Antoni Malewski urodził
się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do
dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką,
a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją
rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i
Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako
nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i
młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”,
„A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w
„Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce,
która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników
Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.
Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll.
Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki -
stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak
wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach
jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu
radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia
Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w
ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym
jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie
„Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego
zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł
się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski
film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było
takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym
Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem,
który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej
historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że
rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie
totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem
przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to
autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę
amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się
takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka,
Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda
Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla
Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się
autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów
Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku
1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non
Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu
Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie
natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do
dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i
opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił
do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I
sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować
żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się
bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież
zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć.
Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin
Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY
wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.
Wśród
przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu
kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego
wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej
się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się
"Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą
postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom
Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem,
istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać
kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie
dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis
historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a
dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury
zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna
działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które
rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko
przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i
gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego
muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w
chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej
Muzycznej Podróży.
Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj Część 3 tutaj Część 4 tutaj Część 5 tutaj Część 6 tutaj Część 7 tutaj Część 8 tutaj Część 9 tutaj Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12 tutaj Część 13 tutaj Część 14 tutaj Część 15 tutaj Część 16 tutaj Część 17 tutaj Część 18 tutaj Część 19 tutaj Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj Część 23 tutaj Część 24 tutaj Część 25 tutaj Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj Część 35 tutaj Część 36 tutaj Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj Część 45 tutaj Część 46 tutaj Część 47 tutaj Część 48 tutaj Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj, Część 60 tutaj Część 61 tutaj Część 62 tutaj Część 63 tutaj Część 64 tutaj Część 65 tutaj, Część 66 tutaj Część 67 tutaj Część 68 tutaj Część 69 tutaj Część 70 tutaj Część 71 tuta Część 72 tutaj Część 73 tutaj Część 74 tutaj Część 75 tutaj Część 76 tutaj Część 77 tutaj Część 78 tutaj Część 79 tutaj Część 80 tutaj Część 81 tutaj Część 82 tutaj Część 83 tutaj Część 84 tutaj Część 84 tutaj Część 85 tutaj Część 86 tutaj Część 87 tutaj
Na początku lipca na moją pocztę mailową wpłynęło od Marcina Jacobsona z Sopotu zaproszenie na jazzową imprezę z programem o niżej wymienionej treści: Muszla koncertowa MOLO na której to scenie odbywał się XVII Molo Jazz Festiwal Sopot 2014 XVII Molo Jazz Festiwal Sopot 2014
1 sierpnia – piątek 18:00 – Muszla Koncertowa – Molo SIERGIEJ WOWKOTRUB GYPSY SWING QUARTET (UA/PL) POLISH POLKA JAZZ ORCHESTRA (PL) PETER BEETS TRIO (NL)
22:00 – Klub Scena, ul. Mamuszki 2 - JAM SESSION
2 sierpnia – sobota 17:00 – ulica Bohaterów Monte Cassino POCHOD NOWOORLEAŃSKI 17:30 – Muszla Koncertowa – Molo DETKO BAND (PL) DOMINIK BUKOWSKI QUARTET (PL) GRZEGORZ NAGÓRSKI (PL) JAN KONOP BIG BAND (PL) 22:00 – Klub Scena, ul. Mamuszki 2 JAM SESSION
RIVERBOAT RAMBLERS (RU/PL) & Dave Burman (GB) BERNARD MASELI TRIO (PL) JAN PTASZYN WRÓBLEWSKI QUARTET (PL) INNER OUT (PL) 22:00 – Ogródek Let’s Art Cafe - Molo JAM SESSION
oraz CODZIENNIE - 12:00 – 24:00 – Ogródek Let’s Art Cafe - Molo WYSTAWA OKŁADEK MARKA KAREWICZA 16:00 – 22:00 – Molo – Główna Aleja KIERMASZ PŁYT JAZZOWYCH
organizator: Kąpielisko Morskie Sopot, sponsorzy: Związek Artystów Wykonawców STOAR, Bank Zachodni WBK – Grupa Santander, współpraca: Stowarzyszenie Muzyków Jazzowych, Stowarzyszenie For Baltic, Let’s Art Cafe – Sopot, Klub Scena - Sopot
* * *
Marcin Jacobson w asyście, od lewej Iwona Thierry, po prawej Ewa Jochan w tle Detko Band |
W charakterze konferansjera prowadził wiele koncertów jazzowych (Jazz nad Odrą, Jazz Jantar, Pomorska Jesień Jazzowa) i rockowych (Pop Session, John Mayall, Suzi Quatro). Publikował teksty o muzyce w periodykach: Jazz, Jazz Forum, Magazyn Muzyczny, Warsaw Voice, Tygodnik Kulturalny, Czas, Scena, Machina. We współpracy z Metal Mind Productions, zapoczątkował serię wydawniczą wykonawców, którzy w latach 80-tych nie doczekali się wydania płyt - Cytrus, Ogród Wyobraźni, Art Rock, Mietek Blues Band, Immanuel. Doprowadził również do wydania reedycji wszystkich nagrań grup Krzak i TSA. Współpracował m.in. z zespołami TSA, Krzak, SBB, Akurat, Psio Crew. Współtwórca sukcesu m.in. grupy Dżem i Martyny Jakubowicz. Obecnie prowadzi agencję koncertową, jest managerem m.in. pianisty jazzowego Sławka Jaskułki i legendarnej formacji String Connection. Napisał sporo publikacji, tekstów, artykułów a ostatnie jego dzieło to książka Karewicz Big Beat z zapisaną narracją o polskim big beacie przez mistrza fotografii. Jest współorganizatorem i byłym graczem Bielskiej Ligi Koszykówki (druga co do wielkości liga amatorska koszykówki w Polsce). Jest też mężem, ojcem czwórki dzieci oraz dziadkiem czwórki wnucząt.
* * *
Na schodach Domu Studenta nr.7. Od lewej Agnieszka z Warszawy, Iwona Thierry, Wiesław Śliwiński, Maryla Michowska, Antoni Malewski, Tadeusz, Henia Laskowska i Ewa Jochan |
Sopot. Piątek 1 sierpnia 2014
O 6.30 znalazłem się w recepcji Domu Studenckiego nr. 7 przy ulicy Armii Krajowej. Hotelowa doba zaczyna się, jak w większości hotelach w Polsce, o godzinie 12.00. Do hotelu dotarłem o tej porze dnia świadomie, by sprawdzić rezerwację i zostawić bagaże. Po ich pozbyciu się natychmiast ruszyłem w kierunku morza. Już o 6.50 znalazłem się na głównej ulicy miasta, Bohaterów Monte Cassino. Ulica rozrywki, która stała się synonimem turystycznym wczasowiczów, przechodniów i wszystkich, nie tylko tych z Trójmiasta, mieszkańców Polski, wyglądała niczym filmowy krajobraz po bitwie. Ulica dziesiątków, po lewej i prawej stronie tanecznych lokali, ogródków piwnych, ulicznych grajków, całonocnej rozrywki. Bezpośrednio prowadząca na sopockie Molo (miejsce spacerów, sportowych zmagań, koncertów muzycznych) i nadmorskie plaże. Gdy znalazłem się na wysokości kościoła garnizonowego św. Jerzego i byłej restauracji Złoty Ul, ujrzałem wielu ludzi, maszyn ze służb porządkowych miasta, pracowników kawiarń, restauracji jak zmagali się z usuwaniem stosów śmieci, puszek, plastikowych opakowań, szklanych stłuczek, podlewaniem wodą klombów, nawierzchni ulicy, trawników, czyli nie jak w piosence Beatlesów Noc po ciężkim dniu (A Hard Day’s Night) lecz parafrazując ten tytuł, Dzień po ciężkiej nocy. Na niektórych ławkach, ławeczkach, murkach siedzieli w objęciach i uściskach młodzi kochankowie, tudzież niedopici, roznegliżowani młodzieńcy prawie wszyscy oblani atramentem. Zachowywali się bardzo głośno i agresywnie. Obawiałem się z ich strony nieprzewidzianej zaczepki, nieco przyspieszyłem by szybko znaleźć się w małej kafejce tuż przy Molo, gdzie pracownicy lokalu czynili tak jak wszyscy, codzienne poranne porządki, usuwając stłuczki i inne zanieczyszczenia.
Usiadłem na zewnątrz kafejki, i choć jeszcze była nieczynna, poprosiłem jedną z dziewczyn krzątających się wokół lokalu, o kawę i dużą (2 litry) Muszyniankę. Nie odmówiła, podała do stolika. Dochodziła 8.00, temperatura już sięgała + 25 stopni C, nie odczuwałem od morza żadnego powiewu. Dopiero teraz poczułem zmęczenie i senność po nieprzespanej nocnej podróży. Mocna, duża kawa, bardzo szybko postawiła mnie na nogi a przemieszczające się na morskie piaski, skromnie, kuso odziane, piękne dziewczyny nie pozwoliły mi zasnąć. Popijając z plastikowej butelki Muszyniankę coraz bardziej wytężałem wzrok na przemieszczające się na plażę półnagie, zgrabne, żywe śliczności. Wykonałem kilka telefonów do przyjaciół, którzy mieli dotrzeć do Domu Studenta. Krzysiek i Ewa Jochanowie jechali z Łodzi autobusem PKS, mieli planowo dotrzeć do Sopotu na godzinę 16.00, Henia Erez z Tadeuszem jechali koleją od Puław, Maryla Michowska, jej koleżanka Henia Laskowska i Iwona Thierry jechały ze Sztumu własnym samochodem, Marek Karewicz z Wiesiem Śliwińskim jadąc PKP od Warszawy mieli dotrzeć na 15.00 (choć zamieszkali w innym hotelu), natomiast Maryla Tejchman dojechać miała na 15.00 w sobotę 2 sierpnia. Wymieniłem wszystkich „naszych”, którzy mieli reprezentować tak zwaną grupę tomaszowską. Czas szybko i pięknie mi zleciał, nim się zorientowałem dochodziła już godzina 11.30. Kwadrans po 12.00 znalazłem się w swoim pokoju, zanim rozpakowałem bagaże rzuciłem się na studenckie wyro i natychmiast jak zabity zasnąłem. Około 15.30 obudził mnie telefon, to Wiesiek Śliwiński poinformował, że razem z Markiem czekają na nas, na tarasie piwnym przy muszli koncertowej Molo (na tyłach hotelu Sheraton), na której miało rozpocząć się o godzinie 18.00 XVII Molo Jazz Festiwal. Około 16.10 dotarli na bazę Jochanowie a w chwilę po nich dojechały Iwona Thierry, Maryla Michowska z Henią Laskowską. Kwadrans przed 17.00 dołączyliśmy do Marka i Wiesia by wspólnie uczestniczyć w sopockim, jazzowym wydarzeniu.
Nim rozpoczął się koncert - XVII Molo Jazz Festiwal – punktualnie o godzinie 17.00 wybiła godzina „W”, informująca wszystkich mieszkańców polskich miast i wsi, że 70 lat temu wybuchło w Warszawie Powstanie zwane Warszawskim. W całym mieście Sopot bardzo głośno „zawyła syrena” oznajmująca tą chwilę. Wszyscy siedzący przy stolikach odrywając od ust butelkę czy kufel z piwem, natychmiast jak jeden mąż, wstali z miejsc przyjmując postawę zasadniczą. Zerknąłem kątem oka, wszyscy wokół sceny, muzycy na scenie przygotowujący się do występu, na plaży, na Sopockim Molo, przed hotelem Sheraton czy Grand Hotelem zatrzymali się przyjmując podobną postawę. Poczułem jak ciarki przeszły po moim ciele. Przez minutę byłem z powstańcami na barykadach. Ta piękna, wzruszająca chwila przypominała mi, że jestem Polakiem. Jak przystało na głównego animatora dnia jazzu tanecznego, imprezę otworzył Marcin Jacobson a na scenie jako pierwszy wystąpił kwartet Siergieja Wowokotruba & Gypsy Swing. Po Marcinie mikrofon przejął Przemek Dyakowski (saksofonista jazzowy) i poprowadził imprezę do końca. W mistrzowskiej grze Siergieja (skrzypce) mocno wyczuwało się emocje cygańskiego swingu manouche połączone nutką rytmów wschodniosłowiańskich. Siergiej jest Ukraińcem od 20 lat mieszka w Polsce, wszyscy jego muzycy (Sebastian Ruciński - gitara, Tomasz Wójcik - gitara, Piotr Górka - kontrabas) to absolwenci Akademii Muzycznej (Instytut Jazzu) w Katowicach. Wokół muszli koncertowej Molo i przyległych piwnych ogródkach zrobiło się tanecznie i swingowo. Przed sceną kilka wytrwałych par kołatało. Kwartet Siergieja Wowokotruba rozgrzał do białości, i tak już gorące, roznegliżowane ciała słuchaczy. Temperatura powietrza sięgało +28 stopni C.
Jam Session w Klubie SCENA. W białej koszuli z saksofonem Przemek Dyakowski.Poniżej w białym swetrze Marek Karewicz |
Po godzinie ludowo jazzowej sekwencji Przemek Dyakowski zaprosił na scenę kolejny, ostatni tego wieczoru zespół Peter Beet’s Trio: Peter Beets – piano, Rodney Whitaker – kontrabas oraz Willie Jones III – perkusja. Ze sceny powiało prawdziwym, amerykańskim brzmieniem. Grali stare, dobre standardy jazzowe, w których dominowały kompozycje Oscara Petersona. Wirtuoz klawiszowego instrumentu, Peter Beets dał próbkę prawdziwego jazzu i w tak dobrym nastroju tuż przed 22.00 pan Dyakowski, żegnając publiczność pierwszego dnia festiwalu, zaprosił wszystkich na jazzowe jam session do Klubu SCENA. Lokal mieściL się na tyłach Grand Hotelu około 150 metrów za muszlą koncertową, idąc plażą w kierunku Gdyni. Wszyscy przenieśliśmy się do SCENY gdzie do godziny 1.00 w nocy, przy zastawionych stolikach kuflami piwa, przekąskami, trwała jazzowa uczta, w której udział wzięło kilku muzyków wcześniej grających na muszli koncertowej Molo. Między innymi wirtuoz piana Peter Beets czy perkusista Willie Jones III, a co była dla mnie szczególnie piękne, to usłyszałem wreszcie na żywo grającego kilka, jazzowych standardów na saksofonie, konferansjera sopockiego spotkania Przemysława Dyakowskiego, przyjaciela Marka Karewicza. To Marek podczas jamu do mnie rzekł te słowa, - Antek, to dzięki Przemkowi ja żyję. Mieszkaliśmy w Zakopanem na Kalatówkach w jednym pokoju kiedy dopadł mnie ten potworny wylew. To on mnie odnalazł bezwładnie leżącego na łóżku. Uruchomił szybko, co było bardzo ważne w tym wypadku, służby pogotowia medycznego. Zostałem cudem wyrwany z „objęć kostuchy”, dzięki czemu dzisiaj możemy uczestniczyć razem w tym spektaklu jazzowym. Około 1.30 przemieszczaliśmy się przez zatłoczony - głośny muzycznie przez wykonujących na przeróżnych instrumentach klasyczne utwory, uliczni grajkowie - sopocki deptak ulicy Bohaterów Monte Cassino. Również dobiegająca muzyka z tanecznych lokali z lewej i prawej strony deptaka tworzyła istną, zagłuszającą kakafonię dźwięków, przy której trudno było się porozumieć. Wśród panującego zgiełku ulicy, około 3.00 dotarliśmy na hotelową bazę i jeszcze długo na schodach studenckiego ośrodka, przy szczypcie alkoholu, piwa, skrupulatnie podsumowywaliśmy pierwszy, zakończony dzień sopockiego festiwalu. Przed godziną 4.00 rano, kiedy na dworze dobrze zaczęło świtać, rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Sopot. Sobota 2 sierpnia 2014
Koncert zespołu Detko Band na scenie muszli koncertowej MOLO |
Konferencja prasowa z Markiem Karewiczem i Marcinem Jacobsonem |
Na konferencji prasowej. Rząd pierwszy od lewej: Wojtek Korzeniewski z córką, Antek Malewski
i Iwona Thierry. Rząd drugi od prawej: Maryla Tejchman, Henia i Czarek Franckowi
|
Latem 2013 roku wyruszyliśmy na trasę koncertową po Polsce, zagraliśmy 10 koncertów, co bardzo pomogło w zgraniu zespołu, po czym weszliśmy do studia i nagraliśmy materiał. Premiera płyty w gdańskim Żaku to owoc tamtego spotkania” - tak o zespole wypowiedział się jego lider grający na wibrafonie, Dominik Bukowski. "Grzegorz Nagórski - to jeden z najlepszych puzonistów jazzowych w Polsce, kompozytor, który ze swoim kwartetem dał tu, w Sopocie, cudowny koncert przy wypełnionej po brzegi widowni muszli koncertowej Molo. Karewicz, który przez wszystkie dni trwał w swoim wózku przy scenie Mola tak oto do mnie wyraził się o tym muzyku, - Antek musisz wiedzieć, że instrument na którym gra, puzon, jest wbrew pozorom, trudnym instrumentem. Osobiście Grzegorza uważam za najlepszego, gra pięknie jazzowe frazy. Zresztą niezły na puzonie jest tomaszowianin Marek Michalak. Zapewne wzoruje się na tym muzyku i chwała mu za to, w przyszłości może być wielki" oraz Jan Konop Big Band, który na zakończenie drugiego dnia festiwalu dał z zespołem Inner Out w składzie Michał Zienkowski – gitara, Michał Jan Ciesielski – sax tenor, Krzysztof Słomkowski – kontrabas, Sławek Koryzno – perkusja jakże inny, odbiegający od poprzednio występujących zespołów, styl jazzowy. Tak jak miało to miejsce wczoraj, na zakończenie muzycznego maratonu, konferansjer Przemek Dyakowski zaprosił wszystkich do odległego nieopodal Klubu SCENA, w którym tradycyjnie odbyło się jam session, z udziałem muzyków grających wcześniej na muszli koncertowej Molo. Ponownie muzyczna uczta trwała do godziny 1.30 i nasz powrót, muzycznie spełnionych na kwaterę, przez hałaśliwą, zatłoczoną do bólu polską młodzieżą, ulicą Bohaterów Monte Cassino, był koszmarny. Radośni i zmęczeni około 3.00 nad ranem poszliśmy spać.
Sopot. Niedziela 3 sierpnia 2014
Nocny powrót do hotelu po koncercie. Od lewej Ewa Jochan, Antek Malewski, Henia Laskowska,
za nią Maryla Tejchman w głębi Iwona Thierry
|
Jan „Ptaszyn” Wróblewski w akcji na scenie muszli koncertowej MOLO |
Około 16.00 opuściliśmy hotel udając się w kierunku Mola na ostatni dzień jazzowego festiwalu. Kiedy znaleźliśmy się na Bohaterów Monte Cassino to na już zatłoczonej ulicy trwało życie „artystyczne” skupiające wielu gapiów czy ludzi podziwiających kunszt wykonawców. Dwie młode śliczne dziewczyny (najprawdopodobniej uczennice szkoły muzycznej) cudownie grały na skrzypcach Czardasza Montiego, obok klarnecista wydmuchiwał hit Acker Bilka „Stranger On The Shore” a naprzeciw, po drugiej stronie deptaka akordeonista wygrywał francuskie walczyki. Nieco dalej idąc w kierunku morza, ogromne zbiegowisko, grupa młodych chłopaków wykonywała ekwilibrystyczne figury taneczne w break dance. Tuż obok tanecznego zbiegowiska młodzi gimnastycy grupowo wykonywali karkołomne, trudne technicznie ćwiczenia, przy których dłonie same składały się do oklasków. Dalej pożeracz ognia przerażał odwagą gapiów i przechodniów. Ze względu na niesamowity upał zatrzymaliśmy się na chwilę, by ugasić pragnienie, na tarasie Błękitnego Pudla.
Sopot nocą z tyłu hotelu Sheraton. Od lewej – Henia Laskowska, Iwona Thierry, Krzysiek Jochan, Maryla Michowska, Ania Śliwińska. Na ziemi siedzi jej mąż, Wiesław |
Ulica Bohaterów Monte Cassino nocą. Po lewo ogródek piwny w Błękitnym Pudlu |
Hania Erez, Ewa Jochan, Maryla Michowska i Krzysiu Jochan |
Sopockie Molo nocą |
Nim na pożarcie rzucą nas tłumom,
Chcę coś powiedzieć ważnym gościom:
To nie jest tęsknota za PRL- em,
To jest tęsknota za młodością!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz