- O ile dobrze pamiętam, twój radiowy debiut miał miejsce 13 października 2014, kiedy to przybyłeś do St. Albans, aby gościć w programie Polisz Czart?
- Tak, był to jak najbardziej mój debiut, za co ci bardzo dziękuję.
- "Sen" to nie
tylko jak dotychczas jedyny polskojęzyczny kawałek w twoim repertuarze, ale i
twój najbardziej doceniony radiowo utwór?
- To akurat jest zasługą twoich wspaniałych słuchaczy i ludzi wspierających
moją twórczość. To wielka radość dla każdego artysty, jeśli są ludzie, którzy
chcą go słuchać i doceniają to co robi. Ludzie raczej nie chcą wspierać rzeczy,
z którymi się nie identyfikują lub które niespecjalnie przypadają im do gustu.
Dlatego mam nadzieję, że moja muzyka podoba się i stąd to poparcie.
Moje pierwsze spotkanie z Mirkiem |
- Tak, pierwsze moje wspomnienia z dzieciństwa dotyczą już czasów Polski
demokratycznej, a pierwszym ważnym wydarzeniem, jakie jako dziecko pamiętam, to
wybory z roku 1989.
- Zostałeś szczęśliwie
uchroniony przed widokiem szwadronów ZOMO, ale jednocześnie pomimo dzielących
nas 20 lat życia, podobnie jak ja nasiąkałeś tą samą rockową muzyką Zachodu lat
70' i 80', która dla mojego pokolenia stanowiła niemal świętość i dzięki której
bardzo szybko pojawili się w granicach Polski pierwsi muzycy, którzy
postanowili grać podobnie. Na jakich wzorcach wychowywałeś się?
Mick Chwedziak wraz z synem Kubą oraz autorami Listy Listy Polisz Czart |
- Podobno twój wokal bardzo
działa na kobiety. Wiedziałeś o tym?
- Tego nie wiem, natomiast wiem na pewno, że mój głos zawsze działał i
wciąż działa na moją wspaniałą żonę Ulę i tutaj taka ciekawostka... otóż moje
pierwsze zaloty do mojej przyszłej żony, odbywały się właśnie w sposób
śpiewany, czyli za pomocą mojego głosu...
Koncert dla Nepalu zorganizowany przez Ptasiarnię |
- Moja przygoda z muzyką i moja pasja muzykowania, zaczęła się od gitary.
Moją pierwszą gitarę dostałem od wspomnianego już wujka Tadka. Później gitara
była już nieodłącznym elementem kultury, w której się wychowałem. Jak już
wspomniałeś, urodziłem się i wychowałem we Wrocławiu - mieście, które zawsze
było przesiąknięte rockiem i całą tą esencją wrocławskiego undergroundu.
Gdziekolwiek bym nie poszedł i z kimkolwiek bym się nie zadał, zawsze był tam
rock and roll, a gitara była jak relikt, jak artefakt. Od początku nie
wyobrażałem sobie nie grać na gitarze, bo odkąd zacząłem uczyć się grać i
interesować muzyką gitarową, instrument ten stał się nieodłącznym elementem
mojego życia. Dopiero kilka lat później stwierdziłem, że z gitarą fajnie się
też śpiewa i dobrze byłoby coś w tym kierunku zrobić, dzięki czemu od
dziewięciu, dziesięciu lat wziąłem się za granie i pisanie własnych rzeczy.
Mick Chwedziak Band |
- Tak, zgadzam się. To jest bardzo dobra obserwacja i myślę, że jest to
główny powód, dla którego widzimy we Wrocławiu taką otwartość i naturalną
wolność, która jest pośród ludzi.
Z Ivarem - rockową ikoną Wrocławia |
- Wiesz, ten element o którym wspomniałeś czyli to, że byłem duży i miałem
większe ręce niż większość moich rówieśników, był bardzo pomocny, ale tak
naprawdę przez to, że muzyka zawsze w moim życiu była naturalnie obecna, a
gitara wpadła w moje ręce dość szybko, to pomimo, że na starcie nie odbywało
się to na jakimś zaawansowanym poziomie, to jednak od samego początku zabrałem
się za gitarę - że tak powiem - na poważnie...
- Od czego zaczynałeś?
- Od grania standardów.
- Pewnie dlatego 15 września
2014 roku Purple nie zagrali tego kawałka w Royal Albert Hall, choć do samego
końca liczyłem na to, że tak się stanie. Być może legenda jest już znudzona
graniem najbardziej zarzynanego riffu na świecie (śmiech). Wróćmy jednak do
twojej twórczości. Oprócz tego, że grasz, śpiewasz i komponujesz, piszesz także
teksty. Od kiedy zacząłeś to robić i czy z początku twoje teksty były pisane
tylko po polsku, czy też od razu pisałeś również teksty anglojęzyczne?
- Nigdy nie lubiłem brzmienia swojego głosu w języku polskim i to nie jest
jakiś negatywizm, skierowany w język polski. Chodzi o to, że ja nie umiem
śpiewać po polsku i zawsze sobie to wmawiałem, chociaż od czasu do czasu
próbuje swoich sił w tym zakresie. Pasja władania językiem angielskim była w
moim życiu zawsze. Jak już wspomniałeś, jestem z pokolenia nowej Polski, gdzie
język angielski był bardziej obecny. Poza tym język ten jest generalnie
bardziej muzykalny, a że zawsze go lubiłem i zawsze starałem się jak najlepiej
uczyć, to naturalnym było, że chciałem też w tym języku pisać. Wszyscy
mistrzowie pisali zresztą w języku angielskim, dzięki czemu najlepsze piosenki
powstawały właśnie w tym języku.
- Twój angielski jest tak
dobry, że kiedy prezentowałem twoje nagrania Anglikom, nie dawali wiary, że
jesteś Polakiem, a przez twój wyraźnie słyszalny akcent amerykański,
najczęściej wskazywali na Stany, jako na miejsce twojego pochodzenia
(śmiech).
- Wynika to pewnie z wpływów i inspiracji, które mają największy oddźwięk w
mojej muzyce, bo kiedy słucha się amerykańskiej muzyki i amerykańskiego
śpiewania, to ta melodyka językowa gdzieś zostaje.
- O czym traktują twoje
teksty?
- Nie potrafię tego zaszufladkować. Mogę tylko powiedzieć, że zawsze piszę
o tym, co mnie dotyka i co przeżywam. Czy są to teksty dotyczące świata,
który mnie otacza, czy też dotyczące tego, co aktualnie wokół mnie się dzieje
lub czy są to rzeczy, które są gdzieś głęboko we mnie i dotyczą jakichś
naturalnych uczuć, reakcji czy przeżywanych spraw, zawsze są to tematy, które
silnie związane są ze mną i moim życiem.
Z ukochaną żoną Ulą |
- Gdyby chcieć twoją muzykę
zaszufladkować gatunkowo, to w zasadzie jest to trudne. Są tacy, którzy
"pchają" cię w stronę bluesa, podczas gdy ty sam bardzo przed tym się
wzbraniasz...
- Myślę, że czystość gatunkową powinno się pozostawić wielkim mistrzom, bo
za każdym razem, kiedy jakiś muzyk bierze się za gatunek klasyczny, niemal
zaraz zostaje do nich porównany i czasami ciężko się to dla niego kończy. Ja
umieszczam siebie gdzieś na pograniczu bluesa, gdzieś na pograniczu country,
folku i gdzieś na pograniczu rocka, na którym się wychowałem. Myślę, że
różnorodność kompozycji moich utworów może tylko pewne rzeczy sugerować i
dlatego staram się nie szufladkować samego siebie. Uważam, że artysta powinien
wyrażać się w taki sposób, w jakim najlepiej się czuje. Szczególnie jeśli
utwory mówią o różnych rzeczach. Uważam też, że rozwój samego artysty jest
ściśle związany z tym, czego słucha, jakich inspiracji szuka i co ma na niego
największy wpływ. Zawsze cenię sobie ludzi, którzy słuchają szerokiej gamy
muzyki, bo poszerza to ich muzyczny światopogląd, a także ich artystyczną
wrażliwość.
- Oprócz tych gatunków,
które wymieniłeś, jest jeszcze jeden, o którym nie wspomniałeś, a ukształtował
on twoje pokolenie bezsprzecznie o wiele bardziej niż moje i obiecuję, że w
dalszej części rozmowy odwołam się do jeszcze niego. Teraz natomiast chciałbym
wydobyć z ciebie trochę zwierzeń osobistych, na tyle na ile mi na to pozwolisz.
Twoje teksty - zgodzisz się - są pełne osobistych przeżyć. Tak jest choćby z
pierwszym z twoich utworów, jaki pojawił się na antenie Polisz Czart, czyli
Weathered Soul.
- Jest to bardzo osobisty kawałek, ale mam nadzieję, że jest on zarazem
dość uniwersalny, bo wierzę że wszyscy przechodzimy podobne rzeczy. Każdy z
nas, w którymś momencie życia czuje się zmęczony lub czuje się tak, jakby był
po przejściach i bez względu na to, jakie przejścia, w jakim stopniu i w jakiej
skali przechodzi, bardziej lub mniej, ale jednak zawsze osobiście go dotykają i
doświadczają. Każdy z nas przechodzi taki etap, w którym to czuje i w którym
jest tym dotknięty i myślę, że był to dla mnie właśnie taki moment, w którym tę
piosenkę napisałem, był to taki czas w moim życiu, w którym wyrywałem się z czegoś,
coś co mógłbym nazwać złym snem i wiedziałem, że gdzieś to we mnie z taką siłą
gra, że muszę o tym koniecznie napisać.
- Z jednej strony to, co
teraz powiedziałeś, jest niezwykle osobiste, z drugiej strony tak naprawdę nie
znam praktycznie żadnego otwartego na zwierzenia człowieka, który ukrywałby, że
przechodził różnego rodzaju życiowe zakręty czy zagubienia. Jest to jak
najbardziej ludzkie, a w przeszłości dotykające niejednokrotnie również i mnie
samego. Najbardziej w tobie jako artyście cenię właśnie to, że w każdym z tych
utworów zawierasz nie tylko swoje bóle, ale że jednocześnie słychać w nich
wyraźną nutę nadziei, która informuje twojego słuchacza, że to wszystko, co z
siebie wylewasz, jest jakimś katharsis, jakimś oczyszczeniem i że wylewając to
z siebie oczyszczasz niejako swoją przeszłość.
Pierwsze spotkanie \Mirka z Gabinetem Looster |
- Istotnie, twoja muzyka
jest głęboka, dotykająca najbardziej trudnych przeżyć, ale jednocześnie ona
zdecydowanie nie jest nihilistyczna! W pewnym momencie twoja zmęczona trudami
życia dusza potrzebowała odmiany i z pięknego, bogatego Wrocławia, jak
postrzega to miasto bardzo wielu Polaków, postanowiłeś wyjechać do Londynu.
Dlaczego wyjechałeś i jak szybko się tutaj odnalazłeś?
- Odpowiedź jest prosta. Trudy życia. Sytuacja ekonomiczna. Podobnie, jak
wielu innych Polaków wyjechałem w poszukiwaniu lepszego standardu życia. W
Polsce było trudno, w Anglii miało być lepiej. Nie było jednak tak kolorowo,
jak można by było tego oczekiwać szczególnie w tamtych czasach. Z czasem
wszystko jednak jakoś się poukładało. Już po pierwszych dwudziestu czterech
godzinach pobytu w Londynie, najważniejsze było dla mnie to, żebym był tutaj z
moją wspaniałą rodziną, z moją cudowną żoną i z moim drogim synem Kubą. Kiedy
miałem już ich tutaj ze sobą po paru miesiącach, to wiesz... od razu
wiedziałem, że razem będzie można przejść więcej.
- Rozumiem to dokładnie, bo
sam przeżyłem, dramatyczne chwile na samym początku mojego pobytu w Londynie z
kilkutygodniową bezdomnością włącznie. Czy piosenka „Running Away” jest o tym,
że nie było łatwo?
Marek Funkas - znakomity basista Mick Chwedziak Band |
- Nosi tytuł "Porcelain" i dlatego jest wyjątkowa, bo napisałem
ją z myślą o mojej Uli. Po tym czasie, który opisywałem w moich wcześniejszych
piosenkach i po dosyć trudnym czasie walki wewnętrznej, kiedy to musiałem od
nowa stawać na nogi, przyszedł i taki moment, kiedy to swój trudny czas i
podobną walkę miała właśnie moja Ula i wiedziałem, że to co musiałem przede
wszystkim zrobić w tym momencie, to stanąć w miejscu, które jest przy niej,
miejscu, które jest miejscem ochrony dla takiej delikatnej osoby jaką ona jest
i o tym jest ta piosenka i myślę, że jest ona bardzo ważna dla nas
obojga, jest elementem, częścią naszej historii i tego, jak przechodziliśmy
pewne rzeczy razem, bo właśnie to było zawsze dla nas najważniejsze.
- Obiecałem ci na początku
tej rozmowy, że wrócę do muzyki, na której wyrosło twoje pokolenie, a której
mówiąc o swoich inspiracjach, nie wymieniłeś. Oprócz bluesa, rocka i country, w
twojej muzyce, słychać moim zdaniem także echa grunge'u. Co takiego jest w tym
gatunku, że tak mocno ukształtował on twoje pokolenie?
Kuba Łobanowski - wirtuoz gitary Mick Chwedziak Band |
Andrzej Miechowski - najlepszy polski perkusista w UK Obecnie filar Mick Chwedziak Band |
- Jednocześnie, mimo tej
fascynacji grunge'm jako bardzo młody chłopak grałeś punk rocka...
- Tak... bo z jednej strony punk rock był bratnią muzyką grunge'u i zawsze
był dla nas bratnią muzyką w tym naszym post punkowym świecie, a z drugiej
strony dużym czynnikiem była niesamowita energia, jaką punk rock ze sobą niósł,
przez co był możliwością wyładowania się, był możliwością pokazania ekspresji i
młodzieńczej energii.
Mick Chwedziak Band podczas próby |
- Utwór "Home" opowiada o tęsknocie za czymś, co - myślę -
każdy z nas doświadcza, ale nie każdy z nas potrafi to nazwać. Myślę teraz o
tych głębszych wartościach, o tym co jest ponadczasowe i ponad cielesne. Jestem
człowiekiem głębokiej wiary w rzeczy ponad cielesne i w przeżycia duchowe. To
też jest element naszego człowieczeństwa i wydaje mi się, że myślą przewodnią
"Home" jest tęsknota za tym, by odkryć to, co nieznane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz