poniedziałek, 27 kwietnia 2015

KULT-owe rozmowy - Rozmowa piąta "Nie ma takiej szajki jak ta". Z Kazikiem Staszewskim rozmawia Sławek Orwat (Nowy Czas nr 213)

fot. Monika S. Jakubowska
- Chciałbym, aby pierwsza część naszej rozmowy była dopełnieniem wywiadów z Piotrem Wieteską, Tomkiem Glazikiem i Januszem Zdunkiem. Kiedy zapytałem Piotra na czym jego zdaniem polega fenomen ponad trzydziestoletniej popularności zespołu Kult, wskazał m.in. na bardzo dobre teksty, niespotykany styl, twoją charyzmę, stabilny skład oraz pozamuzyczny charakter kapeli. Jak wygląda pozamuzyczne życie Kultu?

- Jesteśmy czymś na kształt rodziny, bo jednak czas znajomości niektórych z nas trzeba liczyć już w dekadach. Użyłbym tu nawet poważniejszego słowa - przyjaźni. Jest to słowo, którym staram się nie szafować i strasznie mnie irytuje, gdy ktoś ledwo kogoś poznał i coś tam z nim zrobił, mówi "no... nagraliśmy z przyjaciółmi...". Dla mnie określenie "przyjaciel" wymaga spełnienia bardzo wielu warunków. Zaufanie, wybaczanie sobie pewnych historii, które w innych układach interpersonalnych byłyby być może nie do wybaczenia i szereg innych historii.


fot. Monika S. Jakubowska
Rodzina ma to do siebie, że nie musi się spotykać cały czas. My praktycznie bardzo rzadko spotykamy się ze sobą. Kiedyś odbywało się to zdecydowanie częściej. Obecnie jest to grupa ludzi, wśród których czuję się najbardziej u siebie. Istnieje w niej na pewno coś takiego jak swoiste poczucie humoru i kod językowy, jakim się porozumiewamy i który dla większości ludzi z zewnątrz jest nieczytelny, a dla wielu z nich możemy nawet wydawać się grupą kretynów, którzy śmieją się nie wiadomo z czego. Ponieważ przeszliśmy razem przez tak wiele meandrów i fal życia naszego, które coraz dłuższe jest, pewne rzeczy, które są dla nas wspólne i które możemy sobie opowiadać bez podawania kontekstu czy tłumaczenia. Mam kolegę, który mieszka w Hiszpanii i który ma żonę Niemkę. Gdy przyjeżdża do niego jakiś polski kolega, nigdy na te spotkania nie zabiera swojej żony. Kiedyś w końcu jednak zapytała go z wyrzutem: "dlaczego nie poznajesz mnie ze swoimi kolegami?"


I on jej wtedy odpowiedział, że nie chodzi tu nawet o barierę językową tylko o to, że musiałby praktycznie po każdym zdaniu tłumaczyć jej cały kontekst kulturowy, kod językowy, pewne zdarzenia czy powiedzenia i byłoby to męczące także dla niej. Podobnie jest z nami. Kiedyś napisałem piosnkę z tekstem "zaprawdę powiadam wam, nie ma takiej szajki jak ta". I tak to trochę jest, że poza tym, że wspólnie robimy muzykę, czujemy się też wyjątkowo w swoim towarzystwie, aczkolwiek nie przebywamy ze sobą zbyt często.


fot. Monika S. Jakubowska
Natomiast, jeśli chodzi o tą stabilność składu, to ostatnimi laty ona jest, ale na początku Kult był tyglem, gdzie strasznie zmieniały się składy osobowe. Widocznie było to potrzebne do tego, aby dotarło się to, co było w nas najlepsze. Nie wyobrażam sobie .w składzie zespołu jakiegoś wybitnego muzyka, chociażby najzdolniejszego, z którym nie byłoby porozumienia mentalnego. Układ interpersonalno-charaktorologiczny jest niezwykle istotny.

- Janusz Zdunek powiedział następujące słowa: "Kazik jest człowiekiem o bardzo rozległych zainteresowaniach. Mówił mi, że zajmując się w młodości punk rockiem, chodził również na koncerty Jazz Jamboree i inne wydarzenia artystyczne. Stąd w jego twórczości jest wiele różnych elementów". I faktycznie. Jest w twojej muzyce i  rap i rock i jazz i progresja i pastisz i psychodela... Wszystko już wyczerpałeś, czy masz w zanadrzu jeszcze coś, czym nas zaskoczysz? 



fot. Monika S. Jakubowska
- Nie wiem, czy wszystko wyczerpałem. Jest mi trudno na to pytanie odpowiedzieć. Co jakiś czas okazuje się, że jednak wszystkiego nie wyczerpałem. Teraz na przykład związałem się z Kwartetem Pro Forma z Poznania, co na początku miało być tylko historią jednorazową. Jest to coś w rodzaju poezji śpiewanej, czy występów natury teatralnej. Ja sobie nie wymyślam nowych ścieżek. Wymyśliłem z Piotrem Wieteską Kult. Z racji swoich fascynacji rapem wymyśliłem moje historie solowe. Większość innych rzeczy to ludzie sami mi wymyślili. Od wielu lat jestem trochę jak gąbka. Chłonę pomysły, które ktoś mi podrzuca, rzadko wychodzi to ode mnie, a ostatnio praktycznie nie wychodzi. Tak było z powstaniem KNŻ czy z dołączeniem  do El Dupy. Tak było też z kolaboracją Mazzoll & Arhythmic Perfection czy teraz z Kwartetem Pro Forma. To do mnie wychodziły te projekty, a ja się w nich odnajdywałem, czułem dobrze i po prostu dołączałem. Myślę, że jest to na tyle lekka i przyjemna praca, że póki są: energia, siły i chęć, to nie należy jej ograniczać. Wszystko to może się jakoś rozwijać, jeżeli czujesz się w tym dobrze.


fot. Monika S. Jakubowska
- "Oprócz współpracy zawodowej również stosunkowo dużo czasu prywatnego spędzamy razem. Tak jakoś wyszło i bardzo się z tego cieszę, bo to super kolega" - tak o tobie mówi Tomek Glazik - "Na pewno odegrał wielką role w moim życiu artystycznym. Najbardziej dziękuje mu za to, że w ważnym momencie życia pomógł mi uwierzyć w siebie". Jak wielu muzykom pomogłeś uwierzyć w siebie i na czym to polega?



fot. Monika S. Jakubowska
-  Czy ja wiem, czy ja mu pomogłem? Z Tomkiem kolaborowałem już trochę wcześniej. przy płycie Piosenki Toma Waitsa  i w różnych moich solowych historiach. Głównie chodziło o płytę 41. Potrzebowałem saksofonisty. Nikogo nie było na podorędziu i Janek Zdunek, który już wcześniej do Kultu dołączył, przyprowadził kolegę z zespołu, który okazał się bardzo sympatyczny i kreatywny. Trafiło mu się to podobno - jak sam mi to powiadał - w momencie, kiedy zastanawiał się nad bardzo istotną decyzją w swoim życiu, czy rzucić saksofon i pójść pracować do firmy, bo właśnie wtedy pojawiła się taka okazja, czy też ciągnąć ten saksofon, który wtedy jawił mu się jako przedsięwzięcie z gatunku absolutnego no future i w tym momencie pojawiłem się ja, więc... tak, pomogłem mu, ale on mi też pomógł.


fot. Monika S. Jakubowska
Dołączył do kolektywu i wyjątkowo dobrze się wpasował. Wcześniej powiedziałem, że jako zespół przebywamy ze sobą rzadko, ale Tomek jest tu wyjątkiem. Pojawiły się elementy natury niemalże rodzinnej. Otóż moim bardzo bliskim przyjacielem jest niejaki Henio Sienkiewicz, który jest ojcem żony Tomka, przez co dodatkowo spotykam się z Tomkiem na tej niwie. Ja oraz moje dzieci, których dzieci są mniej więcej w wieku dzieci Tomka, staliśmy się kręgami natury prawie że rodzinnej i dlatego mam z nim bliższy układ, niż z całą resztą zespołu.

fot. Monika S. Jakubowska
Tego układu nigdy jednak by nie było, gdyby nawet nie wiadomo co wygrywał na tym swoim saksofonie, gdyby na przykład okazał się sztywnym bucem, ale Tomek jest uroczy i dobry i cieszy się, że jest razem z nami.

- Piotr Wieteska zapytany przeze mnie, czy wierzy w to, że Kult wyda jeszcze płytę na miarę tych największych: Spokojnie, Mój Wydafca, czy Tata Kazika, stwierdził, że być może najlepsza płyta Kultu dopiero powstanie. Dodał przy tym, że po dojściu Wojtka Jabłońskiego i Jarka Ważnego zespół zdecydowanie odżył. Wierzysz w to, że po tak wielkich albumach, możecie stworzyć jeszcze płytę, która przebije wszystko to, co dotychczas zrobiliście?

- Wiesz, ja bym bardzo chciał, ale to będzie niezwykle trudne. Nie jesteś w stanie sobie wymyślić, ani założyć, że teraz oto siadamy i zrobimy coś wielkiego. Na pewno zespół złapał dużo powietrza - przykro to mówić - po odejściu "Banana", który był przez bardzo wielu utożsamiany jako żelazny fundament tego zespołu, ale który troszeczkę też dusił oddolne inicjatywy, przejmując właściwie  rolę absolutnego lidera muzycznego.


fot. Monika S. Jakubowska
Ostatnia płyta z nim nagrana Poligono Industrial właściwie mogłaby być jego solową płytą. On tam panował absolutnie nad produkcją muzyczną, posuwając się nawet do tego, że wyrzucał jakieś partie zagrane przez poszczególnych muzyków i poprawiał je bez ich wiedzy. W pierwszym momencie zespół może trochę stracił, bo był to rzeczywiście niezwykle kreatywny i zdolny muzyk, ale kiedy doszli Jarek Ważny i Wojtek Jabłoński, pojawiło się dużo powietrza i myślę, że to słychać też na płytach Hurra! i Prosto, które powstały już po odejściu "Banana".


fot. Monika S. Jakubowska
Ja je bardzo lobię. Tak jak Salon Recreativo czy Poligono Industrial w moim przekonaniu są trochę mniej udanymi płytami Kultu, tak te nowe, choć nie są jeszcze na poziomie Spokojnie, Tata Kazika, Mój Wydafca czy chociażby Posłuchaj to do Ciebie, to tendencja jest zwyżkowa. Czy w przyszłości czeka nas coś na równie wysokim poziomie? Tego nie wiem i nikt tego nie wie.

- "Panie Waldku, Pan się nie boi", "100 000 000", "Pierdolę Pera", "Łysy jedzie do Moskwy".  

fot. Monika S. Jakubowska
W pewnym momencie bardzo mocno zaangażowałeś się w życie polityczne naszego kraju, które ostatnio chyba stoczyło się do jeszcze bardziej negatywnej niszy. Czy politycy przestali przejmować się artystami, czy może to artysta nie jest już dziś tak groźny jak kiedyś?

- Myślę, że na dobrą sprawę nigdy się nie przejmowali. Zajmowanie się muzyką - i to nie tylko w społeczeństwie polskim - jest generalnie postrzegane, jako zajmowanie się czymś mało poważnym.


Na przykład rodzice Karoliny - żony mojego starszego syna, kiedy dowiedzieli się czyim jest on synem, byli mocno przerażeni tym, że zaraz trafią pewnie na rodzinę niemalże patologiczną, w której narkotyki i alkohol są na porządku dziennym. Taki jest społeczny ogląd tej niepoważnej branży, jaką jest muzyka popularna. I kiedy tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy, w końcu zdobyli się na to, żeby powiedzieć, że są niezwykle zbudowani, zaskoczeni i wdzięczni losowi, ponieważ ja i moja żona okazaliśmy się jednak poważnymi ludźmi, którzy równie mocno są zatroskani losem swoich dzieci i chętni są dać im swoją pomoc w każdej chwili, kiedy tylko będą tej pomocy potrzebowali. Myślę więc, że politycy nie stanowią tu jakiegoś wyjątku. Dla nich zawsze byliśmy grupą niepoważnych i niegroźnych trefnisiów. Ja bym w ogóle nie przeceniał siły sprawczej muzyki. Czasami nawet żartuję sobie, że znam tylko jedną piosenkę, która była siłą sprawczą, żeby zmienić system polityczny. Było to w Portugalii podczas Rewolucji Goździków w 1974 roku, kiedy to na sygnał piosenki Zeca Afonso - Grândola, Vila Morena... [tu Kazik zaintonował powyższą melodię - przyp. autora]. 


fot. Monika S. Jakubowska
Dla wojska był to sygnał, aby iść i obalić dyktaturę następcy Salazara - Caetano. Oglądałem jakiś czas temu amerykańską biografię szefa FBI Edgara Hoovera. Jest tam taki wątek, w którym zaczyna mówić się o Dylanie, o tym, że się gdzieś tam plącze i że ma bardzo obrazoburcze piosenki. Zebrała się więc w siedzibie FBI narada, która miała zdecydować co z nim zrobić. W końcu zapada decyzja, że jest to przecież tylko niepoważny piosenkarz i najlepiej zostawić go w spokoju. A były to przecież piosenki, które kreowały wtedy świadomość bardzo dużej rzeszy młodych ludzi. Myślę więc, że politycy nie są świadomi i nigdy nie będą świadomi. No cóż... nasza działalność ogranicza się jedynie do wykrzyczenia lub wyśpiewania  swojego gniewu jako reakcji na to, co się wokół nas dzieje. 

- Chciałbyś kiedyś na swojej półce zobaczyć płytę pod tytułem Tata Janusza? Czy istnieje więź pokoleniowa trzech panów Staszewskich? Rozmawiałem przed chwilą z Jankiem na ten temat i jego odpowiedź na to pytanie już znam.


fot. Monika S. Jakubowska
- No, byłoby to ciekawe. Janek jest bardzo zdolnym muzykiem, aczkolwiek ma kłopoty, żeby się zorganizować, ale on działa w tak oddalonej działce od mojej, że to mogłoby być naprawdę ciekawe. Tak. Chciałbym zobaczyć, jak on by to opracował. A więź nasza jest taka, że duch Stanisława Staszewskiego mimo już jego czterdziestoletniej nieobecności na tym świecie, ciągle sprawuje pieczę nad tym, co dzieje się w naszym towarzystwie.

- Kult miał niegdyś taki uroczy epizod. Ten epizod nazywał się Marta Żurek.

- Pamiętam

- Ta pani została przez męską część waszych sympatyków chyba szczególnie zapamiętana. Czy Marta pojawi się jeszcze kiedyś na koncercie lub płycie Kultu?

- Nie mam bladego pojęcia, ponieważ ona była wtedy narzeczoną "Banana" i ten związek już wiele lat temu się rozpadł. Nie mam zielonego pojęcia, co się z nią teraz dzieje.

-  Jest aktorką, prowadzi radiowy program "Brunetka wieczorową porą", śpiewa jazz i obok swojego dawnego nazwiska ma kolejne - Kondraciuk.


Dwa ostatnie koncerty w historii zespołu KNŻ odbędą się 25 kwietnia w Edynburgu oraz 26 kwietnia w Londynie. Na koncerty zaprasza BUCH IP

Zapraszam także do zapoznania się z kompletem pięciu KULT-owych rozmów:
Rozmowa pierwsza - Piotr Wieteska tutaj
Rozmowa druga - Tomek Glazik tutaj
Rozmowa trzecia - Janusz Zdunek tutaj
Rozmowa czwarta Jan Staszewski tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz