Ala Będkowska o sobie: Nie wiem, jaka bym była, ani kim bym była, gdyby nie muzyka, gdyby nie noce spędzone przy radioodbiorniku, gdyby nie wyjazdy na festiwale muzyczne, gdyby nie płyty winylowe mojej mamy. Jako mała dziewczynka z zaciekawieniem przyglądałam się, jak cieniutka, srebrna igiełka tańczyła po czarnych płytach wydobywając z nich melodie. Jako nastolatka wkładam stare glany, pakowałam plecak, namiot i z grupą przyjaciół wyruszaliśmy na festiwale. Jako kobieta nadal wracam do utworów, które słyszałam na płytach mamy. Kupuję albumy zespołów, które przypominają mi beztroskie festiwalowe wakacje. Jednak najmocniej oddziałuje na mnie muzyka podczas koncertów na żywo. Gdy słyszę gitarowe dźwięki, dreszcze przechodzą mi po plecach, a uśmiech maluje się na twarzy. Uwielbiam atmosferę, która wytwarza się pomiędzy artystami, a słuchaczami. Jest w niej coś magicznego, nie do opisania. Tak, koncerty na żywo są zdecydowanie moją ulubioną formą odbioru muzyki. Mam nadzieję, że się na nich spotkamy gdzieś... kiedyś... w Londynie.
fot. Artur Grzanka |
AB : Jak powstawał projekt „Panny Wyklęte”?
DM:Najpierw była muzyka… później dziewczyny dostały materiały, ale też szukały same, czasami w rodzinnych annałach. I pisały teksty na podstawie różnych wspomnień, biografii. Właśnie historii zasłyszanych też, gdzieś tam u siebie w rodzinie tak jak Ania Rusowicz o swojej babci, która się nazywała Wiktoria i napisała właśnie piosenkę „Pieśń Wiktorii” i bardzo wiele takich rzeczy wyszło w trakcie właśnie gdzieś tam szukania, czytania, wertowania kwerendy no i ja wysyłałem piosenki, a dziewczyny pisały teksty do tego. I jeszcze dodawały swoje uczucia, emocje i czasami melodie.
fot. Artur Grzanka |
DM:Wiesz co, to była moja jakaś intuicja. Ja mam jakąś taką intuicje do tych dziewczyn na przykład wysyłam jakąś piosenkę i mówię – ta chyba będzie pasowała Marice. Okazało się tak bingo nie, ta będzie pasowała Marcelinie. Dwa razy chyba tylko w całości tych trzech płyt jakoś tam nie trafiałem trzeba było jakiś inny utwór dawać.
AB: Czy macie w planach wydanie albumu obcojęzycznego?
DM:Chcielibyśmy, chcielibyśmy bardzo. Ja marzę o tym. żeby zrobić o dziewczynach, które ratowały Żydów właśnie w czasie II Wojny Światowej, bo nam teraz się mówi, że polskie obozy śmierci. Nas się jako współsprawców holokaustu już nazywa. Chciałbym żeby np. ktoś taki jak Bono, czy jakaś inna gwiazda zaśpiewała właśnie o naszych bohaterach, którzy z narażeniem życia i swoich rodzin ratowali życie naszych braci Żydów.
fot. Artur Grzanka |
M: Dostałam się do tego projektu trochę przez przypadek. Poznałam się z Darkiem na koncercie charytatywnym, gdzie usłyszał mnie pierwszy raz. Przybiegł do mnie po koncercie i zapytał, czy sama piszę teksty. Odpowiedziałam, że tak. Wspomniał o projekcie i obiecał się odezwać. jakieś dwa miesiące później rzeczywiście zadzwonił i opowiedział mi dokładnie o co chodzi i jakie artystki zaprosił. Zgodziłam się bez wahania bo było to dla mnie duże wyróżnienie. Byłam wtedy po wydaniu pierwszej płyty a zarówno Darek Malejonek jak i artystki takie jak Kasia Kowalska, siostry Przybysz czy Kasia Groniec z którymi miałam znaleźć się na płycie były dla mnie klasą samą w sobie. Dopiero później zaczęłam myśleć o tym jakie to zadanie będzie dla mnie trudne. Napisać tekst historyczny, opowiadający o czymś ważnym, emocjonalny, trochę też edukacyjny.. to było trudne i odpowiedzialne zadanie dla kogoś, kto stawia pierwsze kroki w pisaniu i kto nie przepadał nigdy za historią. Przez miesiąc siedziałam w książkach, artykułach, filmach, rozmawiałam z ludźmi, którzy mieli większą wiedzę, chodziłam po muzeach. Udało się.
fot. Artur Grzanka |
M: Tak, na pewno. Żeby być wiarygodną, chciałam przede wszystkim przypomnieć sobie fakty. Zaczęłam szukać i poza tymi wszystkimi datami, przełomowymi zdarzeniami itd, odnalazłam mnóstwo historii związanych po prostu z ludźmi. Z ich emocjami, zwyczajami, które los nagle brutalnie zmienił. Proste historie typu miłość, macierzyństwo, edukacja, choroba, to wszystko nagle zostało postawione w tak strasznie trudnych realiach. Napotkałam listy, fragmenty pamiętników, pocztówki. To dotknęło mnie najmocniej. Najbardziej zainspirowało. Zapytałaś mnie, czy miało to na mnie wpływ. Gdy przystąpiłam do projektu moi dziadkowie już niestety nie żyli i nie mogąc spytać ich o te wydarzenia, nagle dotarło do mnie, że jesteśmy tym pokoleniem, które właśnie dzięki tym ludziom, którzy to wszystko przeżyli i którzy jeszcze żyją, może przekazywać tę wiedzę dalej w sposób przystępny dla młodych ludzi. Opowieści lepiej zapadają w pamięć niż spisane w książkach suche fakty. Niesamowite jest połączenie tego tematu ze współczesną muzyką i to, że ten przekrój wokalistek jest tak szeroki, że to nie jest tylko związany z reggae Darek Malejonek, ale że jest tam też Kasia Kowalska – wokalistka rockowa, jest Marika stylistycznie bardzo zróżnicowana, ja wywodzę się z powiedzmy popowej alternatywy itd. każda z nas jest inna i każda z nas do tego projektu przyciąga swoich fanów a nie są to przecież w dużej mierze fani historii tylko muzyki popularnej.
fot. Artur Grzanka |
fot. Artur Grzanka |
fot. Artur Grzanka |
M: Rzeczywiście w tych tekstach i muzyce są emocje, my nie śpiewamy tylko o faktach, ktróe można znaleść w podręcznikach do historii . Jak zaczęłam się wgłębiać w daty, fakty itd. to finalnie skończyło się na ludziach. Takich jak np. moi dziadkowie, którzy przeżyli wojnę. To były młode dziewczyny, starsi ludzie, chorzy, zdrowi itd. i oni musieli sobie poradzić z tymi realiami, w których żyli. Pisząc taki tekst jak „Nierealny”, czyli pierwsza piosenka, którą dziś śpiewałam (opowiada o zsyłkach na sybir), wyobrażałam sobie zaryglowany, ciemny, zimny wagon, przez którego szpary widać sarny i dom, który jest przecież tak niedawny, ale już tak nierealny. Oni nie wiedzieli, gdzie jadą, nie wiedzieli co ich spotka. Musieli walczyć o siebie, o swoje rodziny, o swoją wolność. To były zwykłe siedemnastoletnie dziewczyny- tak jak Inka, o której śpiewa Kasia Malejonek – one w tych realiach musiały się odnaleźć mając przecież swoje problemy. I Zamiast chodzić na prywatki chodziły na tajne zgrupowania, opatrywały rannych, ryzykowały życie. Wyobrażałam sobie ciężarne kobiety z tym wielkim stresem czy uda im się donosić dziecko, wychować je, czy ono pozna swojego ojca który ruszył na front. Zakochane młode dziewczyny. Rodziny tęskniące za ojcami, starszych ludzi, schorowanych, którzy czuli, że nieraz są ciężarem.. Po pierwsze są to jakby emocje towarzyszące nam wszystkim, a dwa że to jest jednak cały czas śpiewanie o wartościach, które są ponadczasowe jak lojalność, przyjaźń, honor, wiara. Na ten projekt przychodzą również ludzie, którzy nie wierzą w Boga. Nie muszą wierzyć. Tu chodzi o wiarę w jakby coś wyższego, wiarę w to, że jeśli będziemy zachowywać się tak, jak trzeba, to zawsze będzie dobrze. W tych czasach ciężko jest mówić np. o tym, że ktoś nas rozstrzela, bo wojny jakby toczą się na zupełnie innych pułapach, ale te wartości są ponadczasowe i cały czas najważniejsze i właśnie o to chodzi.
fot. Artur Grzanka |
M: Miałyśmy pomoc ze strony fundacji i Darka. Dostałyśmy zakres etapów, bo tutaj jakby każda płyta jest trochę innym etapem w historii. Były „Morowe Panny” czyli historia powstania Warszawskiego. „Panny Wyklęte”, czyli żołnierzy AK itd. Później jest wygnanie, czyli m.in armia Andersa, historia misia Wojtka i Monte Cassino. We wszystkich tych tematach miałyśmy pomoc w postaci konspektów opisujących ważniejsze postaci, ciekawostki. Tej wiedzy jest ogrom. Są to książki, filmy itd. więc dostałyśmy notki z konkretnymi tematami. Pisałam np. jeden tekst na temat kobiet, które latały samolotami Spitfire. Ich rolą było to, żeby te zniszczone podczas walki samoloty przyprowadzić z powrotem do Polski, aby zostały naprawione i dalej mogły latać, bo były to bardzo cenne maszyny. To jest niesamowite, jaką te kobiety musiały się odznaczać podwójną odwagą. bo po pierwsze uczestniczyły w wojnie, latały samolotami uszkodzonymi, więc nigdy nie było wiadomo czy dolecą. A dwa, że w tamtych czasach kobieta, która chodzi w spodniach, pali papierosy jest odważna, pracuje z mężczyznami, lata i wykonuje taki zawód, jest wyklęta totalnie, po prostu nie jest kobietą, jest dziwna, a nawet równano jest panienkami lekkich obyczajów. Zaintrygowało mnie to szczególnie, bo sama jestem trochę taką chłopczycą, przez co odnalazłam siebie w tym temacie. Zaczęłam więc szukać gdzie mogę dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Niewiele osób wie, ze córka Józefa Piłsudskiego- Jadwiga była takim lotnikiem i w wieku 20 lat już latała w mundurze. Kupiłam książkę „Kobiety w kokpitach” i przeczytała ją w dwa dni po to, żeby napisać tylko ten jeden tekst. I to jest właśnie niesamowite w tym projekcie, że on jakby porusza machinę i to już potem samo dalej leci i to jest niekontrolowane, ale też wyzbyte tej całej pompatyczności, bo tę książkę czyta się jak naprawdę dobrą powieść sensacyjną a jest to historia prawdziwych kobiet/dziewczyn w czasach najprawdziwszej wojny która miała miejsce tak niedawno…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz