Mam dość dźwięku,
Mam dość rąk, które nas karmią na niby,
Chce mi się rzygać
od narkotyków,
które każą mi jeść.
od narkotyków,
które każą mi jeść.
Nie mogę patrzeć na leki, które bierzemy,
Aby wszcząć bunt
Aby wszcząć bunt
Mam dość zepsucia w bogactwie
Dość korupcji samej w sobie
Dość podziału na kolor i religie
Kiedy wszyscy
jesteśmy tacy sami."
jesteśmy tacy sami."
While She Sleeps – Anti-Social
Czasy, w jakich przyszło nam żyć, są niezaprzeczalnie ciężkie. Na każdym kroku możemy spotkać się z zakłamaniem, chciwością i pogonią za pieniądzem. Ludzkość chyba nie do końca zdaje sobie sprawę ze swoich poczynań nie tylko wobec siebie, ale także w stosunku do planety, na której żyjemy. I kiedy czas nieubłaganie leci, my jak zwykle, orientujemy się o swoich błędach za późno. Takie właśnie egzystencjalno-społeczne kwestie porusza nowe wydawnictwo While She Sleeps zatytułowane So What? które swoją premierę miało 1 Marca 2019. While She Sleeps wykonuje szeroko pojęty Metalcore. Zespół powstał w 2006 roku w Sheffield, w Wielkiej Brytani. Tworzą go:
Lawrence "Loz" Taylor – Wokal
Sean Long – Gitara prowadząca, Wokal wspierający
Mat Welsh - Gitara rytmiczna, Wokal wspierający
Aaran McKenzie – Bass
Adam "Sav" Savage - Perkusja
fot. Sven Mandel |
"Będę czekał na moment
Kiedy znajdziesz się poza swoją strefą komfortu
Boisz się uświadomić sobie, że jesteśmy poza kontrolą?
Czy wiedziałeś, że nigdy nie będziesz wiedział?
Czy wiedziałeś, że nigdy nie będziesz wiedział?"
While She Sleeps – So What?
So What? rzuca na kolana. Tutaj znajdziemy brutalność, melodyjność i przede wszystkim prawdę. Jeśli jeszcze nie zastanawiałeś/łaś nad piekłem na ziemi, ten album z pewnością Ci uświadomi, w jakim miejscu żyjesz. Na dzień dobry mamy do czynienia z gitarą prowadzącą, która jest mocno przesterowana, grającą bardziej środkiem, przez co nie jest siarczysta. Efekt który dodaje jej agresywności i oryginalności to pitchshifter, a konkretniej Digitech Whammy – spokojnie, tego efektu jest tu naprawdę bardzo dużo i to zdecydowanie na plus. Dodatkowo możemy wychwycić bardzo krótki delay. Dzięki takim zabiegom Sean bardzo wyraźnie wybija się ponad brzmienie Mat'a. Perkusja jest mocno skompresowana, przez co jest selektywna. Talerze jaskrawe i krótkie, tomy z kolei głębokie. Stopa i werbel mocno wyciągnięte na wierzch. Bass przesterowany, w większości schowany pod gitarą rytmiczną, dodając jej jeszcze większej agresji, ale znajdziemy momenty w których słychać go bardzo wyraźnie (chociażby wtedy, kiedy gitary przesterowane zmieniają się na rozmyte clean'y z dużą ilością reverbu i delay'u). Można by powiedzieć, że na tym krążku dominują bardziej czyste/ochrypnięte partie wokalu Mat'a, podczas gdy Lawrence'a słyszymy tylko miejscowo. I tak, i nie, ponieważ to wszystko zależy od poszczególnych utworów.
Dodatkowo, mamy do czynienia z dwoma rodzajami chórków – są tak zwane "gang vocals" wykonywane przez chłopaków, które dokładają nam harmonicznych na zwrotkach czy refrenach, ale są też chórki kobiece przypominające anielski śpiew. Dla słuchaczy While She Sleeps, którzy są trochę bardziej zaznajomieni z ich twórczością, raczej nie jest zdziwieniem miejscowo pojawiający się fortepian. Zaskoczeniem może być za to elektronika w postaci sampli/syntezatorów. W tym miejscu ogromny ukłon w stronę zespołu, bo jest to elektronika, która nie jest tandetna, nie jest na siłę, a naprawdę dodaje smaku. Cały album okraszony jest dźwiękami z życia codziennego jak na przykład, wywiady telewizyjne, syreny policyjne, odgłos kasy fiskalnej czy wciągania kreski kokainy. To wszystko po to, aby słuchacz mógł wejść jeszcze głębiej w problematykę tego albumu i zastanowić się nad otaczającą go rzeczywistością. Coś, czego nigdy wcześniej w twórczości While She Sleeps nie mieliśmy okazji uświadczyć to elementy nawiązujące do rapu. Znajdziemy tu parę dykcyjnych "nawijek" ("Back of My Mind") i jest to trafione, bardzo ciekawe połączenie.
Dodatkowo, mamy do czynienia z dwoma rodzajami chórków – są tak zwane "gang vocals" wykonywane przez chłopaków, które dokładają nam harmonicznych na zwrotkach czy refrenach, ale są też chórki kobiece przypominające anielski śpiew. Dla słuchaczy While She Sleeps, którzy są trochę bardziej zaznajomieni z ich twórczością, raczej nie jest zdziwieniem miejscowo pojawiający się fortepian. Zaskoczeniem może być za to elektronika w postaci sampli/syntezatorów. W tym miejscu ogromny ukłon w stronę zespołu, bo jest to elektronika, która nie jest tandetna, nie jest na siłę, a naprawdę dodaje smaku. Cały album okraszony jest dźwiękami z życia codziennego jak na przykład, wywiady telewizyjne, syreny policyjne, odgłos kasy fiskalnej czy wciągania kreski kokainy. To wszystko po to, aby słuchacz mógł wejść jeszcze głębiej w problematykę tego albumu i zastanowić się nad otaczającą go rzeczywistością. Coś, czego nigdy wcześniej w twórczości While She Sleeps nie mieliśmy okazji uświadczyć to elementy nawiązujące do rapu. Znajdziemy tu parę dykcyjnych "nawijek" ("Back of My Mind") i jest to trafione, bardzo ciekawe połączenie.
"Nie znajdą mnie modlącego się o kolejnego bohatera.
On się ukrywa, jak nasze łzy wywołane bólem
Podczas gdy aniołowie śpiewają
"Wszystko będzie w porządku"
Skrzyżuję palce, i wskażę winowajcę
Bo nie wierzę w ani jedno ich słowo."
While She Sleeps – Back of My Mind
Podczas słuchania So What? odniosłem wrażenie pewnej powtarzalności. Jest parę riffów, szczególnie w sekcji rytmicznej, które brzmią bardzo podobnie do siebie, a znajdują się na osobnych utworach. To chyba jedyny mankament, który mi przeszkadza. Podoba mi się ogrom efektów i skala dźwięków, jakie możemy tu znaleźć. 8-bitowe syntezatory, które są mocno zniekształcone, glitche, vocader tworzą klimat przerażającego miejsca, jakby post-apokaliptycznego. Najgorsze jest to, że takie miejsce istnieje, a Ty właśnie w nim oddychasz. While She Sleeps zagrało w tym roku już dwa koncerty, promujące album przedpremierowo w naszym kraju:
9 lutego 2019 Warszawa, Proxima
11 lutego Kraków, Zet Te Pe
Miejmy nadzieję, że wrócą do nas niebawem.
Oficjalna storna zespołu:
Sebastian Sikora
Jestem
Sebastian. Swoją Muzyczną Pasję rozpocząłem jeszcze wcześniej, niż
zacząłem pojmować co się dzieje wokół mnie. Ponoć położny powiedział
mojej mamie, zaraz po moich narodzinach, że mam długie palce niczym Eric
Clapton. Wyrok? Przeznaczenie. Płytą, do której stawiałem swoje
pierwsze kroki, było Brave New World od Iron Maiden. Do dnia
dzisiejszego pamiętam każdy wers utworów The Wicker Man i Out of The
Silent Planet. Radośnie dorastałem przy dźwiękach Ozzy’ego i mojego
pierwszego instrumentu, jakim był PRL-owski keyboard od dziadka. Widząc
we mnie potencjał, rodzice zapisali mnie do ogniska muzycznego.
Fortepian nie sprawiał bólu fizycznego, więc cieszyłem się nim przez te
kilkanaście minut każdego tygodnia w cieszyńskiej PSM. W wieku pięciu
lat, kiedy mój ojciec przyniósł do domu kopię Welcome to the Videos od
Guns N' Roses po prostu się zakochałem. Nigdy później nie czułem tego
samego. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem gitarę Les Paul i grającego na
niej Slash’a. To był zapalnik, który uaktywnił się dopiero po trzech
latach. Skończyłem I stopień szkoły muzycznej, z II mnie wylali – no cóż,
bywa. Dwa lata w czeskiej akademii gitary elektrycznej wystarczyły mi,
aby dojść do siebie i zacząć tworzyć po swojemu. W 2016 założyłem swoją
rodzinę: RUMORE. Nie wyobrażam sobie życia, bez obecnych członków
(Konrada – Bass i Adama – Perkusja). Od października 2018 studiuję
Dziennikarstwo i Komunikację Społeczna na Uniwersytecie Śląskim w
Katowicach (tak, mieszkam w „Mieście neonów” i dobrze mi z tym).
Podsumowując, składam się z klasyków Rocka (kości), wszelkich możliwych
odmian metalu, najlepiej z końcówką -core (krew), niezależnych klimatów
około rokowych (skóra) i wszystkiego tego co tworzę, lub chciałbym
stworzyć (dusza).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz