sobota, 11 września 2010

Kat - Ballady (Polska) 1994 (Wizjer nr 39)

"Ogień wolno gasł, wiatr w kominie mielił dym.
Czarodziejski dom mówi do mnie.
Za oknami chłód starodawnych duchów nocy.
Nie otwieraj drzwi, nie otwieraj bramy mroku.
Lodowaty cień mojej dłoni zmieniał kształt.
Czasem owcą był, czasem wilkiem.
Odwróciłem twarz na srebrzysto biały księżyc.
W srebrnej poświacie szła...  Dziewczęcy duch Bogini Ziemi.
Choć raz twego światła, choć raz twego ciała pragnę dotknąć."
                                                                                "Legenda wyśniona"

Album rozpoczyna "Legenda wyśniona". Wsłuchany w jej pierwsze słowa i takty, wspominam moją młodość i fascynację literaturą romantyzmu, pełną duchów, zjaw i mistycyzmu, który pojawił się w sztuce na początku XIX wieku w dziełach młodych, zbuntowanych artystów. Fantastyczny świat "Balladyny" i "Dziadów" fascynował wiele osób mojej generacji, a czucie i wiara silniej wtedy do nas mówiły niż mędrca szkiełko i oko. I nieistotne, że na zewnątrz jawiła się nam okrutna szarość schyłku epoki, która musiała niczym senna mara w końcu kiedyś odejść do rynsztoka historii. Moje pokolenie uciekało w świat fantastycznych stworzeń, zanurzając się w wyimaginowaną krainę duchowej emigracji... oby jak najdalej do tego, co działo się za oknami. Romantycy rodzili się zawsze jako odpowiedź na niemożność zmiany rzeczywistości.


Roman Kostrzewski (fot. Artur Grzanka)
11 lat po mojej maturze pojawiły się Ballady grupy Kat i romantyczne wspomnienia we mnie odżyły. Nie słyszałem nigdy wcześniej bardziej romantycznej płyty w dziejach polskiej muzyki rockowej. Pisząc "romantycznej" nie mam wcale na myśli miłosnych uniesień i patetycznych wyznań. "Czarodziejski dom znów przemówił do mnie. Za oknami dał się wyczuć chłód starodawnych duchów nocy,[a ja, jak niegdyś] odwróciłem twarz na srebrzysto biały księżyc..."

"Córko weź perły Ziemi, klejnoty zwierzęcych praw.
Mają świętą moc Sheol. Wiele lat, dla mnie chwil. Byłem jak grom.
Uczyłem Cię. Z wilka wilk, z nędzy nędza, a z krwi krew.
Za mną car, loch i potop. Mijałem słońca i trwam.
Dawna bestia, smok - dziś człek. Demon siał, mielił, żył..."

"Głos z ciemności"

Roman Kostrzewski (fot. Artur Grzanka)
Wraz z buntowniczo zaśpiewanym drugim utworem, płyta powoli zwiększa swoją dynamikę nie tracąc nic z balladowej formuły. Utwory nie mają nic wspólnego z balladami Scorpionsów, TSA, czy Metalliki. To jest coś dotychczas - jak dla mnie - niespotykanego. Ogromnie emocjonalna muzyka z niepowtarzalnym wokalem Romana Kostrzewskiego i magnetyczny tekst działający na wyobraźnię. I kiedy wydaje się, że dalej będzie już coraz ostrzej, trzeci kawałek jest dla tej płyty tym, czym sabathowski "Fluff". "Talizman" niczym hiszpański romans pochłonął mnie w świat zakamarków ludzkiej duszy i przyniósł ukojenie. Utwór jest krótki i już po chwili wiadomo, że był on jedynie przerywnikiem przed najbardziej znanym fragmentem tego albumu. "Łza dla cieniów minionych" to mistrzostwo gatunku, który ktoś nazwał "muzyką smutnego piękna".

"Na dnie sarkofagu noc, czarna suknia. Rozrzucam korale wspomnień.
Wtulona we włosów płaszcz, wonna rodnią swą, teraz okryta snem.
Na wpół lodowata dłoń, zimne twe usta, a jeszcze nie dawno ogień tlił.
Pamiętam rozkoszny wiatr, masztem gnący sztorm. Daję ci moją łzę
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam. Serce choć popękane, chce bić.
Nie ma cię i nie było, jest noc. Nie ma mnie i nie było - jest dzień." 
"Łza dla cieniów minionych"

Piotr Luczyk (fot. Dariusz Ptaszyński)
Po "Łzie..." wiadomo już, że płyta jest zjawiskiem. Oczekując na kolejne odsłony, spodziewam się już tylko utrzymania poziomu i nie doświadczam zawodu.

"Mamo, tyle lat... Mamo nie ma cię! Mamo, ciepła brak. Mamo a Ty gdzie?
Uciekasz za dom. Uciekasz jak pies.
Mamo, ogarnia mnie koszmarny sen, Mamo, boje się!
Mamo ramię daj. Mamo błagam Cię. Mamo trzech lat... kocham Cię!
Chociaż mnie nie chciałaś mieć. Mamo, tak bym chciał... Mamo, chwalić Cię.
Mamo, ale jak? Mamo skoro wiem?" 
"Delirium Tremens"

Piotr Luczyk (fot. Robert Zembrzycki)
W tym samym roku podobnie przejmujący utwór napisała Kasia Nosowska i umieściła go na albumie Fire, wykrzykując całemu światu słowa traktujące o ohydnym zjawisku pedofilii. Kostrzewski zagrał emocjami na podobnych strunach, dotykając problemu odrzuconych dzieci, a jego monolog - "Mam 25 lat i życie połamane jak patyk..." wywołuje do dziś ciarki na moich plecach.

Wszystkich dziewięć utworów, to jedna spójna stylistyczna całość, a ich spoiwo stanowią emocje pokazane za pomocą poetyckiego języka fantasy i jego oddziaływania na ludzką wrażliwość. Chwilami jest ono tak ogromne, że nie polecam słuchać Ballad nikomu, kto właśnie wdepnął w problemy natury sercowej lub jest nad wyraz empatyczny w stosunku do cierpiących osób bliskich. Mimo, że Kat nie po raz ostatni obdarował swoich odbiorców balladami (jak choćby "Trzeba zasnąć" z płyty Szydercze zwierciadło czy piosenka do słów wiersza Tadeusza Micińskiego "Płaszcz skrytobójcy" ), Ballady nie unikając tematów mrocznych i dramatycznych, są niezwykle liryczne w formie i niezwykle trafne w swoim przesłaniu. Album wydany kilkanaście lat temu, nie stracił nic ze swojej świeżości. Ballady to muzyka, która pozostaje w pamięci na zawsze, a dowodem na to są aż dwa wznowienia tej płyty w latach 1996 oraz w 2003, co jest rzeczą w polskiej muzyce dotychczas niespotykaną w tak krótkim odstępie czasowym.

Pomysłodawcą Ballad był ówczesny menadżer zespołu - Alfred Sosgórnik i pomimo, że w polskim metalu istniały i istnieją tak wielkie zjawiska jak TSA, Turbo, Behemoth czy Vader, to właśnie ten album został przeze mnie najbardziej zapamiętany. Spójność klimatu płyty oraz charyzmatyczny wokal Romana Kostrzewskiego na wieki pozostaną niczym legenda wyśniona.... Zasiądźcie więc wygodnie w fotelu i zgaście światło. Odwróćcie twarz na srebrzysto biały księżyc... i w blasku świecy zatopcie się w świat legend i mitów. Nadchodzą bowiem czasy, gdy romantycy znów będą urywać łeb kolejnym hydrom i wzlatywać nad martwym światem w rajską dziedzinę ułudy, kędy zapał tworzy cudy, nowości potrząsa kwiatem i obleka w nadziei złote malowidła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz