środa, 6 marca 2019

Agnieszka Kostuch - Moje okno na muzykę.

„Po pierwszych stronach wymiękłam kompletnie. Zdecydowanie najlepsza z tych biografii muzycznych, które miałam dotąd w rękach. Wojciech Bonowicz nie przepytuje Waglewskiego <na kolanach>, a ten odpowiada <bez certolenia się>, czy zabrzmi to dyplomatycznie, czy kogoś urazi itd. I co najważniejsze - to jest O CZYMŚ, nie tylko o kimś, i dobrze się czyta.”

Taka była moja pierwsza ocena książki „Jeszcze wszystko będzie możliwe. Wagiel. Wojciech Waglewski w rozmowie z Wojciechem Bonowiczem” (Wydawnictwo Znak, Kraków 2017) na początku jej lektury, a po jej zakończeniu tylko w niej się utwierdziłam. Nie ośmielam się pisać recenzji tej książki (chociaż strasznie mnie kusiło), głównie ze względu na to, że Wojciecha Bonowicza uważam za autorytet w dziedzinie literatury i każdą książkę, która wychodzi spod jego ręki, za majstersztyk.


Ale ponieważ ta rozmowa zrobiła na mnie ogromne wrażenie, chciałabym podzielić się z Wami swoimi odczuciami i kilkoma jej fragmentami.

* * * 

Nie jestem specjalistką od biografii, ale jedna z nich ustawiła moje myślenie o tym gatunku literackim. Jest nią książka Krystyny Czerni „Nietoperz w świątyni. Biografia Jerzego Nowosielskiego” (Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, II wydanie – Wydawnictwo WAM, Kraków 2018). Z perspektywy czasu widzę, że jej siłą jest m.in. przeprowadzona przez Autorkę mądra selekcja informacji, która polega na nieomijaniu tematów trudnych w życiorysie profesora, ale także na odrzuceniu wielu – zapewne interesujących – wiadomości, celem nieprzeciążenia nimi czytelnika.

Ostatnio zrobiłam rozeznanie w biografiach muzyków i z kilku, które przejrzałam, właśnie rozmowa Bonowicza z Waglewskim najbardziej mnie zaintrygowała. Są książki, które na dzień dobry zrażają mnie, głównie swoją przeładowaną zawartością, obszernością i (wiążącą się z nią) niewygodą czytania.

Wojciech Bonowicz
Niestety, wydana w zeszłym roku biografia Grzegorza Ciechowskiego autorstwa Piotra Stelmacha, której tak byłam ciekawa, właśnie tym przesytem treści mnie zraziła. Jak wspomniałam wcześniej, selekcja informacji dokonywana przez biografa wydaje się być rzeczą kluczową przy konstruowaniu tego typu opowieści. Czytając wspomnienia bliskich Ciechowskiego, miałam odczucie bycia wciągniętą w wir włączonej pralki i po kilku stronach z ulgą ją opuściłam.

I jeszcze jedna dygresja. Niedawno na spotkaniu promującym książkę – wywiad-rzekę Anny Goc z ks. Adamem Bonieckiem - „Boniecki. Rozmowy o życiu” (Wydawnictwo Znak, Kraków 2018) - ks. Adam powiedział, że miał duże obiekcje, co do zgody na stworzenie tej książki, m.in. z powodu jej formy. Uważa, że wywiad-rzeka to trudny do uprawiania gatunek literacki, oczywiście jeśli chce się uprawiać go dobrze. Bo w rozmówcy istnieje naturalna tendencja do “wybielania” siebie, do przedstawiania swojej osoby w świetle pozytywnym.


Zakończył tę refleksję stwierdzeniem, że spotkał się z rzadkimi przypadkami, kiedy wywiad-rzekę uznał za dobrze zrobiony. I właśnie te jego słowa miałam w głowie, gdy zaczynałam lekturę wywiadu Bonowicza z Waglewskim.

Wojciech Waglewski (fot. Damian Chrobak)
Przeczytałam tę książkę w ekspresowym tempie. Podczas jej lektury towarzyszył mi (i nadal towarzyszy) syndrom “otwartego okna”. Tak jak kiedyś “oknem na sztukę” stał się dla mnie wspomniany „Nietoperz...” Krystyny Czerni, tak teraz „Wagiel...” odbieram jako moje “okno na muzykę”. Poza nieudolnymi próbami gry na gitarze w podstawówce i szkolnym chórem nie miałam dotąd do czynienia z “przewodnikami po muzyce” z prawdziwego zdarzenia. A takim kimś rysuje się Waglewski w tej rozmowie. Co ciekawe i dla mnie zaskakujące, opowiada mądrze nie tylko o muzyce, ale i o sztuce, literaturze, życiu. Jest w tych jego wypowiedziach wspomniana na wstępie otwartość, bezpośredniość, ale przede wszystkim ogromna dojrzałość - zarówno artystyczna, jak i po prostu ludzka.

Wojciech Waglewski (fot. Damian Chrobak)
I mimo że Waglewski podkreśla swoje – anty moralizatorskie - intencje przy tworzeniu tekstów do piosenek, unika patetycznych określeń, to jednak w jego wypowiedziach wybrzmiewa ton mentora, ale w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Zresztą, sam podkreśla w wywiadzie potrzebę autorytetów dzisiaj, więc chyba nie do końca musi się bronić przed określaniem go jednym z nich. Biorąc pod uwagę popularność Voo Voo zapewne zdaje sobie sprawę, że dla wielu ludzi słuchających ich muzyki takim mentorem był i jest. Jak zresztą przystało na mądrego przewodnika, mówi o odpowiedzialności za słowa, również swojej odpowiedzialności, która przejawia się m.in. w większym wyważaniu słów i emocji w tekstach, które pisze. Bardzo nie chce, żeby one dołowały słuchaczy, nawet jeśli nawiązują do trudnych tematów. Mówi, że granie na negatywnych emocjach ludzi jest bardzo łatwe, ale też może być dla nich bardzo szkodliwe. Myślę, że już za samo takie podejście do tworzenia tekstów zasługuje na ogromny szacunek.


Wojciech Waglewski (fot. Damian Chrobak)
Na koniec dodam, że książka powstawała na przestrzeni 10 lat. Wklejam kilka fragmentów książki, które najbardziej mnie zaintrygowały, otworzyły mi na coś oczy...

O MUZYCE

„muzyka ma tę siłę, że naraz, w jednym momencie może unieść ludzi w górę.” (s. 7)

„Dla mnie muzyka jest przede wszystkim sposobem wyrażania emocji. (...) A równocześnie jest formą komunikowania się - bo te emocje chcesz przecież komuś przekazać.” (s. 9)

„Muzyk może być odkrywcą, może świadomie szukać nowych obszarów, nowych możliwości tkwiących w dźwiękach. Wtedy im ma więcej warsztatu, tym jest lepszy. Ale może być i tak, że bez całej tej teoretycznej wiedzy ktoś jest muzykiem genialnym, bo potrafi intuicyjnie przekładać emocje na dźwięki.” (s. 9)

Wojciech Waglewski (fot. Damian Chrobak)
„W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie ma nic prostszego niż działać na takich złych emocjach i spowodować u ludzi załamanych jeszcze większe załamanie, śpiewać o tym, że jest się nieszczęśliwym, że ma się ochotę odebrać sobie samobójstwo. To jest najprostsze. A najtrudniejsza rzecz, gdy chodzi o przekaz, to dawać ludziom radość.”

„Najlepsze w polskiej muzyce rozrywkowej było i jest to, czego nie da się do niczego porównać: Niemen, Grechuta, Demarczyk. Wtórność jest dla artysty nieszczęściem, a niestety - w Polsce niektórzy piszący o muzyce uczyli tej wtórności przez całe swoje życie.” (s. 20)

„Muzyk (...) jest jak wojownik. Bywa tak, że musi walczyć ze wszystkimi właściwie: z kolegami, z rodziną, z gościem, który zorganizował koncert, ale nie ma ochoty płacić. A przede wszystkim z samym sobą, z własną niemocą, zmęczeniem.” (s. 26)

O SZTUCE

„[w Polsce po ‘89r.] Sztuką nie zajmujemy się w ogóle - od szkoły począwszy. W przestrzeni publicznej sztuki nie ma prawie wcale, dominuje chaos, przypadkowość i brzydota. Piękne pomysły giną w masie kiczu i przeciętności. A tymczasem sztuka - także w postaci pięknego budynku czy pięknego placu - daje człowiekowi oddech, formuje go, kształtuje jego postawę wobec świata i innych ludzi.” (s. 248)


„przecież prawdziwym dorobkiem Polski jest dorobek kulturalny. Mamy wielkich artystów niemal w każdej dziedzinie. (...) To, że w Polsce są jeszcze jacyś artyści, domaga się jakiejś zbiorowej Nagrody Nobla, bo bycie artystą tutaj wymaga ogromnego samozaparcia.” (s. 249)

„Bez zaświatów, bez jakiegoś “ponad”, trudno myśleć serio o sztuce. Musi być coś, co pobudza wyobraźnię. Dla mnie najciekawsze jest to, co z owego “ponad” jest obecne w naszym życiu. Innymi słowy - cały duchowy wymiar codzienności. Staram się docierać do tego przez muzykę.” (s. 299)

A resztę doczytajcie sami :) Warto.

Agnieszka Kostuch

***

Agnieszka Kostuch ur. w 1978 r. w Trzemesznie. Mieszka w Trzebini. Laureatka ogólnopolskich konkursów literackich. Autorka dwóch tomów poezji Niemocni (2015) i Który odchodzisz (2017). Publikuje teksty literackie i publicystyczne w różnych pismach i w sieci (czasami pod panieńskim nazwiskiem Sroczyńska), w licznych, pokonkursowych i nie tylko, antologiach. Miłośniczka gór. Mama dwójki nastoletnich dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz