sobota, 5 czerwca 2010

Kult - Spokojnie (Polska) 1988 (Wizjer nr 25)

"Pracujesz dla fabryki. Fabryka żywi.
Te poranne podróże - raz krócej, raz dłużej
W obie strony, przygarbiony, pochylony.
Pracujesz w fabryce dzień i noc.
A które prawo dla nas? A które prawo dla nich?"
                                                                         „Tan”

Wielkich postaci w polskim rocku było kilka. Niektórzy z nich już odeszli. Niedawno przypomniałem jednego z największych - Grzegorza Ciechowskiego. Dziś równie ważna postać. Kazik Staszewski żył długie lata w negacji twórczości swojego ojca. Skapitulował dopiero w momencie, gdy songi Stanisława Staszewskiego stały się już (nomen omen) kultowe. Buntowniczy charakter odziedziczony po ojcu pozwolił Kazikowi stać się pierwszoplanową postacią polskiej sceny. Po pierwszej punkowej i drugiej nowofalowej, na trzeciej płycie Kult ujawnił swoje fascynacje psychodelicznym rockiem rodem z progresywnego brzmienia Pink Floyd. Wprawdzie w piosence "Patrz" słychać jeszcze echa dawnego Kultu, ale już w innych piosenkach zanurzamy się w całkowicie odmienną stylistykę. Pamiętam z jaką dumą odtwarzałem kilka lat temu utwór "Do Ani" pewnemu angielskiemu miłośnikowi rocka. Dlaczego propagowanie ojczystej muzyki zacząłem od tej właśnie piosenki? Marek Niedźwiecki powiedział o niej następujące słowa – „Jak usłyszałem ją pierwszy raz, wydawało mi się, że nie ma szans. Bo Do Ani było raczej takim antyprzebojem. Okazało się, że to jest numer niezwykły”. Całkowicie podzielam opinię pana Marka. Słychać w tym utworze echa The Doors, Pink Floyd, swingu i jazzu. Jest to przejmująca ballada będąca jednym ogromnym wyznaniem tęsknoty i miłości utrzymana w hipnotyzującym, psychodelicznym klimacie. Autor piosenki i jego przyszła żona Ania mieszkali wówczas daleko od siebie. Kazik napisał ją w pociągu, którym jeździł do ukochanej.

We wcześniejszych recenzjach płytowych kilkukrotnie nawiązywałem do dwóch protest-songów, bez których trudno sobie wyobrazić dziś polską muzykę. Po "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena oraz "Świecie nasz" Marka Grechuty, dziś przyszedł czas na kolejny utwór tego typu - "Arahja". W 1988 roku PRL jeszcze istniał, ale cenzura coraz bardziej przymykała już oczy na wszelkie próby negacji systemu, który całe dziesięciolecia zniewalał nasz kraj jak i dużą część Europy wschodniej. W powietrzu unosił się zapach końca sztucznego podziału kontynentu, a Kazik wtrącił swoje trzy grosze (albo dwanaście jak kto woli) do późniejszego upadku muru berlińskiego i żelaznej kurtyny. Aluzje do kolorowej i szczęśliwej Europy Zachodniej oraz przygaszonego bloku wschodniego są w tym utworze bardzo czytelne.

Aranżacyjnie i instrumentalnie Kult odznacza się niespotykanym brzmieniem, którego nikt wówczas nie miał odwagi naśladować. Grający na organach Hammonda Janusz Grudziński (obecny w zespole do dnia dzisiejszego), na kontrabasie i waltorni Krzysztof Banasik oraz Jerzy Pomianowski na egzotycznych instrumentach o nazwie tabla stworzyli coś niezapomnianego i wyróżniającego Kult na naszej scenie rockowej. To właśnie od tego albumu do Kultu dołączył Krzysztof Banasik, wcześniej związany z zespołem Armia, którego waltornia stała się na 20 lat znakiem rozpoznawczym zespołu. Kult wyraźnie nawiązywał w tym albumie do tradycji rocka progresywnego także poprzez zabawę otaczającymi nas zewsząd dźwiękami jak chociażby odgłosy z dworcowego baru w piosence "Do Ani", śpiew ptaków w "Landy" oraz bicie dzwonów w "Arahji". Podobnie czynili to wcześniej muzycy Pink Floyd, a przykładem takiego zabiegu jest choćby słynny odgłos maszyny do liczenia pieniędzy w „Money” otwierający album „Dark Side Of The Moon”. 

Przy tej okazji myślę, że warto przybliżyć niezwykłą postać Jerzego Pomianowskiego. Nigdy nie wchodził w skład zespołu Kult. Był muzykiem gościnnym i grał na bardzo rzadkich instrumentach. Tabla to para drewnianych, glinianych lub miedzianych kociołków, których membrany naciągane się rzemieniami. Gra się na nich, uderzając całymi dłońmi lub palcami. Są to instrumenty pochodzenia hinduskiego, a dla Europy odkryte zostały przez zespół The Beatles. Często były używane także przez jazzowe grupy Milesa Davisa. Jerzy Pomianowski nie tylko jest znany jako muzyk współpracujący z Kultem. W późniejszych latach był on między innymi dyrektorem generalnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych a także ambasadorem Polski w Japonii. Jest posiadaczem 5 dan  w aikido, zna kilka języków obcych i był ekspertem UNESCO w Sri Lance.

Album jest niezwykle trudny do gatunkowego przyporządkowania. Całkowite osadzenie go w psychodelicznym rocku byłoby nie do końca prawdziwe. Jak bowiem określić zaśpiewaną w bardzo dylanowski sposób folkową balladę "Landy". Grający na harmonijce ustnej Marek Jaszczur w połączeniu z hippisowskim tekstem krytykującym powszechną znieczulicę zaśpiewanym przez Kazika z towarzyszeniem tabli Jerzego Pomianowskiego stworzyli najwyższej klasy pastisz stylu jednego z dwóch wielkich Bobów. Teksty Kazika nie tylko krytykują powszechną znieczulicę oraz dotykają problemu fałszywej religijności. Odnajdujemy to na przykład w piosence "Patrz". W kompozycji  "Jeźdźcy" autor nawiązuje natomiast do apokaliptycznej wizji końca czasów. Jeźdźcy niosący wojnę, zarazę, głód i śmierć słabsi są od Tego, który niesie Miłość. Zwycięstwo Miłości nad Śmiercią, Dobra nad Złem,  odwieczna wiara w Istotę Najwyższą i Prawo Naturalne, to przykład treści przerażających, ale i niosących nadzieję.

Krążek "Spokojnie" wydany w roku 1988 to dzieło ponadczasowe, a jego teksty wyprzedziły epokę i wciąż zachwycają aktualnością. Nie jest trudno krytykować istniejący system zakłamania, zwłaszcza gdy chyli się już on ku upadkowi. PRL przestał bowiem istnieć już rok po wydaniu albumu. Ogromną jednak sztuką jest umieć przewidzieć zagrożenia, które miały dopiero nadejść wraz z narodzinami demokracji. Prorocze wizje Kazika porównywalne są jedynie do umiejętności przewidywania Grzegorza Ciechowskiego, który te same zagrożenia pokazywał w niedawno przypomnianym przeze mnie albumie "Nowe Sytuacje" wydanym przez Republikę kilka lat wcześniej. Możni tego świata nigdy nie lubili słuchania prawdy, a z prorokami z reguły obchodzili się okrutnie niezależnie od czasów, w którym się pojawiali. Najwymowniej taką postawę władzy skomentował Czesław Miłosz w jednym ze swoich wierszy: "Który skrzywdziłeś człowieka prostego śmiechem nad krzywdą jego wybuchając (...) Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. Możesz go zabić - narodzi się nowy." Płyta jest jak wino. Jej wartość rośnie z każdym rokiem, a słuchając jej, wcale nie czujemy się uspokojeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz