Kasia podczas wywiadu (fot. Sławek Orwat) |
Kasia: Bardzo dziękuję ci za rozmowę i pozdrawiam wszystkich, którzy dadzą radę w całości ją przeczytać (śmiech) oraz tych, którzy będą mi kibicować podczas mojego występu w Kijowie.
Świetny wywiad. Bez względu na lokatę tegoroczny utwór jest w top 2 naszych wszystkich eurowizyjnych propozycji. To się nie zmieni. :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny i fajny wywiad. Bardzo mi się spodobał pomysł p. Kasi na użycie hologramów w występie i szkoda że technicznie jest to nie możliwe, ale to może da się ten pomysł przedstawić w inny sposób jak rok temu w występie Armenii lub Australii czy też Rumunii w 2014r(proszę prześledzić video). Na próbach było widać że przed kamerą był ustawiony przeźroczysty materiał na którym były wyświetlane różne elementy. W kamerze wyglądało to jak hologram. Nie mam takiej możliwości ale może autor tego bloga przekaże ten pomysł p.Kasi. Może da się jeszcze coś wykombinować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńArtyści jazzowi wysokiej klasy często (nie zawsze) rozumieją dobrze język muzyki i potrafią się nim posługiwać w przeciwieństwie do "konfekcyjnych zakładów produkcji piosenek" gdzie robi się badania rynkowe, a następnie kopiuje sztuczki innych (lepszych) muzyków, którzy w badaniach otrzymali najwięcej głosów. Bo ciemna masa to kupi?
OdpowiedzUsuń