czwartek, 31 lipca 2014
wtorek, 29 lipca 2014
niedziela, 27 lipca 2014
sobota, 26 lipca 2014
piątek, 25 lipca 2014
Paweł "Freebird" Michaliszyn - Warren Haynes
Freebird i Dickey Betts z Allman Brothers Band |
… Myślę, że anioł, którego miałem kiedyś na ramieniu
Został w mym rodzinnym mieście...
A tutaj, w Mieście Aniołów
Nie ma ich wystarczająco dużo, by kręciły się wokół..
Warren Haynes zanim pojawił się w Allman Brothers Band praktycznie pozostawał kimś absolutnie nieznanym. A przecież grał już cudnie na płytach dość kontrowersyjnego Davida Allana Coe. Dusił się tam jednak. Powołał do życia Rich Hippies. Nigdy nie wydano tego na płycie, ale oczywiście ktoś w końcu wyniósł ze studia owe nagrania. Ten oficjalny bootleg można kupić za niebotyczne pieniądze na E-Bay – jeśli ma się dość szczęścia. To właśnie już wtedy powstały kompozycje, które definiowały unikalny styl Warrena-gitarzysty. Pod koniec 1987 roku Dickey Betts, gitarowa podpora Allman Brothers Band, decyduje się przyjąć Warrena do swego zespołu. Podczas sesji do znakomitej „Pattern Disruptive” Warren poznaje Matta Abbtsa. Musi jednak minąć jeszcze parę lat zanim ci dwaj staną razem na scenie w innym zespole. Kiedy w 1989 roku Dickey rozwiązywał swój zespół, Warren dopiero ruszał na szlak.
Jak wspomniał po latach, bał się wtedy, że to koniec. Bał się falstartu. A doskonale zdawał sobie sprawę z siły, jaka w nim drzemie. Kiedy od lat skłóceni Gregg Allman i Dickey Betts podają sobie w końcu ponownie ręce, zakładają, że nowym owocem ich ocalonej przyjaźni musi być reaktywacja Allman Brothers Band. Szanse na powrót do dawnej chwały były znikome. Po koszmarnych „Brothers On the Road” i „Reach For the Sky” potrzebowali cudu i dobrej woli ze strony Stwórcy, który chyba mocno się zastanawiał, czy dać tym wariatom jeszcze jedną szansę. Dał – przecież miał w tamtych stronach swego posłańca.
Właściwie dwóch. Spotkali się na próbie Allman Brothers Band. Warren i Allen. I niewidomy fenomen hammonda, Johnny Neel. Kiedy trafiła w moje dłonie „Seven Turns”, myślałem sobie, cóż, kolejna płyta próbujących powstać na nogi wielkich przegranych. Jednak wystarczyło jedno przesłuchanie. Umarł król, niech żyje król. I nie mam na myśli Dickeya, a Duane’a Allmana i Warrena, Barry’ego Oakleya i Allena. Tak, miał tu miejsce cud. I nawet nie sprawdzajcie, który z Braci był autorem większości tych wspaniałych kompozycji. To nieistotne. Widać tu żyły na wierzchu. Świeża krew tchnęła w Allman Brothers Band ducha sprzed 1971 roku. To Warren i Allen podnieśli poprzeczkę tak wysoko, że spokojnie mogła zawisnąć w zardzewiałym miejscu, gdzie kiedyś umieścili ją Duane i Barry. Później było już tylko lepiej. „Shades of Two Worlds”, chyba jedna z najpiękniejszych płyt Allman Brothers Band. I ponownie siła Warrena wyniosła Braci na szczyt. Niestety, zaczęły się natręctwa Dickey’a – oto wychowałem na własnej piersi wroga. To smutne, ale tak widział to Dickey. Wyłącznie on. Warren nie ograniczał się jedynie do zespołu Braci. Powołał do życia własną grupę – Warren Haynes Band. Ta nazwa pojawi się raz jeszcze wiele lat później. To był bardzo trudny moment w karierze Warrena. Kiedy Dickey miał odpowiedni humor, pozwalał zagrać muzykom Warrena przed ABB. Nieobecny duchem Gregg w ogóle nie zwracał uwagi na to, co zaczęło się dziać w zespole. Po latach Warren powie: „Ja po prostu chciałem jak najlepiej grać. Fenomenalny Dickey powodował, że wspinałem się coraz wyżej i wyżej. Był dla mnie napędem. Tak wiele mu zawdzięczam. Zawsze wymagał najwięcej”. Warren zgodnie ze swą spokojną naturą nie zauważał wyścigu w jaki wciągnął go pogrążony w alkoholowym nałogu Dickey. Z przecudnej harmonii dwóch gitar w zespole zaczęło kiełkować szaleństwo i nienawiść. Krótko mówiąc, natchniona gra Warrena powodowała u Dickeya skłonności bliższe sportowi, niż muzyce. Ten Haynes był po prostu za dobry. A powinien być co najwyżej średni. „Where It All Begins” przelała czarę goryczy. Fantastyczny album powinien scalić odrodzonych Allman Brothers Bands. Przecież w Woodstock zagrali najlepiej od czasów Duane’a. To był zespół. Albo lepiej zabrzmi – to miał być zespół. Niepowtarzalny zespół. Wrócili przecież w wielkim stylu. Nie odcinając kuponów od minionych lat zaoferowali światu nowy materiał. I był to materiał prawdziwie allmanowski. Od „Brothers And Sisters” nigdy nie brzmieli lepiej. Niestety, alkoholowa hydra w umyśle Dickey’a zaczęła niszczyć to, co z takim trudem właśnie narodziło się.
… Gdy nie możesz znaleźć światła
Które wskaże ci drogę w mglisty dzień
Gdy gwiazdy nie świecą jasno
A ty czujesz jakbyś zgubił swą drogę
Gdy światła twojego domu
Palą się tak daleko stąd
Musisz pozwolić swojej duszy zalśnić
Dokładnie tak, jak mawiał mój tata…
W tym trudnym czasie Warren spotyka ponownie Matta Abtsa. I wraz z Allenem powołują do życia rockową bestię – ciężko pracujące bydlę Gov’t Mule. Przez kolejne trzy lata grają na dwa fronty. Gov’t Mule okazał się pomysłem ponadczasowym. Pozwalał muzykom popłynąć dalej. Uwolnieni od skądinąd znakomitej bluesowej stylistyki Allman Brothers Band, w Gov’t Mule mogli pozwolić sobie na wszystko. Geniusz i potęga Warrena objawiają się już w pierwszych sekundach debiutu. James Hetfield w jednym z wywiadów powiedział wtedy, że „ten cały Gov’t Mule Warrena Haynesa wprowadzi muzykę rockową w nowe millenium”. Nie mylił się. Trzech wirtuozów z bagażem muzyki lat siedemdziesiątych na karku , z wyborną techniką, nad którą sprawowali absolutną kontrolę, nagrało trzy rockowe albumy, które dziś uważane są już za kanon. Druga „Dose” i trzecia „Life Before Insanity”. Ta ostatnia to epokowe dzieło. Zagrane i zaśpiewane tak, jakby sam Stwórca brał udział w tej sesji.
Warren Haynes. Cóż mam jeszcze dodać? Dziś to nazwisko-pomnik. Warren Haynes to nie tylko Allman Brothers Band i Gov’t Mule. To również The Dead, Phil Lesh & Friend i samotny Warren na scenie. Wymienię tylko paru – byli Jimi Hendrix, Paul Kossoff, Jimmy Page, Duane Allman, Allen Collins i jest Warren Haynes, przywołujący duchy wielkich nieobecnych. Nie jestem muzykiem, więc nie interesują mnie techniczne sztuczki czy sprzęt użyty do zapisu płyty. Interesuje mnie efekt finalny. Interesują mnie emocje. Interesuje mnie przyczyna i skutek. Ten facet naprawdę gra. Nie epatuje techniką. Nie jest muzycznym matematykiem, a przecież mógłby być. Trzeba zagrać ból? Gra tak, że boli. Chcecie poeksperymentować i doświadczyć rozpaczy? Proszę bardzo. Warren Haynes przywoła ją w moment. Potrzeba wam furii wściekłego zwierza? Przecież ją macie – od debiutu do „By A Thread”.
Paweł "Freebird" Michaliszyn i Warren Haynes |
… Nie ma różnicy między aureolą i koroną
Nie ma różnicy między błaznem i klaunem
...Gdy masz wybrać coś tutaj – w Krainie Złamanych Obietnic
Chłopak na rogu sprzedaje narkotyki, by cię nakręcić
Prawdopodobnie sprzedał już swą duszę, lecz któż chciałby ją kupić?
Dusze nie są najważniejsze tutaj – w Krainie Złamanych Obietnic
Jest ustalona granica, ale módlmy się, byśmy nigdy nie musieli jej przekraczać
Tam, po drugiej stronie jest Kraina Straconych
Mnóstwo ludzi zboczyło kiedyś z drogi
Życie było dla nich tylko przygodą, a teraz nie mogą odnaleźć drogi do domu…
Paweł "Freebird" Michaliszyn
Z Archiwum Tangerine Agency
https://www.facebook.com/TangerineAgencjaKoncertowa?fref=ts
środa, 23 lipca 2014
22-go lipca w Warszawie wystąpi Kansas. Zaprasza Paweł Freebird Michaliszyn
Paweł Freebird Michaliszyn,
urodzony w 1959 roku w Pleszewie. Z wykształcenia zootechnik, z pasji i
zamiłowania dziennikarz muzyczny. Bezlitosny krytykant amatorszczyzny.
Współpracował ze specjalistycznymi magazynami muzycznymi Metal Hammer,
Tylko Rock i Twój Blues. Autor cyklu Magia Białego Południa.
Popularyzator amerykańskiego southern rocka i tzw. jam bands. Autor
suplementów do książki Scotta Freemana "Jeźdźcy Północy. Historia The
Allman Brothers Band" wydanej nakładem poznańskiej firmy Kagra. W
polskim wydaniu tejże książki jest autorem historii zespołu Gov't Mule.
Autor znakomitych wywiadów. Promotor muzyczny. Od lat wspiera medialnie
swych amerykańskich przyjaciół: Gov’t Mule, Point Blank, Lynyrd Skynyrd,
Warren Haynes Band, Derek
Trucks, Allman Brothers Band, Dickey Betts, Mike Harris, The
Soulbreaker Company, The Breakfast, PHISH, Moe., Devon Allman, Royal
Southern Brotherhood, Outlaws. Współpracuje z Agencją Koncertową
Tangerine. Prowadzi specjalistyczny sklep muzyczny. Od 20 lat autor
jednej z najciekawszych audycji radiowych "Wieczór Nie Tylko Rockowy by
Pawel Freebird Michaliszyn". Słuchacze nazywają ten mistyczny program
„Spotkaniem Wilczej Watahy” Każda środa od 23:00 Radio Centrum Kalisz
106,4 FM
„…To była długa droga na szczyt…” śpiewał Gregg Allman. Kansas jest dla amerykańskiej sceny muzycznej tym, czym był dla europejczyków np. Yes. Yes zabłądził wielokrotnie; Kansas tylko raz, a i tak była to sytuacja wymuszona przez samo życie. Rdzeniem rozbudowanej ornamentyki muzyki tych pięciu facetów z Topeka był hard rock. Jak wspominał przed laty Kerry Livgren - na początku drogi byliśmy w równym stopniu zafascynowani dokonaniami Emerson Lake and Palmer i Genesis z jednej strony, a Allman Brothers Band i Lynyrd Skynyrd z drugiej strony.
Ale niestety, ma jeden poważny mankament, jest za krótki. Zawsze pozostaje niedosyt. I tak jest do dziś. Kiedy w 1983 roku Kansas opuszczają Livgren i Hope, los zespołu wydaje się przesądzony. W 1985 roku na szczęście ze Stevem Walshem w składzie powracają. W ekipie pojawił się gitarzysta Steve Morse. W mojej opinii był to najmniej udany okres działalności Kansas. Nie będę was męczył opisywaniem wszystkich przetasowań personalnych jakie miały wtedy miejsce w zespole. PRAWDZIWY KANSAS powstał z kolan w 1997 roku wraz z nagraniem znakomitego albumu Freaks of Nature. Co prawda z oryginalnego składu pozostało troje muzyków (Ehart, Walsh i Williams) ale nowy nabytek, skrzypek David Ragsdale okazał się strzałem w dziesiątkę. Z gościnną pomocą samego Robbiego Steinhardta udało się na tej płycie przywrócić ducha starego Kansas. Ponownie pojawiła się wyjątkowa, kosmiczna energia, którą zespół tak bardzo zachwycał na swych wczesnych albumach. I w tym składzie Kansas koncertuje z ogromnym powodzeniem do dziś. Ciągle są potęgą i ciągle zachwycają. W tym roku pojawią się za sprawą Agencji Koncertowej Tangerine w Polsce. Trudno w to uwierzyć?
Dust in The Wind, Carry on Wayward Son, Lamplight Symphony czy Icarus Borne on Wings of Steel usłyszeć na żywo w Polsce.
Cóż, marzenia czasami się spełniają.
Zapraszamy.
Agencja Koncertowa Tangerine
Paweł Freebird Michaliszyn
poniedziałek, 21 lipca 2014
niedziela, 20 lipca 2014
20-go lipca we Wrocławiu wystąpi Projekt Friquis, który składa się z muzyków cenionego przez słuchaczy Polisz Czart zespołu Aleks Gala Przyjaciele!
W najbliższą niedzielę (20 lipca) o 19 zapraszamy do Wrocławia do Melancholii (ul. Hubska 54) gdzie zagra formacja PROJEKT FRIQUIS. Będzie to koncert z cyklu MŁODE BRZMIENIE. PROJEKT FRIQUIS to legnicko-opolski duet gitarowy, który dopiero niedawno zdecydował się zaprezentować szerszej publiczności. Muzycy są młodzi, ale już z niezłym warsztatem. PROJEKT FRIQUIS łączy brzmienie gitary akustycznej z elektryczną. Jest dynamicznie, miejscami flametal, miejscami coś spokojniejszego. 20 lipca FRIQUIS zaprezentuje oprócz własnych kompozycji (m.in.Sleeping with a moonlight, Blue Clouds czy Crossroads) także covery: I Love The Rain (Lenny Kravitz) i Angel of Mercy (Black Label Society). Połowa zespołu jest zaangażowana w doskonale znany słuchaczom Polisz Czart band: ALEKS GALA PRZYJACIELE. Damian Szpyra jest gitarzystą zespołu Oli Gala, a jego mocne riffy słyszymy choćby w utworze "Save my soul" obecnym wśród kandydatów na Liście Przebojów Polisz Czart. Damian gra we FRIQUIS z Damianem Aftamińskim - muzykiem z pasji i wykształcenia, wielbicielem muzyki Johna Mayera i Johna Frusciante. Wstęp wolny!!!
sobota, 19 lipca 2014
piątek, 18 lipca 2014
Nie masz dema nagranego? Zrób je dobrze u Remiego!
Remi Juskiewicz urodził się w Zgorzelcu. Szkołę podstawową i średnią ukończył w Inowrocławiu. Równolegle uczęszczał do Państwowej Szkoły Muzycznej 1. Stopnia w Inowrocławiu, którą ukończył w klasie akordeonu. Próbował kontynuować swoją edukację muzyczną w Państwowej Szkole Muzycznej 2. Stopnia w Inowrocławiu w klasie puzonu, ale zakończyło się to po drugim roku nauki niepowodzeniem. To zdarzenie nie przeszkodziło mu jednak z pasją używać elektronicznie wygenerowanego puzonu w wielu aranżacjach Tottus Tuus - dziś już nieistniejącego, jednego z najbardziej znaczących zespołów polskiego Londynu. W latach 80' Remi był instruktorem muzycznym w domu kultury oraz muzykiem w kilku lokalnych zespołach (między innymi zrealizował teledysk z zespołem YA, z którym koncertował w Polsce i zagranicą). Wystąpił też z zespołem SHE na jednym z festiwali w Jarocinie). Z międzynarodową formacją Jitter nagrał w Londynie piosenkę, która ukazała się na prestiżowej kompilacji Piotra Kaczkowskiego Mini Max. Grupa Tottus Tuus wystąpiła wielokrotnie podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (Luton i Londyn) oraz jako support zespołu Lady Pank w londyńskiej Sheperd's Bush Empire w roku 2010. To właśnie Remi jest odpowiedzialny za doskonałą jakość nagrań tej grupy, które zrealizowane w studio domowym, dzięki jego sprzętowi i umiejętnościom, dorównują poziomem i brzmieniem nagraniom studyjnym wielu topowych kapel. W Tottus Tuus grał na gitarze. Od ponad roku czyni to samo w Blueberry Bush, który powołał do życia wraz z ostatnim składem Tottuz Tuus (za wyjątkiem wokalisty i basisty) i w którym także jest autorem piosenek. Blueberry Bush przebojem wdarł się do ścisłej czołówki polskich zespołów rockowych UK. Formacja ta poza niekwestionowanym profesjonalizmem instrumentalistów wyróżnia się także obecnością charyzmatycznej wokalistki Mercedes rodem z gorącej Hiszpanii.
Niedawno Remi stworzył specjalną stronę internetową:
Na stronie możemy znaleźć nastephttp://remi-studio.com/ującą propozycję:
Lubisz śpiewać i chcesz niedrogo nagrać swoje pierwsze demo ?
Przeraża Cię perspektywa nagrywania w dużym studiu nagrań ?
Nie masz podkładu do piosenki, którą chciałbyś/chciałabyś nagrać ?
Oto rozwiązanie.
...Zapraszam Cię do domowego studia nagrań, gdzie pracuje się w miłej, ciepłej atmosferze, bez stresu i napięć. Nagrania odbywają się, pod okiem i uchem, muzyka, wokalisty, zajmującego się na co dzień również swoimi własnymi projektami muzycznymi.
Zachęcam wszystkich artystów - tych początkujących oraz tych, którzy już mają dorobek, ale chcieliby go zsrejestrować z gwarancja dobrej jakości technicznej. Być może własnie te nagrania będą w przyszłości brały udział w propozycjach do Listy Przebojów Polisz czart, a kto wie... byc może nawet zdobędą jej szczyt.
środa, 16 lipca 2014
poniedziałek, 14 lipca 2014
Z Nowego Świata na Ochotę aby nagrywać i do... "nowego świata" aby spełnić marzenia. Emiliyah Singer vel Emilia Witkiewicz. Bliska krewna Witkacego 14-go lipca w Polisz Czart!
Na imię mi Emilia z “tych Witkiewiczów“. Przyszłam na świat w 1982 roku, stworzona przez parę znakomitych śpiewaków operowych. Pierwsze poczynania muzyczne sięgają wieku mojego lat trzech, kiedy to wręcz wymuszałam od rodziny należytej uwagi, podczas kiedy to “występowałam“ na wszelkiego typu zgromadzeniach w naszym domu... Przez ok 10 lat “grzmociłam“ w fortepiano. Sąsiedzi mieli dosyć. Ja również. Zamiast ćwiczyć gamy i pasaże, naprawdę wolałam bawić się w sklep lub pisać piosenki do audycji na żywo w radio JAZZ Warszawa. Pierwsze nagrania to był rok 1997. Podroż z keyboardem z Nowego Światu na Ochotę... Ten dziwny wzrok przechodniów i pierwsze studio, w którym... przesterowałam mikrofon. Potem śpiewałam tu i tam. Jakieś domy kultury, jakieś nagrody - nawet Grand Prix.
Pod koniec liceum (Witkacego zresztą) miałam jechać do Katowic i tam bez egzaminów być przyjęta, ale... zrezygnowałam. Wyjechałam za granicę i tam już życie moje poszło innym torem. Poprzez osobiste dramaty młodej kobiety, rozterki emocjonalno-depresyjne do pięknego momentu zostania matką... w młodym, ale “gotowym na wszystko“ wieku lat 19-tu. Po powrocie do Polski i ułożeniu sobie życia “na nowo“ (bez pomocy rodziców nigdy by się to nie udało), odezwała się we mnie Muzyka... Gdyby nie “ona“ pewnie nadal byłabym w dole. Moja wybawicielka z opresji. Zaczęłam znowu pisać. W latach 2003 – 2005 dość dużo się działo. Chórki u Patrycji Kosiarkiewicz – wspaniałe przeżycia, nauka, poznałam fantastycznych ludzi... Muzyków. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć “jak to jest“. Tomek Bogacki i Kamil Sajewicz - STEREOTYP – moje pierwsze demo i możliwość kolaboracji z Fenomenem...
Pod koniec liceum (Witkacego zresztą) miałam jechać do Katowic i tam bez egzaminów być przyjęta, ale... zrezygnowałam. Wyjechałam za granicę i tam już życie moje poszło innym torem. Poprzez osobiste dramaty młodej kobiety, rozterki emocjonalno-depresyjne do pięknego momentu zostania matką... w młodym, ale “gotowym na wszystko“ wieku lat 19-tu. Po powrocie do Polski i ułożeniu sobie życia “na nowo“ (bez pomocy rodziców nigdy by się to nie udało), odezwała się we mnie Muzyka... Gdyby nie “ona“ pewnie nadal byłabym w dole. Moja wybawicielka z opresji. Zaczęłam znowu pisać. W latach 2003 – 2005 dość dużo się działo. Chórki u Patrycji Kosiarkiewicz – wspaniałe przeżycia, nauka, poznałam fantastycznych ludzi... Muzyków. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć “jak to jest“. Tomek Bogacki i Kamil Sajewicz - STEREOTYP – moje pierwsze demo i możliwość kolaboracji z Fenomenem...
oraz wiele innych projektów takich jak “Młode dusze Polskiego Soulu“, wiele nagrań i koncertów. Szansa na Sukces – program z T. Love – prawie wygrana finału. Nagroda??? Dla mnie? – występ przed olbrzymią publicznością pełną miłości i wsparcia... niezapomniane momenty. "Pamiętajmy o Osieckiej" – 2-gie miejsce. Nagroda publiczności i prezydenta Sopotu. Koncerty z najwybitniejszymi : Jagodziński. Karolak, Śleszyńska, Szcześniak
2007. Znowu wyjazd. Tym razem UNITED KINGDOM. Również sytuacja życiowa. Tym razem poważna ze spełnieniem najistotniejszych marzeń... Ciężkie początki... fabryki... noce... W końcu praca, w którą obróciłam moje hobby uroda płci i tak niby pięknej. To wszystko poprzeplatane kolejnymi dramatami w końcu podprowadziło do... upadku wręcz w pijanym widzie. Kolejny lyk zapomnienia oddalał mnie od własnego istnienia... I znowu na ratunek przyszła znajoma MUZYKA. Tym razem ta, która w sercu zawsze grała, tylko nie miała okazji się wydostać. Piękna muzyka miłości – REGGAE.
Kolaboracje: Starkey Banton, Kenny Knots, Mahlyka Mowty. Wystepy z
legendami brytyjskiej sceny reggae: Peter Hunnigale, Vivian Jones,
Frankie Poul, Janet Kay, Tradition, Carrol Thompson, Dennis Bovell and
many more... pozwoliły mi nauczyć się wielu istotnych rzeczy, elementów
kultury i wiary... Wiary, która zawsze była mi najbliższa... Kochaj
bliźniego swego jak siebie samego... Szanuj... Nie gardź... Przebacz...
Żyj miłością...
Od momentu mojego kolejnego wzniesienia dużo się
wydarzyło. Muzycznie i duchowo. Przemian duchowych jest pewnie mniej niż
tekstów które powstają. Na kilka płyt starczy. Od 3 lat śpiewam, piszę,
występuję z The Mighty Z All Stars, z którymi wydaliśmy EP-kę dostępną
na iTunes oraz parę utworów “one off“ dostępnych na soundcloud ZA DARMO.
Powstały też niereggae'owe kolaboracje: Slowly - dope 79 feat Emiliyah
uk / pl , Kest feat Emiliyah / uk, FuturePunkerz Feat Emiliyah / it W tym samym czasie kolaboruję z rożnymi producentami, co owocuje rożnego typu brzmieniami... RnB, Drumm and Bass, Neo Soul... Wyżywam się twórczo – producencko i śpiewaczo . Boże jakie to przyjemne! Od Lutego 2014 śpiewam również z drugim bandem - Jah Vessel, z którym pracujemy nad coverami, ale również nad nowym oryginalnym materiałem. Rozwija się również moja współpraca z producentami ze świata jak i z Polski naszej Kochanej. Ostatnio nagrany kawałek “W MOJEJ REALNOŚCI“ I to chyba już... Nie lubię opowiadać o sobie i o tym “co zrobiłam“. Fascynuje mnie “dziś“ bo “dziś“ tworzy “jutro“, a “jutro“ jest przyszłością. Jestem. Trwam. Tworzę Kocham i dzielę się tym z pięknymi ludźmi, duszami, które potrzebują czasem ukojenia...
Moje polskie piosenki:
Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat
Martyna Jakubowicz - W domach z betonu nie ma wolnej miłości
Edyta Górniak - Litania
Varius Manx - Piosenka księżycowa
Renata Przemyk - Babę zesłał Bóg
Elektryczne Gitary - Człowiek z liściem na głowie
Republika - Telefony
Tadeusz Woźniak - Zegarmistrz Światła
Varius Manx - Piosenka księżycowa
Renata Przemyk - Babę zesłał Bóg
Elektryczne Gitary - Człowiek z liściem na głowie
Republika - Telefony
Tadeusz Woźniak - Zegarmistrz Światła
Hey i Edyta Bartosiewicz - Moja i Twoja Nadzieja
Bemibem - podaruj mi trochę słońca
Ta ostatnia piosenka w wykonaniu Emilii brzmi tak:
Ta ostatnia piosenka w wykonaniu Emilii brzmi tak:
niedziela, 13 lipca 2014
sobota, 12 lipca 2014
piątek, 11 lipca 2014
Za Polską tęsknię zawsze - Monika Lidke dla JazzPRESS-u (lipiec 2014)
fot. Monika S. Jakubowska |
- Haha, marki i Marki, nocne i dzienne, pozdrawiam Was, przede wszystkim dziękując panu Markowi Niedźwieckiemu. To "PanMarek" sprawił, że płyta "If I was to describe you" została wydana w Polsce przez Agencję Muzyczną Polskiego Radia. Dzięki Markowi mamy wspaniałą i cierpliwą panią
fot. Monika S. Jakubowska |
producent wykonawczą projektu panią Ewę Mieczławską. Marek również pomógł nam doprowadzić do tego, aby mój zespół mógł zagrać koncert w Studiu im. Agnieszki Osieckiej... Tyle dobrego nas spotkało, jesteśmy z moim zespołem bardzo szczęśliwi, że muzyka, którą razem tworzymy i wykonujemy, zaczyna trafiać do swojej publiczności. Poza tym "moim chłopakom" bardzo podoba się w Polsce i chcą teraz ze mną do naszego pięknego kraju jak najczęściej jeździć i koncertować, mam więc nadzieję, że będzie to możliwe.
- 12-go maja byłaś gościem prowadzonej przez mnie i Monikę S. Jakubowską audycji radiowej Polisz Czart. Opowiadałaś naszym słuchaczom o swoim dorastaniu do jazzu i nowym albumie. Chyba jeszcze nigdy nie działo się u Ciebie tak wiele w tak krótkim czasie?
fot. Monika S. Jakubowska |
Drugi album to owoc pasji, miłości i cierpliwości i połączonych wysiłków sporej grupy osób, w tym również fantastycznej ekipy PR w Polsce: Beata Reizler, Ania Guzik i Eliza Popowska to osoby, dzięki którym miałam przyjemność rozmawiać z legendami polskiego dziennikarstwa: Markiem Sierockim, Zbigniewem Krajewskim, Bogdanem Fabiańskim, wystąpiłam również w programie Kulturalini.pl, a w tym samym odcinku pojawił się pan Staszek Sojka, którego muzykę uwielbiam od dziecka. Mamy duże szczęście, bo trafiliśmy na grupę osób bardzo rzetelnych i zaangażowanych, a efekty tych połączonych wysiłków są naprawdę obiecujące!
- Niedawno spełniło się Twoje wielkie marzenie i spotkałaś Basię Trzetrzelewską. Pamiętam jak podczas programu wypomniałaś mi żartobliwie "Tobie udało się to wcześniej, ty czarcie" (śmiech) Jak przeżyłyście to spotkanie i jaką Basię z niego zapamiętałaś?
- Piękną, roześmianą i słoneczną, pełną ciepła i energii, czyli taką, jak jej muzyka! Basię poznałam osobiście przy okazji spotkania z nią i z Dannym White'em w Ognisku Polskim w Londynie. Po godzinnej rozmowie z publicznością Basia zaprosiła mnie na kolację i wspólnie z Dannym rozmawialiśmy tak, jakbyśmy znali się od lat. Wspomnienie tego spotkania to jeden ze skarbów, które dodają mi sił w momentach wyczerpania.
- Jeszcze pod koniec kwietnia wystąpiłaś w TVN, niedawno udzieliłaś wywiadu Programowi I Polskiego Radia, Polskiemu Radiu RDC, Markowi Niedźwieckiemu tuż przed... ale zostawmy na razie to wydarzenie Chyba nie jesteś w polskich mediach już postrzegana "tylko" jako "ciekawostka" z Wysp? Czujesz, że zdobywasz Polskę?
- Czuję, że zaczynam trafiać do pewnej grupy publiczności, i to jest wspaniałe. Są to ludzie o podobnej do mojej wrażliwości, którzy momentalnie wychwytują zawarte w moich tekstach nawiązania do baśni, wątków ludowych oraz ukryty często pod poważną nutą humor. Mam nadzieję, że uda nam się tę więź pogłębić regularnymi występami.
fot. Monika S. Jakubowska |
- "Mam ogromne szczęście do muzyków. Każdy w moim zespole jest nie tylko instrumentalistą, ale także kompozytorem. Doskonale rozumieją więc lidera, wiedzą jak bardzo cenny jest czas i potrafią razem pracować. Trwa to już siedem lat." - powiedziałaś podczas jednego z polskich wywiadów. Co najbardziej cenisz u każdego z muzyków, z którymi współpracujesz. Możesz pokrótce wymienić najbardziej charakterystyczne cechy ich artystycznej osobowości?
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Chris Nicholls, perkusista, jest czarodziejem swojego instrumentu i ma w sobie cechę szlachetnego cementu, łączącego nasze energie w spójną całość.
fot. Monika S. Jakubowska |
Mark Rose (kontrabas) jest również gitarzystą, kompozytorem, człowiekiem bardzo sympatycznym i z ogromnym poczuciem humoru.
Każdy z moich gości jest również indywidualnością:
Maciek Pysz (płyta Insight 2013) to gitarzysta, o którym jeszcze niemało usłyszymy.
fot. Monika S. Jakubowska |
Janek Gwizdala to człowiek energia, wulkan nie do końca (na szczęście!) okiełznany.
Adam Spiers to wiolonczelista bezustannie poszukujący najpiękniejszych dźwięków.
Genevieve Wilkins z Australii cudownie wzbogaciła album o brzmienie wibrafonu i instrumentów perkusyjnych.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
A Shez Raja, mój nieoceniony mąż, basista, kompozytor i lider zespołu The Shez Raja Collective, ma na swoim koncie 4 płyty. Jest bardzo dobrze zorganizowany, dużo się od niego nauczyłam i nieustannie motywuje mnie on do działania.
- Szóstego czerwca miało miejsce bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń w Twoim życiu.
Twój synek Jaś - bohater przepięknej kołysanki z nowego albumu z udziałem Twojego męża Sheza na basie - wypowiedział po raz pierwszy pełne zdanie w języku polskim. Napiszesz o tym piosenkę?
- Haha, Jaś powiedział: "Mamo, ja nie chcę applko!". Nie do końca po polsku, ale czy to było pierwsze zdanie? Też pewnie nie, ale zakochałam się w słowie "applko", czyli jabłko. Można by urządzić zbiórkę takich dziecięcych dwujęzycznych słów i napisać wiersz lub piosenkę.
fot. Monika S. Jakubowska |
- Jeszcze przed wyjazdem do Polski wystąpiłaś podczas koncertu zespołu Twojego męża The Shez Raja Collective w londyńskim Camden. Czy ten projekt jak i wspomniany udział Sheza na Twoim albumie to jedyne momenty, kiedy stykają się Wasze artystyczne ścieżki życia, czy też planujecie w przyszłości nas jeszcze czymś zaskoczyć?
- Shez już nagrywa kolejną płytę studyjną, a gośćmi na niej są Randy Brecker i Mike Stern.... i moja skromna osoba. Bardzo chciałabym napisać kiedyś muzykę dla tego projektu i zaprosić do współpracy wybitnych muzyków z Polski.
fot. Monika S. Jakubowska |
- 11-go czerwca na Twoim profilu FB ukazał się następujący apel: "Potrzebna pomoc! Od soboty będziemy w Warszawie i potrzebny jest nam fotelik samochodowy dla trzylatka od 14 do 18 czerwca.
Czy ktoś mógłby pożyczyć? Ewentualnie tanio odsprzedać? Służę płytami w podzięce!" Wiesz co... gdybym mieszkał w Polsce i bardzo chciał mieć Twój album z dedykacją to, kto wie, czy nie kupiłbym fotelika tylko po to, aby otrzymać płytę osobiście wręczoną przez Moniką Lidke (śmiech). Znalazł się ktoś, kto Wam pomógł?
- Wiem, że masz znakomite relacje z legendą polskiego dziennikarstwa radiowego Markiem Niedźwieckim. Możesz w kilku zdaniach przybliżyć nam jego osobowość? Co Cię w nim urzeka najbardziej?
- "Naprawdę jaki jesteś nie wie nikt, to prawda niepotrzebna wcale mi..." Tak zaśpiewałabym Markowi Niedźwieckiemu, gdyby nadarzyła się okazja. To człowiek legenda. Czytam właśnie jego książkę "Radiota". Jestem pod wrażeniem jego szczerości. Na pewno niełatwo jest być kimś tak rozpoznawalnym. Odczuwam ogromny szacunek i wdzięczność, że ktoś taki poświecił mojej pracy tyle swojego czasu i energii. Jego głos ma działanie balsamiczne, dla mnie mógłby nawet nie grać muzyki, tylko mowić. Trudno go opisać słowami...
fot. Wojciech Kusiński, Polskie Radio S.A. |
fot. Wojciech Kusiński, Polskie Radio S.A. |
Po koncercie odezwało się do mnie kilka przypadkowych osób, które słuchały tego koncertu i poczuły potrzebę kontaktu, co zawsze bardzo sobie cenię. Ktoś napisał, że chyba dzięki nam polubi jazz (śmiech). Ktoś inny pogratulował, ktoś zapytał o tytuł zainspirowanej polską muzyką ludową, pół-żartem, pół-serio piosenki "Oceany łez". Takie dowody uznania bardzo cieszą. Poza tym znaleźliśmy dzięki temu występowi agencję zajmującą się koncertami, co bardzo mnie odciąży i pomoże nam wejść na wyższy szczebel, jeśli chodzi o występy w Polsce i w Europie. Pojawiają się coraz ciekawsze propozycje koncertów.
fot. Wojciech Kusiński, Polskie Radio S.A. |
- Uwielbiam takie spotkania! Okazją było wydanie trzeciego numeru nowego kwartalnika literacko-kulturalnego "Lirydram". Przyjechali na nie poeci z Łodzi, była przecudna wokalistka Hanka Wójciak z Krakowa (właśnie wydała pierwszą płytę "Znachorka", polecam!) a wszystko to prowadzi moja przyjaciółka, poetka o nietuzinkowym spojrzeniu na świat, Marlena Zynger.
fot. Wojciech Kusiński, Polskie Radio S.A. |
Otrzymałam w prezencie tomiki wierszy od zgromadzonych poetów, zaśpiewałam kilka utworów, publiczność śpiewała razem ze mną, długo w noc rozmawialiśmy i słuchaliśmy polskich i ukraińskich pieśni ludowych, jedząc domowe ciasto od Hani. Takie spotkania to chleb dla duszy! Antrakt zaś to poezja sama w sobie.
z Moniką Lisiecką po warszawskim koncercie |
- Jakie są najbliższe Twoje plany artystyczne?
- Chciałabym jeszcze w tym roku zacząć nagrywać kolejne projekty i zastanawiam się już, kogo tym razem zaprosić do współpracy. Marzy mi się tak dużo, że aż strach wymieniać. Chciałabym nagrać płytę po polsku. Tymczasem cieszę się jednak naszym świeżo wydanym krążkiem i pragnę się nim dzielić z publicznością. I... cały czas piszę nowe piosenki! Mam już materiał na dwa kolejne albumy. Proszę trzymać kciuki!
Subskrybuj:
Posty (Atom)