poniedziałek, 23 marca 2015

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 33 Listy z Nowego Jorku I

Autor Historii i jej Główny Bohater
Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj   Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 90 tutaj Artykuł z okazji zdobycia nagrody tutaj

Dzisiejszy odcinek „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” Antoniego Malewskiego pragnę zadedykować wszystkim wspaniałym listonoszom czasów PRL-u, którzy wrzucaną do skrzynek korespondencją z najodleglejszych zakątków "wolnego świata" sprawiali nam nieopisaną radość, a kolorowymi widokówkami oraz niedostępnymi lub zakazanymi produktami wlewali w nasze serca nadzieję, że może kiedyś i u nas zaświeci słońce...


Wojtek "Szymon" Szymański
Człowiek, którego osoba przewija się praktycznie w każdym z odcinków Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla, Wojtek Szymon Szymański, od ponad 30 lat mieszka w Nowym Jorku. Po 1971 a może 1972 roku, kiedy jeszcze mieszkał na warszawskiej, Saskiej Kępie, słuch o nim zaginął całkowicie. Pytaliśmy o niego w rodzinie w Tomaszowie (Janek Szymański – kuzyn), w domu, w którym ostatnio mieszkał przy ulicy Walecznych na Saskiej Kępie, u babci Zofii zamieszkałej w naszym mieście przy Placu Kościuszki 17. Nikt nie wiedział co się stało z Wojtkiem Szymonem, albo nie chciał nikomu z nas, kolegów, powiedzieć prawdy. Były to czasy w tym kraju o największej inwigilacji obywatela, ubezwłasnowolnień tak w pracy zawodowej jak i poza nią. Wielu, nie tylko młodych ludzi, za wszelką ceną chciało wydostać się z owianego propagandą, socjalistycznego eldorado. Podejrzewaliśmy najgorsze, ale kiedy w lipcu 1981 roku nasz wspólny przyjaciel, Andrzej Tokarski, poleciał do Stanów i zamieszkał w Chicago. Bardzo szybko odnalazł Szymona i już we wrześniu czy październiku 1981 roku powiadomił mnie listownie o znalezisku.


Nasza paczka kolegów od lewej – Reniek Szczepanik,
Grześ Gajak, Romek Jędrychowski, Wojtek Szymański i Mirek Górecki
Kilkakrotnie rozmawiał z nim telefonicznie, przekazując mu informacje z kraju, o poszukiwaniu przez przyjaciół jego osoby. Andrzej przekazał Wojtkowi mój aktualny adres a mnie jego nowojorskie namiary. Rozpoczęliśmy z sobą korespondować. Na początku porozumiewaliśmy się za pomocą listów, jednak trwało to zbyt długo. Od napisania do otrzymania odpowiedzi na list oczekiwało się 5/6 tygodni, jeżeli nie dłużej. W grę nie wchodziły rozmowy telefoniczne, przynajmniej z mojej strony, bardzo wysokie koszty połączeń. Choć jak pamiętam, chyba dwukrotnie rozmawialiśmy z sobą z telefonów stacjonarnych, bo taka zaszła potrzeba. Wraz z rozwojem elektronicznej techniki i nowych technologii, nastąpiła rewolucja w łączności człowieka z drugim człowiekiem, bez względu na jakim kontynencie zamieszkuje. W ciągu kilku sekund można za pomocą telefonu komórkowego połączyć się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent. Kolokwialnie, z przymrużeniem oka mówiąc, powiem, że z prędkością światła.

Wojtek „Szymon” Szymański dyrektor generalny hiszpańskich
linii lotniczych AIR EUROPA w Nowym Jorku
Internet, poczta mailowa to wielki dar jaki współczesny człowiek, bez żadnych kosztów i wielkich starań otrzymał tylko dlatego, że przyszło mu żyć na przełomie XX/XXI wieku.  Jeszcze większym odkryciem i życiowym prezentem stały się internetowe, darmowe za pomocą sky’pe, rozmowy. Dzięki tym udogodnieniom nie ma tygodnia, nieraz częściej, by nie spotykać się z Wojtkiem na skype czy porozumiewać się pisaniem listów przez pocztę mailowa.


Z naszych kontaktów jednoznacznie wynikało, że jest on nadal zwariowanym, czynnym fanem, pomimo zbliżania się do siedemdziesiątki, ukochanego rock’n’rolla.  Mogę śmiało powiedzieć, że całe swoje życie, Wojtek poświęcił temu stylowi i pokrewnym tej formacji, wciągając również mnie w wir szalejącej nieustannie, rock’n’rollowej karuzeli.  Z imprez muzycznych, koncertów rock’n’rollowych, innych spotkań i wydarzeń, których w Nowym Jorku codziennie odbywa się tysiące, dzielił się ze mną swoimi doznaniami i uczuciami. Czynił to za pomocą listów pisanych na pocztę mailową czy rozmów na skype. Również w wielu listach odnosił się retrospektywnie do przeszłości, do lat młodości spędzonych w Polsce, w Tomaszowie. Postanowiłem na portalu Nasz Tomaszów, niektóre listy wykorzystać w swoich felietonach, by w ramach cyklu Subiektywnej Historii, jeszcze bardziej wzbogacić czytających w wiedzę o tamtych latach, o rock’n’rollu, o dzisiejszych losach niektórych bohaterów moich opowieści.


* * * 

Witaj Tolku!

Bracia Ahmet i Nesuhi Ertegun właściciele
Atlantic/ATCO Records w Nowym Jorku
Nie wiem czy pamiętasz słynną przesyłkę z Nowego Jorku? Właśnie dziś mogę powiedzieć, że mój i całej naszej grupy tomaszowskich przyjaciół, rock’n’rollowy romans, tak naprawdę rozpoczął się w momencie, kiedy wytwórnia Atlanic/ATCO Records przysłała mi paczkę z dwoma płytami długogrającymi (longplaye). Były to klasyki, muzyczne składanki, jedna z Atlantic Records, na której znajdowały się instrumentalne, rock’n’rollowe przeboje grane przez amerykańskie Big Bandy, a druga z ATCO Records, na której znajdowały się między innymi utwory; Bobby Darina Splish Splesh, Early In The Morning, The Drifters Any Day Now, Save The Last Dance For Me, The Coasters Searchin’, Yakety Yak czy The Cookies, Chains. 
 


Longplaye te otrzymałem po wysłaniu listu do wytwórni Atlantic, prosząc o przysłanie mi płyty z muzyką rock’n’rollową. List ten „wypchałem” znaczkami pocztowymi z kolekcji mojego dziadka (dziadek w Tomaszowie w latach międzywojennych był zapalonym, największym filatelistą), tłumacząc w liście, że wysyłam te znaczki jako opłatę za płytę, bo nie mam innych możliwości uregulowania należności. Nie wiem czy wiesz, że były to czasy (rok 1960/61), że nawet mając wielkie pieniądze nie było możliwości kupna niczego zza „żelaznej kurtyny”. W ciągu dwóch miesięcy płyty dotarły na mój adres w Tomaszowie. Ku memu, wielkiemu zdziwieniu, kiedy po latach miałem okazję na jakimś przyjęciu w Nowym Jorku (byłem wówczas dyrektorem hiszpańskich linii lotniczych Air Europa, w Nowym Jorku) spotkać się z panem Nesuhi Ertegun, współwłaścicielem tej wytwórni. 



Opowiedziałem mu w sposób żartobliwy tę historię, kończąc dialog - „Panie Nesuhi, pańskie płyty, przyczyniły się do tego, że po latach trafiłem do USA i zamieszkałem w Nowym Jorku”. On przypomniał sobie o tym fakcie, co potwierdził po paru dniach, bo mój list był adresowany imiennie do Niego. Jego sekretarka wyciągnęła ten list z osobistego archiwum pana Erteguna. Zapamiętał moją prośbę o płyty, bo rzadko otrzymywał tego typu imienne korespondencje, tym bardziej z kraju komunistycznego. To był wspaniały człowiek, bardzo zaangażowany w muzykę jazzową, rhythm and blues i rock’n’roll. Zarówno On jak i jego młodszy brat Ahmet, byli wielkimi fanami, niestety obaj już nie żyją. Nesuhi i Ahmat Ertegun to założyciele tych wytwórni płytowych (Atlantic i ATCO), byli oni synami ambasadora tureckiego w Waszyngtonie i jako młodzi ludzie zainteresowali się bluesem i jazzem.


Często chodzili na koncerty jazzowe, kolekcjonując płyty. W 1946 roku Ahmet z pomocą finansową domowego, rodzinnego dentysty założył firmę Atlantic. W 1950 roku firma rozszerzyła się kiedy dołączył Jerry Wexler i brat Nesuhi Ertegun (tak powstało Atlantic/ATCO), a wraz z nimi dołączyli tacy artyści jak, Joe Big Turner, Ruth Brown, The Drifters, The Coasters czy Ray Charles. W 1957 roku Atlantic/ATCO była pierwszą firmą w Stanach, która nagrywała płyty w stereo. Ahmet pisał również teksty do piosenek takich jak, Chains Of Love, Sweet Sixteen I Mess Around. Był także członkiem grupy wokalnej przy historycznym nagraniu Shake, Rattle and Roll w wykonaniu Joe Big Turnera.


Nesuhi zmarł w 1989 roku a jego brat Ahmet w wieku 83 lat (29 października 2006 roku), podczas słynnego koncertu zespołu The Rolling Stones w Nowym Jorku. Film Martina Scorsese o Rolling Stonesach, W blasku świateł (Shine A Light), właśnie zadedykowany był panu Ahmetowi Ertegunowi. Piszę o tym, by przypomnieć i uzmysłowić Tobie oraz wszystkim przyjaciołom w mieście, którzy związani byli w naszych, szczenięcych latach z rock’n’rollem, jego krzewieniem, że nierozerwalnie NASZE, TOMASZOWSKIE CZASY, związane są ze źródłem rock’n’rollowych nagrań jaką w tamtych latach była dla nas wytwórnia płytowa Atlantic/ATCO Records i takimi ludźmi jak twórcy tej firmy, bracia Ahmet i Nesuhi Ertegun. O tym warto pamiętać, o tym warto mówić i przekazywać potomnym, że od tej płytowej przesyłki ze Stanów tak naprawdę wszystko się zaczęło. 


Nowy Jork dn. 18 września 2006 roku Wojtek „Szymon” Szymański

* * *
W następnych odcinkach Subiektywnej Historii będę przedstawiał kolejne listy pisane do mnie przez Wojtka Szymańskiego. Publikowane w moich felietonach listy z Nowego Jorku są kontynuacją, ciągłością i uzupełnieniem historii tamtych, beztroskich lat w Tomaszowie, w naszym kraju co, mam nadzieję, uatrakcyjni i wypełni w treści ten cykl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz