Oto Magda Duraj z mojego Wrocławia. Cieszę się, że w mieście, w którym wychowałem się i kształtowałem muzycznie, mieszka dziewczyna, która kocha rocka i od czasu do czasu o nim pisze. Spotkałem Magdę niedawno na jam session w pubie Rocky u Ivara i od tego dnia - jak zapewne stali Słuchacze Polisz Czart zauważyli - postanowiła być z nami w każdy poniedziałek. A co sama Magda ma do powiedzenia o sobie? "Bo kocham Wrocław. Bo Nysy nie kochać nie mogę. Bo chcę. Bo czasem nie chcę. Bo świat jest zły. I dobry. I w odcieniach szarości. Bo lubię. I nie lubię. Bo w 95% jestem kobietą. A w 5% facetem? Bo bywam kobietą. I dziewczynką. I nastolatką też. Bo lubię wino. I piwo. I solony słonecznik. Bo lubię powtórzenia. Bo nie wiem co, komu, kiedy i czy… już mówiłam. Bo nie umiem robić zdjęć. Dobrych. Ale chcę. Bo szukam nowych rzeczy. Bo studiuję rolnictwo. I pedagogikę – międzywydziałowo. Bo uwielbiam muzykę. I książki. I filmy. Seriale też. Bo bywam niecierpliwa. I bardzo cierpliwa. Bo poczekam minutę. Albo półtorej godziny. Bo lubię angielski, hiszpański, włoski i japoński. A umiem dobrze angielski, a resztę po trochę. Bo kocham. Siebie. Samą. Bo jestem bardzo poważna. I trochę szalona. Czasem dziecinna. Bo ciągle lubię bajki. Bo zdarza mi się tupnąć nogą. I strzelić focha. Bo słucham piosenek i oglądam filmy o miłości. Choć w nią nie wierzę (?) Bo nie znam się na streetart'cie. Ani żadnym innym art'cie. Bo lubię spać. I jestem zmarzluch. Bo mam taki kaprys. Bo lubię ciemne kolory. Bo zdjęcia robię aparatem. A czasem telefonem. Bo ostatnio ciągle coś zmieniam. I tak jest dobrze. Bo szukam nowych rzeczy. I starych czasem też. Bo wiek nie ma znaczenia. Bo lubię grapefruity i pomarańcze. Bo nie mam w sobie pozostałości pestycydów (:P). Bo lubię kapelusze. I własny chaos. Bo śpię z maskotką. Albo dwoma. Bo nie sypiam spokojnie. A czasem wcale. Bo zwierzęta lubię tylko z daleka. Albo na zdjęciach".Tyle o Magdzie, a od siebie dodam, że miałem okazję zapowiadać tę płytkę na niniejszym blogu 10-go maja tego roku tutaj.
Moja recenzja/ocena zespołu Heart Attack i płyty “Focus” będzie bardzo subiektywna i dość trudna, ponieważ nie mam odniesienia do poprzedniej płyty “Polaris”. Dodatkowo nie należę do”branży” i nie bardzo znam się na muzyce, poza tym, że uwielbiam ją słuchać.
Na zespół Heart Attack natknęłam się w dość specyficzny sposób, ot kolejny zespół, w którym muzycznie wyżywa się mój przyjaciel. I tu popełniłam pierwszy błąd. Uznając, że ten będzie choć podobny do poprzedniego. Nawet jeśli w części ta muzyka należy do jednego gatunku i wokalista jest ten sam, to oba te zespoły bardzo się różnią.
Muzyka, którą grają chłopaki z Heart Attack’u różni się od właściwie każdej innej jakiej słuchałam. Na pierwszy rzut oka wydaje się być po prostu muzyką rockową. Drugi błąd. Oprócz rockowych i metalowych nut przyprawionych growlem płyta Focus ma w sobie coś, co takiemu laikowi jak ja ciężko jest określić.
Mimo iż ta muzyka nie należy do delikatnej, w pewien sposób potrafi mnie uspokoić, a słowa piosenek wyśpiewywanych i wykrzykiwanych przez Drzewo silnie na mnie oddziałują. Zwłaszcza na moją dość bujną wyobraźnię. Każda piosenka zdaje się opowiadać jakąś historię, tworząc interesującą opowieść. Teksty nie należą do banalnych, ani też nadmiernie wyszukanych czy zawierających drugie i trzecie dno. To nie są komercyjne i typowe piosenki, nie ociekają wszędobylską miłością. Są zwyczajnie i po prostu inne. I to jest fajne.
Płytę świetnie się słucha w wielu momentach: gdy spieszę się na uczelnię i potrzebuję czegoś co nada fajne tempo chodzenia, gdy wracam zmęczona z uczelni i potrzebuję się zrelaksować, a nawet gdy idę po prostu na spacer, ponieważ nie umiem i nie lubię wychodzić z domu bez muzyki. Przydaje się w każdej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz