środa, 31 grudnia 2014
sobota, 27 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 17 - Fan Club - Sławek Ronek
Autor z Markiem Karewiczem |
Antoni Malewski urodził się w sierpniu
1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z
robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec
przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z
wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium
Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel.
Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości
opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A
jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej
historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła
trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla
zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13
lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego
słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego
korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina -
nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako
„zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu
radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia
Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim”
w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na
całym jego życiu.
Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.
Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.
Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu
kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego
wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej
się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się
"Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą
postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom
Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem,
istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać
kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie
dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis
historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a
dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury
zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna
działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które
rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko
przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i
gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego
muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w
chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej
Muzycznej Podróży.
Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj
Cześć 1
"Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj Część 3 tutaj Część 4 tutaj Część 5 tutaj
Część 6 tutaj Część 7 tutaj Część 8 tutaj Część 9 tutaj Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12 tutaj Część 13 tutaj Część 14 tutaj Część 15 tutaj Część 16 tutajSławek Ronek |
Marek Karewicz (fot. Monika S. Jakubowska) |
Wojciech Marczułajtis |
Jerry Lee Lewis |
Wojtek "Szymon" Szymański |
Wnętrze fan clubu |
Zmarł nagle w 1998 roku w wieku 52 lat zaskakując swą śmiercią rodzinę, kolegów
i przyjaciół. Zapisał się w historii miasta jako pionier w tworzeniu, tak ważnych dla młodzieży mojego pokolenia organizacji.
Cześć Jego Pamięci.
czwartek, 25 grudnia 2014
Weź udział w 2 edycji Konkursu Jubileuszowego Muzycznej Podróży na artykuł o tematyce muzycznej
A oto wyniki pierwszej edycji:
Tomek Janiszewski |
Miejsce 1
Tomek Janiszewski - "Sława, wolność, pieniądze - rozterki debiutanta" tutaj
Miejsce 2
Tomek Janiszewski - "Sława, wolność, pieniądze - rozterki debiutanta" tutaj
Mateusz Biegaj |
Mateusz Biegaj - "Clive Nolan - Alchemy. Recenzja musicalu wystawionego 22.02.1013 na deskach Teatru Wyspiańskiego w Katowicach" tutaj
Anna Redzisz - "Rzecz o nadrabianiu straconego czasu i matrycy muzycznej" tutaj
Anna Redzisz |
Mateusz Biegaj - "Robert Johnson. Mistyk bluesa" tutaj
Mateusz Biegaj - "Kate Bush "Mother Stands for Comfort" tutaj
Ogłaszam 2 edycję konkursu na artykuł
o tematyce muzycznej
Najciekawsze
prace zostaną opublikowane na Muzycznej Podróży, a trójka
Autorów najwyżej ocenionych prac otrzyma nagrody w postaci płyt i książek o tematyce muzycznej.
Autorów najwyżej ocenionych prac otrzyma nagrody w postaci płyt i książek o tematyce muzycznej.
Tekst musi być wyłącznie autorski i nigdzie dotychczas niepublikowany, a stwierdzenie plagiatu automatycznie eliminuje pracę z konkursu.
Regulamin konkursu
1. Forma artykułu:a) Recenzja płyty (longplay lub EP)
b) Recenzja koncertu + fotografie z tego wydarzenia
c) Autoryzowany wywiad z człowiekiem mającym ścisły związek z muzyką (artysta, promotor, wydawca, organizator koncertów itp) + fotografie
d) Artykuł wyrażający poglądy autora na wszystko, co dotyczy muzyki i współczesnego show biznesu + fotografie ilustrujące
e) Artykuł o charakterze krytycznym, wspomnieniowym lub biograficznym, którego temat dotyczy świata muzyki + fotografie ilustrujące
2. Każdy uczestnik konkursu może nadesłać nieograniczoną ilość prac.
3. W konkursie nie mogą brać udziału osoby związane rodzinnie i redakcyjnie z autorem bloga, co oczywiście nie wyklucza pojawienia się ich tekstów na łamach Muzycznej Podroży niezależnie od konkursu.
4. Wszelkie pytania dotyczące konkursu proszę kierować na adres slaorw@wp.pl Powtarzające się wątpliwości będą rozwiewane na bieżąco pod niniejszym regulaminem.
5. Ilustrujące artykuł fotografie podpisane imieniem i nazwiskiem autora mogą być wykonane własnoręcznie, bądź przez inne osoby, które wyraziły zgodę na ich publikację.
6. Każdy uczestnik konkursu automatycznie wyraża zgodę na publikację nadesłanych tekstów i ilustracji na niniejszym blogu.
7. Nadesłane prace nie mogą być nigdzie wcześniej publikowane.
8. Podobnie jak odbyło się to w przypadku poprzedniej edycji, laureatów nie wybiorę ja, tylko specjalnie powołane do tego celu szacowne Jury, którego skład zostanie podany do wiadomości.
Termin
nadsyłania podpisanych imieniem i nazwiskiem oraz opatrzonych fotografią
autora prac upływa z dniem 31
grudnia 2014 i może zostać przesunięty z uzasadnionych powodów. Prace proszę nadsyłać na adres:
slaorw@wp.pl
środa, 24 grudnia 2014
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Bartosz Werner z Leszna 2 i pół tysięcznym znajomym Polisz Czart!
Bartosza Wernera spotkałem podczas niedawnego koncertu Edyty Bartosiewicz w ramach Roots & Fruits Festival Leszno 2014. Dziś Bartosz został przeze mnie przyjęty w poczet znajomych Polisz Czart jako 2500 i z tej okazji otrzymuje pamiątkowe upominki płytowe (w tym album uczestniczki Dnia Kobiet w Londynie - Moniki Lidke z autografem!). Poprosiłem też Bartka, aby bliżej nam się przedstawił:
Moim mottem jest powiedzenie: "Żyje się tylko raz, więc wykorzystaj swoje życia na całego". Stąd brak mojego ukierunkowania na konkretny rodzaj muzyki. W domowym zaciszu potrafię załączyć IX Symfonię Beethovena, by zaraz po tym włączyć Korn czy AC/DC. Muzyka gości w moim życiu na co dzień, czy to w czasie pracy czy odpoczynku w rodzinnym gronie. Odmienne jest u mnie tylko to, że mocniejsze brzmienia są w moich gustach, jak muszę się wyciszyć. 5 czerwca 2014 wybrałem się na największy koncert, na jakim miałem okazje być. Na stadionie miejskim we Wrocławiu zagrał Linkin Park. 25 lipca 2015 wybieram się do Warszawy na AC/DC. Jestem twórca i ojcem chrzestnym Leszczyńskiego Forum Militarnego zrzeszającego miłośników militariów oraz rekonstrukcji różnorodnych jednostek z wielu krańców świata.
oto moja 10 hitów wszech czasów to:
1. Czesław Niemen - DZIWNY JEST TEN ŚWIAT
2. Perfect - AUTOBIOGRAFIA
3. Dżem - WHISKY
4. TSA - PROCEDER
5. Dżem - WEHIKUŁ CZASU
6. Budka Suflera - JOLKA, JOLKA PAMIĘTASZ
7. Lombard - PRZEŻYJ TO SAM
8. Lady Pank - MNIEJ NIŻ ZERO
9. Rezerwat - ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ
10. Breakout - KIEDY BYŁEM MAŁYM CHŁOPCEM
oto moja 10 hitów wszech czasów to:
1. Czesław Niemen - DZIWNY JEST TEN ŚWIAT
2. Perfect - AUTOBIOGRAFIA
3. Dżem - WHISKY
4. TSA - PROCEDER
5. Dżem - WEHIKUŁ CZASU
6. Budka Suflera - JOLKA, JOLKA PAMIĘTASZ
7. Lombard - PRZEŻYJ TO SAM
8. Lady Pank - MNIEJ NIŻ ZERO
9. Rezerwat - ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ
10. Breakout - KIEDY BYŁEM MAŁYM CHŁOPCEM
sobota, 20 grudnia 2014
Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 16 - Kawiarnia Zacisze
Antoni Malewski urodził się w sierpniu
1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z
robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec
przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z
wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium
Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel.
Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości
opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A
jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej
historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła
trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla
zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13
lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego
słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego
korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina -
nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako
„zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu
radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia
Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim”
w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na
całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie
„Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego
zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł
się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski
film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było
takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym
Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem,
który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej
historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że
rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie
totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem
przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to
autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę
amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się
takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka,
Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda
Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla
Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się
autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów
Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku
1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non
Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu
Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie
natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do
dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i
opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił
do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I
sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować
żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się
bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież
zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć.
Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin
Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY
wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.
Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.
Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj Część 3 tutaj Część 4 tutaj Część 5 tutaj Część 6 tutaj Część 7 tutaj Część 8 tutaj Część 9 tutaj Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12 tutaj Część 13 tutaj Część 14 tutaj Część 15 tutaj
W lipcu 1964 roku do użytku mieszkańcom naszego grodu oddano najwspanialsze płuca miasta w postaci Parku XX-lecia (dziś Solidarności) z cudowną fontanną i muszlą koncertową. Park powstał na zgliszczach Ogrodu Hrabskiego (było tu stare boisko piłkarskie KS Lechia, płyta boiska znajdowała się na miejscu dzisiejszej fontanny, muszli koncertowej i małych, siedzących trybun, tor przeszkód zwany małpim gajem, strzelnica sportowa, duża scena na której odbywały się koncerty i inne artystyczne imprezy, ludowe festyny, majówki) jego pasa zieleni liściastego starodrzewia, wzdłuż prawego brzegu rzeki Wolbórki.
Przy rewitalizacji Hrab (tak popularnie mówiono o Ogrodzie założycieli miasta) w czynie społecznym, przez blisko cztery lata modernizacji zieleńca brali udział wszyscy pracujący tomaszowianie i szkolna młodzież. Powstałe dzieło przyrody od blisko 50 lat służy nam wszystkim, nie tylko mieszkańcom, również odwiedzającym nasze miasto turystom, podróżnym do wypoczynku, relaksu, spotkań par zakochanych, szkolnych wagarów, doznań duchowych, muzycznych i innych rodzajów rozrywki dla dzieci, młodzieży, dorosłych. Teren parku to kilkadziesiąt starych, blisko dwustuletnich drzew liściastych, wśród których rosną przeróżne odmiany krzewów, traw i roślin oraz staw (niegdyś mocno zarybiony z pływającymi po nim łabędziami, mających na środku akwenu swój domek). Codziennie o świcie gdy budzi się dzień, ptasia orkiestra wprowadza odwiedzających park w dobry nastrój, przypominając nam wszystkim, ludziom, że na świecie oprócz nas są jeszcze inni korzystający z dobrodziejstw tej ziemi. Dzikie alejki z ustawionymi ławkami, stojącymi w głębokim cieniu koron starodrzewia, nadają temu miejscu szczególnej, baśniowej tajemniczości, powodującej mrowienie ciała, dreszcze, służące najbardziej zakochanym.
Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.
Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj Część 3 tutaj Część 4 tutaj Część 5 tutaj Część 6 tutaj Część 7 tutaj Część 8 tutaj Część 9 tutaj Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12 tutaj Część 13 tutaj Część 14 tutaj Część 15 tutaj
W lipcu 1964 roku do użytku mieszkańcom naszego grodu oddano najwspanialsze płuca miasta w postaci Parku XX-lecia (dziś Solidarności) z cudowną fontanną i muszlą koncertową. Park powstał na zgliszczach Ogrodu Hrabskiego (było tu stare boisko piłkarskie KS Lechia, płyta boiska znajdowała się na miejscu dzisiejszej fontanny, muszli koncertowej i małych, siedzących trybun, tor przeszkód zwany małpim gajem, strzelnica sportowa, duża scena na której odbywały się koncerty i inne artystyczne imprezy, ludowe festyny, majówki) jego pasa zieleni liściastego starodrzewia, wzdłuż prawego brzegu rzeki Wolbórki.
Przy rewitalizacji Hrab (tak popularnie mówiono o Ogrodzie założycieli miasta) w czynie społecznym, przez blisko cztery lata modernizacji zieleńca brali udział wszyscy pracujący tomaszowianie i szkolna młodzież. Powstałe dzieło przyrody od blisko 50 lat służy nam wszystkim, nie tylko mieszkańcom, również odwiedzającym nasze miasto turystom, podróżnym do wypoczynku, relaksu, spotkań par zakochanych, szkolnych wagarów, doznań duchowych, muzycznych i innych rodzajów rozrywki dla dzieci, młodzieży, dorosłych. Teren parku to kilkadziesiąt starych, blisko dwustuletnich drzew liściastych, wśród których rosną przeróżne odmiany krzewów, traw i roślin oraz staw (niegdyś mocno zarybiony z pływającymi po nim łabędziami, mających na środku akwenu swój domek). Codziennie o świcie gdy budzi się dzień, ptasia orkiestra wprowadza odwiedzających park w dobry nastrój, przypominając nam wszystkim, ludziom, że na świecie oprócz nas są jeszcze inni korzystający z dobrodziejstw tej ziemi. Dzikie alejki z ustawionymi ławkami, stojącymi w głębokim cieniu koron starodrzewia, nadają temu miejscu szczególnej, baśniowej tajemniczości, powodującej mrowienie ciała, dreszcze, służące najbardziej zakochanym.
Budynek piętrowy MOK. Parter, dzisiaj kawiarnia Muzyczna dawniej (lata 60-te), kultowakawiarnia Zacisze |
Awangardowa grupa w drodze do Zacisza. Od lewej; Romek Jędrychowski,
Antek Malewski, Grześ Gajak, Andrzej Kuźmierczyk, Marcin Wilczak,
Czarek Francke, Reniek Szczepanik
|
Pamiętam piękne, słoneczne przedpołudnie, gdy Marek Głowacki (wrócił od ciotki mieszkającej w Wiedniu) przyniósł longpley, Hello Johnny, Johnny Hallydaya zakupiony w Austrii. Słuchaliśmy tej płyty aż do zmroku, do jej zdarcia (była to pierwsza, najbardziej rock’n’rollowo ekspresyjna płyta długogrająca, francuskiego piosenkarza) przyciągając na taras, co jakiś czas, wiele osób, przypadkowo znajdujących się na spacerze czy skrótem przechodzących do ulicy Nowowiejskiej (przy moście) przez teren parku. Topograficzne usytuowanie kawiarni Zacisze w mieście, daleko od szosy, było idealne dla spokojnego spędzenia czasu tomaszowskiej młodzieży, nie kolidujące z nikim i nikomu.
Wojtek Szymon również przynosił swoje płytowe zasoby, pamiętam tomaszowską, muzyczną prapremierę LP Presleya Elvis Golden Records vol.3, odtworzoną na kawiarnianym adapterze. Na spotkanie przybyły tłumy fanów, słuchaczy (wcześniej zapowiedzieliśmy jej przesłuchanie), gdy rozległy się dźwięki utworów znajdujących się na tej płycie, Good Luck Charm, Little Sister, Are You Lonsome Tonight, His Latest Flame czy I Feel So Bad, na tarasie Zacisza stało się zupełnie koncertowo, to znaczy, co niektórzy tańczyli, inni w miejscu swingowali a jeszcze inni bili brawa i wznosili okrzyki typowe dla rock’n’rollowych występów. Była wielokrotne bisowanie płyty, które trwało do późnych godzin wieczornych. Również bardzo ważny longplay z płytowego archiwum Wojtka Szymona w twórczości Elvisa, Blue Hawaii, znajdował często swoje miejsce na gramofonowym talerzu kawiarni Zacisze. Często utwory z tej płyty emitowane były w radiowym Koncercie życzeń czy w Radio Luxembourg, a znajdowały się na niej wielkie hity tamtych lat jak tytułowy Blue Hawaii, Rock-a-hula Baby, Can’t Halp Falling In Love czy Beach Boys Blues.
Muszla Koncertowa w Parku „Solidarność” (dawna nazwa XX-lecia) |
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Fletch’s Brew - 39 & 47 (UK 2014) - Fuzja jest poza wszelką definicją (JazzPRESS grudzień 2014)
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Poza tym, że Mark Fletcher jest znakomitym instrumentalistą, znany jest również (podobnie jak i Ronnie Scott) z ogromnego poczucia humoru. Anegdotami potrafi sypać jak z rękawa, strzelając przy tym rozpoznawalnymi w środowisku salwami śmiechu.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Steve Pearce - bas (fot. Monika S. Jakubowska) |
Carl Orr - gitara (fot. Monika S. Jakubowska) |
Jim Watson - piano (fot. Monika S. Jakubowska) |
Freddie Gavita jest trębaczem, kompozytorem, aranżerem i pedagogiem. Regularnie grywa z the John Dankworth Orch., The Ronnie Scott's Big Band i The Ronnie Scott's All-Stars.
Freddie Gavita (fot. Monika S. Jakubowska) |
Jim Watson to czarodziej klawiatury i mistrz fortepianowych improwizacji. Jest powszechnie szanowanym muzykiem sesyjnym. Współpracował z takimi artystami jak: Charlie Watts, Chris Difford, Katie Melua, Bobby Watson, Clark Tracey, Alan Barnes, Marti Pellow, Peter King, Jean Toussaint i New Heavies.
Adam Garrie - manager |
Dwukrotny gość prowadzonej przeze mnie audycji radiowej amerykański pasjonat muzyki klasycznej, jazzu i rocka progresywnego - manager Fletch’s Brew Adam Garrie wyraził opinię, że krążek 39
& 47 jest czymś więcej niż tylko kawałkiem muzyki. W zamyśle jego twórców jest to koncept album, który opowiada niezbyt często opisywaną historię narodzin brytyjskiego jazzu i roli, jaką odegrali w niej dwaj znakomici saksofoniści - nieżyjący już Ronnie Scott oraz 74-letni aktualnie Peter King, dzięki którym udało się stworzyć w Londynie jedną z najbardziej oryginalnych jazzowych scen na świecie.
Na kanwie tej niezwykle pasjonującej historii płyta przekazuje również treści bardziej uniwersalne. Jest opowieścią o wewnętrznej walce artysty z pokusą osiągnięcia materialnego zysku za cenę daleko idących kompromisów oraz o konieczności przebudzenia się współczesnych społeczeństw, które latami karmione codzienną dawką muzycznej tandety, coraz bardziej marginalizują twórcze umysły wybitnych jednostek. Historia ta jest opowiedziana głosem samego Petera Kinga, który pomiędzy utworami czyta fragmenty wiersza Adama Garrie zatytułowanego identycznie jak sam krążek.
Na album 39 & 47 składają się kompozycje autorskie Carla Orra ("Midnight Brew") i Freddiego Gavity ("Yearning"), zespołowe improwizacje ("Kenya Dig It!", "Pete's Hip Op", "Vhuckin'em In", "Charolais") oraz trzy od nowa zaaranżowane standardy ("Beauty And The Beast" Wayne Shortera, "Fat Albert Rotunda" Herbie Hanckocka oraz "Take Me Home " TomaWaitsa.
Otwierająca płytę kompozycja Carla Orra "Midnight Brew" to prawdziwa kwintesencja fusion. Niczym apetyczna przystawka zapowiada smaki, jakimi będziemy się delektować podczas pięciu kwadransów tej muzycznej uczty.
To niezwykle soczysty, jazzrockowy kawałek, a jego tytuł precyzyjnie oddaje klimat oświetlonych neonami, pełnych artystów magicznych uliczek Soho, gdzie mieści się Ronnie Scott's. Pochodząca z krążka Native Dancer Wayne Shortera funk-rockowa kompozycja "Beauty and the Beast" w wykonaniu grupy Marka Fletchera tylko dzięki początkowym taktom jest bez trudu rozpoznawalna. Pojawiająca się w trzeciej minucie solówka Freddiego Cavity i chwilę później Jima Watsona nie pozostawiają już najmniejszych złudzeń, że stanowiący dla Shortera inspirację brazylijski
jazz, nasączony przez muzyków Fletch’s Brew solidną szczyptą psychodelii, może odurzyć niejednego słuchacza, uwalniając w nim głęboko skrywane pokłady fantazji.
Trębacz Freddie Gavita wraz z doskonalą sekcją Fletcher/Pearce w działającej na wyobraźnię kompozycji "Yearning" niczym wytrawni impresjoniści za pomocą gamy różnobarwnych dźwięków precyzyjnie malują czasoprzestrzeń, którą pod koniec poprzedzającej to nagranie improwizacji "Kenya Dig It!" słowami wiersza Adama Garrie wspomina jej naoczny świadek 74-letni Peter King, człowiek który w 1959 roku wraz z Ronnie Scottem wszedł po raz pierwszy do przesiąkniętej zapachem herbaty i gwarem taksówkarzy piwnicy pod 39 Gerrard Street - miejsca, które niczym pogmatwane losy niejednego artysty łączyło w sobie na pozór wykluczające się stany i emocje - piękno i brud, zachwyt i niepokój, krzykliwość i tajemniczość.
Kompletnie zasłuchany i poddany niemal fotograficznej wizji, ostrym piskiem samplera otwierającego improwizację "Pete's Hip Op" poczułem się gwałtownie zaproszony do degustacji kolejnego - tym razem zdecydowanie bardziej pikantnego - dania. Przez nieoczekiwane nagromadzenie elektronicznych efektów nieodparcie kojarzących mi się z generowanymi przez współczesnych DJ-ów bitami, tym razem karta menu z napisem 39
& 47 wzbudziła u mnie - może niepotrzebnie - skojarzenie bezlitośnie upływającego czasu, a liczby 39 i 47 chyba zbyt mocno w rym momencie wziąłem do siebie, zdając sobie nagle sprawę że kilka miesięcy temu zdmuchnąłem znacznie większą ilość urodzinowych świeczek... Zamykająca album niezwykła kompozycja Toma Waitsa "Take Me Home" pochodząca z jego filmowego albumu One from the Heart, w wydaniu Fletch’s Brew podobnie jak znakomity oryginał jest także utworem wokalnym, a wykonująca go od lat współpracująca z Markiem Fletcherem Liane Carroll, poradziła sobie z tym niełatwym zadaniem znakomicie. Zrobić Waitsa na nowo przy użyciu zupełnie innych środków wyrazu, a jednocześnie równie przekonywająco oddać przeszywający stan wyjącej samotności to dla każdego wokalisty spore wyzwanie. Pełna prostoty i goryczy prośba o wybaczenie wyśpiewana przez Liane Carroll przy akompaniamencie trąbki Freddiego Gavity przeszywa do szpiku kości i na długo po wybrzmieniu ostatnich reggae'owych taktów zapada w pamięć.
Z Mickiem Boxem (Uriah Heep) i Adamem Garrie na Camden |
Na album 39 & 47 składają się kompozycje autorskie Carla Orra ("Midnight Brew") i Freddiego Gavity ("Yearning"), zespołowe improwizacje ("Kenya Dig It!", "Pete's Hip Op", "Vhuckin'em In", "Charolais") oraz trzy od nowa zaaranżowane standardy ("Beauty And The Beast" Wayne Shortera, "Fat Albert Rotunda" Herbie Hanckocka oraz "Take Me Home " TomaWaitsa.
Otwierająca płytę kompozycja Carla Orra "Midnight Brew" to prawdziwa kwintesencja fusion. Niczym apetyczna przystawka zapowiada smaki, jakimi będziemy się delektować podczas pięciu kwadransów tej muzycznej uczty.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Ronnie Scott |
39 Gerrard Street |
Peter King |
Haley "Zoot" Sims - pierwszy amerykański muzyk w Ronnie Scot's |
Rahsaan Roland Kirk |
John Arnold Griffin III |
To właśnie tam 18-go stycznia tego roku miałem szczęście uczestniczyć w niezwykłym koncercie. Tego wieczoru grupie znakomitych instrumentalistów z Fletch’s Brew towarzyszył na pianie młody Tomasz Bura - jedyny polski muzyk, który regularnie występuje w tym prestiżowym miejscu. Na koniec tego bardzo skróconego rysu historycznego londyńskiej świątyni jazzu nie mógłbym nie wspomnieć, że to właśnie w Ronnie Scott's wspólnie z Erikiem Burdonem i grupą War swój ostatni koncert w życiu zagrał Jimi Hendrix.
Tomasz Bura (fot. Monika S. Jakubowska) |
Adam Garrie - "39 & 47"
Profound profanity
Cascading on a sea of irrelevance
The crowds don’t glimpse
They look down, as though hopelessly counting or naming the stains.
It started on an ocean-liner
Then graduated to a basement,
Chinese lanterns and tea for cabbies,
Licencing laws and noise abatement.
The two tenors couldn’t possibly afford three
‘Sorry your mates can’t get in for free’,
They had to sell sarnies to avoid the heat
At number 39 things were at times discrete.
Cascading on a sea of irrelevance
The crowds don’t glimpse
They look down, as though hopelessly counting or naming the stains.
It started on an ocean-liner
Then graduated to a basement,
Chinese lanterns and tea for cabbies,
Licencing laws and noise abatement.
The two tenors couldn’t possibly afford three
‘Sorry your mates can’t get in for free’,
They had to sell sarnies to avoid the heat
At number 39 things were at times discrete.
I’m not going to name names,
If you have a clue as to what I’m talking about, you already know who they are.
Guns were drawn and pianos were refused
Still it rarely made the news.
Stars from overseas and across the street
Converged where beauty and filth did meet.
Somehow ambition outgrew the tiny doors
And so they moved on from 39.
The side dishes were often billed as the main attraction
Unmarked bags backstage, needles and pins, inedible food.
But that was never anything but dusty mirrors and hazy smoke
Music was all that mattered—it could drive one mad.
Music was the bride, bridegroom, the debt and debt collector
It was the cracked glass ceiling, it was a stone without aim,
She’s still there, music—though her parents are mostly dead
Most went the hard way, volunteers in a war of attrition.
Some try to remember though others try to forget
Others yet simply pretend it didn’t matter, no one would care…
But many do care, although they usually don’t say it,
I suppose music filled the empty silence after all.
Broken dreams are not broken hearts
Broken hearts are for fools, broken dreams are for those who are truly broken
It might look the same
But trust me, it smells different.
Shattered pride cannot be mopped up from dirty of floors
It languishes like a slowly dying beast
It blinds a man to opportunities passing
And soon they are all passed.
Maybe it was a privilege to have been there
To have seen it—to have been a part of it
But memories are always sad.
It’s easier to forget you had a gig than to forget a bad gig.
There’s a story to tell somewhere
But it’s never been written down,
Only said in fits and spurts
Like a wound that isn’t there but still always hurts…
Some get a golden handshake
The people here get a golden sell-by date
No one remembers when you’ve gone off
You just notice that indifference melds into scorn.
There are faces which still conjure fame to strangers
Tears to friends
Record sales to a few
Blank stares for the rest.
But this stuff, these places
It was never for the rest
It never took a rest either
Not until the final rest.
But after the rest comes the downbeat
Doesn’t it?
No one’s listening any more, sometimes it feels like they never did
During worse times it feels as though they never should have done.
Maybe in time the story will be clearer
Something more coherent than the truth.
The truth hurts too much
But it means as much
That’s why it feels necessary.
Did I mention it’s still there at No. 47?
Still there in some form or another,
Stupid faces reflected on clean tables…
What went right?
What went wrong?
Why is everything so falsely beautiful?
Where is the humanity behind the mask?
The wrinkles beyond the grave.
Should we say RIP No. 47?
Or just say RIP to those who once passed through and now passed out,
Some of the few are still there
I hope they know it.
Whilst they are still around
There will always been signs of life and beauty at No. 47,
That’s why I’m still there.
Part of it might be why I’m still here.
But only during opening hours of course.
We all have lives to lead….
So we tell the people who have never been to No. 47 or any place remotely like it.
Subskrybuj:
Posty (Atom)