poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Ludzie Psy to sól tej ziemi, to najlepsi z najlepszych! Z Marią Peszek rozmawia Sławek Orwat

fot. Monika S. Jakubowska
W oczekiwaniu na pasjonującą rozmowę Marka Jamroza na temat najnowszego albumu Marii Peszek, która ukaże się niebawem, dziś zapraszam na wywiad, który - mam nadzieję - niczym apetyczny starter zapowie danie główne, jakim 17 kwietnia będzie długo wyczekiwany londyński koncert tej Artystki organizowany jak zawsze przez BUCH IP. Miłośnikom tej znakomitej wokalistki przypominam, że wywiad sprzed trzech lat, jaki przeprowadziłem z Marią Peszek wspólnie z Moniką S. Jakubowską znajduje się tutaj, natomiast krótka rozmowa sprzed dwóch lat z okazji I edycji Dnia Kobiet z BUCH-em tutaj

***

fot. Artur Grzanka
- Na pytanie sprzed ponad dwóch lat o czym najbardziej marzysz, odpowiedziałaś, że o pewnej niedzieli w marcu, kiedy rozpoczniesz długą i daleką podróż. Skutecznie odpoczęłaś od intensywnego życia scenicznego? 

- Ta przerwa była mi bardzo potrzebna. Po trzech trasach koncertowych jakie zagraliśmy od premiery Jezus Maria Peszek i sumie nieprawdopodobnych emocji jakie wywołała ta płyta, najzwyczajniej w świecie musiałam odpocząć. Od Polski, od grania ale też od siebie. Spędziłam siedem miesięcy w podróży po Azji Południowej i było wspaniale. 


 
fot. Monika S. Jakubowska
- Jako mała dziewczynka bardzo chciałaś pracować w cyrku. Ostatnimi laty polska rzeczywistość w niektórych dziedzinach życia nie odbiega zbyt mocno od tego zjawiska. Czyżby spełniło się twoje marzenie z dzieciństwa? 


- Polska rzeczywistość przede wszystkim jest mocno fascynująca. Taka przerwa w bezpośrednim obcowaniu z ojczyzną dobrze robi na głowę ;-) Odnajduję w sobie dużo więcej czułości w myśleniu o Polsce, co nie znaczy, że niektóre sprawy przestały mnie boleć i wkurzać. Polska to ważny kontekst dla tego co robię, ale to ludzie są największą inspiracją. Świetnych Polaków jest coraz więcej i naprawdę wspaniale jest spotykać się z nimi na koncertach, które od jesieni znowu gramy. 


fot. Artur Grzanka
- "Zawsze wiedziałam, że będę artystką, Była to po prostu absolutna oczywistość. Nigdy nie miałam pomysłów na jakikolwiek inny zawód". To twoje słowa z naszej pierwszej rozmowy. W wieku 10 lat wcieliłaś się w rolę Aldzi Klos w serialu "Rozalka Olaboga" i wystąpiłaś na deskach krakowskiego Teatru Juliusza Słowackiego w spektaklu "Wesele". Jak dziś wspominasz swój debiut? 


- Przygoda z filmem była super, zwłaszcza że był to film o dzieciach i dla dzieci. Z pozostałymi aktorami tworzyliśmy więc bandę szalejących po krzakach i wymyślających psikusy chuliganów, a kamera tak naprawdę była tylko dodatkiem do zabawy. Natomiast mój debiut teatralny to już zupełnie inne doświadczenie. Miałam ważną rolę i bardzo wymagającego reżysera, ale też sama dla siebie byłam ponad wiek surowa. To już nie była zabawa tylko regularne wyzwanie artystyczne, które dużo mnie kosztowało i do dziś pamiętam cały tekst “Wesela” Wyspiańskiego co do słowa.

fot. Artur Grzanka
- "To jest mój najbardziej dojrzały głos. Jezus Maria Peszek często określam jako manifest mojego światopoglądu. To że krzyczę, to znaczy, że taki środek jest mi potrzebny po to, że musi to być momentami groźne i brutalne". Czy po trzech latach od premiery tego wydawnictwa zmieniło się coś w Polsce pod wpływem twego krzyku, a właściwie pod wpływem wykrzyczanych przez ciebie treści?

- Polska się zmienia i jest to świetna wiadomość. Ale uczciwie mówiąc nie sądzę, że coś zmieniło się bezpośrednio pod wpływem mojego “Jezusa”. Bardzo bym chciała robić taką sztukę, która faktycznie zmienia świat ale ta płyta to po prostu bardzo osobista wypowiedź a nie poradnik rewolucjonisty ;) Wiem natomiast od ludzi, że te piosenki były im bardzo potrzebne i że dobrze było i jest mieć je przy sobie właśnie w czasie osobistych zmian, katastrof i przewrotów. To dla mnie bardzo ważne usłyszeć od odbiorców: “wreszcie ktoś wyśpiewał, to co czuję”. Myślę, że ten mój głos trafił we właściwy moment bo okazało się, że bardzo dużo ludzi dzieli podobny światopogląd i najzwyczajniej potrzebowało takie wyrazistej wypowiedzi.

 

fot. Sławek Orwat
- Co chciałaś przekazać poprzez swój sceniczny image w "Personal Jesus" i dlaczego właśnie ten utwór włączyłaś do swego repertuaru? 


- To był oczywisty wybór zarówno ze względów ideologicznych jak i estetycznych. Poza tym to fantastyczny numer!

fot. Artur Grzanka
- "Ja pytam... jaka jest różnica między tym, gdy ktoś opowiada o chorobie ciała, a tym gdy ktoś opowiada o chorobie duszy? To jest trudne, ale dobrze, że to zrobiłam, bo masa ludzi poczuła się dzięki temu wolna i szczęśliwa. Taki mam odzew od wielu z nich.". O depresji rzeczywiście od trzech lat mówi się częściej i bez tabu. Zgodzisz się ze mną, że na tym polu twój głos wywołał najbardziej widoczne zmiany? 

- Mój głos wywołał burzę i niemilknące nawet do teraz głosy, oceny i wypowiedzi. I chociaż głównie chodzi w nich o to, czy artysta ma w ogóle prawo do tak intymnych wyznań w czasie promocji płyty i chociaż dziesiątki ludzi mediów poczuło, że powinni mnie skarcić, wyśmiać albo przywołać do porządku, to faktycznie wydaje się, że coś pękło w tym temacie.


fot. Artur Grzanka


- "Ludzie w Polsce nie zdają sobie sprawy z tego, że wkurwia ich najbardziej nie to, co mówię tylko to, że mówię o tym bez żadnych metafor. Robię to, co uważam za konieczne w danym momencie. Jeżeli jakaś płyta we mnie dojrzewa i ją robię, to ona może być tylko taka, a nie inna. Kompletnie nie zastanawiam się, co ludzie sobie o tym pomyślą". Jak wysoką cenę płacisz za swoją bezkompromisowość?   


- Sporą. Ale nie ma takiej ceny, jakiej nie warto zapłacić za słodycz niezależności. Moją siłą jest moja publiczność. To coś, czego nie można kupić, załatwić ani wycenić. Kocham tych ludzi i mam nadzieję, że ich nie rozczaruję a oni ze mną będą.

- Czy Ludzie Psy dziś przeważają? 
 
 - Ludzie Psy to sól tej ziemi ;) to najlepsi z najlepszych!!!!

- Rok temu wyznałaś, że najważniejszy moment w twojej karierze ciągle jest przed tobą. Czujesz, że ta chwila nadchodzi, czy... nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go?

- Jestem w fantastycznym momencie: głowa mi paruje od pomysłów! Ale mam też w sobie więcej spokoju, nie czuję presji ani przymusu, że cokolwiek muszę - to dobry stan do tworzenia, nie musieć niczego udowadniać. Jednocześnie ciągle gramy koncerty, a to dla mnie ważna rzecz pomijając czystą przyjemność obcowania z moimi muzykami, których podziwiam profesjonalnie, a prywatnie strasznie lubię.

- Twoim ideałem i największą inspiracją poród wokalistek jest Maria Callas. Co cię najbardziej w niej fascynuje?


fot. Artur Grzanka
- Połączanie siły i wrażliwości, waleczności i kruchości i jakiś bardzo szczególny rodzaj pięknego smutku. Ale też uwielbiam jej determinację i zażartość w walce o perfekcję.

- Po twoim znacznie skróconym z uwagi na konwencję pierwszego londyńskiego Dnia Kobiet z BUCH-em występie na widowni wyraźnie wyczuwało się niedosyt. Słychać było nawet głosy niezadowolenia, że twój koncert trwał tak krótko...

- Mój występ podczas londyńskiego Dnia Kobiet z trwał co do minuty dokładnie tyle samo co pozostałe tego wieczoru - taki był pomysł i takie były ustalenia. To super, że mówisz o niedosycie publiczności bo i nam było mało! Tym bardziej cieszymy się na ponowne spotkanie, zwłaszcza że wyspiarska publiczność jest absolutnie wyjątkowa. Nie wiem jak Wy ale my nie możemy się już doczekać!!!!! Do zobaczenia już bardzo niedługo!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz