fot. Sławek Orwat (2011) |
Leszka po raz pierwszy spotkałem 30 listopada 2009. Tego dnia Włodek Fenrych, globtroter-erudyta, stały współpracownik „Nowego Czasu” spontanicznie zaproponował mi wyprawę do krypty anglikańskiego kościoła St. George the Martyr w Londynie przy Borough Station. Była to andrzejkowa ARTeria „Nowego Czasu”, której bohaterem był Andrzej Krauze, wystawiający swoje znakomite rysunki. Wtedy to po raz pierwszy spotkałem ludzi, których dotychczas znałem tylko ze szpalt pisma, które Włodek czasami mi podrzucał, a obecność Andrzeja Krauzego, którego rysunki podziwiałem jeszcze jako nastolatek, przyprawiła mnie o zawrót głowy.
fot. Sławek Orwat (2009) |
- Gdy miałem dwadzieścia parę lat, grałem Hendrixa, Led Zeppelin, byłem bardzo szybki i w ogóle grałem w stylu Hendrixa jeszcze zanim Hendrixa słyszałem. Jak usłyszałem pierwszy utwór - "Hey Joe", to stałem przy tej maszynie, co grała i tak jakby ktoś zimną wodę lał mi po plecach. Nie mogłem uwierzyć, że facet grał to co ja, tylko sto razy lepiej. Potem zaczął się ten mój związek z Hendrixem. Zacząłem śpiewać i grać zupełnie jak on, chociaż od zawsze miałem ten sam styl.
- Dlaczego wyjechałeś do Stanów?
fot. Sławek Orwat (2011) |
- Znakomicie grasz na gitarze, masz mocniejszy głos niż Clapton. Dlaczego ktoś taki nie zrobił kariery. Co cię zablokowało?
fot. Sławek Orwat (2009) |
- Tamla Motown kojarzy mi się z soulem...
- Tak, bo soul to jest prosty jazz, a taki Coltrane, to jest już bardziej skomplikowane, bardziej intelektualne a jednocześnie wszyscy, którzy grali wtedy w Motown, to byli jazzmani.
fot. Sławek Orwat (2009) |
- ...UB40 tak samo ciekawie nagrywali, Level 42 i parę australijskich zespołów, które też podobnie grały. Wiesz... dla mnie muzyka musi mieć czuja w sobie, musi być sekcja dęta itd...
- ...aranż czyli to, czego nie ma dziś na takim poziomie, jaki był wtedy. Tęsknię też za brzmieniem organów Hammonda, których dziś już tak powszechnie się nie spotyka.
- Czasami jeszcze to wszystko jest. Są tacy bracia. Nazywają się The Neville Brothers. Oni mają po sześćdziesiąt parę lat i ciągle jeszcze grają. Wiesz... najpierw miałem taki pomysł, żeby ekwipunek cały kupić i porządne gitary, bo zawsze na śmieciach grałem (śmiech).
fot. Sławek Orwat (2009) |
- Tę gitarę to akurat kupiłem za 90 funtów, ale okazało się, że to jest gitara, która jest warta 2 i pół tysiąca (śmiech). Oprócz tego ostatnio kupiłem z Ameryki w Custom Shop fendera 335, a ta akustyczna gitara, która tam stoi, to Martin.
- Pomimo, że urodziłeś się tutaj, twój język polski jest idealny. Rodzice pochodzą z Polski?
- Tak, ojciec ze Lwowa, a matka z Warszawy.
- Polacy urodzeni w Anglii nie mówią zazwyczaj tak czysto po polsku, jak ty.
- Jak robiłem muzykę, to wiesz... nie czytam nut, nie piszę i wszystko biorę na ucho. Mam dobry słuch. Matka była arystokratką, zachowywała się i mówiła po polsku w pewien sposób, ale nigdy się nie chwaliła swoim pochodzeniem.
fot. Sławek Orwat (2009) |
- To są moje pierwsze dwa imiona.
- Mając polskie korzenie i grając bluesa, słyszałeś o takich artystach jak Tadeusz Nalepa, Breakout, czy Dżem?
- Nie, natomiast Niemen bardzo mi zaimponował i ta płyta gdzie są te świeczki i gdzie on bierze te wysokie nuty nawet wyżej, niż najwyższa nuta na gitarze (śmiech). To była niesamowita gimnastyka. Taki ostatni duży koncert, jaki miałem tu w Anglii był w 1986 roku. Perkusista z King Crimsonu, Brian Auger, Kokomo, basista, który grał wtedy z Joe Cockerem i ja. I mieliśmy takie zakichane szczęście, że byliśmy pierwszym zespołem, który zagrał na tym koncercie. Dopiero jak myśmy skończyli, weszła prasa i nas nie słyszeli, a gdyby słyszeli to wiesz co by było? Bo ludzie powariowali...
fot. Sławek Orwat (2009) |
Leszku, zamiast blasków jupiterów, na które zasługiwałeś, wolałeś skromną konsolę akustyka w kameralnym Jazz Cafe POSK. Za gitarę chwytałeś tylko czasami, a znacznie częściej sprawiałeś, że to inni byli tam słyszalni. Teraz spotykasz wszystkich największych, w tym także swojego ukochanego Jima. Zagrajcie razem "Hey Joe", a potem zróbcie taki jam, jakiego Tam jeszcze nigdy nie było... Dziękuje Ci za każde słowo.
W 2009 roku na łamach Nowego Czasu ukazał się wywiad z Leszkiem Alexandrem zatytułowany „Prawdziwa pasja nigdy nie umiera”. http://www.nowyczas.co.uk/news.php?id=128
W 2009 roku na łamach Nowego Czasu ukazał się wywiad z Leszkiem Alexandrem zatytułowany „Prawdziwa pasja nigdy nie umiera”. http://www.nowyczas.co.uk/news.php?id=128
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz